Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

piątek, 24 maja 2019

Jak przywitało nas Porto.

Naszą przygodę z Portugalią zaczęliśmy w Porto dokąd mieliśmy lot. Spędziliśmy tam pierwszy i ostatni dzień urlopu jest więc dla nas początkiem i końcem tego wspaniałego i niezapomnianego czasu. Miasto przywitało nas słońcem, skwarem i obłędnoniebieskim niebem a pożegnało wiatrem, wichurą i mgłą i może nie jestem w mojej ocenie obiektywna, bo uwielbiam Porto, ale miasto zachwyciło mnie i w słońcu i spod parasola. Który z resztą musiałam kupić i jest on razem z przeciwdeszczową peleryną jedną z pamiątek przywiezionych z tej majówki.


Porto oczarowało mnie od pierwszego wejrzenia a ponieważ było to wejrzenie z mostu Luisa I nikogo nie powinien dziwić fakt, że tak się stało. Widoki z mostu są przepiękne, można podziwiać Porto usytuowane po obu brzegach rzeki Duero i jego piętrową zabudowę uroczymi kamienicami. Przeszliśmy przez most jego górną przełęczą, zjechaliśmy w dół w wagoniku kolejki linowej Teleférico de Gaia ( 6 euro za osobę za dosłownie chwilę jazdy ale i tak było fajnie ) po czym wróciliśmy na starówkę dolnym "piętrem" mostu.



Po powrocie na tę stronę miasta, na której znajduje się historyczne centrum czyli Ribeira, poszliśmy na śniadanie i kawę do knajpki przy samym moście, którą już sobie upatrzyliśmy przechodząc przez most. Pogoda była obłędna więc usiedliśmy na świeżym powietrzu mając przed oczami fascynujący most, jedną z najbardziej charakterystycznych atrakcji Porto. Z drugiej strony mieliśmy panoramę miasta, przeciętą mieniącą się w słońcu wstęgą rzeki i promenadę. Przebierałam już nogami na myśl o zagubieniu się w wąskich uliczkach i chyba z tej ekscytacji nabrałam ochoty na Martini. Jak na mnie to naprawdę to było szaleństwo i awangarda zaczynać dzień od alkoholu co tłumaczę tym, że przecież byłam na wakacjach.




Ponieważ bilety do Portugalii kupowaliśmy na trzy dni przed urlopem, chwilę po tym jak zrezygnowaliśmy ze Sri Lanki, nie mieliśmy na ten pobyt absolutnie żadnego planu. Niespecjalnie nas to martwiło bo radość na myśl o odwiedzeniu nowego kraju przysłaniała wszystko inne. Zrobiłam tylko listę miejsc, gdzie bym chciała być ( posiłkowałam się głównie Agnieszką z bloga http://www.calezyciewpodrozy.pl/ , która bywa w Portugalii często i wie o niej dużo ).



Udało nam się zobaczyć prawie wszystko, co sobie zaplanowaliśmy a główną wytyczną było położenie na trasie Porto - Lizbona albo w takiej od niej odległości, żeby nie trzeba było zbytnio zbaczać z drogi. Ta trasa to jedyny plan, jaki mieliśmy - samochodem wypożyczonym na lotnisku w Porto chcieliśmy dojechać do Lizbony, po drodze zwiedzając, a później wrócić do Porto już bez przerw na zwiedzanie. Spontanicznie, będąc już w Portugalii, dopisaliśmy do wspomnień kolorowe Aveiro, gdzie zabrała nas znajoma. Znałam Aveiro z internetu ale całkowicie o nim zapomniałam planując naszą trasę.


Przeglądając wczoraj zdjęcia i wybierając je do dzisiejszego wpisu postanowiłam podzielić opisanie Porto na dwie osobne części. Dzisiaj pokażę Wam trochę miasta a za jakiś czas ciekawe i warte zobaczenia miejsca. Jednym z nich jest charakterystyczny biało-niebieski kościół Igreja do Carmo, który znałam i który bardzo chciałam zobaczyć.



Jestem z tych którzy podróżują z książkowym przewodnikiem i papierową mapą lub planami miast. Jeśli tylko jest okazja, to w podróży zaopatruję się we wszystkie dostępne ( czyt. najczęściej bezpłatne ) informatory a które podczas tego wyjazdu naprawdę się przydały patrząc na nasze znikome merytoryczne do niego przygotowanie. Do ostatniego dnia przed wyjazdem oboje pracowaliśmy a tak się złożyło, że końcówka kwietnia i początek maja obfitowały w towarzyskie spotkania i na planowanie podróży naprawdę nie mieliśmy czasu.


Portugalię miałam w planach od dawna i jeśli chodzi o Europę to chyba niczego tak nie żałowałam jak tego, że nie dotarłam jeszcze do tego pięknego kraju. Przyszły rok miał to zmienić, już tak na serio o tym myślałam, a tymczasem los przyspieszył rozwój wypadków i chwała mu za to.



Porto jest przepiękne, ślicznie usytuowane i chociaż spacerowanie po jego stromych uliczkach to niezły trening dla nóg, wśród kolorowych i ozdobnych kamienic każdy odwraca uwagę od tak przyziemnych spraw jak zmęczenie.


Secesja w portugalskim wydaniu, kamienice mieniące się azulejos w wielu fantazyjnych i wymyślnych wzorach i kolorach, z których ja najbardziej lubię biało - niebieskie lub biało - niebieskie z lekkim dodatkiem żółtego. Jakoś najbardziej pasują mi one do Portugalii i zawsze się fajnie kojarzą.


Porto to dla nas pierwsze zetknięcie z portugalską kuchnią, jak sępy rzuciliśmy się głównie na owoce morza i sałatki, a także na słodkie wypieki i empanady ( zwane też rissóis lub bolinhos ). Te ostatnie przypominają pierogi lub krokiety z nadzieniem mięsnym lub rybnym, smaży się je obtoczone w bułce tartej na głębokim tłuszczu więc osoby dbające o linię raczej nie będą tym smakołykiem zachwycone. Ja kalorii nie liczę i zawsze z wojaży wracam z osobistym nadbagażem a i tak niektórych krokietów nie jadłam, tak były przesiąknięte tłuszczem. Moje ulubione to takie z kruchego ciasta, zapewne też tłuste ale jakoś tak tego nie czuć jak w innych portugalskich przekąskach tego typu.


Naszym planem na Porto był brak planu i to było takie fajne, że naprawdę polecam każdemu. Kiedy robiliśmy sobie przerwy i siadaliśmy odpocząć szukaliśmy fajnych miejsc w pobliżu żeby się czasem po fakcie nie okazało, że byliśmy blisko jakiegoś wartego zobaczenia miejsca. Nie było tych miejsc zbyt wiele więc po prostu szliśmy sobie przed siebie płosząc gołębie, raz z górki raz pod górkę po uliczkach miasta.


Porto naprawdę nas zachwyciło, to świetne miejsce na rozpoczęcie przygody z Portugalią. Miasto ma niespotykany urok, zwłaszcza łatwy do dostrzeżenia w najstarszej części miasta albo spacerując nad rzeką. Usytuowane jest na wzgórzach więc sporo tam miejsc widokowych z których rozciąga się panoramiczny widok na całe miasto. Miałam wobec Portugalii wielkie oczekiwania i nie wiem czemu już od dawna czułam wobec niej entuzjazm i przekonanie, że to jest piękny kraj. Rzeczywistość przewyższyła moje najśmielsze oczekiwania stokrotnie a dowodem mojej wielkiej miłości do tego kraju niech będzie fakt, że tydzień po powrocie kupiłam bilety i w październiku znowu powiem Portugalii "bom día¨.

niedziela, 19 maja 2019

Hafengeburtstag. W porcie na urodzinach.

W miniony weekend już po raz drugi wzięłam udział w urodzinowej imprezie portu w Hamburgu. Nie trzeba mieć zaproszeń ani nikomu anonsować swojej wizyty - wszyscy goście są mile widziani a miasto żyje przygotowaniami już długi czas przed.


Impreza corocznie przyciąga tłumy turystów i mieszkańców rzecz jasna, a jednym z najważniejszych i najciekawszych punktów imprezy jest parada floty pływającej. Ważnym strategicznie zadaniem jest w tym dniu znalezienie sobie dobrego punktu widokowego aby niczego nie przegapić.




W wielkiej paradzie jednostek pływających może wziąć udział każdy chętny na prywatnym staku, żaglowcu czy jachcie motorowym. We mnie zawsze najwięcej ekscytacji wywołują żaglowce bo nie wiem czemu ale są obietnicą niezapomnianych przygód na głębokich wodach oceanów i mórz.



Urodziny portu w Hamburgu przypominają mi trochę gdyńskie Dni Morza. Zewsząd słychać dźwięki muzyki żeglarskiej towarzyszącej nam na każdym kroku, podobnie jak zapach smażonych i wędzonych ryb. Portowe nabrzeże Łaby zazwyczaj jest zatłoczone bo to bardzo popularne miejsce spacerowe nie tylko wśród mieszkańców a zagęszczenie ludności w trakcie urodzin portu jest jeszcze większe.


Urodziny portu to również okazja do wzięcia udziału w rejsie na wielu goszczących w tym czasie w Hamburgu statkach. Dotyczy to też wielkich żaglowców, w tym tych zabytkowych, a także lodołamaczy.



Przez trzy urodzinowe dni można wziąć udział w wielu imprezach towarzyszących takich jak koncerty, konkursy, targi tematyczne oraz wystawy i ekspozycje plenerowe. Na specjalnie na tę okazję zamkniętej ulicy biegnącej wzdłuż Łaby rozstawiane są restauracje, kramy i sceny koncertowe, nie brakuje też miejsca do tańca i zabawy.




Dla osób zainteresowanych tematyką odbywają się prezentacje firm gospodarki morskiej oraz spotkania z przedstawicielami portu. Można obejrzeć pokazowe akcje ratownictwa morskiego, skorzystać z darmowych biletów wstępu na zacumowane w porcie statki, zwiedzić port w towarzystwie przewodników oraz poznać marynarskie życie na statkach.





Wielokrotnie słyszałam stwierdzenie, że urodziny portu w Hamburgu to największa tego typu impreza na świecie. Przez cały urodzinowy weekend życie miasta skupia się na portowej promenadzie wśród restauracji, koncertowych scen oraz handlowych, artystycznych, hobbystycznych oraz kulinarnych straganów. Warto zostać w Hamburgu do wieczora żeby zobaczyć specjalną urodzinową iluminację portu oraz pokaz sztucznych ogni.





Podczas urodzin portu można zobaczyć go z wysoka za sprawą lotu balonem lub helikopterem, przy okazji podziwiając panoramę całego Hamburga.





Pomimo tego, że Hamburg nie leży nad morzem to świętuje dni portu z pozazdroszczenia godnym rozmachem. Port, system kanałów Łaby oraz jezioro Alster znajdujące się w centrum miasta nadają Hamburgowi niepowtarzalną, żeglarską atmosferę, którą swoją drogą bardzo lubię.

sobota, 11 maja 2019

Portugalia na majówkę ( ciut dłuższą ).

Wczoraj wróciłam z Portugalii chociaż plan na ten czas był zupełnie inny, tak jak inny był planowany kierunek.

Uważam, że trzeba mieć rozmach w marzeniach i odwagę w ich spełnianiu. Jakiś czas temu zaczęłam tę odwagę traktować bardziej dosłownie i nabrała ona dla mnie zupełnie innego znaczenia. Drugiego maja miałam lecieć na dwa tygodnie na Sri Lankę, która miała być moim kolejnym spełnionym podróżniczym marzeniem. Niestety tragiczne wydarzenia, które miały miejsce na tej wyspie w Wielką Niedzielę, pokrzyżowały mi plany wzbudzając strach i obawę o własne życie. Kiedy w niedzielny poranek dowiedziałam się co się stało z przerażenia aż mnie zemdliło. Zanim pojawiła się we mnie myśl, że przecież mam tam lecieć, ogarnął mnie ogromny smutek nad losem ludzi, którzy stracili życie albo swoich bliskich. Niewyobrażalny ogrom tej tragedii powalił mnie na kolana. Codziennie zastanawiałam się co robić, śledziłam wiadomości czekając na to co przyniosą kolejne dni. Ostateczną decyzję o rezygnacji ze Sri Lanki podjęłam cztery dni przed urlopem kiedy usłyszałam w wiadomościach że istnieje zagrożenie kolejnymi atakami. Chwilę później kupowałam już bilety w inne miejsce a następnego dnia zrezygnowałam z części zaplanowanego urlopu. Linie lotnicze zaproponowały mi bezpłatną zamianę biletów, z możliwością wykorzystania ich do końca czerwca. Niestety nie mogę polecieć w tym terminie więc nie będzie dalekiej podróży w tym roku bo urlopy mam już rozplanowane a dni, które mi zostaną wykorzystam spontanicznie.

Przyznam się Wam, że zrezygnowałam z tej Sri Lanki ze smutkiem. Miałam nadzieję, że po takiej tragedii nie wydarzy się nic podobnego, nawiązałam kontakty z ludźmi, którzy i tak zdecydowali się polecieć. Niemniej jednak cały czas towarzyszył mi strach o to jak te moje wakacje będą wyglądać w kraju dotkniętym takim przerażającym wydarzeniem. Wiem, że do odważnych świat należy ale podróżowanie mając strach jako nieodłącznego towarzysza to chyba nie jest dobry pomysł. Sri Lanka miała być beztroskim i niezapomnianym wyjazdem a wiem, że takim by nie była po tym co się stało. Nie żałuję pieniędzy straconych na bilety bo utrata czegokolwiek w porównianiu z utratą życia wydaje się trywialna. Odrobię to sobie w nadgodzinach :). Żałuję, że nie zrealizuję planów jakie miałam, nie poczuję wiatru we włosach jadąc na skuterze wsród herbacianych pól ani nie zrobię zdjęć paniom zbierającym liście herbaty - mojego ulubionego napoju. Nie w tym roku.

Portugalia, którą wybraliśmy na urlop, stanęła na wysokości zadania i zachwyciła mnie jak tylko wysiadłam z samolotu bo poczułam "ciepełko". I chociaż później z pogodą bywało różnie to wróciłam zachwycona i uwierzcie mi - już dzisiaj szukałam lotów na powrót tam. Nie mieliśmy czasu, żeby dokładnie zaplanować ten wyjazd, bo bilety kupiliśmy trzy dni przed wyjazdem. Moim głównym przewodnikiem i źródłem inspiracji była Agnieszka i Jej portugalskie wpisy na blogu http://www.calezyciewpodrozy.pl/. Pozdrawiam, dziękuję a wszystkim planującym nie tylko Portugalię, z całego serca polecam.

Na czas pobytu w Portugalii wynajęliśmy samochód co zdecydowanie ułatwiło poruszanie się między miastami i rezalizację większości z zaplanowanych punktów. 


Urlop rozpoczęliśmy w Porto, do którego mieliśmy lot i gdzie spędziliśmy pierwszy i ostatni dzień wakacji.





Kolejne było Aveiro i Costa Nova. Zatrzymaliśmy się na portugalskiej wsi korzystając z zaproszenia koleżanki mamy osoby, z którą byłam.







Następnie pojechaliśmy do pięknego i kolorowego Obidos.



Z Obidos pojechaliśmy na Cabo da Roca.




Kolejnym punktem była Sintra.





Z Sintry pojechaliśmy do pięknej portugalskiej stolicy, wobec której miałam duże oczekiwania a która swoim klimatem i urokiem przerosła je po stokroć.




Chcieliśmy jeszcze pojechać do Algarve ale pogoda pokrzyżowała nam plany. Nie było sensu jechać tam, gdzie padało przez kilka dni i miało padać przez kolejne. Zostaliśmy za to dłużej w Lizbonie, w której zresztą też padało :).

To był wspaniały czas. O Portugalii marzyłam od dawna i chociaż spodziewałam się, że mi się spodoba to rzeczywistość i tak mnie zaskoczyła. Udało nam się zobaczyć wiele znanych miejsc i zrealizować praktycznie wszystko z naszej listy. Mieliśmy czas na wałęsanie się po wąskich i stromych uliczkach, na zaglądanie do antykwariatów, na beztroską jazdę żółtymi wagonikami, na niespieszne obserwowanie świata i ludzi, na toast na końcu Europy i na piknik w drodze powrotnej do Porto. Prędkość z jaką zrealizowałam to jedno z marzeń spowodowała, że początkowo nie do końca zdawałam sobie sprawę, że to naprawdę się dzieje. Jeszcze dwa tygodnie temu Portugalia była planem, na wczesną jesień może, a teraz jest pasmem wielu pięknych wspomnień. Kolejny urlop w sierpniu i urodzinowe spełnianie marzeń zatem niech te portugalskie wspomnienia dodają mi skrzydeł bo od poniedziałku praca i "zwyczajność".

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...