Do Wrocławia "wpadliśmy" dosłownie na chwilę wracając w sierpniu z wakacji. Gonił nas czas i wstyd się przyznać ale naszym głównym celem było zjedzenie obiadu i wypicie wedlowskiej czekolady. W zeszłym roku wracając z Pragi zrobiliśmy podobnie z tą tylko różnicą, że czasu mieliśmy tyle, że starczyło i na obiad, i na czekoladę i jeszcze na spacer po starówce. Niestety aparat ze zdjęciami padł ofiarą złodzieja i tyle je widziałam.
Kiedy reszta załogi grzecznie czekała na zamówione przez nas dania ja ruszyłam wokół rynku. Marszobiegiem. Podziwiałam kamienice, szukałam krasnali i chciałam odzyskać chociaż część skradzionych kadrów.
Z mojego pierwszego pobytu we Wrocławiu doskonale pamiętam radość z faktu, że tu jest dokładnie tak jak sobie wyobrażałam. Że nie będzie rozczarowania. A moje przekonanie, iż będę zachwycona architekturą, atmosferą i detalami sprawdziło się w zupełności.
No ja jak to ja lubię zajrzeć wszędzie. Dlatego strasznie mnie deprymuje świadomość braku czasu która tamtego dnia była moim nieodłącznym towarzyszem. Tak czy siak cieszę się z tego krótkiego i szybkiego spaceru aczkolwiek niemożność zatrzymywania się wszędzie tam gdzie bym chciała i na tyle na ile bym chciała psuła mi trochę radość z chwili.
Szkoda, że nie miałam czasu aby po prostu iść przed siebie, zatrzymywać się tam, gdzie będę chciała, pozaglądać do bram i sklepów, przyglądać się ludziom i podpatrywać życie ulicy.
Wrocław rozbrzmiewał wieloma językami, radosną salsą i nostalgicznym jazzem. Aromaty unoszące się z kawiarni i restauracji cudownie łaskotały podniebienie. To miasto zasługuje na powolną się nim degustację i mam świadomość, że ten mój marszobieg jest wobec Wrocławia ogromnym przewinieniem. No ale cóż Drogi Wrocławiu - inaczej się nie dało...
Czytałam w internecie wiele negatywnych opinii na temat tej fontanny. Zdaję sobie sprawę, że mieszkańcy mogą być bardziej krytyczni i mają do tego prawo - mnie jako turystce fontanna się podoba.
Ubolewam nad faktem, że nie znalazłam więcej krasnali. W zeszłym roku nasze poszukiwania były bardziej owocne bo mieliśmy czas żeby zajrzeć w więcej miejsc, uważniej się rozglądać i niejednokrotnie pytać mieszkańców o to, gdzie się pochowały krasnoludki.
Ale ja tam jeszcze wrócę i wtedy wytropię wszystkie krasnale. Co do jednego. Żaden się nie ukryje.