Jest tych powodów trochę, sama nie wiem od czego zacząć zatem zacznę od tych najświeższych😊
- w listopadzie przylatuje do mnie Marta, znana w internecie łowczyni wiatraków HOP!, poza tym spragniona świata podróżniczka, właścicielka Stefana. Towarzyszył Jej będzie, jakże mogłoby być inaczej, Jej mąż. Martę poznałam cztery lata temu i spędziłyśmy razem kilka dni w Algarve, mamy ze sobą regularny kontakt, obdarowujemy się podarkami 😊. Mieliście kiedyś coś takiego, że umawiacie się na pierwszą rozmowę z osobą znaną jedynie z internetu i nagle okazuje się, że nie możecie się nagadać? To my. Do dzisiaj nie umiemy zdzwonić się jedynie na moment. Jestem przeszczęśliwa i liczę dni, zostało 45
- pozostając w temacie blogowych znajomości to na Majorce spotkałam się z Julką, z czego bardzo się cieszę, i mam nadzieję, że to pierwsze spotkanie będzie tylko jednym z wielu
- za trochę mniej niż miesiąc jadę do Francji na drugi koncert mojego wspaniałego Francuza, o którym pisałam TUTAJ. Koncert jest w Strasburgu a my mamy zamiar spędzić w Alzacji kilka dni, bo sami przecież wiecie jak tam jest cudnie. Cudne jest również to, że podczas tego wyjazdu poznam blogową koleżankę sprzed lat, która już niestety nie bloguje ale w Alazacji mieszka. I Ona i Jej mąż idą z nami na koncert Christophera Maé. Jak zaraz przeczytacie kolejny punkt to sami się przekonacie, że w temacie blogowych przyjaźni mam szczęście i świetnie mi się układa ponieważ
- w czerwcu przyszłego roku spędzę urlop z kolejną blogową koleżanką hi hi, której jeszcze nie znam osobiście ale już bardzo lubię. Podczas rozmów, nawet tych internetowych, nie mają zastosowania żadne filtry i kiedy dzwonisz do kogoś pierwszy raz i od pierwszego słowa dogadujecie się niczym dwie bratnie dusze to przecież to jest najlepszy znak no nie?
- ten urlop to będzie również spełnienie kolejnego z podróżniczych marzeń, nie mogłabym o tym nie wspomnieć w liście szczęśliwości, już o nim myślę chociaż jeszcze nie ochłonęłam po Majorce
- jako jeden z urodzinowych prezentów dostałam bilety na koncert jednego z moich ulubionych hiszpańskich piosenkarzy, który świetnie wpisuje się w moje ulubione taneczne rytmy. Śpiewałam, tańczyłam i skakałam i to wszystko blisko sceny bo w trzecim rzędzie, pod niebem w kolorach kończącego się dnia
ALVARO SOLER |
- wrzesień codziennie raduje mnie pięknym niebem i póki co nawet nie myślę o jesieni. Rano wychodzę z domu w złotą słoneczną łunę a kiedy wracam to cała kuchnia i przedpokój toną w blasku, takie wyjścia i powroty to ja rozumiem
- pod względem pogody jest fantastycznie, wrzesień spełnia dwie największe pokładane w nim nadzieje bo pozwala urządzać dłuższe wycieczki rowerowe i czytać na balkonie, co z tego że czasem w kocyku. W sobotę przed Majorką spędziłam na rowerze dosłownie caluśki dzień, jak wyjechałam rano tak wróciłam wczesnym wieczorem. Domagam się więcej takich sobót
- i jeszcze coś z ostatniej chwili - u mnie w pracy był konkurs na najsympatyczniejszego i najbardziej lubianego współpracownika i zgadnijcie kto zgarnął główną i jedyną nagrodę? 😊 Cieszę się bardzo bo konkurencja była spora a na mnie głosowały nawet osoby, którym szefuję i czasami muszę zwrócić uwagę, być wymagająca itp. Szczerze Wam powiem, że byłam zaskoczona bo u mnie w pracy prawie wszyscy są super i nie spodziewałam się, że mogę ich pokonać. No bo wiecie, nie będę ukrywać, że jestem świadoma tego, że jestem fajna i lubiana hi hi hi, z niemal wszystkimi mam świetną relację, no ale żeby tak być tą naj w konkursie na fajność? Pochwały i nagrody za dobrą pracę są super ale dla mnie chyba większą wartość ma to, że jestem lubiana bo dobra atmosfera w miejscu pracy liczy się dla mnie bardziej niż sukcesy zawodowe