Byłam dzisiaj na rowerze, pierwszy raz chyba od miesiąca. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie pogoda jaka tej przejażdżce towarzyszyła bo czegoś takiego w lutym to jak długo żyję nie widziałam. Tzn. widziałam, ale nie w naszej szerokości geograficznej.18 stopni, słońce, bezwietrznie i powietrze ciepłe jak w kwietniu co najmniej.
poniedziałek, 22 lutego 2021
W nowy tydzień na rowerze. I wiosna.
środa, 17 lutego 2021
To co mi się przyśniło to się nawet nie śniło filozofom.
O ludzie, jaki ja miałam sen! Niech Was proszę nie zniechęca dużo czytania bo myślę, że warto.
Poleciałam do Hiszpanii. W moich własnych wyobrażeniach o odzyskaniu normalności widzę siebie nad morzem wpatrzoną w bezmiar wody i horyzont będący obietnicą wielu pięknych dni. I od tego ten sen się zaczyna. Zatem stoję na wysokim klifie, woda się błyszczy w oddali a ja cieszę się, że już wszystko jest normalnie kiedy podchodzi do mnie koleżanka i pyta: "Ciekawe, czy w dzisiejszych czasach i obecnych obostrzeniach dałoby się przylecieć do Hiszpanii bez robienia testu?" I wtedy ja zamieram bo to JA, właśnie JA, bez takiego testu przyleciałam. Wyobraźnia zaczęła mi podsuwać najczarniejsze scenariusze typu aresztowanie, pałowanie, chłostę do utraty przytomności lub trzymanie o chlebie i wodzie w ciemnym lochu ( chociaż taka dieta to może byłaby nawet wskazana :) ). Ta sama wyobraźnia sprawiła, że postanowiłam udać się do najbliższego ośrodka zdrowia żeby się pokornie przyznać do popełnienia przęstępstwa, potulnie przyjąć należną karę i ewentualnie wykonać ten test w celu uniknięcia konsekwencji, z których najgorszą wydaje mi się właśnie ten test ( w życiu realnym a nie tym onirycznym to właśnie przez obowiązkowe testowanie się siedzę potulnie w domu ). Wchodzę do ośrodka, podchodzę do rejestracji i ładnie i grzecznie tłumaczę pani z czym przyszłam. Ona robi coraz większe oczy i to nie tylko dlatego, że nie rozumie o czym mówię ( a przecież hiszpańskim władam świetnie i to nie tylko we śnie ). Więc ja dalej, na spokojnie, że covid, pandemia, cały świat na biegu jałowym już od roku, że Chiny i zupa z nietoperza ( ha ha ha ) a ona nadal nic. Zielonego pojęcia nie ma o żadnej epidemii bo jak mi powiedziała, w Hiszpanii czegoś takiego nie było. Oni o epidemii nie słyszeli. I jeszcze stwierdza, że jak wróci do domu to sobie wszystko wygoogluje bo ją zaciekawiłam tematem. Zaproponowałam żeby włączyła telewizor no i ona pyk, włączyła a tam nic, na wszystkich kanałach normalność. Zawołała lekarza, otoczyły mnie zwartym kółkiem pielęgniarki a ja im wszystko tłumaczę raz jeszcze, znów wzbudzając niedowierzanie i szok. Bo w Hiszpanii ani pandemii nie było, ani nikt o niej nie słyszał, a testy to już w ogóle jakiś kosmos. Wtedy dotarło do mnie, że zostałam uniewinniona i nikt mnie za brak testu nie rozstrzela jak tylko wyjdę na ulicę. Zaczęłam kierować się ku wyjściu kiedy zawołał mnie jeden z lekarzy i powiedział, że mają dla mnie niespodziankę. Zaprowadził mnie do innej sali, która okazała się być teatrem, rozsunął ciężką aksamitną kurtynę za którą... na scenie szykował się do koncertu mój ulubiony francuski piosenkarz, na którego koncert miałam lecieć najpierw w marcu ubiegłego roku, później we wrześniu, jeszcze później w lutym, a teraz szykuję się na czerwiec. Chwilę później się obudziłam.
Tęsknicie za normalnością tak bardzo jak ja?
środa, 10 lutego 2021
Wyczekiwany powrót zimy!
Musicie sobie wyobrazić jaka była moja radość faktem, że zima wysłuchała moich jęków, lamentów i próśb i nie dość, że wróciła to jeszcze niespodziewanie i ze zdwojoną mocą. Wyobraźcie też sobie moje zdziwienie, kiedy wchodziłam do sklepu z mokrej po deszczu ulicy a dziesięć minut później wyszłam ze sklepu w biały puch. Gdyby nie siatki z zakupami to z rozpostartymi ramionami kręciłabym się dookoła wirując niczym te spadające z nieba gwiazdy.
poniedziałek, 1 lutego 2021
Czeski Krumlov. Rejs drewnianą tratwą.
Każdego dnia ubolewam nad brakiem możliwości gromadzenia podróżniczych wspomnień. Na szczęście mam spory zapas tych już nagromadzonych i do nich sięgam w te smutne i ciężkie podróżniczo czasy. Z ogromną nadzieją, że kiedyś znów powróci wolność przypominam sobie dobre momenty i to jak kiedyś było fajnie. Na przykład podczas sierpniowego rejsu drewnianą tratwą po Czeskim Krumlovie kiedy to było ciepło, miło i wesoło a woda z Wełtawy fajnie chłodziła stopy.
Czeski Krumlov zachwycił mnie pod każdym możliwym względem i z każdej możliwej perspektywy, z wysokości i drewnianej tratwy też. Taki rejs w najmniejszym nawet stopniu nie zastąpi nam zwiedzania ale jest doskonałym sposobem na utrwalenie zebranych w ciągu dnia wspomnień. Dla chętnych dostępne są również wypożyczalnie pontonów i kajaków ale momentami nurt bywa rwący zatem jestem w stanie sobie wyobrazić jak i gdzie byśmy ten dzień skończyli. Wszystkie nasze konsupcje w tym dniu miały widok na rzekę i uwierzcie mi że wywrotki kajakarzy były czymś częstym i zupełnie naturalnym.
To był cudny i niezapomniany dzień a ja nawet spisując te wspomnienia cieszę się, że udało mi się być w Czeskim Krumlowie i spełnić jedno z czeskich marzeń.
Ahoj!