28/11
2024
2024
O takiej jesieni marzyłam!
Na przekór temu co pokazuje kalendarz mam wrażenie, że lato w tym roku skończyło się na początku listopada. Światu niech będą dzięki. I nawet kiedy dotarło do mnie, że na codzienne słońce i rowerowanie w letnich ciuchach nie mam już co liczyć, nie było mi z tą myślą źle. Co tam źle, ja się nawet ucieszyłam.
W końcu powoli mogę zacząć realizować to co sobie zaplanowałam na jesień i co zawsze z jesienią mi się kojarzy. Małe przyjemnostki, które mają miejsce jedynie jesienią i zimą, ewentualnie w podły pogodowo dzień, który potrafi pojawić się latem. Mam więc już za sobą dwa dni calutkie spędzone w piżamie ale ten pierwszy to średnio się liczy bo miał miejsce pod koniec września. Z Norwegii wróciłam zaziębiona a moje kurowanie się polegało na dniu w piżamie. Niedawno miałam piżamowy dzień drugi podczas którego skończyłam jedną książkę i zaczęłam drugą, którą też skończyłam bo czytałam niemal przez cały dzień.
Kończę trzecie w karierze "arcydzieło" malowane po numerach, malowanie zarzuciłam na czas wiosny i lata które, jak już wspomniałam, trwało do listopada.
I przypomniało mi się, że mam zaczętą haftowankę
Mam już za sobą pierwsze grzane wino sezonu wypite w bożonarodzeniowym wesołym miasteczku, drugie, trzecie i czwarte też, tak gwoli ścisłości. A że ten trunek uwielbiam to nie wypada mi o tym nie wspomnieć.
Zjadłam również pierwszego w sezonie pączka z ajerkoniakiem, tzn. zjadłam dwa ale u mnie dwa to jedna porcja, czyli jeden 😊. Za tym, żeby liczyć je jako jeden przemawia również fakt, że mieszczą się na jednym talerzyku.
A w niedzielę do kawy takie cuda fundnęło mi słońce i firanka
Zrobiłam sobie listę kulturalnych imprez w najbliższej okolicy bo wiadomo, jakoś trzeba tę jesień i zimę przebimbać. Kiedy snem zimowym przysypia zew przygody daje o sobie znać głód kultury, a że w wielkim mieście wiecznie coś się dzieje, powstała długa lista tego, co chcę zobaczyć i gdzie chcę być. Tymczasem odhaczyłam z niej jedynie jeden punkt i to nie z powodu braku pogody ale zbliżającego się końca tej wystawy. Tym sposobem w jedno z ciepłych i słonecznych sobotnich popołudni, które w normalnych okolicznościach spędziłabym w plenerach, wybraliśmy się na wystawę World Press Foto, a że w cenie biletu była również możliwość obejrzenia całego muzeum, skorzystaliśmy z tej możliwości i przedeptaliśmy kilka pięter w towarzystwie sztuki różnorakiej.
Pozostałe punkty z listy nadal czekają na realizację a moje ukulturalnianie się będzie musiało trochę poczekać. O pięknie tegorocznej jesieni niech świadczy fakt, że w planach mam również Muzeum Czekolady, gdzie jest wiele degustacji, można zrobić swoją tabliczkę czekolady a także przy wejściu otrzymuje się kubeczek, z którego można bez umiaru pić czekoladę z wielosmakowych czekoladowych źródełek i fontann. Jak już coś takiego czeka na realizację to ta jesień naprawdę musi być wyjątkowa. I taka jest. Przez ostatni tydzień temperatury sięgały 14 stopni, było ciepło i słonecznie i musicie mi uwierzyć na słowo, że w powietrzu czuło się wiosnę. Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca ani dzielić skóry na niedźwiedziu ale jak tak dalej pójdzie, to zostanę fanką jesieni ( nie mylić z jesieniarą bo dla mnie to słowo okropnie brzmi ). Nie chcę Wam tu spoilerować ale prognozy są wspaniałe, na początku zimy dam Wam znać jak się sprawy mają. Tymczasem przesyłam Wam ogrom ciepłych pozdrowień i zmykam trochę popracować.
Uściski.
Super skorzystałaś z jesieni. Ten haft jest obłędny <3
OdpowiedzUsuńDziękuję, to obecnie chyba moja ulubiona jesienna pasja. Kupiłam sobie nawet książkę z haftem botanicznym co najlepiej świadczy o tym, że podchodzę do tematu na poważnie 🙂
UsuńIleż talentów skrywasz, dziewczyno, haftowanka śliczna!
OdpowiedzUsuńU Ciebie jesienią pączki i grzańce, u mnie pierniki!
World Press Foto kojarzy mi się ze znakomitymi zdjęciami, trzeba mieć nosa lub szczęście by takie fotki robić!
Ciepełka i smakołyków na te jesienne dni!
Mnie w tym roku World Press Photo trochę zasmuciło bo większość zdjęć pokazywała smutne momenty. Od razu po wyjściu potrzebowałam wielkiego kawałka ciasta.
UsuńCoś tam talentu mam a jak mi brakuje to nadrabiam entuzjazmem 🙂.
Pięknego weekendu.
Witaj! Ty korzystasz z jesiennych atrakcji, a ja już myślę o zimowych. 🫣 Ale tam u Was trochę wolniej się żyje, co uważam za ogromny atut i komplement. Bardzo podobają mi się Twoje klimatyczne zdjęcia. Wprowadziły mnie w taki cieplutko - piżamkowo - milusi nastrój. Muszę przyznać, że masz to "coś", co trudno określić, a co w prostocie dnia codziennego (tak jak ten cień firanki na ścianie) uchwyci coś niezwykłego i pozytywnego. Bardzo podobają mi się Twoje hafty. Coś takiego od serca na prezent bardzo lubię. 💕
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim przeogromnie Ci dziękuję za te piękne i ciepłe słowa, ze wzruszenia mam gęsią skórkę. Wielkie wydarzenia w naszym życiu zdarzają się relatywnie rzadko dlatego trzeba celebrować zwykłe dni i proste rzeczy. Mam nadzieję, że to nie zabrzmi jak przechwalanie się ale ja naprawdę cieszę się pierdółkami. Nie wiem czy ja to w sobie wypracowałam czy jak, chociaż myślę, że mam to od zawsze. Nie wiem jaki procent społeczeństwa pije kawę z zachwytem wpatrując się w białą ścianę na którą pada cień z firanki, podejrzewam że znajduję się w mniejszości. Przeogromnie cieszą mnie małe rzeczy na które wielu nie zwraca uwagi. I wiesz co? To chyba właśnie one i moje do nich podejście sprawiają, że prawie zawsze mam dobry humor i oprymistyczne podejście do świata i życia. Cieszę się, że to czuć w moich wpisach.
UsuńKiedyś dla przyszłej teściowej w prezencie z okazji okrągłych urodzin robiłam krzyżykami kadr z Wenecji, bo teściowie byli tam z nami i im się bardzo podobało. Tak gonił mnie termin że zarywałam noce żeby zdążyć ale zdążyłam. Teraz obraz wisi na honorowym miejscu co zawsze mnie cieszy.
Pozdrawiam Cię cieplutko z pociągu. Będę dzisiaj szybciej w domu, a że pogoda jest obłędna to w planach mam rower. Życzę Ci pięknego weekendu i wkroczenia w grudzień raźnym krokiem.
Taką jesień w domowym ciepełku też lubię. Jest czas na książkę czy dobry film a czasem też na grzane piwo czy wino. Podpatrzyliśmy u Ciebie to malowanie po numerach i kupiliśmy wnuczce na urodziny( oczywiście zestaw dla dziecka), bo ona uwielbia malować. U Ciebie zawsze pozytywnie i ciepło, może już trochę i nam się udzielił ten nastrój? Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś kupiłam malowanie po numerach córce koleżanki i była zachwycona więc jestem pewna, że i Twojej wnuczce się spodoba.
UsuńTeż już powoli czuję świąteczny klimat ale w obawie o to, że do Świąt zdążę się nim nacieszyć i może mi spowszednieć, wchodzę w ten klimat powoli i małymi krokami.
Życzę Ci dobrego weekendu i radosnych pierwszych grudniowych dni.
Cudnie, że umiesz wykorzystać każdą chwilę, by się cieszyć życiem , czerpać radość z drobiazgów 😀 Jesteś zdolną niesłychanie, skoro i malować i haftować potrafisz 👍 Mieszkałam niedaleko fabryki Wedla (z wycieczką szkolną byłam) i pamiętam zapach czekolady na całej ulicy Targowej w W-wie. Ostatnio kawę z kakao pijam i z goździkami, polecam z czystym sumieniem. Uściski 😘
OdpowiedzUsuńJa mieszkałam niedaleko fabryki Fazer ( kiedyś Bałtyk ), gdzie pracowała mama jednego z moich kolegów i chodziliśmy tam na klasowe wycieczki.
UsuńMarna ze mnie kawoszka ale lubię świąteczne kawowe wynalazki, najchętniej w przytulnych kawiarniach 🙂.
Radosnego weekendu.
Ależ Ty jesteś utalentowana. Chowałaś się tutaj z tymi swoimi talentami, a Ty i malowanie, i haftowanie... Super! Bardzo mi się podoba, że tak potrafisz sobie zorganizować pory roku.
OdpowiedzUsuńDzień piżamkowy bardzo mi się podoba, ja też czasem mam takie chwile, że nie wychodziłabym spod kołdry i właśnie jesień sprzyja takim chwilom. Takie przyjemnostki są super... książki jak najbardziej, ja jeszcze do tego dokładam filmy, które też bardzo lubię oglądać.
Ale mi narobiłaś smaka tymi pączkami :) Borze szumiący!
Trzymaj się, jesienna fanko, aktualnie popieram Twoje preferencje :)
Buziole!
Dziś rano wyjrzawszy za okno stwierdziłam, że całkiem niezła jesień się nam trafiła. Nie jest może co prawda tak cieplutko, jak u was, ale zdarzają się i słoneczne dnie, bezdeszczowe, a resztki liści na drzewach jeszcze zachowały swoje różnorodne barwy. Ja dziś mam dzień piżamowy (przed rozpoczynającą się jutro rehabilitacją) więc w końcu obejrzę sobie jeden z albumów których na półkach ogrom, a wciąż nie ma czasu zajrzeć, poczytam książkę (może się uda skończyć dzisiaj), napiszę parę maili, no i w końcu zajrzałam na bloga. Po dwóch, wróć trzech krótkich wypadach (po okolicy) czeka mnie półtora miesiąca bez wyjazdów, dzięki czemu mam nadzieję ponadrabiać lekturowe zaległości. Czas na takie słodkie lenistwo.
OdpowiedzUsuńDołączam do zachwytów nad haftem, jak kiedyś bawiłam się w krzyżykowy haft. Może spróbuję powrócić doń. A co do malowania to chyba nawet po numerkach bym coś pokręciła. Poskąpiła mi Bozia talentu.
Idę zrobić sobie zimowej herbatki z imbirem i pomarańczowym - czymś, co dostałam w restauracji, która wytwarza pomarańczowe likiery, a to co z owoców pozostaje przerabia na Dżem? konfiturę? coś co moim zdaniem jest zbyt płynne na kanapkę, ale doskonale nadaje się do herbaty.
Dobrego dnia