2025
O tym, jak było w Norwegii po raz trzeci
Jakkolwiek niewiarygodnie to brzmi, a muszę przyznać, że najbardziej niewiarygodnie brzmi to dla mnie samej, kilka dni temu wróciłam z Norwegii. Na uwagę zasługuje fakt, że był to mój trzeci norweski urlop w ciągu roku z kawałkiem a decyzję o wyjeździe do Bergen podjęłam niemal spontanicznie, ulegając namowom koleżanki. Do wyruszenia w podróż i do jedzenia nie trzeba dwa razy mnie namawiać, nie inaczej było i tym razem.
Mam ogromną przyjemność przedstawić Wam skandynawskiego ulubieńca bo fakty są takie, że minione kilka dni spędziłam w najpiękniejszym skandynawskim mieście, w jakim byłam kiedykolwiek. Z Bergen nie mają szans żadne Sztokholmy, Osla ani Kopenhagi, w porównaniu z nim słabo wypada również wiele nie skandynawskich miast i miasteczek.
Wiem, że jeśli chodzi o podróże, ( aczkolwiek o zwykłe życie też ) z reguły wszystko mi się podoba, drobiazgi ekscytują i urastają do rzeczy wielkich i mało spraw jest w stanie wytrącić mnie z równowagi. Nie inaczej było w Bergen, gdzie podobało, ba!, przezachwyciło mnie wszystko. Miasto jest piękne, szalenie klimatyczne, cudnie położone i jakby tego było mało to miejskim autobusem można dotrzeć do miejsc, o jakich mi się nie śniło.
Jeden dzień spędziłyśmy na końcu świata, spacerując po jednej z jego krawędzi. I niech to nawet zabrzmi niewiarygodnie, co mi tam. W tamtym momencie miałam wrażenie, że dzieje się coś niezwykłego. Dodająca szczyptę tajemniczości pogoda, koniec świata i bezkres otaczającej nas wody. Lubię pobyty w miejcach, gdzie patrzę na horyzont z miejsca, w którym nie mogę pójść nawet o krok dalej.
Kiedy już po kupieniu biletów i znalezieniu noclegu sprawdziłyśmy pogodę, miałyśmy ochotę rzęsiście zapłakać; równie rzęsiście jak według prognoz miał padać deszcz podczas CAŁEGO naszego pobytu w Bergen. Jeszcze na dzień przed wylotem prognozy zapowiadały aurę taką, że jako pierwsze spakowałam przeciwdeszczową kurtkę i buty. Moją wiarę w to, że gwałtownie zmienią się prognozy, podkopywała również jakże optymistyczna wiedza o tym, że w Bergen pada przez ponad dwieście dni w roku. Zatem jako trzecią rzecz spakowałam najgrubszą czekającą na przeczytanie książkę.
I jeśli spodziewaliście się, że teraz nastąpi część dotycząca psioczenia na pogodę to cóż, muszę Was rozczarować, aczkolwiek o pogodzie będzie ale w samych superlatywach! Przez cały nasz pobyt w Bergen, czyli przez pięć dni, było ciepło i słonecznie, momentami upalnie. Życie uratował mi fakt, że w ostatniej chwili wrzuciłam do plecaka kilka koszulek z krótkim rękawem, lekkie spodnie i okulary przeciwsłoneczne. Kurtkę przeciwdeszczową założyłam dwa razy podczas rejsu po fiordach bo bardzo wiało a kurtka miała kaptur. Jako ochronę przed deszczem tej kurtki nie założyłam ani razu. Przez cały, calusieńki pobyt towarzyszyło nam słońce a padało tylko raz, w nocy, o czym zorientowałyśmy się rano widząc kałuże na ulicach.
To był wspaniały wyjazd, Norwegia zachwyciła mnie po raz kolejny i mam nadzieję ( zaryzukuję nawet stwierdzenie, że pewność ), że nie ostatni. Bergen dostarczyło mi mnóstwa powodów do zachwytów, spacerując najstarszymi uliczkami miałam wrażenie podróżowania w czasie, dwa razy popłynęłyśmy w rejs a raz udałyśmy się autobusem w nieznane. Ta przygoda zakończyła się tak, że objechałyśmy jedną z wysp autobusem, w którym byłyśmy jedynymi pasażerkami, a wyglądający jak wiking kierowca okazał się chętnym do rozmowy przewodnikiem. Usiadłyśmy koło niego a on opowiadał nam o tym co mijamy. Opiszę niebawem ten dzień bo był niezwykły i otulający serce gamą najpiękniejszych uczuć. Nie mogę o nim zapomnieć bo przypomniał mi, jak fajnie można spędzić czas z kimś poznanym przypadkowo ( nawet jeśli jest to tylko kierowca miejskiego autobusu ) i że to takie momenty w dużej mierze uświadamiają mi, że świat jest pełen dobrych i pięknych ludzi. I że kiedy na bezludziu zatrzymuje się autobus, jadący w przeciwnym kierunku niż chcemy my, to trzeba wsiadać😀. Bo czasem to co nie po drodze wskaże nam najlepszą i najciekawszą drogę, chociaż niekoniecznie najkrótszą 😊.
Dla takich chwil i takich podróży warto żyć a nawet wydać przeznaczone na coś innego oszczędności 🙈. Cieszę się, że mój podróżniczy kryzys jest już wspomnieniem chociaż teraz obawiam się, że wpadłam ze skrajności w skrajność i nie mogę przestać planować i marzyć o miejscach, w których chciałabym być, najlepiej w najbliższym czasie. Budzenie się w mieszkaniu z widokiem na fiord, ze świadomością, że z calutkim okrąglutkim dniem mogę zrobić cokolwiek będę chciała, nawet jeśli tym czymś będę spacery w tę i z powrotem, jest naprawdę bardzo ożywcze i sprawia, że kocha się tę codzienność jeszcze mocniej. I bardziej się ją docenia. Każda kolejna podróż, która przecież zawsze jest wyjątkowa, utwierdza mnie w przekonaniu, że trzeba robić wszystko aby spełniać marzenia, nawet jeśli wiąże się to z zakasaniem rękawów i wyrzeczeniami. Czasem, żeby spełnić najmniejsze z marzeń trzeba zrobić trzy kroki w tył albo nawet się zatrzymać, aby znów ruszyć w dobrym kierunku. Ja wiosną w tym moim spełnianiu marzeń zatrzymałam się na moment ale teraz radośnie mogę już oznajmić, że odzyskuję formę.
Przesyłam Wam ogrom serdeczności i dobrych życzeń. Dbajcie o siebie i cieszcie się codziennością. Uściski.
W takim razie - Bergen, ale czy emeryta na taki wyjazd stać?
OdpowiedzUsuńNie martw się takim uzależnieniem, to chyba jedno z najlepszych, poza czytaniem książek :-)
W takiej lokalizacji nawet nie wypada psioczyć na pogodę ;-)
Myślę, że nawet emeryta stać, wszystko to kwestia dobrej organizacji. Można znaleźć tanie loty, niedrogi nocleg i niekoniecznie wszystkie posiłki jadać w restauracjach. Ja sama w restauracjach jadałam najczęściej obiady albo kolacje, na wycieczki albo rejsy zabierałam prowiant i herbatę, śniadanie też zawsze w domu. Wydałam trochę na słodkości i kawę na zimno, którą bardzo lubię ale to już były raczej moje kaprysy a nie rzeczy bez których nie mogłabym się obejść. Jestem pewna, że da się zwiedzić Bergen tanim kosztem, nie tracąc nic z jego uroku ani z atrakcji, które oferuje. Miasto spokojnie da się obejść pieszo, my miałyśmy do centrum 40 min. a i tak chodziłyśmy pieszo żeby przyoszczędzić prawie 4,50 euro na bilecie. W dwie strony to już 9 euro a te pieniądze można przecież wydać w fajniejszy sposób. No i ruch to zdrowie 🙂
UsuńKolejna Twoja wspaniała podróż... cudownie! Opisałaś to tak plastycznie i z takim entuzjazmem, że miałam wrażenie, jakbym sama tam była. Przyznaję Ci rację, że dla podróży można zrezygnować z wielu rzeczy... żałuję tylko, że sama tak późno doszłam do tego wniosku. Ale już wiem, że na ile moje zdrowie i samozaparcie mi pozwoli, to też będę latać, gdzie tylko dusza zapragnie :)
OdpowiedzUsuńCudowne kadry z przepięknego rejonu... rzeczywiście warto było odwiedzić to miejsce. I cieszę się, że nawet pogoda było Twoim sprzymierzeńcem. Ciekawa jestem, co już tam knujesz nowego??? :)
Lepiej późno odkryć jakąś pasję niż nie odkryć jej w ogóle. Może i masz w zwiedzaniu świata pewne zaległości ale równocześnie wielki głód, żeby to nadrobić. A wiesz co mam ją? Pewność, że jeśli chodzi o podróże to jeszcze nieraz nas zaskoczysz! Z całych sił Ci kibicuję i mam nadzieję, że to wiesz. Fajnego sierpnia Iwonka, buziaki.
UsuńCudowne widoki i wspomnienia. Super też, że pogoda Wam dopisała i mogliście korzystać z uroków tego pięknego miejsca :)
OdpowiedzUsuńO tak, pogodę miałyśmy wspaniałą. Jeśli chodzi o Norwegię to jeszcze nie doświadczyłam chłodu zimnej północy 😃. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńByłam tylko raz w Norwegii i zapałałam do niej prawdziwą miłością, więc rozumiem Twój zachwyt i zazdroszczę tego trzeciego razu, widzę że Twój entuzjazm podróżniczy ma się dobrze i niech tak trwa.
OdpowiedzUsuńNorwegia jest droga ale trzeba posilać się własnym sumptem, tak też robiliśmy, też tylko czasem pozwalaliśmy sobie na kawę w ładnych miejscach i tyle. Dzieli nas duża różnica wieku ale bardzo podobnie myślimy i cieszymy się światem...ściskam serdecznie
Jak byłam nastolatką na utrzymaniu rzecz jasna rodziców i już pojawiała się we mnie chęć poznawania świata, obiecałam sobie, że zrobię wszystko żeby zobaczyć tego świata jak najwięcej. Byłam skłonna spać gdziekolwiek i czymkolwiek podróżować byle tylko podróżować. Moja sytuacja i życiowa i ekonomiczna zmieniła się od tamtego czasu ale nie zmienił światopogląd. Gdzie się da ograniczam koszty, nie zatrzymuję się w hotelach a zamiast tego wolę mieć samodzielną kwaterę z dostępem do kuchni bo to zawsze pozwala przygotować posiłek samodzielnie. Oczywiście chodzę do restauracji, kupuję sobie pamiątki albo spełniam niektóre zachcianki ale wydawanie pieniędzy na luksusowe hotele, w których przecież tylko będę spać jest dla mnie wyrzucaniem pieniędzy. Nie ekscytuje mnie dostęp do basenu, sauny albo spa bo i tak z tego nie skorzystam bo mi będzie szkoda czasu 😃. To co zaoszczędzę na noclegu wolę przeznaczyć na kolejny lot albo jakieś atrakcje już na miejscu. Nie szastam pieniędzmi ale i nie żałuję sobie czegoś na co mam ochotę. Jednocześnie jestem w stanie zrezygnować ze wszystkiego byle tylko ruszyć w świat. Gdyby moją jedyną możliwością zwiedzania świata było żywienie się własnym prowiantem i sypianie w najtańszych kwaterach ( chociaż te moje najczęściej właśnie takie są 😃 ), byle były czyste i miały niezależną łazienkę, to i tak bym podróżowała. Uważam, że naprawdę da się podróżować ograniczając koszty. Teraz w Norwegii popłynęłyśmy w dwa rejsy, każdy kosztował 70 euro co nie ukrywajmy jest sporym wydatkiem. Ale miałyśmy ze sobą prowiant i herbatę na cały dzień i rejsu, i zwiedzania miasteczka, co sprawiło że przez cały dzień nie wydałyśmy nic na jedzenie.
UsuńŚciskam Cię mocno!
Norwegia ciągle jest u mnie na liście kierunków niezdobytych. Ale podglądam twoje wpisy i myślę, że jestem coraz bliżej realizacji wycieczki na północ. Dziękuje za to, że dzielisz się wrażeniami.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci wyjazd do Norwegii z całego serca i życzę realizacji planów dotyczących wyjazdu tam. Ktoś kto kocha przyrodę i naturę, również w jej dzikim wydaniu, wróci z Norwegii przezachwycony i od razu będzie planował powrót tam. Widzę to po sobie.
UsuńUściski.
Dzięki swojemu niezwykłemu położeniu i ukształtowaniu geograficznemu Norwegia zachwyca na każdym kroku. Prym tu wiodą niezwykłe krajobrazy, ale i architektura jest wspaniała, co widać na załączonych obrazkach. Widać to u Ciebie i u Ani na blogu. Chętnie bym to zobaczyła na własne oczy. Nawet mam w planach, ale kto wie? Cieszę się, że miałaś super pogodę, bo zawsze przyjemniej się wtedy zwiedza.
OdpowiedzUsuńDalszego optymizmu życiowego ci życzę Monia i serdecznie pozdrawiam:)))