Nie wiem skąd Wy bierzecie te piękne, jesienne kadry, zaczęłam się nawet zastanawiać czy one nie są zeszłoroczne😀. Moje dzisiejsze poszukiwanie jesieni było zdecydowanie mniej owocne a przecież koncówka października powinna być już bardziej jesienna.
I chociaż można już szurać liśćmi to na drzewach jest bardzo zielono.
Jeśli chodzi o jesień to albo popełniłam falstart albo jesieni w tym roku nie będzie. Istnieje jeszcze trzecia opcja, której staram się nie brać pod uwagę bo to najczarniejszy możliwy scenariusz - ja tę tegoroczną jesień najzwyczajniej w świecie przegapię a tego bym nie chciała.
Zajrzałam kiedyś do archiwum bloga i rok temu o tej porze przynosiłam ze spacerów dużo bardziej jesienne kadry. Raz na jakiś czas mam taki zryw, że czytam swoje własne wpisy, tak na chybił trafił, i właśnie kolejna taka akcja miała miejsce kilka dni temu. I wiecie co? Naprawdę mi się to moje miejsce w sieci podoba. Wiem, że graficznie można mu wiele zarzucić, nad stylem też bym mogła z lekka popracować. Dla mnie jednak najbardziej liczy się kwestia sentymentalno - wspomnieniowa i jako pamiętnik ten blog spisuje się na medal. Bez niego wiele by mi umknęło. Gdyby nie fakt, że tu zaglądacie i doskonale mnie znacie to bym Wam z czystym sumieniem trzymającsięchmur.blogspot.com poleciła 😊.
Miałam kilka dłuższych i krótszych przerw, kilka myśli, żeby to rzucić w cholerę bo przecież to wszystko nie ma sensu. Cieszę się jednak, że moja radość z pisania i dzielenia się wspomnieniami okazały się silniejsze niż te czarne moce i idące za nimi czarne myśli. Pisanie bloga jest super, czytanie blogów też a swojego własnego to już w ogóle hi hi hi.
Dziwna ta końcówka października ale jak dla mnie pogodowo może tak być, tylko prosiłabym o więcej słońca. Jeszcze bez ciepłej piżamy i grubych skarpet, szaliki czekają na lepsze czasy zamknięte w pudle, nadal chodzę w cienkiej kurtce a przecież jestem zmarźluchem. Tylko raz włączyliśmy kaloryfery. I mamy w domu mnóstwo komarów, nawet latem tyle nie było.
Nie usatysfakcjonował mnie ten spacer, za kilka dni dam jesieni jeszcze jedną szansę. A może to wszystko to kwestia braku słońca? Albo tego, że jest w miarę ciepło nawet jeśli ciemno i ponuro? W zeszłym roku o tej porze siedziałam w domu przeczekując kolejną falę i miałam więcej sposobności ku temu, żeby cieszyć się jesienią. Bo teraz to wiadomo, cały dzień mnie nie ma a kiedy wracam do domu to już zaczyna się ściemniać.
Na koniec zostawiłam najlepsze i najbardziej rozkoszne - ta kochana krowa skradła dzisiaj moje serce. Była milusia i dawała się przytulać i głaskać i powiem Wam, że zaskoczyła mnie faktem jaka jest mięciutka, najbardziej pod szyją. Nie spodziewałam się tego po krowie😉. I spójrzcie jakie ma rzęsiki.
Jestem gotowa na jesień, miałam już trochę czasu żeby się z nią oswoić. Najbardziej to jestem przygotowana czytelniczo i priorytetem są długie, zaczytane wieczory. Zaczęłam od książki na samej górze i powiem Wam, że raczej nie polecam. Może nie jest jakaś beznadziejna ale patrząc na medialny szum wokół niej i fakt, że autor dostał Oscara za scenariusz pozwala mieć nadzieję na coś dużo, dużo lepszego. Chociaż w sumie fanką Oscarów nie jestem i dla mnie nigdy nie były one wyznacznikiem dobrego kina. A skoro już jesteśmy przy książkach to może możecie polecić mi coś ciekawego? Na zdjęciu widać jaką literaturę lubię a jestem łasa na nowe tytuły.
A jak Wasza jesień? Bardziej jesienna niż ta moja?