"Książki są bramą, przez którą wychodzisz na ulicę, mówiła Patricia.
Dzięki nim uczysz się, mądrzejesz, podróżujesz, marzysz, wyobrażasz
sobie, przeżywasz losy innych, swoje życie mnożysz razy tysiąc. Ciekawe,
czy ktoś da ci więcej za tak niewiele. Pomagają też odpędzić różne złe
rzeczy – samotność, upiory i tym podobne. Czasem się zastanawiam,
jak możecie znieść to wszystko wy, które nie czytacie."
Arturo Pérez-Reverte, "Królowa Południa"
23 kwietnia to w kalendarzu każdego czytelnika wyjątkowa data. W moim byłaby ( gdybym takowy posiadała ) zakreślona zapewne grubą, kolorową linią. Nie zrażana niedawnymi statystykami czytelniczymi, aczkolwiek lekko nimi zszokowana, codziennie pracuję nad zwiększaniem średniej. A i tak co roku jest coraz gorzej w co szczerze mówiąc uwierzyć ciężko.
Dzisiejsze święto jest mi bliskie niezmiernie i sercu bardzo miłe. Świętować będę z książką w ręku - a jakże, zawsze uda się uszczknąć z książki kilka zdań - czy to przy porannej herbacie czy też przy mieszaniu makaronu. Spacer z Milą to też niezła okazja żeby nakarmić duszę kilkoma stronicami.
W fajnych plenerach czytam ostatnio ale uwierzcie mi, to wcale nie jest łatwe - czytanie w takich miejscach wymaga ode mnie trochę wysiłku i koncentracji. Nie jest trudno zgubić wątek gdzieś pomiędzy rzucaniem Mili piłki ( i pilnowaniem, żeby nie utonęła ) a wpatrywaniem się w błyszczącą morską taflę. Takie plenerowe czytanie, oprócz skupienia, wymaga też naprawdę dobrej lektury.
Nie będę nikogo przekonywała do czytania ( no ale ludzie, czytajcie :) ). Własnym słowem jednak ręczę, że znalezienie chwili na czytanie wcale nie jest trudne - przystanek, autobus, poczekalnia u lekarza, kolejka w banku i na poczcie - kilka przeczytanych w przelocie zdań to już coś. A jak książka fajna i wciągająca to uwierzcie mi - po powrocie do domu nie będziecie marzyć o niczym innym jak o wskoczeniu w kapciach w książkową rzeczywistość.
Linie lotnicze, którymi latam najczęściej zrobiły mi prezent niedawno i pierwszy raz w moim lotniczym dorobku posadziły przy przejściu. W związku z powyższym, nie rozpraszana widokami za oknem, w ciągu trzygodzinnej podróży, przeczytałam 3/4 książki. W drodze powrotnej nie było już tak lekko, bo wróciłam do okna :) ale i tak czytałam.
Na lotnisku też.
"Zawsze gdy znalazłam się w promieniu stu metrów od księgarni, czułam, jak w moich żyłach krąży zwiększona dawka adrenaliny
Uwielbiałam książki. (…)
Uwielbiałam je dotykać. Kochałam ich zapach.
Księgarnia była dla mnie jaskinią Alladyna. Za tą lśniącą okładką można znaleźć inne światy, historie życia wielu ludzi. Wystarczy tylko zajrzeć”
Uwielbiałam książki. (…)
Uwielbiałam je dotykać. Kochałam ich zapach.
Księgarnia była dla mnie jaskinią Alladyna. Za tą lśniącą okładką można znaleźć inne światy, historie życia wielu ludzi. Wystarczy tylko zajrzeć”
M. Keyes „Arbuz”
To o mnie. Bez czytania żyć nie potrafię a nawet gdybym potrafiła, to nie chcę.
Kończę. Wszak książka się sama nie przeczyta.