Dzisiejsze niebo to był jakiś kosmos!
piątek, 27 listopada 2020
To jest jakiś kosmos.
poniedziałek, 23 listopada 2020
Jeśli chodzi o jesień to by było na tyle.
Chciałam pożegnać jesień na rowerze ale ostatnie moje przejażdżki były krótkie a przede wszystkim "bezaparatowe". Pomimo dobrego rowerowego oświetlenia jeździć po ciemku nie lubię wyłączając jedynie poruszanie się po mieście bo takie to tak. Ostatnie moje rowerowe wycieczki polegały jedynie na tym, żeby zdążyć - przed nocą lub deszczem - a bywało i tak, że przed tymi dwoma rzeczami jednocześnie. Szkoda mi było tracić czas na robienie zdjęć. Jak już miałam więcej czasu to albo padało albo wiało okrutnie. Więcej chodziłam niż jeździłam, czasem jak chodziłam to siedziałam, z książką i z herbatunią, i cieszyłam się jesienią.
wtorek, 17 listopada 2020
Niebieski Meczet w Hamburgu.
O istnieniu tego meczetu dowiedziałam się przeglądając przewodnik po Hamburgu i szukając inspiracji na zobaczenie czegoś nowego. W dalszym ciągu praktykuję "podróżowanie do tutaj" bo podróżowanie do tam, czyli trochę dalej, według moich własnych kryteriów jest obecnie równie realne co lot w kosmos. Słowo wyjeżdżam brzmi egzotycznie kiedy je wypowiadam aczkolwiek te wyjazdy nie mają z egzotyką nic wspólnego bo teraz to jedynie wyjeżdżam rowerem w siną dal. Ale dobre i to bo jesień piękna a rowerowanie nieustannie szalenie przyjemne.
Najbardziej mnie urzekło to, że kiedy zrobiłam pierwsze zdjęcie meczetu jeszcze przed wejściem do środka, w moim życiu powiało egzotyką. Miałam wrażenie, że to całe koronne szaleństwo tylko mi się przyśniło a ja odzyskałam podróżniczy pion i wróciłam do odkrywania świata. Moje tegoroczne fotograficzne plenery to jedynie las, łąki, jeziora, kadry z rowerowania i spacerów, włóczęga po Hamburgu. No i nie zapominajmy, że byłam w Czechach ale to raczej słaby przykład egzotyki. A ten meczet wygląda tak, że od razu przeniosłam się gdzieś dalej.
Sam budynek może nie jest zbyt spektakularny ale jest miły dla oka w czym myślę duża rola kolorystyki. Nieduży, z dwoma minaretami i turkusową kopułą pięknie wygląda otoczony zielenią na tle niebieskiego nieba, do którego pasuje kolorystycznie. Ten meczet nosi nazwę Immam Ali ale ze względu na swoją kolorystykę częściej używa się nazwy Niebieski Meczet.
Jak we wspomnieniach myślę o meczecie to natychmiast widzę meczet Hassana I w Casablance, tam to działa się magia, zwłaszcza gdy wyłaniał się zza mgły. Ten w Hamburgu jest dużo mniej spektakularny ale ma za to coś co wyróżnia go wśród innych budowli tego typu. Bo tutaj wierni modlą się na największym ręcznie tkanym okrągłym dywanie na świecie. Dwadzieścia dwie osoby tkały ten ważący tonę dywan przez trzy lata, ma rozmiar 200 metrów kwadratowych i składa się z 80 milionów splotów. Jak oni te sploty policzyli?
Nie udało mi się zrobić zdjęcia dywanu w całości bo zamknięte było wejście na piętro a pewnie z góry perspektywa byłaby dużo lepsza. Zrobiłam za to zdjęcie zdjęcia dywanu, które znalazłam w części muzealnej.
Fajnie było na chwilę przenieść się do innego świata, w tym meczecie nawet pachniało podróżami a mnie aż coś ścisnęło. Wychodzi na to, że zwiedzanie meczetów to teraz jedyny możliwy kontakt z inną, jakże odmienną od naszej kulturą. Są jeszcze egzotyczne restauracje i taką formę podróżowania praktykuję z równie wielką przyjemnością, ale teraz wszystko zamknięte i trzeba obejść się smakiem. Oddałabym wiele za zupę z krabów. Albo kalmary w białym winie. Albo mango lassi z pistacjami i płatkami róż. Tymczasem z równie wielkim apetytem wciągnę sobie najzwyklejszą kanapeczkę, a co. Popiję tradycyjnie aearl greyem. Nasze zdrowie.
środa, 11 listopada 2020
Czarno to widzę.
Jesień zagościła na dobre i nie ma już odwrotu. Etap oswajania się z tym faktem mam już za sobą i o dziwo muszę przyznać, że w tym roku obyło się nawet bezboleśnie. Pewnie to w dużej mierze zasługa pięknej aury, jeszcze do teraz noszę wiosenną kurtkę a trzeba Wam wiedzieć, że jestem zmarźluchem. Cieszę się, że jest jesień chociaż te takie najciemniejsze z ciemnych dni, kiedy nie ma szans na chociaż odrobinę światła, i tak czasami psychicznie zwalają mnie z nóg. Atmosfera spowodowana wiadomo czym i pesymistyczne związane z tym czymś prognozy świetnie pasują do pogody i ciemnego, groźnego nieba. W przebłysku nadziei na lepszy świat kupiliśmy bilety lotnicze szczerze wierząc w to, że będziemy mogli spędzić Święta i Nowy Rok z rodziną. W międzyczasie już nam przyspieszono o jeden dzień termin wylotu i zmieniono lotnisko, co i tak póki co jeszcze nie pozbawiło mnie złudzeń.
Och jesienna melancholio, niemiło Cię widzieć. Wejdź, zapraszam, rozgość się i czuj się jak u siebie. Może filiżankę herbaty?