Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

środa, 12 sierpnia 2020

Przemyślenia przed podróżą czyli wracam do gry :).

 Kiedy pierwszego stycznia wracając z Litwy świętowałam w samolocie swój pięćdziesiąty lot ( małym winem w plastkowej butelce, którą, o zgrozo :) zatrzymałam sobie na pamiątkę ) nawet przez myśl mi nie przeszło, że gdzieś tam całkiem blisko gromadzą się już nad światem czarne chmury. Byłam przeszczęśliwa po urlopie i świętach na Litwie a fakt, że kolejny raz powitałam Nowy Rok w innej europejskiej stolicy dodawał temu szczęściu wielką dawkę radości. A kiedy równo o północy zaczął padać śnieg to miałam pewność, że Ziemia to jest najlepsze i najbardziej zbliżone do ideału miejsce do życia. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że trzy miesiące później świat, którego poznawania wiecznie jestem spragniona, stanie na głowie, przekreślając wszystkie moje plany to bym go ogłuszyła głośnym śmiechem jednocześnie wymownie kreśląc na czole wielkie koło.

Plany na ten rok miałam zacne a urodziny spędzone w Nowym Jorku miały być jednym z hitów życia. Właśnie teraz powinnam pakować się za ocean a pakuję się... za najbliższą granicę. Padło na Czechy a ja po tych miesiącach podróżniczego niebytu czuję niebywałą ekscytację. Osiem miesięcy bez przekraczania granic a wyrobiony w lutym nowy paszport nadal leży nietknięty w szufladzie czekając na lepsze dni. Świętując pięćdziesiąty lot miałam już kupione bilety na kolejne dwa, które zamiast pod koniec marca zrealizuję na początku września. I chociaż z niepokojem obserwuję wirusowe prognozy to nie dopuszczam do siebie myśli, że we wrześniu nie spełnię kolejnego z marzeń. Nie zgadzam się na to żeby nowa fala uderzeniowa tej dziwnej choroby kolejny raz podcięła mi skrzydła silnym podmuchem, pozbawiając życiowej równowagi.

Cudnie jest znów się pakować w coś większego niż w plecak na dwa dni. Odhaczać kolejne punkty z uniwersalnej listy, ładować baterie i power banki, powtarzać podstawowe grzecznościowe zwroty w nowym języku. W tej całej ekscytacji wyprałam nawet pokrowiec na statyw do aparatu więc możecie sobie wyobrazić jaka jestem uskrzydlona.

Na chwilę przed kolejną podróżą mam wrażenie, że świat wraca do swojej standardowej pozycji a tego nie czułam już dawno. Przypomnę sobie jak to fajnie jest być w drodze, wyszukiwać miejsca na obiady i kolacje, wypisywać widokówki i rozglądać się za skrzynkami na listy, uwieczniać aparatem nowe kadry, uśmiechać się do nieznajomych, drapać za uchem cudze psy a przede wszystkim znaleźć się na chwilę w innej codzienności i obserwować ją z ciekawością i odwagą. I głodem podsyconym miesiącami jeżdżenia tylko "wokoł domu" chociaż nie powiem, mikroturystyka to też jest sztos!

W ogóle to lato jest wspaniałe, mam wrażenie, że trwa pół roku. Rzeczywistość jest tak fajna, że zamiast żałować tego, gdzie nie byłam, codziennie cieszę się faktem, że z tych moich rowerowych lub pieszych wycieczek po okolicy stworzyłam sobie niezwykłą codzienność jako budulec wykorzystując słońce, zieleń, jeziora, łąki, pola, książki, termos z herbatą i las. Nie przeraża mnie nawet fakt, że wrócę z Czech o rok starsza. Pełnia lata i sam środek sierpnia to świetna data żeby się starzeć.

A co u Was mili moi? Jak wykorzystujecie ten piękny czas?

piątek, 7 sierpnia 2020

Mam fajną codzienność.


Pełnia lata. Chęci do pisania nie mam żadnych za to zapał to przeżywania fajnych chwil odzywa się we mnie ze zdwojoną mocą. I chociaż nie dzieje się nic spektakularnego to taką przepełnioną radością i szczęściem codzienność bardzo sobie cenię.


Piękna słoneczna pogoda i szybsze powroty z pracy pozwalają cieszyć się latem z intensywnością jakiej nie zaznałam już dawno. I chociaż czasem ta radość ogranicza się do balkonu to częściej jednak jestem w ruchu. W czasach tego nieszczęsnego wirusa obiecałam sobie wprowadzić w życie pewne nawyki, jednym z nich był codzienny długi spacer tudzież przejażdżka rowerowa. O dziwo jak sobie obiecałam tak zrobiłam i teraz zdecydowanie jestem lepsza w szukaniu powodów żeby wyjść na spacer niż wymówek żeby jednak zostać w domu. Perspektywie relaksu w leśnej głuszy nie jestem w stanie się oprzeć.




Ubodzy duchem Ci, którzy nie widzą w przyrodzie magii :).


Na punkcie owiec miałam kiedyś potężnego hopla. Skarpety w owce, piżama w owce, kubki w owce jako ekskluzywna zastawa stołowa. I chociaż jeśli chodzi o przedmioty codziennego użytku to trochę się uspokoiłam, to te prawdziwe, dające się pogłaskać i przytulić do końca życia będą ulubieńcami.



Kolory lata i łąka jako przepiękne tło do tworzenia wspomnień ze spokojnej, pięknej w swojej zwyczajności codzienności.


I domy marzeń. Jestem przekonana o ich magii i klimatycznych wnętrzach.




Przemierzam te ścieżki często i regularnie a i tak zawsze ekscytuje mnie myśl o kolejnej rowerowej wyprawie. Wracając z pracy widzę zza okien pociągu moje rewiry, sięgająca horyzontu zieleń zawsze mnie uskrzydla jawiąc się jako idealny plan na resztę popołudnia. Symfonia ptasich treli, słońce prześwitujące przez korony drzew i tworzące piękna mozaikę na ścieżce, którą jadę. No i ten zapach! Tak łapczywie go wdycham, że prawie się zachłystuję. Zapach lasu powinien należeć do siedmiu cudów świata. Dla mnie to jest najpiękniejszy aromat zaraz po farbie drukarskiej i earl grey'u.


Nawet teraz jak to piszę to mam ochotę się teleportować chociaż na balkonie też nie jest źle. Piękny słoneczny dzień i pomimo upału dzbanek z gorącym earl grey'em. Czasem sama się zastanawiam jak ja jestem w stanie pić ten wrzątek w taki skwar.



To niesłychane jak bardzo mogą człowieka uszczęśliwić tak przyziemne rzeczy. I jak bardzo czasami są niedoceniane. Dla mnie, człowieka lasu, codzienna przejażdżka po pracy to najważniejszy z planów dnia i wyczekiwany już od ósmej rano.


Z tych moich przejażdżek i spacerów zawsze wracam przeszczęśliwa. To niesamowite jak wspaniale można wypocząć męcząc się a po powrocie do domu zupełnie nie czuć tego zmęczenia.


W środę zaczynam urlop, nawet nie wiecie jak się cieszę! I chociaż miałam być za oceanem a będę za najbliższą granicą, bo padło na Czechy, to po tylu miesiącach posuchy ekscytuję się co najmniej tak jak bym leciała w kosmos a powrót do naszych południowych sąsiadów wywołuje szeroki uśmiech. Wielu powodów do uśmiechu od ucha do ucha życzę również i Wam. A ja wskakuję na rower.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...