Zanim zapomnę o całym świecie pochłonięta zachwalaniem Gante chciałabym Was poinformować, że naprawdę starałam się zmieścić w jednym zwięzłym wpisie wszystko to co zapadło mi w pamięć ale cóż, prawda jest taka, że to jest ABSOLUTNIE niewykonalne. I to pod każdym względem. Nie umiem ograniczyć się do kilkunastu zdjęć i kilkudziesięciu zdań tak, aby ująć i pokazać w nich to, co sprawiło, że z zachwytu unosiłam się nad ziemią.
niedziela, 28 listopada 2021
Gante w niedzielę i na niedzielę
niedziela, 21 listopada 2021
No pewnie, że jesień da się lubić!
Wiosnę lubimy za pierwsze słońce, poranny świergot ptaków, pojawiającą się soczystą zieleń i coraz jaśniejsze poranki. Nieśmiało zdejmujemy zimowe kurtki i szeroko otwieramy okna wpuszczając do domu przesycone wiosną powietrze. Lato to już w ogóle jest sztos i nie wiem czy jest sens wymieniać jego zalety, które są przecież dla wszystkich oczywiste, no ale dobra, niech będzie kilka pierwszych z brzegu - słońce, długie dni, sandały, rower, jasność, gołe nogi, sezon urlopowy, pikniki, wolne dni w plenerze i kolacje na balkonie. Zima to święta, śnieg, łyżwy, bałwany i orły w zaspach śniegu. A co dobrego można powiedzieć o jesieni, ma jakieś zalety? Czy da się chociaż trochę lubić ta najmniej chyba lubiana pora roku? No jasne! Dzisiaj Was do jesieni przekonam.
- że bardzo lubię czytać to już wiecie i praktycznie mogę czytać w każdej sytuacji i we wszystkich okolicznościach przyrody. Nie rozprasza mnie hałas, rozmowy ani głośna muzyka, mogę czytać jadąc gdzieś samochodem ( tak, tak, jako pasażer, jako kierowca nie czytam ani w korkach, ani czekając na czerwonym świetle, brawo ja 😊 ). Wiosną i latem czytam na balkonie albo w ulubionych miejscach w lesie. No ale jeśli chodzi o jesień to ta pora roku wprowadza czytanie na zupełnie inny poziom. Gdybym nie czytała to chyba właśnie jesienią sięgałabym po jedyną w roku książkę bo ciemność za oknem, hulający wiatr albo jeszcze lepiej uderzający o szyby deszcz jest świetną scenerią do zatopienia się w lekturze. Do tego jeszcze radio albo mój ulubiony Francuz w tle i cóż...taka jesień mogłaby trwać do maja
- chociaż jestem ciepłolubna i nie ma dla mnie nic wygodniejszego niż góle nogi i gołe ręce to bardzo lubię nosić swetry. Czapki i szaliki też ale jeśli chodzi o szaliki to nie powiem, żeby to było jakoś szalenie wygodne. Mam wrażenie, że krępują mi ruchy i przyduszają 😉. Co innego sweterek, cieplutki i milusi, od razu jesienne chłody wydają się bardziej przyjazne
- jesień to u mnie zwiększona częstotliwość noszenia kolorowych śmiesznych skarpet, które też potrafią rozjaśnić jesienny mrok
- to również pora, kiedy zdarza mi się obejrzeć jakiś film i czasem jesienią obejrzę ich tyle co przez cały rok, a siedzieć przed tv nie lubię. Nie wiem gdzie tkwi problem ale ja zbyt szybko się nudzę, jak coś mi się od razu nie spodoba to od razu pojawia się myśl, że może lepiej poczytać i bez zastanowienia wciskam czerwony guzik na pilocie. Jesienią daję kinematografii większe szanse
- hektolitry herbaty piję przez okrągły rok, nie przeszkadza mi upał ani żar lejący się z nieba. Jesienią te hektolitry przeliczam na dzbanki z podgrzewaczem, żeby nie musieć zbyt często rozplątywać się z kocyka i biegać do kuchni
- jesienią bardziej cieszą powroty do ciepłego domu, w którym jest jakoś wyjątkowo przytulnie. Zamknięcie za sobą drzwi odzielających nas od zimna i deszczu plasuje się u mnie bardzo wysoko na liście jesiennych, życiowych dobrodziejstw. A radość i szczęście liczone są podwójnie kiedy wiem, że już nie będę musiała z tego ciepełka wychodzić
- można nosić grube skarpety i kalosze
- szybko zapadająca ciemność może i nie jest jakąś wielką zaletą ale ma jeden ważny dla mnie atut - ludzie szybciej zapalają w domach światło i można zaglądać w okna podpatrując, jak to się urządzili i czy mają coś fajnego😊. Wiem, że może akurat tego powinnam się wstydzić ale prawda jest taka, że nie wstydzę się w ogóle. Wiecie, nie wystaję pod oknami i nie obserwuję mieszkańców, po prostu idąc lub jadąc dyskretnie zerkam w kierunku oświetlonych, pozbawionych firan okien
- mam wrażenie, że jesienią łatwiej jest się spotkać ze znajomymi bo większość siedzi w domach a takie spotkanie to miła odmiana po letnim grillowaniu
- nie jestem fanką nowoczesnego, chłodnego i minimalistycznego wystroju wnętrz i jesienią jak magnes przyciągają mnie przytulne kawiarnie. Lubię siedzieć przy oknie i patrzeć na przechodniów, którym nie jest tak miło jak mnie, opartej o poduchy i grzejącej dłonie latte z pomarańczą
- nie trzeba szukać wymówek, żeby o 17-stej być w piżamie bo sam fakt, że jest ciemno wystarczy. Nie trzeba też mieć skrupułów przebimbowywując cały wolny dzień w dresie, bez wychodzenia z domu. Przecież jest szaro, zimno, ciemno i do tego pada, więc to się samo przez się rozumie, że w domu lepiej
- zaraz po powrocie z pracy można wypić szklankę grzanego wina, nawet duszkiem 😊. Nie od dzisiaj wiadomo, że alkohol rozgrzewa zatem całkiem logiczne jest, że na ciepło ma zwiększoną moc
Uwierzcie, że jesień da się ułaskawić, są przecież jeszcze świeczki, pomarańcze i pierniki. Można zrobić to na co przez cały rok wiecznie brakowało czasu, poukładać zdjęcia w albumach, przypomnieć sobie o dawnych pasjach lub odkryć nowe. Powspominać odbyte podróże lub planować kolejne. A dla tych niedających się do jesieni przekonać mam coś, czego nie da się obalić żadnym argumentem - żadna jesień nie trwa wiecznie. Uściski.
piątek, 12 listopada 2021
Tabarca. Wyspa na rozpiętość ramion.
Tabarca to hiszpańska wyspa należąca do regionu Walencji i miasta Alicante. Słyszałam opinie, że tam nic nie ma co mnie zdumiewa bo dla mnie jest tam wszystko i nie wiem, jak można tego nie dostrzegać. Zapraszam Was na spacer po mojej ulubionej wyspie świata ( no dobra, Europy ), małej a pięknej, chociaż w porównaniu z innymi ciepłymi wyspami, zwyczajnej. To jedna z korzyści płynących z blogowania, można się ogrzać ciepłem płynącym ze wspomnień i letnich kadrów.
Nie można się Tabarką nie zachwycić i każdego, kto kiedyś będzie w Alicante gorąco zachęcam do spędzenia tam dnia. Za 10 euro, bo tyle kosztuje prom w obie strony, można spędzić niezapomniany dzień na oderwanym od lądu skrawku świata. A skrawek ten, możecie być tego pewni, bardzo Was zachwyci.
sobota, 6 listopada 2021
Odnalazłam jesień!
Po falstarcie w szukaniu jesieni, o czym pisałam dwa wpisy temu, drugi spacer okazał się w tym temacie bardziej owocny i zaspokoił trochę mój głód na jesienne słońce, liście w ciepłych barwach i las cudownie pachnący kolejną porą roku. Naprawdę żyłam strachem, że przegapię tegoroczną jesień, co nie jest trudne jeśli połowę życia spędza się w robocie i do domu wraca w ciemności lub w poprzedząjącej ją szarudze.