Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

piątek, 26 maja 2023

Powody do radości na dziś vol.4

 Dawno nie było chociaż powody do radości mam. Zatem Panie i Panowie, chociaż jak wynika z komentarzy i statystyk głównie Panie, proszę usiąść wygodnie bo zaraz zaczynamy wyliczankę tego, co mnie uszczęśliwia obecnie lub też ucieszyło w ostatnim czasie:

  • uwierzcie mi, że próbowałam zacząć od czegoś innego ale silniejsza niż wszystko jest myśl, że pierwszego czerwca lecę do Hiszpanii na urlop inny niż wszystkie, bo z przyjaciółką. Cieszę się jak nie wiem co, już dawno nie czekałam z takim utęsknieniem na Dzień Dziecka. Ten urlop oznacza również najdłuższe w życiu, bo aż dziesięciodniowe, rozstanie z tym, którego kocham najbardziej na świecie, czego póki co nie jestem sobie w stanie wyobrazić. Ale ale, wracam z Hiszpanii dziesiątego czerwca i po pięciu dniach lecimy tam ponownie, już razem. Taka to pożyje co nie? 😉
  • odbyłam całodniowe szkolenie z pierwszej pomocy co już dawno miałam w planach, zatem kiedy pojawiła się taka możliwość od razu wpisałam się na listę chętnych. Miałam co prawda taki szybki kurs kiedy robiłam prawo jazdy ale po latach pamiętam jedynie podstawy. Fajnie było poszerzyć wiedzę w tym temacie, przeprowadzać reanimację albo uczyć się używać defibrylatora. Kurs opłacił mi pracodawca co również jest powodem do radości ale nie będę tego wymieniać w osobnym pukcie 😊
  • wiosna jest w tym roku opieszała ale w końcu się doczekałam i świat spowiły bzy, moje ulubione kwiaty, które przez cały czas ich kwitnienia będę mieć w wazonach



  • posprzątałam na balkonie co uwierzcie mi było nie lada wyzwaniem. Zupełnie inaczej niż to bywało w poprzednich latach zaczekałam z tym przedsięwzięciem do czasu aż ustabilizuje się pogoda bo kiedyś motywowały mnie do tego już pierwsze pozimowe promienie słońca. Skutkowało to tym, że "błysk" na balkonie miewałam w lutym. Z reguły już następnego dnia okazywało się to zupełnie bezcelowe bo wracały wichury, ulewy i śnieg a moja radość z czystego balkonu kończyła się równie szybko jak się zaczęła. Do prawdziwej wiosny sprzątałam tak balkon kilkukrotnie ale w tym roku nie, a brzydka i późna wiosna sprzyjała mi w niedostrzeganiu tego rozgardiaszu. A musicie wiedzieć, że ja do życia na balkonie podchodzę bardzo poważnie i w te cieplejsze pory roku spędzam tam mnóstwo czasu - czytam, bloguję ( teraz również ), maluję po numerach, jem posiłki a nawet ucinam sobie drzemki w hamaku



  • idę na rekord w kwestii poziomu własnego czytelnictwa, które już od kilku miesiący utrzymuje się na super wysokim poziomie. I nie dość, że czytam dużo to jeszcze są to same dobre książki. Nie będę ukrywać, że sporą część czytelniczego czasu spędzam w miejscu, o którym pisałam w poprzednim punkcie, duża w tym zasługa hamaka. Teraz muszę czytać jeszcze szybciej bo dowiedziałam się, że próbuje prześcignąć mnie Taita 🤭
  • po kilku miesiącach znalazłam pewną zgubę, w dodatku w zupełnie nieoczekiwanym miejscu. Kilka lat temu Niemąż ulepił mi małe serduszko, które od tamtego czasu trzymałam na nocnym stoliku. Jakiś czas temu serduszko zniknęło a ja wszczęłam prowadzone na szeroką skalę poszukiwania, bezskuteczne niestety. Niedawno zguba praktycznie spadła mi z nieba bo odnalazła się wraz ze ściąganą z szafy walizka. Najwidoczniej kiedyś serducho spadło na ziemię, czego nie zauważyłam i przykleiło się albo raczej zaklinowało przy kółku od walizki. Ta teza ułatwia mi zlokalizowanie w czasie całego zajścia bo skoro odnalazła się kiedy szykowałam walizkę do Stambułu to na szafę musiała trafić kiedy używałam jej ostatni raz, czyli po bożonarodzeniowym powrocie z Litwy
  • mam w pracy nową koleżankę Polkę, która nie tylko pracuje w tym samym dziale ale również współdzieli ze mną biuro. Bardzo się cieszę bo jest super sympatyczna i szybko załapałyśmy świetny kontakt do tego stopnia, że spotykamy się po pracy, no i wreszcie mam do kogo odezwać się po polsku
  • a teraz to będzie prawdziwy sztos zatem jeśli stoicie to usiądźcie, najlepiej wygodnie, bo do jednej z moich przyjaciółek doszła kartka z Jordanii, po bagatela jedenastu miesiącach. Na stemplu widnieje data 4 lipca 2022, zagadką pozostanie fakt gdzie ona była przez prawie rok. Póki co jest to jedyna z jordańskich kartek która doszła do odbiorcy a wysłałam ich kilkanaście, już dawno wyzbyłam się złudzeń co do tego, że dotrą do miejsca przeznaczenia a tu proszę, niech żywi nie tracą nadziei 😊


Podzielcie się w komentarzach swoimi radościami, wszak nie od dzisiaj wiadomo, że szczęście z kimś dzielone rośnie niczym drożdżowe ciasto.

niedziela, 21 maja 2023

Urodziny portu w Hamburgu, edycja druga

 Druga dla mnie bo pierwszy raz w urodzinowej imprezie portu w Hamburgu wzięłam udział w 2019 roku. Co roku w pierwszy majowy weekend port drugiego pod względem wielkości niemieckiego miasta hucznie obchodzi swoje urodziny. W tym roku impreza odzyskała swoją formę i kondycję po przerwie spowodowanej wiadomo czym i tradycyjnie ściągnęła do Hamburga tłumy turystów z całej Europy.



Impreza przypomina jeden wielki piknik, duża część dzielnicy portowej jest nieprzejezdna bo ulice zamieniają się w imprezę. Kilka scen koncertowych, food trucki, kramy z jedzeniem, dyskoteki i imprezy taneczne a nawet mini targi turystyczne. Od piątkowego popołudnia do niedzielnego wieczora centrum Hamburga rozbrzmiewa ogromem dźwięków a serce miasta bije w przyspieszonym rytmie, głośniej niż na codzień.


Niewyobrażalne wręcz tłumy zniechęcają mnie do spędzania pierwszego majowego weekendu w porcie i jego okolicach, wyjątek robię jedynie dla defilady o której będzie za chwilę. W hamburskim porcie w sezonie prawie zawsze jest tłok ale to co się dzieje w urodzinowy weekend jest wręcz niewyobrażalne. Do tego stopnia, że jak w tym roku umówiliśmy się tam ze znajomymi żeby wspólnie obejrzeć paradę statków na zakończenie świętowania, to oni utknęli jak tylko wysiedli z pociągu i nie mogli się ruszyć w żadną ze stron. Spotkaliśmy się dopiero po godzinie kiedy tłum się rozrzedził przywracając zdolność przemieszczania się.



Najfajniejszą atrakcją imprezy urodzinowej portu jest owa parada jednostek pływających, o której wspomniałam powyżej. Wymaga ona sporego sprytu i rozpoczęcia przygotowań ze sporym wyprzedzeniem czasowym, z czym w tym dniu miałam problem bo jeszcze w południe byłam w piżamie i po leniwym poranku potrzebowałam więcej czasu na rozruch. Ratuje mnie fakt, że jak się sprężę to w ciągu dwudziestu minut jestem gotowa do wymarszu, wliczając w to jeszcze czas na earl grey'a, tak było też tym razem. 


Chyba nic tak nie wzbudza mojego zachwytu jak stare żaglowce bo one najbardziej kojarzą mi się z przygodami i zdobywaniem nowych lądów.


Do Hamburga dotarliśmy w czasie odpowiednim na to, żeby jeszcze zająć odpowiednie miejsce widokowe, co przy moim wzroście wyklucza jakikolwiek rząd oprócz pierwszego bo ode mnie to niemal wszyscy są wyżsi. Sami więc rozumiecie, że na stanowisku muszę się stawić odpowiednio wcześnie bo stawka jest wysoka. Miałam szczęście bo przytrafił mi się nie tylko pierwszy rząd, ale również promenada " na piętrze ", mój limit na radość miał tego popołudnia niewyczerpaną pulę.




Od razu Was ostrzegam przed ilością zdjęć, nie będę Wam mieć za złe jeśli tylko rzucicie na nie okiem albo będziecie oglądać co drugie. Jak już mi się przytrafiło miejsce z widokiem to niegodziwością byłoby z tego nie skorzystać w jedyny słuszny sposób - robiąc dużo zdjęć. O tym ile ich zrobiłam zdałam sobie sprawę przed chwilą podczas wybierania ich do wpisu, do teraz byłam przekonana, że nie będę miała w czym wybierać a tymczasem mam ich tyle, że spokojnie starczyłoby na kolejny portowy wpis.



PANIE I PANOWIE, POLSKI AKCENT IMPREZY - DAR MŁODZIEŻY


sobota, 13 maja 2023

Stambuł najlepiej przepłynąć

 Bardzo szybko promy stały się naszym ulubionym, zaraz po nogach, środkiem transportu w Stambule. Gdybyśmy wiedzieli, że sieć transportu morskiego jest tak świetnie rozwinięta, tania i jakby tego było mało wiedzie przez większość miejsc, które można zobaczyć podczas zorganizowanego rejsu po Bosforze, to w ogóle byśmy z tej atrakcji nie skorzystali. Ale że działaliśmy w Stambule spontanicznie, spontanicznie też podjęliśmy decyzję o rejsie po Cieśninie Bosfor. Było to pierwszego dnia, mieliśmy ogrom energii, w dodatku była przepiękna pogoda co niekoniecznie wydawało się takie oczywiste po deszczowej nocy.




Skłamałabym gdybym napisała, że rejs nie był ciekawy i nie zachwycił nas widokami położonego na dwóch brzegach Bosforu miasta. Ale niemal dokładnie to samo podziwialiśmy przemieszczając się statkobusami pomiędzy różnymi dzielnicami Stambułu i powiem Wam, że te zwykłe rejsy sprawiały mi więcej frajdy.





My jesteśmy piechurami i wszędzie gdzie się da chodzimy pieszo, ze środków transportu korzystamy tylko przy pokonywaniu dłuższych tras. Pomimo tego, że w Stambule jeździliśmy wszystkim czym się dało bo taksówką, tramwajem, autobusem i metrem, to tylko w przypadku kiedy do celu nie można było dopłynąć. W każdej innej sytuacji przemieszczaliśmy się wodą, nawet ze sobą tego nie ustalaliśmy chociaż po naszych minach widać było wyraźnie, że barkobusy są najfajniejsze. Już od samych stambulskich poranków uszczęśliwiało mnie to, że mogliśmy gdzieś dopłynąć zamiast tak zwyczajnie dojechać.




Zatem pływaliśmy po Stambule często i z niegasnącą przyjemnością a ja jak to ja, musiałam każdy rejs starannie udokumentować. I chociaż po jakimś czasie dobrze znałam kilka głównych tras i nazwy przystanków to i tak zawsze z łapczywością chłonęłam stambulskie kadry. I żeby tradycji stało się zadość ale również żebym mogła się z miastem odpowiednio pożegnać, część ostatniej podróży, na lotnisko, również pokonaliśmy promem.




Tylu meduz co w Stambule nie widziałam nigdy wcześniej. Pojedyncze egzemplarze nie robiły na mnie wrażenia ale te wielkie stada sprawiały, że nie mogłam oderwać od nich wzroku.

Jeżeli będziecie kiedyś w Stambule i lubicie wodę, korzystajcie z barkobusów. To zdecydowanie najfajniejsza tamtejsza forma transportu, oryginalna i ciekawa alternatywa dla zwykłych tramwajów i autobusów. I zawsze były miejsca siedzące, w dodatku z niezapomnianym widokiem, czego nie mogę powiedzieć o transporcie drogowym, w którym zawsze był tłok. Ahoj!

niedziela, 7 maja 2023

Co widać z nieba?

 Wielokrotnie już wspominałam tutaj o tym jak bardzo lubię latać. Powietrze jest moim ulubionym żywiołem a bycie w przestworzach to jedna z największych życiowych radości. Moja miłość do latania pogłębia się z każdym kolejnym lotem a było tych lotów już 58, 59 jeśli liczyć ten podczas którego skoczyłam ze spadochronem. Fakt, że każdy lot samolotem skrzętnie sobie zapisuję to najlepszy dowód na to, że w temacie latania naprawdę jestem lekko sfiksowana. Nie biorę pod uwagę faktu, że miałabym nie siedzieć przy oknie, innego scenariusza nawet nie biorę pod uwagę również w przypadku, kiedy za wybór miejsca trzeba dodatkowo płacić. Chyba w żadnym innym temacie rozrzutność nie przychodzi mi tak łatwo. Ja muszę siedzieć przy oknie i mieć widok na świat, zatem jak pewnie się domyślacie odpada miejscówka przy skrzydłach.



Jestem pewna, że siedzący niedaleko mnie pasażerowie są przekonani, że lecę pierwszy raz bo moja ekscytacja widokami, chmurami, pięknym niebem albo zachodem słońca jednoznacznie wskazuje, że przeżywam coś wyjątkowego. Potwierdza to również ilość robionych przeze mnie zdjęć. Ale co ja poradzę na to, że latanie ma w sobie takie pokłady ekscytacji, że ciężko mi usiedzieć spokojnie?




Kiedy byłam dzieckiem i bawiąc się na podwórku widziałam latające samoloty już wtedy czułam ekscytację. W moim dziecięcym rozumku samolot przypominał autobus a przystanki znajdowały się na chmurach. Było to w czasach kiedy latał mało kto zatem żadna z moich koleżanek nie mogła mi tej wiedzy zweryfikować. Do dzisiaj jest to opowiadane w rodzinie jako anegdota, nawet ostatnio jak wracaliśmy ze Stambułu to Niemąż pokazał mi piękną, wielką, puchatą chmurę i powiedział, że na niej spokojnie zmieściłby się przystanek.




Z niecierpliwością czekam na czasy kiedy za dodatkową opłatą będzie można część lotu, nawet taką tycią, odbyć w kabinie pilotów. Zapisuję się już teraz, kartę kredytową trzymam w gotowości, gdzie i komu zrobić przelew? W ogóle to się dziwię, że nie wpadła na to jeszcze żadna linia lotnicza, może powinnam zrobić coś w tej sprawie? Na mnie by na pewno zarobili.



Pamiętam doskonale swój pierwszy lot, pamiętam również większość kolejnych, w tym ten jubileuszowy, pięćdziesiąty, świętowany winem na pokładzie. Były to ostatnie przed długą przerwą momenty samolotowej ekscytacji bo po nim przyszła długaśna przerwa spowodowana sami wiecie czym. W czerwcu czekają mnie cztery kolejne loty, w tym jeden jubileuszowy bo sześćdziesiąty, i już się nie mogę doczekać.



Wszystkie zdjęcia z tego wpisu zrobiłam podczas dwóch ostatnich lotów. Góry z zaśnieżonymi szczytami to Karpaty a pięć ostatnich zdjęć przedstawia  Amman w Jordanii i otaczające je pustkowie. Chyba te jordańskie pejzaże są jednymi z najbardziej nieziemskich jakie widziałam, i to nie dlatego, że podziwiane z nieba. Połacie nicości jakie widać było z samolotu było wprost niewyobrażalne, nagle na tym pustkowiu wyrosło ogromne miasto i lotnisko, co było równie niepojęte.


Na dysku, gdzie gromadzę wspomnienia w formie zdjęć, mam rzecz jasna dla samolotowych kadrów osobny folder. W indeksie po prawej stronie, gdzie zapraszam wszystkich zainteresowanych, mam też dla tej tak bliskiej mojemu sercu kategorii zdjęć osobną etykietę. Proszę TĘDY.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...