Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


7/08
2025

Geltinger Birk. Niedzielne wędrowanie

  Nawet nie wiecie jak bardzo jestem dumna z faktu, że czas mija, lato bezpowrotnie też a ja ani słowem nie zająknęłam się tutaj o tym, jak bardzo wkurza mnie pogoda! A wkurza. Takiego okropnego lata nie pamiętam, mój rower to już chyba nie kojarzy jak wyglądam. Nie wiem w jakich my czasach żyjemy skoro w listopadzie i w lutym jeździłam na rowerze częściej niż w środku lata, i częściej niż teraz towarzyszyło mi słońce. Jakiś czas temu, korzystając z oferty na moje ulubione świece, zrobiłam sobie zapasy na jesień i zimę, jednak jak tak dalej pójdzie to wypalę je podczas sierpniowych jesiennych wieczorów i do kalendarzowej jesieni nic mi z tych zapasów nie zostanie.



 Zanim jednak w pogodzie zaczęło się najgorsze udało mi się uszczknąć trochę z piękniejszej niż lato wiosny i zobaczyć miejsca, które w planach miałam już dawno. Pomimo kilku zaplanowanych podróży marzyłam o tym, żeby to lato skupiało się również na podróżowaniu "do tutaj" czyli do miejsc, które mam blisko. Tak się jednak cudnie złożyło, że to lato to u mnie dużo spontanicznych i decyzji, i podróży; zaczęło się od Budapesztu, później było Bergen a to jeszcze nie koniec.



 Jakiś czas temu, na jednej z lokalnych grup krajoznawczych, przeczytałam o Geltinger Birk, utworzonym w 1986 roku rezerwacie przyrody, w którym oprócz dzikich koni, żyje również około dwieście gatunków ptaków. To niezła gratka dla pasjonatów ptactwa i ornitologów bo spotkać tutaj można m.in. orły bieliki, żurawie, rybitwy, perkozy, czaple i kormorany. Jesienią przylatują tutaj gęsi arktyczne, nury i wydrzyki, które przylatują do Morza Północnego przez fiord Flensburg.


 Geltinger Birk położony jest nad Morzem Bałtyckim, nad zatoką Geltinger, u ujścia fiordu Flensburg. Nasz plan zakładał spacer trasą prowadzącą wzdłuż wybrzeża. Zawierał w sobie takie atrakcje jak niespieszne wędrowanie, rozmowy, cieszenie się przyrodą i tym cudnym jak się okazało dniem oraz pikniki. Jako głodomory mieliśmy ze sobą kanapki, łakocie i herbatę, bez której nigdzie się nie ruszam nawet w upał 🙈. Ja, mój termos oraz kubek termiczny mamy ze sobą bardzo bliską, nierozerwalną wręcz relację, nie umiemy bez siebie żyć.


 Ptakami raczej się nie interesuję ale bardzo je lubię, słuchać ich śpiewu rzecz jasna też. Moja wiedza w tym temacie pozwala mi rozpoznać jedynie najbardziej znane i najpopularniejsze gatunki i powiem Wam, że jak niedawno jechałam przez łąkę nad Łabę a nad moją głową krążył orzeł, to nawet się zatrzymałam żeby popatrzeć. Nawet na takim laiku jak ja orły robią wrażenie.


 Po Geltinger Birk można spacerować kilkoma okrężnymi szlakami wytyczonymi z poszanowaniem przyrody i miejsc lęgowych ptactwa. Można również wybrać się tutaj na rowerze albo wypożyczyć rower przy wejściu i szczerze mówiąc trochę żałuję, że tego nie zrobiliśmy. Dla chętnych, po wcześniejszym umówieniu się, organizowane są rownież wycieczki z przewodnikiem. Na szlakach często można znaleźć ławki i miejsca do wypoczynku, pozwalające cieszyć się posiłkiem słuchając jednym uchem szumu fal a drugim ptasich treli.



 Jak już wcześniej wspomniałam trochę żałuję, że nie wypożyczyliśmy rowerów. Przyznam się bez bicia, że taki pomysł padł, domyślcie się, kto powiedział stanowcze "nie". Nie wiedzieć czemu byłam przekonana, że na taką trasę wystarczą nam własne nogi, po czym na miejscu okazało się, że idziemy, idziemy i idziemy a końca drogi nie widać. Na rowerach spokojnie zajechalibyśmy dużo dalej.



 To była spokojna niedziela, gdyby nie ten dosyć intensywny spacer mogłabym nawet powiedzieć, że leniwa. A już z całą pewnością ja byłam rozleniwiona bo kiedy moje nogi zrozumiały, że dzisiaj tylko mają iść, niosły mnie same a ja mogłam cieszyć się widokami i tym najpierw upalnym, później parnym a na końcu deszczowym dniem. Na szczęście kiedy rozpętała się ulewa my byliśmy już w drodze do domu.

 Może właśnie czasami chodzi tylko o to, żeby nie działo się dużo ale żeby działo się dobrze. I że są dni, kiedy zwykły spacer raczej monotonną trasą, ale za to w ulubionym towarzystwie, może być wszystkim czego człowiek akurat potrzebuje.


Komentarze