Długo szukałam motywacji do tego, żeby podsumować poprzedni rok tak jak to robię zawsze w styczniu. Jakoś nie umiałam wykrzesać w sobie entuzjazmu do robienia podsumowań a jak myślałam o poprzednim roku to wśród wspomnień najbardziej wyrazista była Jordania, która swoją magią przysłaniała wszystko. Niestety bolesna prawda jest też taka, że 2022 wypada blado w zestawieniu z kilkoma poprzednimi latami i w sumie to nie do końca wiem, czy jest się czym chwalić 😊. Ale ale, trochę mi szkoda przerwać tę styczniową tradycję, nie poddam się tak łatwo, poza tym takie podsumowanie kiepskiego w moim odczuciu roku może być świetną motywacją do tego, żeby z tego który niedawno się zaczął wykrzesać jak najwięcej. Bo chociaż zaczął się chorobą, której skutki odczuwam do dzisiaj, to z całych sił wierzę w to, że pozostałe miesiące będą fajne i za rok usiądę do podsumowania ze zdecydowanie większą motywacją a lista pięknych wspomnień będzie długa.
Najpiękniejszym tegorocznym wspomnieniem jest Jordania, która zdobyła miano podróży marzeń i teraz przepycha się na podium z Kambodżą, Tajlandią i z Marokiem. Bardzo się cieszę, że spełniłam marzenie o zobaczeniu Petry i że mogłam się nią cieszyć zanim zalały ją tłumy.
W marcu pojechaliśmy na weekend do Berlina. W niemieckiej stolicy byłam już wcześniej i nie przywiozłam nie wiadomo jak obłędnych wrażeń. Dałam Berlinowi drugą szansę ale prawda jest taka, że przyjaźni między nami nie będzie i jeśli o mnie chodzi to jest to jedno z najbrzydszych miast w jakich byłam i zdecydowanie najbrzydsza stolica.
Z perspektywy czasu myślę, że trochę dałam ciała z wyjazdem urodzinowym i na ten rok planuję coś trochę bardziej spektakularnego. Bo w Amsterdamie już byłam i generalnie nie marzyłam o powrocie tam. Sierpień był dla mnie miesiącem trudnym zawodowo, ciężko zachorowała moja szefowa, która do pracy na część etatu wróciła dopiero kilka dni temu. Razem z kolegami i koleżankami przejęliśmy część jej obowiązków. W tym samym czasie przez mój zakład pracy przewinęła się kolejna covidowa fala co spowodowało spore braki personalne. W związku z powyższym osobom zdrowym, czyli w tym przypadku niezaszczepionym, znów zwiększył się zakres zadań. Nie chciałam dokładać pracy i znikać na dwa tygodnie i zamiast brać dłuższy urlop przedłużyłam sobie weekend a urlop wzięłam na Święta. Na szybko podjęłam decyzję, że może Holandia, bo co z tego, że już byłam skoro Niemąż nie a podróżować z Nim uwielbiam, jest najlepszym kompanem świata.
W sierpniowym nawale pracy, o którym wspomniałam wyżej, często jęczałam w domu że jestem głupia, że tak łatwo daję się namówić na przejęcie obowiązków innych osób, że powinnam być bardziej asertywna i w dyplomatyczny sposób odmawiać, i w ogóle po co to wszystko. Pod koniec roku okazało się po co bo awansowałam i to od razu przeskakując dwa stanowiska.
W październiku udało nam się polecieć na kilka dni na Litwę a w grudniu pojechaliśmy tam samochodem. Z Litwy pochodzi osoba, z którą idę przez życie, stąd też nasze dosyć częste tam wizyty. Może i żyję w konkubinacie ha ha ha ale razem z partnerem jesteśmy żywą kontynuacją Unii Polsko-Litewskiej a to już o sobie może powiedzieć mało kto.
Chociaż lato na północy Niemiec było w zeszłym roku raczej kiepskie, sporo rowerowałam po starych ale i nowych szlakach. Bardzo wyraźnie odczułam ironię losu dotyczącą tego, że pogoda psuje się w weekendy i wolne od pracy dni. Ale coś tam z tej mało sprzyjającej codzienności uszczknęłam, regularnie przemierzałam moje pola, łąki i lasy, jeździłam na książkę i herbatę na Malediwy nad Łabą. W dalszym ciągu uważam, że jestem szczęściarą mając niedaleko domu takie piękne miejsca, rzekę, jeziora, wydmy i setki kilometrów lasów. Bez regularnych, najlepiej codziennych, kontaktów z przyrodą nie mogłabym żyć, zresztą co to by było za życie. Moje ulubione miejsca uszczęśliwiają mnie tak, że nawet teraz myśląc o nich szeroko się uśmiecham, a świadomość tego, że po pracy potrzebuję zaledwie kilka minut żeby otulić się zielenią jest wielkim dobrodziejstwem.
Kulturalnie też niezbyt dużo się działo ale byliśmy na dwóch koncertach, raz tutaj a raz na Litwie. W planach był jeszcze jeden w sierpniu ale Alex Clare złamał nogę i przerwał trasę koncertową. Już miałam pisać, że przez cały rok nie byłam w ani jednym muzeum ale czekajcie, czekajcie, przecież byłam w Muzeum Seksu w Amsterdamie, nie wypada o tym nie wspomnieć. Przeczytałam 61 książek, co przed chwilą sprawdziłam w aplikacji i wiecie co? Przewijałam tak sobię tę książkową listę i razem z większością tytułów pojawiało się wspomnienie, kiedy i w jakim miejscu daną książkę czytałam. Mam kilka nowych pasji, wśród których na prowadzenie wychodzi malowanie po numerach. Kurczę, to jest naprawdę fajne a poza tym ma działanie terapeutyczne, zaczynam "kolorować" i czuję jak znika cały nagromadzony w ciągu dnia stres. Kończę już drugie arcydzieło i o ile to pierwsze było łatwe bo na rozgrzewkę, to drugie jest dużo bardziej skomplikowane i ma małe, fantazyjne kształty. Bywa, że siedzę cały wieczór a postępów w artystycznych pracach malarskich nie widać. Ale powoli zmierzam ku końcowi a w kolejce już czeka kolejny obraz i następna nowa pasja - embroidery. Ciekawe czy się polubimy.
✦✦✦
No i najważniejsze - w minionym roku opublikowałam 46 wpisów co bardzo mnie cieszy. Pisałam z przyjemnością a co najważniejsze nigdy nie straciłam do tego pisania motywacji tak jak to bywało w poprzednich latach. No dobra, może raz czy dwa chciało mi się trochę mniej ale ten stan szybko mijał; przeganiałam go czytając stare wpisy i Wasze przemiłe komentarze. Dziękuję bardzo, że tu zaglądacie i zostawiacie tyle ciepłych słów. Niemiennie jesteście dla mnie największą motywacją bym nadal trzymała się chmur.
✦✦✦
Może i w zeszłym roku niewiele się działo ale wiecie co? W ogóle mnie to nie martwi bo byłam szczęśliwa i zadowolona z życia prywatnego oraz osiągniętych ciężką pracą sukcesów zawodowych. Nie było przykrych ani smutnych momentów, które zburzyłyby harmonię dobrej i spokojnej codzienności bo nawet kiedy niewiele się działo to działo się dobrze i po mojej myśli. Wstydem byłoby narzekać. Mam jednak świadomość tego, że miałam lepsze lata. Moja lista noworocznych postanowień jest krótka ale treściwa, składa się na nią jeden punkt. Jeden ale treściwy - chciałabym z tego roku wycisnąć najwięcej jak się da, żebym za rok o tej porze miała co wspominać, bez uczucia niedosytu.