Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

środa, 29 marca 2023

Stambuł. Miłość od drugiego wejrzenia

 Ja i Stambuł, Stambuł i ja, uczucie, które wymagało czasu. To tureckie miasto leżące na styku kontynetów było moim marzeniem od dawna, zawsze jednak stało na przeszkodzie coś co sprawiało że wybierałam inny kierunek. Planując pierwszy tegoroczny urlop również i tym razem Stambuł miał wielu konkurentów, wygrał jednak tę walkę, poza tym ósma rocznica życia w niezalegalizowanym związku wywołała we mnie dziwną potrzebę egzotyki. Potrzebę, której nie jestem w stanie uzasadnić.


Stambuł przywitał nas chłodem i ulewą, na szczęście po dotarciu do hotelu przestało padać a my mogliśmy wyjść na pierwszy spacer. Spacer, który co tu ukrywać, trochę mnie rozczarował bo spodziewałam się po Stambule zupełnie innych doznań. Teraz wiem, że miało na to wpływ wiele czynników, głównie pogoda i moje zmęczenie bo musiałam wcześnie wstać a w samolocie nawet na chwilę nie zasnęłam bo czytana książka tak mnie wciągnęła, że lot minął raz dwa.




Tego pierwszego popołudnia nie umiałam wykrzesać z siebie entuzjazmu, było mi zimno, denerwowali mnie naganiacze zachęcający aby wejść do każdej napotkanej restauracji i latające nisko nad głową mewy. Widziałam, że miasto jest ładne i ciekawe ale nie umiałam się tym cieszyć. Zachowywałam się jak nie ja co szczerze mówiąc trochę mnie podłamało. Po spacerze i kolacji z chęcią wróciłam do hotelu i szybciej niż zazwyczaj poszłam spać. Oczywiście nie mogłam zmrużyć oka i do rana budziłam się kilkakrotnie. Pomimo tego obudziłam się w świetnym humorze i kiedy wyszliśmy na gwarną, tętniącą życiem, skąpaną w słońcu ulicę wtedy... wtedy wszystko się zaczęło.




Wróciły moje wieczne towarzyszki: radość, entuzjazm i euforia, rzuciłam się w wir robienia zdjęć i obserwowania życia, z tej radości niemal unosiłam się nad chodnikiem. Było mi tak dobrze jak zawsze kiedy jestem w podróży, wolna jak te latające mi nad głową mewy, które jak możecie się domyślać, przestały mnie denerwować a zaczęły zachwycać. Nie ograniczało mnie nic oprócz daty powrotu do domu ale kto by się przejmował takimi drobiazgami. Było ciepło, cudownie, egzotycznie, z przyjemnością praktykowałam ten podróżniczy chaos, który tak bardzo lubię, bo świetnie się żyje bez planu. Przysiadaliśmy sobie w ulicznych kawiarenkach, chodziliśmy to tu, to tam, głaskałam koty i psy, upijałam się herbatą.


Wessał mnie klimat wąskich ulic, gwar rozmów, z których nie rozumiałam nic, egzotyczne zapachy, śpiew muezzina nawołujący wiernych do modlitwy, chłonięcie wszystkimi zmysłami rzeczywistości, w której mam szczęście być. Wróciłam dawna ja i nagle wszystko się zmieniło, znów było cudnie tak jak być powinno a we mnie jeszcze głębiej zakorzeniła się myśl, że świat nigdy nie przestanie mnie zachwycać.


 Były hektolitry czarnej herbaty,


baśniowy klimat meczetów, odczuwalny zwłaszcza tam gdzie nie wchodzili turyści,


i psy, które tutaj mają się tak dobrze, że gardziły kupionymi przeze mnie smakołykami. Są zadbane i pomimo tego, że mieszkają na ulicy, tłuściutkie i okrąglutkie. Pamiętam bezdomne psy w Azji, którym z daleka było widać żebra a większość z nich wyjadała resztki ze śmietników albo żebrała wśród turystów. Psy w Stambule mają się świetnie i jest ich naprawdę mnóstwo, leżą sobie na środku chodnika, w sklepie z telefonami, widzieliśmy nawet jednego w aptece. Pomimo swojej bezdomności żyją życiem, którego mogłyby im zazdrościć bezpańskie psy w innych krajach.


Są też w Stambule koty, żyjące w takim samym dobrobycie jak psy. Wszędzie mają legowiska i miski z jedzeniem.


I jak wszędzie są też żyjący swoim zwykłym życiem ludzie. A wśród tego wszystkiego ja mogąca się temu przyglądać.


To był niezapomniany tydzień i wiem, że być może zabrzmi to sztampowo, ale był pełen idealnych chwil. Chwil, które mogłyby trwać wiecznie ale z racji tego, że nie mam takiej mocy, będę do nich wracać we wspomnieniach.

wtorek, 21 marca 2023

Powody do radości na dziś vol.3

 W temacie radości dużo się ostatnio dzieje i nieskromnie powiem, że jest w czym wybierać. Powodów do uśmiechu mam bez liku, niektóre wywołują nawet głośny śmiech, taki z podskakiwaniem i klaskaniem. Przejaśniło się na świecie co sprawia, że również i ja widzę wszystko w bardziej przyjaznych barwach. I ta jasność moi mili rzuca całkiem inne światło na wszystko co się dzieje.

  • czy mogę tę radosną wyliczankę zacząć w inny sposób niż od tego, że DZISIAJ ZACZĘŁA SIĘ WIOSNA!!! Było ciężko ale o dziwo dotrwałam. Czekałam na ten dzień od późnej jesieni i to oczekiwanie dłużyło się w nieskończoność, bo miniona jesień i zima były wyjątkowo szare, ciemne i nijakie. I chociaż pogoda ostatnio bardziej mnie smuci niż cieszy to faktu, że zaczęła się wiosna nie zmieni nic, nic też nie zmieni mojego cudownego samopoczucia




  • chciałabym tutaj napisać, że najbardziej cieszy mnie wiosenna pogoda ale marcowa aura ma w tej kwestii inne zdanie i ostatnio cieszy śniegiem. W piątek jak szłam do pracy to było tak przecudnie, że w głowie pojawiła mi się myśl o wolnym na życzenie. W nocy nasypało śniegu, wszystko mieniło się niczym diamenciki w promieniach wschodzącego słońca, a nad głową miałam niebo jak w tropikach, obłednie niebieskie i bez najmniejszej nawet chmurki.


  • jutro zaczynam pierwszy tegoroczny urlop, będę w innym, nowym dla mnie kraju a czasami nawet na innym kontynencie. Chyba wyobrażacie sobie jak bardzo się cieszę? Moja ekscytacja sięga chmur, dzisiaj niestety szarych i deszczowych


  • skończyłam kolejne "arcydzieło" malowane po numerach i teraz daję szansę nowej pasji, w ambroiderach mnie jeszcze nie widzieli😊. Ale i tak zamówiłam kolejny numerowany obrazek, który mam nadzieję malować już na balkonie ( tak tak, wiem, optymizm godny podziwu to jedna z moich najbardziej charakterystycznych cech, co jest potwierdzone przez tych, którzy mnie znają )

Wiem, że może na razie wygląda to niepozornie bo zaczęłam od najłatwiejszych ściegów ale jest to wzór z wieloma trójwymiarowymi elementami. Zostawiłam je sobie na później, poziom trudności będzie wzrastał wraz z postępem prac 😀

  • zaopatrzyłam się w nowy stos książek ( no dobra, w dwa ) bo sami wiecie - jeszcze trochę i zaczną się zaczytane wieczory na balkonie, wylegiwanie się w hamaku, całodniowe rowerowe wycieczki z przerwami na czytanie i herbatę w którymś z ulubionych miejsc. Musiałam się na te piękne chwile odpowiednio przygotować. Codziennie też dojeżdżam pół godziny do pracy a jak to tak bez czytania? Jak zwykle mam wszystkiego po trochu bo i reportaże, i thrillery, i coś lżejszego. Przeczytałam kiedyś, że z każdą nową książką powinno się też dostawać stosowną ilość czasu, żeby móc ją w spokoju przeczytać. Patrząc na te moje stosy nie pozostaje mi nic innego jak zwolnić się z pracy


  • coraz wyraźniej widać, że w przyrodzie też dobrze się dzieje, małymi kroczkami robi się przepięknie co da się zauważyć nawet w te dni, kiedy niespodziewanie spadnie śnieg
  • odkryłam najfajniejszy pod słońcem sklep z roślinami i pomimo tego, że pojechałam tylko na rekonesans to wróciłam z czterema nowymi roślinami, na swoją obronę dodam, że wszystkie miałam na wymarzonej liście. W konsekwencji tych zakupów mój roślinny stan przekroczył czterdziestkę, co może nie robi wielkiego wrażenia, no ale my mieszkamy na 60 m²
  • jedną z rzeczy, których żałuję jest to, że nie nauczyłam się grać na żadnym instrumencie. Miałam co prawda za młodu epizod z gitarą ale niestety szybko straciłam zapał. Później pożyczyłam tę gitarę koledze, który niespodziewanie wyjechał za granicę i od tamtej pory słuch zaginął i po nim, i po gitarze. Teraz "chodzi za mną" pianino, a raczej keyboard bo pianino ma za duże na nasz metraż gabaryty, za duży też to jest wydatek na kogoś z moim zapałem. Bo w czasach pandemii kupiłam sobie bieżnię z zamiarem regularnego z niej korzystania. Jak co niektórzy podejrzewali i mi o tym bezwstydnie mówili, takie bieganie w miejscu okazało się być nie dla mnie, za szybko się nudziłam i widziałam w tym jedynie bezsens. Próbowałam w tym czasie oglądać jakiś film ale za telewizją też nie przepadam, zatem połączenie czegoś, czego nie lubię, z bieganiem w miejscu, które też okazało się mało zabawne, mogło skończyć się tylko w jeden sposób. Po kilku dniach bieżnia wylądowała w piwnicy i stoi tam do dziś. I kiedy oznajmiłam w domu, że planuję kupno keyboarda usłyszałam : no kupuj kupuj, śmiało, mamy jeszcze dużo miejsca w piwnicy. Codziennie oglądam instruktażowe filmiki uczące podstawowych melodii, a że w pracy w jednym z pomieszczeń mamy fortepian to się tam zamykam regularnie i udaję, że umiem grać. I ja to naprawdę uwielbiam. Poczekam jeszcze chwilę aż mi się emocje uspokoją i będę pewna, że ta nowa pasja to nie tylko efekt impulsywności zmieszanej z odrobiną szaleństwa, ale przemyślana decyzja


  • wspominałam już, że jutro o tej porze nie będzie mnie tu gdzie jestem teraz i będę gdzieś indziej? 😊

Na koniec chciałabym z całego serca podziękować wszystkim tym, którzy w jakikolwiek sposób zareagowali na mój poprzedni wpis. Jesteście wspaniałe Dziewczyny!


poniedziałek, 13 marca 2023

Okrężną drogą

 Ale zrobiło się cudnie! I co z tego, że czasem popaduje śnieg albo pogoda z ładnej na brzydką zmienią się w mgnieniu oka, najważniejsze, że przez większość czasu jest pięknie. Pięknie do tego stopnia, że znów zaczęłam wracać z pracy na stację kolejową okrężną drogą. A co najważniejsze jest jasno, nawet jeśli chłodno, bo jasność nieba i pławienie się w naturalnym popołudniowym świetle działa na mnie tak jak baterie na króliki ze znanej reklamy. Wychodzę z pracy, zaciągam się powietrzem, zerkam w jasne niebo i cóż ... od razu chce się żyć! Żyć i nie wracać od razu do domu tak jak to bywało zimą.



Jesień i zima pozbawiały mnie chęci do życia przez ciemność właśnie, zapadającą zbyt wcześnie i trwającą zbyt długo. Wszystkie albo prawie wszystkie jesienno-zimowe spacery kończyły się poszukiwaniem światła a gdzie jest jasno kiedy jest ciemno? No przecież, że w kawiarniach. Ale teraz już nie, teraz wszystko się zmieniło, wychodzę z pracy i oprócz poczucia dobrze spełnionego obowiązku energii dodaje mi myśl, że zostało jeszcze dużo dnia do przeżycia w ciekawy sposób. A do kawiarni zaglądam bo chcę a nie bo mi zimno, ciemno i źle.


Powoli, aczkolwiek wierzę w to, że największymi możliwymi krokami, zbliża się wiosna. Wraz z nią wzrośnie częstotliwość popracowego szwędania się to tu, to tam, herbaty z książką w ręku w kawiarni nad jeziorem, powrotów do domu lekkim i wolnym krokiem, najczęściej okrężną drogą. No sami musicie przyznać, że w obliczu takiej przyszłości ciężko jest się nie uśmiechnąć. Przecież czekałam na to chyba od listopada.




Powroty do domu są super i to nie tylko dlatego, że na dzisiaj skończyła się robota i nowe obowiązki czekają dopiero jutro. Bo do jutra jeszcze dużo czasu, jasnego czasu, coraz jaśniejszego. Najczęściej pokonuję spacerem dwie stacje i są to super chwile, nawet jeśli czasem muszę ukrywać się przed deszczem, śniegiem lub mieszanką ich obu. Bo to tylko czasami, najczęściej jednak dopisuje pogoda, która przecież zmierza ku lepszemu, muszę tylko jakoś przetrwać tę marcową mieszankę wszystkich pór roku.


Dni będą coraz dłuższe, coraz jaśniejsze, coraz mocniej w słońcu skąpane a wtedy to nawet wstyd siedzieć w domu. No a przynajmniej ja nie zamierzam. Niewiele jest rzeczy, które tak jak piękna pogoda motywują mnie do tego, żeby aktywnieć żyć. Żyć pełnią sił, wykorzystując dzień do ostatniego promienia zachodzącego dnia, codziennie zasypiać myśląc o tym jak było cudnie. Nie wiem z jakich względów ale miniona jesień i zima były dla mnie wyjątkowo ciężkie i do zaakceptowania, i do przeżycia. Ciągnęły się w nieskończoność. Na początku roku sama sobie obiecałam, że jak tylko zacznie się wiosna to będę żyć przeaktywnie i na dłużej usiądę dopiero późną jesienią, kiedy zmuszą mnie do tego ciemność i pogoda. Te popracowe spacery są na rozruch, dopiero się rozkręcam, jak zacznie się wiosna to będę już pędzić na szóstym biegu.



czwartek, 9 marca 2023

Magia ciepłych słów

 Słuchajcie, jest sprawa. Jakiś czas temu, zupełnym przypadkiem, w ogóle już nie pamiętam w jaki sposób, natrafiłam na pewien blog. Nie czytam takich blogów zbyt wiele ale ten chwycił mnie za serce i trzyma tak od tamtej pory. Piękna historia miłości i jej smutnego końca, która wciągnęła mnie tak bardzo, że długo w nocy nie mogłam spać. Od tamtej pory zaglądam tam codziennie, codziennie też myślę ciepło o Głównej Bohaterce. 

To nie jest tak, że proszę Was o pomoc i uwagę bo myślę, że K. jej potrzebuje, chociaż pewnie wsparcie, nawet tych zupełnie obcych osób, będzie miało wielką moc. Mnie samej dużo czasu zajęło napisanie pierwszego komentarza chociaż codziennie zaglądałam do K. z myślą, że dzisiaj to już napewno coś napiszę. I tak było przez kilka dni a ja nic nie pisałam bo w obliczu jej smutku i zmagań z bolesną stratą najzwyczajniej w świecie brakowało mi słów.

Wiem, że tematyka bloga odbiega zupełnie od tego co czyta większość z Was ale może w wolnej chwili będziecie mogli zostawić kilka ciepłych słów lub podzielić się swoją własną historią. Albo poprostu poczytać czyjąś opowieść. Wiem, że internet może mieć wielką moc, wiem też, że zaglądają tutaj same Cudowne Osoby, dlatego z góry Wam dziękuję jeśli poświęcicie chwilę tej historii. Ja zaczęłam od wpisów ze stycznia kiedy to Bohaterce zawalił się świat.

https://christineslittleworldofbigthings.blogspot.com

Życzę Wam wszystkim pięknego dnia, tak zachwycającego jak to niebo z wczoraj.


sobota, 4 marca 2023

Skrawki raju późną zimą

 Z radością niedającą się określić żadną miarą uprzejmie donoszę, że za 17 dni wiosna. Do tego pięknego i wyczekiwanego przeze mnie dnia zostało mniej niż trzy tygodnie, a skoro mniej niż trzy to tak jakby dwa no nie? Nie trzeba być wybitnym matematykiem żeby wiedzieć, że licząc wstecz po trzy jest dwa. Już sam fakt, że można użyć sformułowania, że w tym miesiącu zacznie się wiosna wywołuje we mnie ekscytację i uśmiech od ucha do ucha. Pierwszy dzień wiosny będzie ostatnim dniem mojej pracy przed pierwszym tegorocznym urlopem co sprawia, że na myśl o wiośnie cieszę się podwójnie. Co tam podwójnie, potrójnie się cieszę, o!


Póki jednak na stałe zadomowią się te wszystkie zwiastujące wiosnę dobrodziejstwa trzeba pomarznąć jeszcze trochę. Powrót zimy, bezśnieżnej ale mroźnej, wyprowadził mnie trochę z równowagi bo byłam przekonana, że do wiosny została nam już ostatnia prosta. Mgliste i okrutnie zimne poranki i wieczory nie do końca są tym czego bym po początkach marca oczekiwała no ale trudno, niech już będzie. Nie zmienia to faktu, że niedługo wiosna.



Na szczęście zdarzają się też ciepłe i słoneczne dni i to w weekendy, co wydaje się być niewiarygodne patrząc na znaną chyba wszystkim pogodową złośliwość losu objawiającą się słońcem świecącym tylko w dni robocze. W jedną z ostatnich niedziel znów obraliśmy kierunek północ, na moją ulubioną plażę z wydmami zaraz obok. Wydmy te należą do Parku Przyrodniczego, są objęte ochroną i zakazem wstępu ale z pewnej odległości też wyglądają super, zwłaszcza na tle niebieściutkiego niebka.




Ten skrawek świata naprawdę ma w sobie ogrom magii, której może nie widać zbyt wyraźnie w tym jak by nie patrzeć późnozimowym słońcu. Ale czy może być brzydko i nieciekawie w miejscu gdzie łączą się i pięknie ze sobą współgrają wydmy, morze i szeroka plaża?


A kiedy jest przypływ Morze Północne sięga niemal samych wydm.

Wybiorę się tam wiosną i w samym środku lata, z kocem i książką, bo trzeba regularnie odwiedzać ulubione miejsca. I chociaż do tego raju mam 120 km, na szczęście prawie cały czas autostradą, to sama droga tam jest radością bo mam świadomość tego, że u jej celu czeka na mnie to, co tak bardzo lubię.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...