Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

środa, 22 czerwca 2022

Na kilka godzin przed

To może oznaczać tylko jedno - dożyłam do urlopu. Nie było to jakoś specjalnie trudne oprócz tego, że trzy ostatnie dni dłużyły mi się w pracy w nieskończoność. No ale dotrwałam i nawet już jestem spakowana, zajęło mi to rekordowo mało czasu.

Uwielbiam ten stan przedurlopowej ekscytacji, jestem gotowa na spotkanie z przygodą. Raduje mnie nawet fakt, że muszę wstać bladym świtem bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że z tej radości nie zasnę w ogóle. Ale kto by się tym przejmował przed urlopem, zwłaszcza takim trochę egzotycznym.

Na wielkiej, przypominającej tsunami, fali ekscytacji wpadłam na pomysł, żeby wysłać kartkę Osobie, która odgadnie gdzie lecę. Ostatecznie jednak zmieniłam zdanie i no dobra, niech będzie - wyślę kartkę wszystkim tym, którzy wykażą chęć jej otrzymania i na malamo@op.pl wyślą mi swój adres wraz z dopiskiem, z jakiego bloga są 😊. Wiem, że to trochę szalone i być może porywam się z motyką na słońce, no ale postaram się uszczęśliwić tych, którzy lubią otrzymywać widokówki. Z góry jednak uprzedzam i przepraszam wszystkich w przypadku, gdybym się jednak nie wyrobiła bo na to też mam plan - wszyscy, którym z jakichkolwiek względów nie wyślę kartki z tych wakacji, otrzymają ją z kolejnych. Może być?

Powinnam Was jeszcze poprosić o trzymanie kciuków za to, żeby wszystko poszło zgodnie z planem ale patrząc na to, że jedynym planem jaki mamy jest brak planu, życzcie mi samych wspaniałych i niezapomnianych chwil. I żeby wszystko się udało.

Uściski.


środa, 15 czerwca 2022

Wszędzie dobrze ale na rowerze najlepiej

 Dzisiaj dopisało mi szczęście i to była cuuuuuudna środa. Po raz pierwszy od dawna zgrało się wszystko bo słoneczny dzień przyszedł równocześnie z dniem wolnym od pracy, zatem plan na tę środę mógł być tylko jeden. Już od rana byłam tak podekscytowana, że niemal czułam złość na pralkę, że tak wolno pierze a niestety jednym z planów na ten dzień było uporanie się z "brudami" wyskakującymi z kosza na pranie. Na szczęście pralkę i kosz na pranie mamy w pomieszczeniu gospodarczym i ani tego nie muszę oglądać, ani się o to pranie potykać kiedy w pracy urwanie głowy, a po pracy to już niewiele rzeczy się chce. A już w ogóle niewiele z tych, które się zrobić powinno.

W samo południe wskoczyłam na rower z uśmiechem niemal dookoła głowy, tylko ja jedna wiem jak bardzo mi tego rowerowania brakowało. Do tego stopnia, że kiedy wjechałam do lasu to wierzcie mi lub nie ale miałam w oczach łzy. Siedzę sobie teraz na balkonie i myślę o tej środzie, która przecież jeszcze się nie skończyła, a która była przepiękna. A przecież z wyjątkowych rzeczy nie wydarzyło się nic bo jedno raptem pranie się nie liczy.

Słońce prześwitujące przez liście drzew tworzyło mi na ścieżce fantazyjny wzór, ptaki wyćwierkiwały najpiękniejsze muzyczne tło a las pachniał tak jak tylko może w czerwcu.


Nie będę kłamać, że nie uszczęśliwiają mnie podróże bo sami wiecie jak jest. Nie będę też ukrywać, że nie napawa mnie ekscytacją fakt, że przyszła środa będzie moim ostatnim przedurlopowym dniem roboczym. Ale wiecie co? Za każdym razem kiedy objeżdżam na rowerze moje ulubione szlaki, zatrzymuję się na książkę i herbatę albo tylko po to żeby najzwyczajniej w świecie pogapić się w niebo nie mogę wyjść z zachwytu nad tym, co mam tak blisko domu. Nie trzeba latać na koniec świata żeby się tym światem zachwycać.

Niby zwykłe rzeczy a tyle w nich niezwykłości, ciężko się tym światem nie cieszyć kiedy wokół tyle ku tej radości powodów.


Miałam też dzisiaj przygodę która trochę ten mój zachwyt światem przyćmiła. Siedziałam na ławce na pomoście nad stawem ( drugie zdjęcie ) i nagle usłyszałam dziwny żabi skrzek. Żab w tym stawie dużo i ani ich widok ani odgłosy nikogo już nie dziwią jednak to co ja słyszałam było trochę dziwne. Żadna ze mnie spacjalistka od żab ani tym bardziej od odgłosów jakie wydają ale to co słyszałam nie pozwoliło mi siedzieć spokojnie ani skupić się na tym co czytałam. Postanowiłam zlokalizować źródło dźwięku i po chwili mi się to udało - niedaleko brzegu zobaczyłam żabę, która wyglądała jakby się topiła. Wiem wiem ale co zrobić skoro to naprawdę tak wyglądało. To zanurzała się to wychylała główkę łapiąc zachłannie powietrze, zastygała w bezruchu albo machała łapami nad wyraz energicznie. Pomyślałam, że może zaplątała się w jakieś trawy albo wodorosty i nie umie się wyplątać. Nie zastanawiając się długo ruszyłam jej na pomoc zaopatrzona w dwa znalezione na szybko patyki, w tej akcji ratunkowej poślizgnęłam się na błocie i wpadłam do wody jedną nogą. I kiedy z tych patyków zrobiłam coś na kształt podbieraka i udało mi się żabę wydostać na powierzchnię zobaczyłam coś co mnie i załamało, i przestraszyło bo połowa tej żaby znajdowała się w pysku żmii. Kiedy zaczęłam moją akcję ratunkową bałam się, żeby tej żaby nie uszkodzić bo ingerencja w przyrodę zawsze niesie ze sobą ryzyko ale czegoś takiego się nie spodziewałam. I nie umiem pozbyć się z głowy widoku tej oddalającej się strumykiem żmii i połowy żaby usiłującej walczyć o życie w tej przegranej już walce. Ja wiem, że to naturalna kolej rzeczy i że ta żaba, którą zjadła żmija, zjadła wcześniej te śliczne niebieskie ważki, którymi się zachwycam. Jednak i tak wiedzieć to a to widzieć to jest zupełnie coś innego.

Tym trochę smutnym akcentem kończę, to i tak była piękna środa a będzie jeszcze fajniej bo zanim tu usiadłam zrobiłam chlebek bananowy i z utęsknieniem czekam na sygnał dźwiękowy od piekarnika, że to już. 

A jak Wasza środa? I jakie plany na czwartek?

 

wtorek, 7 czerwca 2022

Tymczasem

 Szczerze mówiąc to jestem trochę tą tegoroczną wiosną rozczarowana, moje główne i jedyne źródło tego rozczarowania to pogoda. Kilka w miarę ciepłych dni nie zaspokoiło mojej tęsknoty za słońcem a kiedy patrzę wstecz na te wiosenne miesiące to widzę je w szarych barwach. Widzę też moje regularne sprzątanie na balkonie oraz wieczne rozkładanie i składanie stołu i krzeseł. Tradycyjnie o tej porze roku wykazuję przeogromne chęci spędzania wolnego czasu na balkonie ale jak widać pogoda ma w tej kwestii zupełnie inne zdanie. Zajrzałam sobie przed chwilą do zeszłorocznych wiosennych wpisów żeby móc porównać towarzyszące mi teraz i rok temu emocje i trochę się pocieszyłam, bo rok temu było podobnie. Jeden z majowych wpisów zatytułowałam nawet " Wiosna taka sobie " zatem to co się dzieje teraz to nie jest żadna anomalia.

Często wspominam tutaj, że lubię wszystkie pory roku i tak naprawdę jest, każda jest fajna i ma w sobie coś takiego, czego próżno szukać kiedy indziej. Jesień też lubię, i deszcz, ale jesienią. Nie oszukujmy się, kiedy pada prawie codziennie na przełomie maja i czerwca no to sorrki, mam prawo być rozczarowana. Ej no dobra, można winić efekt cieplarniany ale w tym wszystkim jest więcej winnych, druga w kolejności jestem ja. Do zguby prowadzi mnie mój karygodny optymizm bo kilka pierwszych ciepłych dni spowodowało nie tylko rewolucję w przyrodzie ale też w ubraniach i wszystko co grube, ciepłe i wełniane wylądowało w najczarniejszym rogu szafy i na razie nie chcę tego oglądać. Niestety zbyt szybko okazało się, że pierwsze słoneczne dni były również tymi ostatnimi a ja jednak zajrzałam w ten ciemny zakątek szafy i wyciągnęłam kilka rzeczy.

To wszystko, a mowa nadal o pogodzie, ma również swoje dobre strony bo jakoś mniej boli nawał pracy i częste nadgodziny.  Bo kiedy tak sobie siedzę w robocie i patrzę na świat skąpany w deszczu i falę kolorowych parasoli aż tak bardzo nie boli fakt, że jestem tu gdzie jestem. Nawet jak bym miała wolne to i tak siedziałabym w domu. Z kolei jak jest cudne słońce to wyglądam przez sięgające od podłogi aż do sufitu okno i w głowie mam milion lepszych pomysłów na wykorzystanie tego dnia i nie będę ukrywać, że nie należy do nich praca zarobkowa. Widzę wtedy siebie na rowerze, w lesie albo nad rzeką z książką, niestety głośne wzdychanie nie przynosi oczekiwanej ulgi. Pozostaje mi tylko przeczekać.


Przeczekać albo myśleć o urlopie, który już dokładnie za 15 dni. Będzie pięknie, egzotycznie i ciepło, może nawet za ciepło. Oczywiście jak to my organizowaliśmy wszystko na własną rękę i póki co pewne są jedynie daty wylotu i powrotu, nocleg na pierwszą noc i to, że mamy wypożyczony samochód. Nie możemy się zdecydować gdzie być i ile czasu, zatem najlepszą dla nas opcją będzie szukanie noclegu już na miejscu. Bo co zrobimy jak np. spodoba nam się coś po drodze, znajdziemy jakiś fajny drogowskaz? Lepiej nie ograniczać marzeń i rządzy przygody przez z góry zabukowane noclegi. Jak by coś się nie powiodło, no ale niby czemu ma, to nie zostaniemy bez dachu nad głową i prześpimy się w samochodzie, nie takie już przygody mieliśmy. Nastawiam się na wielką przygodę i spełnianie marzeń, od czasów pandemicznych nie byłam aż tak daleko, chociaż w myślach i marzeniach wybiegałam regularnie.

Wszędzie dobrze ale w lesie najlepiej, jak tylko sprzyja mi wolny czas i pogoda to idę chociaż na krótki spacer. Nie umiem bez tego żyć, potrzebuję tego regularnie tak jak przytulaków, herbaty, radia i słowa pisanego na papierze. Czasem po pracy idę przewietrzyć głowę podczas spaceru po tych mniej zatłoczonych częściach miasta i wydłużam sobie drogę na stację kolejki. Mam swoje zakamarki ukryte przed gwarem metropolii bo po całym dniu roboczego chaosu jestem spragniona bezludzia.

Dzisiaj mam wreszcie wyczekiwane wolne ale możecie się domyślić jaka jest pogoda. Jak wracałam od fryzjera to tak lało, że pomimo tego, że wycieraczki pracowały w najszybszym możliwym tempie i tak niewiele to dało. Zaraz idę załatwić nam ubezpieczenie na wyjazd i na tę specjalną okazję wyciągnęłam nawet z szafy kalosze, przydadzą się jak nie wiem co. Taką mamy wiosnę. Ale jak już wrócę to się zakopię w kocyku z książką i herbatą, nie mam na dzisiaj więcej planów, nawet obiadokolacja już jest, niemąż ugotował.


To nic, że nie ma prawdziwej wiosny i że powyciągałam klapki i sandały, które jak leżały tak leżą. Klapki Birkenstocka założyłam tylko raz, przedwczoraj jak pojechałam kibicować Iron Manom. I skończyło się tak, że sobie prawie odmroziłam stopy i znów musiałam wrócić do spania w skarpetach 😃. Pocieszam się myślą, że zarówno człowiek jako jednostka ale też i cały świat może mieć większe problemy. Wiosna nadejdzie tak czy siak a jak nie, to przecież w perspektywie mamy jeszcze szalenie długie i przeupalne lato. Bo to niemożliwe, żeby po zimie była od razu jesień no nie?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...