Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

wtorek, 12 marca 2019

Angkor Wat. Tam tworzyła się moja historia.

Od mojej podróży do Kambodży minął prawie rok a ja nadal nie napisałam o tym wszystkim czym chciałabym się z Wami podzielić. Możecie mi wierzyć lub nie ale nadal mam momenty, kiedy nie wierzę w to, że odwiedziłam Angkor Wat i spełniłam największe i najdłużej mi w życiu towarzyszące podróżnicze marzenie. Ale może czas jakiego potrzebowałam, żeby je spełnić jest proporcjonalny do czasu jakiego potrzebuję aby uwierzyć w to wszystko.



Na zwiedzanie świątyń poświęciliśmy trzy dni. Kupiliśmy bilety trzydniowe co dało nam szansę na pobyt w tym magicznym miejscu trzy razy. Nie trzeba wykorzystywać ich dzień po dniu ale trzeba wykorzystać je w ciągu tygodnia. My też spędziliśmy tam dwa kolejno po sobie następujące dni a później wróciliśmy po jednodniowej przerwie na wizytę w pływającej wiosce. 




Nie wiem jak opisać mój stan z tamtego czasu. Byłam zachwycona i oczarowana, czasem oszołomiona faktem, że naprawdę tam jestem. Nie będę pisać o niedowierzaniu, które mi wtedy towarzyszyło ale wyobraźcie sobie jego ogrom, skoro prawie rok później nadal mi towarzyszy.




Chciałam być w tych chwilach samotnikiem aby uszczknąć z tych dni jak najwięcej, w spokoju wszystko sobie poukładać w głowie i w sercu, zapamiętać jak najwięcej żeby stworzyć gamę wspomnień utkaną misternie z myśli, dźwięków i zapachów. Chciałam zapamiętać kolor nieba i strukturę omszałych murów, zapach kadzideł, słowa modlitwy wypowiadane nad pochyloną głową wiernego, z których nie rozumiałam przecież kompletnie nic. Chciałam mieć czas i sposobność na spokojną obserwację, nie robiąc przy tym ani jednego zdjęcia ani nie dzieląc się wrażeniami z najbliższą sercu osobą. On dobrze rozumiał, że właśnie dzieją się dla mnie rzeczy wielkie.




Czytane wcześniej relacje z Angkor Wat sprawiły, że byłam pogodzona z myślą, że będzie tam gwar i tłok. Rzeczywistość jednak potrafi mile zaskakiwać i pomimo tego, że czasami naprawdę było tłoczno to jednak większość czasu byliśmy tylko my. Nie wiem czy to my chodziliśmy taką trasą, że sprytnie omijaliśmy tłumy ale naprawdę byliśmy samotnikami przez większość czasu. Dobrze że mieliśmy ze sobą statyw bo znalezienie ochotnika, który zrobi nam wspólne zdjęcie mogłoby sprawić kłopot. Tak nam się to odkrywanie ścieżek spodobało, że całkiem ominęliśmy słynne drzewo znane z filmu Tomb Raider. Nie wierzcie w to, że nie można go przeoczyć bo nam się udało i aby je zobaczyć musieliśmy wrócić tam raz jeszcze. Właśnie przy tym drzewie panował chyba największy tłok ale wszyscy fajnie stali w kolejce i czekali na swoją kolej, mało tego - nikt nikomu nie wchodził w kadr i każdy każdemu robił zdjęcie. Było fajnie i miło.




Angkor Wat nie jest ani przereklamowany ani banalny. Nie ma drugiego takiego miejsca a jego niezwykłość naprawdę czuje się na każdym kroku. Tam jest inaczej niż gdziekolwiek i tu wcale nie chodzi o to, że pisze Wam to osoba sfiksowana na puncie Angkor Wat i niezwykle duchowo do tego miejsca nastawiona. Taka duchowość nie jest jedną z moich cech charakterystycznych a ubieranie wrażeń w podniosłe słowa też raczej ani nie przychodzi mi łatwo, ani nie jest moją mocną stroną. Czasami szczytem moich umiejętności w dziedzinie opisywania swoich wrażeń są przysłówki typu cudnie, wspaniale i pięknie. Nadużywam ich z przesadą mając nadzieję, że mnie zrozumiecie i gdzieś w ich gąszczu zdacie sobie sprawę co tak naprawdę wtedy czułam i czym chcę się z Wami podzielić.



Kiedy już kupiłam bilety do Kambodży, zaplanowałam urlop i wszystko stało się tak realne jak nigdy wcześniej, z większą niż kiedyś intensywnością wyobrażałam sobie jak to będzie. A było piękniej niż w tych pisanych w głowie scenariuszach. Udało mi się poczuć niezwykłość miejsca, w którym jestem i każdą z chwil wygrawerować starannie w pamięci. Chcę pamiętać te emocje jak najdłużej aby móc się na nich wspierać kiedy znowu zacznę wątpić w siebie i spełnianie kolejnych marzeń. Chociaż Kambodża dała mi takiego kopa jeśli chodzi o marzenia, że już niedługo spełnię kolejne ze szczytu mojej listy. Obiecałam sobie, że już nigdy nie będę tyle czekać bo szukanie wymówek jest przeszkodą najgorszą z możliwych a zmiana sposobu myślenia łatwiejsza niż mi się wydawało. Za dużo czasu już straciłam czekając na odpowiedni moment. Najczęściej okazuje się, że warunki obecnie panujące sprzyjają spełnianiu marzeń tak samo jak każde inne.





A jakie są Wasze największe podróżnicze marzenia? Spełniliście je czy jeszcze nie?

21 komentarzy:

  1. Nakręcasz moją spiralę bardziej i bardziej. Wpisuję na listę Kambodżę🙈
    Takich marzeń spełniłam wiele ale najbardziej utkwiła mi w pamięci podróż do Acapulco. Mój braciszesz był moim negatywnym motywatorem. Śmiał się, że zobaczę Acapulco, jak świnia niebo. Po przypłynięciu na brzeg poszłam do pierwszego sklepiku z pamiątkami, kupiłam największą kartkę i napisałam 'jestem w Acapulco, pocałuj mnie w... '. Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie powiedzieć, że miałam tylko 24 lata😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja własna spirala też się nakręciła dzięki Kambodży i dostałam takiej mocy w spełnianiu marzeń że nic mnie nie powstrzyma. Fajna ta historia z Acapulco. Uściski.

      Usuń
  2. Doceniam twoje marzenie i cieszę się że je spełniłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Trzeba mieć rozmach w marzeniach i odwagę w ich spełnianiu.

      Usuń
  3. Niesamowite miejsce :) Wspaniałe zachowanie turystów w czasie robienia zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce faktycznie magiczne. Czuję tę magię do dziś.

      Usuń
  4. Mo. Brakuje mi słów, niezwykłe miejsce.
    Nie dziwię się, że nadal jesteś nim oczarowana.
    Póki co chłonę te obrazy - widoki na zdjęciach.
    Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba najbardziej niezwykłe miejsce, w jakim byłam...
      Również przesyłam pozdrowienia.

      Usuń
    2. Jeszcze raz wróciłam, by zobaczyć zdjęcia... Rozmarzyłam się...

      Usuń
  5. Miałaś wielkie marzenie i spełniło się. Byłaś w miejscu, które zapiera dech w piersiach, jak to się mówi. Niesamowite. Wcale się nie dziwię, że żyjesz tym cały czas. Ja tak daleko się moim podróżniczych marzeniach nie wybierałam. Mnie się marzy zobaczyć jeszcze ISLANDIĘ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci spełnienia marzenia o Islandii. Wiem, że kiedyś przeczytam o niej u Ciebie.
      Swoją drogą też bym chciała na Islandię, nawet wczoraj rozmawiałam z kolegą i mu powiedziałam że z Europy najbardziej marzę o Portugalii, Islandii i Lofotach.

      Usuń
  6. To miesjce też mam nam na liście i bardzo chce je zobaczyć :) kto wie... może za rok się uda, a jak nie to za dwa... muszę tam być :) piękne pokazane

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam takie relacje z podróży. Być może chciałabyś mieć Angkor Wat tylko dla siebie, ale pisząc o tym miejscu z taką pasją, nie sposób, żeby inni się nie zarazili pragnieniem ujrzenia tego cuda na własne oczy ;) Choć w tamte strony nigdy mnie nie ciągnęło, teraz naprawdę się zachwycam Twoimi zdjęciami i w tym momencie Kambodża staje się moim kolejnym podróżniczym marzeniem :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie o Angkor Wat jest bardzo przyjemne ale też trudne - nie wiem jakich słów użyć aby opisać wrażenia i emocje tak, żeby Świat wiedział, co mam na myśli.

      Usuń
  8. Gratuluję spełnienia marzenia. Mnie też udało się je spełnić kilka lat temu i miałam podobne odczucia chodząc po ruinach Angkor Wat. Wspaniale przeżycie w niesamowitym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie czytać takie słowa od osoby, która rozumie moje odczucia i wspomnienia z Angkor Wat.

      Usuń
  9. Jestem zachwycona Twoją podróżą i relacją. fajnie, że spełniło się Twoje marzenie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa. Dobrze dzielić z kimś radość.

      Usuń

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...