Jak zapewne możecie się domyślać, z moich weekendowych planów rowerowej przejażdżki szlakiem moich miejsc mocy niezmiennie nie wychodzi nic. Pogoda jest jaka jest i nic sobie nie robi z moich gróźb i próśb aby okazała łaskę. W związku z tym dzisiaj mocy mam akurat tyle żeby sięgnąć do wspomnień.
Co powiecie na Pragę? Pragę, która jest jedną z moich ulubionych europejskich stolic a która dwa lata temu była zastępczą urlopową destynacją po tym, jak z przyczyn wszystkim oczywistych musieliśmy anulować Nowy Jork. Pragę, która skutecznie pozwoliła zapomnieć o nieodbytej zaoceanicznej podróży i zachwyciła tak jak tylko ona potrafi. I w końcu Pragę, w której byłam dwa razy a której poświęciłam tutaj tylko jeden wpis - za pierwszym razem nie zdążyłam bo szybszy okazał się złodziej, który ukradł mi aparat a razem z nim praskie kadry, w drugim przypadku wina jest tylko moja bo zupełnie o podzieleniu się wspomnieniami z Pragi zapomniałam...
Zatem dzisiaj niech będzie ten dzień, może pierwszy z kilku. Lepiej późno niż później albo niż wcale, zatem prawie półtora roku zwłoki też nie jest przestępstwem no nie? Jest za to w stosunku do Pragi wielkim zaniedbaniem.
Uwielbiam te wszystkie punkty miast, które dają szansę na trochę większą perspektywę a jeśli tę perspektywę tworzą dachy z czerwonej dachówki to już w ogóle jestem uskrzydlona.
Pragę polubiłam nie dość, że od razu, to jeszcze zanim o jej pięknie przekonałam się będąc już tam, na miejscu. Wszystkie zdjęcia i artykuły, wszystkie moje skojarzenia z Pragą napełniały mnie stuprocentową pewnością, że z czeską stolicą polubię się bardzo. Na moje ciepłe uczucia wobec Pragi i Czech w ogóle miał też wpływ język czeski, który szalenie mi się podoba i wywołuje wrażenie, że Czesi zawsze dyskutują o śmiesznych rzeczach. Lubię też czeskie filmy. Po całodniowym zwiedzaniu siadałam z dzbankiem herbaty i oglądałam czeską telewizję i przez ten czeski tydzień spędziłam wieczorami przed telewizorem więcej czasu niż przez cały miesiąc w zwykłej, nieurlopowej rzeczywistości.
Praga jest piękna i klimatyczna, zachwyca architekturą i plątaniną węższych i szerszych ulic. Tym razem udało nam się przespacerować Złotą Uliczką, poszliśmy na koniec dnia więc nie dość, że nie musieliśmy kupować biletów wstępu to jeszcze było cicho i niemal pusto. Kolorowe miniaturowe domki niczym z czeskiej bajki i uliczka ciut szersza niż rozpiętość ramion.
Wszystkie moje ulubione europejskie miasta, w tym również stolice, mają wiele cech wspólnych. Jestem w tym uwielbieniu nudna i monotonna, na widok brukowanych uliczek z miłą chęcią raz w górę raz w dół, pastelowych kamienic i domków, okiennic, dachów z czerwonej dachówki, klimatycznych kawiarenek oraz placów gdzie można odpocząć momentalnie czuję, że to jest moje miejsce.
Rzadko kiedy zwiedzam standardowo i tradycyjnie, tradycyjne kupuję jedynie przewodniki i w nich zaznaczam sobie miejsca, które chciałabym zobaczyć. Wybieram do nich drogę dłuższą niż zalecana bo wiem, że będzie ciekawsza i zaspokoi apetyt ciekawego wszystkiego powsinogi. Poza trasą jest najfajniej i najciekawiej, najczęściej też najmniej tłoczno, można odkryć wiele fajnych miejsc ukrytych w zapomnianych zaułkach i bramach.
Mam nadzieję, że odświeżając praskie wspomnienia sprzed dwóch lat zachęciłam do odwiedzenia stolicy Czech tych, którzy jeszcze tam nie byli. A Ci z Was, którzy na własne oczy przekonali się już o uroku Pragi zapewne doskonale rozumieją moje nią zachwyty. Piękna Pragi nie można nie zauważyć ani go nie docenić; uwierzcie mi, że nie da się przejść obojętnie obok wszystkich jej dobrodziejstw.