9/12
2024
2024
O Majorce to jeszcze nie wszystko, dziś Pollença
Cieszę się, że po intensywnym weekendzie podczas którego odwiedziłam chyba wszystkie świąteczne jarmarki w najbliższej okolicy, mam jeszcze poniedziałek żeby dojść do siebie. Potraktujcie proszę to "dojść" z przymrużeniem oka, tak jak traktuję to i ja, bo wachlarz głównych przewidzianych na dzisiaj czynności oscyluje między siedzieć a polegiwać, co jak powszechnie wiadomo z chodzeniem ma niewiele wspólnego. Zatem skoro aktualnie siedzę to zatrzymajmy się na dłużej przy tym pierwszym.
Skuteczność z jaką nadrabiam blogowe zaległości zadowala mnie średnio ale zanim spadnie do poziomu kiedy sama przed sobą będę musiała zacząć się wstydzić, opiszę Wam dzień w Pollençy. W blogowym brudnopisie znalazłam zaczątki wpisu o Pollençy datowane na 13 listopada 2023 roku, który chociaż stracił już trochę na aktualności to nadal chcę go w tym moim internetowym kajeciku mieć. Jasnym jest, że wpis doczekał się aktualizacji, uwaga, ponad rok później ( w tym momencie sama sobie klaszczę ) i zaledwie kilkanaście dni przed tym zanim będę mogła powiedzieć, że na Majorce byłam dwa lata temu. W ogóle w to nie wierzę ( tzn. nie w to, że tam byłam, tylko że minęło już tyyyyyle czasu! ).
W Pollençy byliśmy w niedzielę która, jak się okazało już na miejscu, jest w Pollençy dniem targowym. Ci z Was, którzy mieli okazję się o tym przekonać dobrze wiedzą, że śródziemnomorskie targowiska są wyjątkowe. Pomijając fakt, że można napełnić siatki pysznymi dobodziejstwami, można również zapełnić myśli ogromem fajnych i ciekawych wspomnień. Bo takie targowisko to jest wydarzenie, gdzie transakcje handlowe przeplatają się z życiem towarzyskim, przy czym muszę Wam się przyznać, że bardzo często mam wrażenie, że to właśnie ono gra w tym wszystkim główną rolę. Rzadko zdarza się tak, żeby kupno ograniczało się jedynie do wymiany pięniędzy na dobro materialne bo tej transakcji zawsze towarzyszy krótka pogawędka, degustacja lub mały pokaz handlowych umiejętności. My kupiliśmy niewiele bo dwa dni później wracaliśmy już do domu ale co zjedliśmy na miejscu, to nasze.
Po targowisku i zjedzeniu śniadania zaczęliśmy myśleć o realizacji tego po co w ogóle tu przyjechaliśmy. Szybko okazało się, że w Pollençy wszystkie drogi prowadzą do schodów, których jest podobno 365 a które pełnią funkcję głównego deptaka. Wiodą one na szczyt wzgórza, do kaplicy zwanej Kalwaria. I, o czym przekonaliśmy się już na górze, również do baru, co jak się okazuje może świetnie ze sobą współgrać a nawet dzielić ścianę, na co przykład widziałam w Hiszpanii już kilkukrotnie.
Po wspinaczce, posileniu się resztką targowych zdobyczy i zejściu w dół, zaszyliśmy się w labiryncie klimatycznych uliczek w poszukiwaniu spokoju i cienia.
Pollença to jedno z miasteczek, w którym na każdym kroku tudzież na każdym schodku czuć majorkańską kulturę, historię i tradycje. W dużych ilościach można tutaj spotkać sklepy z rękodziełem, w tym z ceramiką, z której słynie miasto, galerie sztuki i warsztaty rzemiosła artystycznego. Hurtem występują tutaj również piękne widoki, które najlepiej widać ze szczytu schodów. To taka nagroda dla tych, którzy wytrwają w drodze na szczyt.
No to sobie posiedziałam zatem teraz pora trochę poleżeć. Zanim jednak dojdę do ulubionego kąta sofy rozprostuję trochę kości i ogarnę to co wymaga ogarnięcia. Są tacy, którzy twierdzą, że jaki poniedziałek taki cały tydzień, zatem i przyzwoitość, i poczucie obowiązku sprawiają, że nie powinno być zbyt leniwie bo przede mną jeszcze cztery dni robocze i muszę jakoś dotrwać do piątku. Ale nie martwcie się o mnie bo wszystko co mam do zrobienia zajmie mi góra dwa kwadranse.
Tymczasem! Pięknego grudnia Kochani.
No i bardzo dobrze, że Ci się ten post zaplątał w brudnopisie. Akurat w dobrym momencie wyciągnęłaś go na światło dzienne, bo kiedy za oknem plucha i szarość, to z zachwytem ogląda się takie widoki. Słońce, ciepełko wyczuwalne przez monitor i zapach roślin... tego wszystkiego dzisiaj potrzebowałam.
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce. Zatęskniłam za wakacjami, a tu zaraz śnieg będzie w ogrodzie :)
Na wszystko przychodzi pora, na śnieg też już jest i to najwyższa 😊. Niech się porządnie zabieli żeby miało się po czym porządnie zazielenić. No i biel przykryje szarości.
UsuńPozdrawiam Cię przeserdecznie i życzę radosnego tygodnia.
Takie obrazy i relacje nigdy nie tracą na świeżości. pięknie tam, choć widać na zdjęciach, że upalnie, dlatego tyle wąskich uliczek, ale i zieleni sporo. Te wielkie fikusy także na Krecie spotykałam. Podobają mi się te jednorodne dachy wtopione w korony drzew, u nas co dach, to inny kolor. Mój wnuk czeka na śnieg...
OdpowiedzUsuńKiedy emocje opadną wtedy zupełnie inaczej się pisze a ten rok z kawałkiem, który minął od Majorki pewnie trochę zmienił to, co i jak zapamiętałam.
UsuńNa śnieg czekam razem z Leonkiem 😊.
Fajnie, że masz zakamuflowane ciepłe posty. Ja też trochę takich mam, zresztą chyba nigdy nie byłem na bieżąco. A tak od razu i ciepły klimat i piękne widoki a do tego moc wspomnień. Pozdrawiam ciepło w taki pochmurny i deszczowy czas :)
OdpowiedzUsuńRzadko jestem na bieżąco ale jeszcze nigdy nie miałam aż takiego zapasu jeśli chodzi o miejsca czekające na opisanie ich tu. Nie wiem czy się wyrobię przed rozpoczeciem nowego sezonu urlopowego chociaż przed nami jeszcze zima, będzie kiedy blogować 😊.
UsuńPozdrawiam cieplutko po drzemeczce. Dobrego tygodnia.
Właśnie to najbardziej lubię w szare dni - zanurzyć się w słoneczne, pełne zieleni klimaty! A jeszcze jak opisujesz śródziemnomorskie targowiska, gdzie handel jest niemal tłem do życia towarzyskiego; i można tam podziwiać lokalne rękodzieło, galerie sztuki okraszone tak pięknymi widokami, to już moja satysfakcja sięga zenitu :) Też mam sporo zdjęć z podróży już dość dawnych, których na bieżąco nie udaje się pokazać. Przesyłam dużo serdeczności i życzę białego grudnia :) :) :)
OdpowiedzUsuńKitrałam sobie wpisy na jesień ale okazało się, że jesienią też dużo się działo i kilka podróży odbyłam.
UsuńTerapia słońcem, kolorami i wirtualnymi podróżami to niewątpliwie jedna z największych zalet blogowania, też z niej czerpię ile się da.
Pozdrawiam cieplutko spod kocyka.
Uwielbiam te klimatyczne uliczki i majorkańskie widoki, wiesz o tym, dlatego zaklepuję w maju wczasy w Can Picafort. Mam stamtąd blisko do Alcudii, Sa Pobla i innych fantastycznych miejsc. Czekam też na kolejne spotkanie z Tobą. Pa, Julka!
OdpowiedzUsuńMyślę, że to komentarz nie dla mnie bo ja to Monika i póki co czekam na nasze pierwsze spotkanie 😊. Ale dziękuję i przesyłam Ci moc serdeczności i buziaków.
UsuńNie usunę już tego, skoro skomentowałaś Monia, ale popatrz, jaka skleroza mnie ogarnia. Za dużo się dzieje. Niezmienne jest to, że wybieram się znów na Majorkę, więc może nie ma tego złego. Sorry, bardzo. Całusy Monia 🥰
UsuńNic się nie stało Uleńka, pewnie zmyliłam Cię Majorką. Przytulaki 🥰
UsuńNie ma znaczenia kiedy zrobiłaś zdjęcia, ważne, ze są :) Takie słoneczne, kolorowe, przepiękne miejsca ogląda się ze szczególną przyjemnością, gdy - jak dziś - za oknem zimno, ciemno i ponuro. Dzięki za wycieczkę w lepszy czas :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj jest tak okropnie, że samolubnie czerpię wielką radość z oglądania majorkańskich zdjęć. Zatem cała przyjemność po mojej stronie 😘
UsuńAle przepiękne widoczki :D
OdpowiedzUsuńNo nie? 🙂
UsuńMonia, Ty to masz dar przenoszenia człowieka w zupełnie inne miejsce w czasie i przestrzeni! Czytając Twój post, poczułam się, jakbym wróciła do Pollency :) a podobało mi się tam bardzo... brakuje mi teraz słońca, ciepla i długich dni, cieszę się, że masz jeszcze zakamuflowane ciepłe posty', bo dla mnie mała terapia na teraz :)
OdpowiedzUsuńJa to bym z chęcią pojadła bazarowych smakołyków i przysiadła na jednym ze schodków z widokiem na okolicę, oczywiście w pełnym słońcu 🙂
UsuńA ja bardzo chętnie odwiedziłam z Tobą Majorkę! Za oknem taka sztormowo-huraganowa aura, a tutaj tak pięknie, niemal letnio i przyjemnie:)
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
A ja z okna w pracy widzę właśnie oszałamiająco niebieskie niebo. Takie cudna w grudniu ceni się potrójnie!
UsuńNo i zapachniało latem, co jest dobre, ale to polegiwanie też jest dobre… baaardzo dobre❤️
OdpowiedzUsuńAż za dobrze wiem, że polegiwanie jest dobre, zwłaszcza teraz po prawie dwugodzinnej drzemce 🙈
UsuńMonia!
OdpowiedzUsuńZ ogromną radością w telefonie czytam na bieżąco wszystkie Twoje posty. Po prawdzie, zaniedbałam się jednak w umieszczaniem komentarzy na blogu. Naprawdę... jest mi wstyd. Wielkie dzięki, że przeniosłaś mnie w takie cudowne miejsce gdy tak bardzo brakuje mi słońca.
Serdecznie pozdrawiam:)
Nie martw się tym, że nie zostawiasz u mnie komentarzy, to żaden powód do wstydu. Ja u Ciebie też mam zaległości 😕. Cieszę się, że tu zajrzałaś bo zawsze jestem szczęśliwa mogąc Cię tu gościć. Obiecuję, że po Nowym Roku nadrobię zaległości u Ciebie. Ściskam Cię mocno i życzę samych dobrych dni w nowym roku.
UsuńTo już dwa lata??? Czas chyba ostatnio jakoś przyspieszył.
OdpowiedzUsuńTy się absolutnie nie przejmuj swoimi blogowymi zaległości, bo te twoje zaległości w porównaniu z moimi to jakiś pikuś. Nawet nie będę się chwalić, jak odległe wpisy ciągle czekają na to, żebym wreszcie je napisała.