Wróciłam przed chwilą z lasu. Spędziłam tam sześć godzin, z czego na rowerze trochę ponad dwie. Zjadłam późne śniadanie, obaliłam termos earl grey'a, skończyłam jedną książkę i zaczęłam kolejną. Cieszyłam się słońcem, oszałamiająco niebieskim niebem i wolnym czasem. I tak nie miałam na dzisiaj żadnych planów ale w lesie nie mieć tych planów jest zdecydowanie przyjemniej. Tak spędzam prawie każdy dzień a ta powtarzalność i przewidywalność niezmiernie mnie cieszy. Wiem, że kiedyś za taką codziennością zatęsknię.
Nie chciałam już więcej wspominać o sytuacji w której się znaleźliśmy ale pozwólcie, że kilka słów jeszcze o tym napiszę. Obiecuję, że to jest ostatni raz. Bo dzisiaj jestem tu z misją. Nastroje wśród ludzi są raczej nijakie a ja będę Was dzisiaj namawiać do optymizmu.
W mój pierwszy wolny od pracy dzień, pomimo wtorku, czułam się jak by była sobota. Zmieniłam pościel, ogarnęłam nasze metry kwadratowe, "wykąpałam" rośliny. Wszystko było normalnie, chociaż jak się szybko okazało od normalności dalekie ale ja czułam tak wielką ekscytację na myśl o wolnych dniach, że nie zastanawiałam się zbytnio nad tym co się dzieje. I jak długo to będzie trwać.
Pierwsza fala ekscytacji trwała kilka dni, w ciągu których cieszyło mnie wszystko a perspektywa wolnego czasu jawiła się jako idealna wizja przyszłości. Rower, spacery, czytanie książki przez cały dzień, a kiedy uznałam, że cały dzień to za mało czytałam do rana bo po co mi sen. O takim życiu marzyłam :). Później przyszedł mały kryzys spowodowany głównie napływem zbyt wielu wiadomości z różnych źródeł. Te wszystkie "optymistyczne" wizje końca świata, zamykanie granic, anulowanie kilku wyjazdów i coraz częściej pojawiająca się nuda zaczęły kłaść się cieniem na moje tak dobre do tej pory samopoczucie. Ale i to minęło a świadomość tego, że kiedyś pewnie zatęsknię za tym bezkarnym i nie wywołującym wyrzutów sumienia "nicnierobieniem" wyparła wszystko inne, te czarniejsze myśli też.
Przestałam słuchać wiadomości, z internetu korzystam sporadycznie a strony z informacjami omijam szerokim łukiem. Dopływ "newsów" ograniczyłam do jednego, moim zdaniem najbardziej wiarygodnego źródła. Jestem optymistką i być może narażę się wielu ale szczerze wierzę w to, że normalność jest bliżej niż myślimy. Bo teraz modne jest przekonanie, że świat już nigdy nie będzie taki sam i zmieni się wszystko. Ok, może to i racja, ale jeśli się zmieni to na lepsze. Wierzę w to, że zrozumiemy tę lekcję a z tej nieprzewidywalności i niepewności losu wyciągniemy odpowiednie wnioski. Bardziej docenimy wolność w różnych jej aspektach. Chciałabym wierzyć w to, iż świadomość jacy jesteśmy malutcy wobec zawirowań losu uczyni nas większymi a zamknięcie w domach otworzy nam oczy i serca.
Sianie paniki jako środek zapobiegawczy sprawdziło się średnio a ja naprawdę jestem zdumiona jaką ma siłę rażenia i moc. Ziemia bez naszej ingerencji radzi sobie świetnie i oczyma wyobraźni widzę jak sobie wiwatuje. Świat zdecydowanie potrzebował odpoczynku od tego, co mu się przytrafiło najgorszego - ludzi. Jeśli z zaistniałej sytuacji nie wyciągniemy odpowiednich wniosków to już chyba nie ma dla nas ratunku i sami sobie możemy współczuć. Dlatego naprawdę wierzę w to, że w tym naszym "uziemieniu" jest jakiś sens, wszystkie złe momenty zmienią nas na lepsze a oddalenie spowodowane izolacją paradoksalnie przybliży nas do świata i do siebie. Być może w tym optymizmie jest szaleństwo ale zanim zaczniecie nazywać mnie wariatką to pomyślcie o tych, którzy myślą, że to wszystko zaczęło się od zupy.
Wrócą piękne dni i dalekie podróże. Znów będziemy wędrować, napełniać myśli wspomnieniami a karty pamięci pięknymi zdjęciami. Poznamy nowe smaki, odkryjemy nieznane lądy, nawiążemy nowe znajomości. I wszystko będzie nas cieszyć potrójnie. Uwierzcie mi, że optymizm i wiara w to, że wszystko będzie dobrze są zdecydowanie łatwiejsze niż to by się mogło wydawać. Wróci wszystko to za czym tak bardzo tęsknimy a czego być może nie docenialiśmy kiedy było tak pewne i oczywiste. Swoją przyszłość widzę w pięknych barwach i Wam zalecam to samo. Będzie dobrze bo niby dlaczego ma być źle.
* * *
Wpis ten powstał przy współpracy lasu, słońca, błękitu nieba, zieleni oraz lekkiej wiosennej bryzy. Czasem nawet na rowerze warto mieć ze sobą notes i długopis.