Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

wtorek, 25 maja 2021

Ratzeburg. Uroki miasta na wyspie.

 Narzekam nieustannie na pogodę z czego wynika, że moja wiosna jest nijaka. A prawda jest taka, że ona ma tylko jeden minus, ale za to długi, wietrzny i deszczowy. I to nie jest tak, że używam pogody jako wymówki, żeby w weekend siedzieć w domu, wręcz przeciwnie, ja marzę o tym, żeby spędzić niedzielę na sofie. Nie przeszkadza mi wiatr, mróz ani ciemne, deszczowe chmury. Za to ulewa wlewająca się za kołnierz zimnym strumieniem, nie pozwalająca cieszyć się spacerem, że nie wspomnę o wyciągnięciu aparatu, może skutecznie do wszystkiego zniechęcić. Zwłaszcza kiedy to niedziela, wszystko zamknięte i przed tym deszczem nie ma nawet gdzie się skryć. A do samochodu cztery kilometry 😕. Może i jestem zmarźluchem ale odważnym, codzienna herbata na balkonie musi być, nawet jeśli muszę zawinąć się w koc.


Ale ciepłe dni były, dwa nawet bardzo gorące. Wykorzystaliśmy je należycie, wertowanie stronic zakupionych niedawno na promocji przewodników przynosi oczekiwane skutki i wskazuje kierunki najbliższych podróży. Jakiś czas temu pojechaliśmy do miasteczka leżącego na jeziorze, oddzielonego od stałego lądu jedynie cienkim cyplem i dwoma mostami.



Ratzeburg leży na jeziorze o tej samej nazwie i to właśnie jego położenie jest największą atrakcją turystyczną. To raj dla miłośników sportów wodnych, spacerowiczów, rowerzystów i fanów rejsów turystycznych. Największym i najważniejszym zabytkiem jest katedra będąca jednym z najstarszych ceglanych kościołów w północnych Niemczech, zbudowana w XIII w. Jednym z miast partnerskich Ratzeburga jest nasz piękny, rodzimy Sopot.
 




Na stosunkowo niewielkiej powierzchni odnalazłam wszystko co bardzo lubię w tych bliższych i dalszych podróżach - ciekawą architekturę i miejską zabudowę, dużo zieleni i wodę. Z każdej strony. Pokratkowane domy kryte strzechą, niektóre uroczo pochylone od upływu czasu to elementy niemieckiej architektury, które nigdy nie przestaną mnie zachwycać.




Żałuję, że jeziora nie można objechać dookoła co uniemożliwia brak dróg, bo taka całodniowa wycieczka z pewnością byłaby bardzo ciekawa. No ale zawsze przecież możemy tam wrócić z rowerami. Pochodziliśmy trochę po mieście, zrobiliśmy mały piknik nad jeziorem, a po nim poszliśmy na spacer wzdłuż brzegu.




Wracając do domu zajechaliśmy jeszcze na punkt widokowy, z którego doskonale widać położenie miasta i najbliższą okolicę. Były to dopiero początki wiosny, zieleni widać mało bo zieleń dopiero była w pąkach. Ławki i drewniane leżaki zachęcają do zatrzymania się w tym miejscu na dłużej i powiem Wam szczerze, że my również nie mieliśmy najmniejszej ochoty na powrót do domu. Mogłabym tam siedzieć nawet i dzień cały i oprócz patrzenia i zachwycania się nie robić nic więcej.



sobota, 15 maja 2021

Wiosna taka sobie.

 

Nie macie wrażenia, że tegoroczna wiosna wysoko nam ustawiła poprzeczkę i aby się nią cieszyć należycie musimy włożyć w to trochę więcej niż zazwyczaj starań i wysiłku? Czy tylko ja tak mam? Nie pamiętam takiej wiosny i to nie dlatego, że pamięć mam jakąś krótką wybitnie. Pokładałam nadzieję w maju ale i maj jakiś taki smutniejszy niż zazwyczaj. Niby są i wycieczki rowerowe, herbaty na balkonie, książka w hamaku, krótkie spodnie i spieczone czoło ale pomiędzy tym wszystkich są też wichury, ulewy, grad i włączone kaloryfery. Mam wrażenie, że tego złego, zimnego i mokrego, jest dużo więcej. Im bardziej ta wiosna się ukrywa tym bardziej uparcie staram się ją odnaleźć. Kalendarz przecież mylić się nie może, wiosna jest tylko trochę mydli nam oczy.



Aby odszukać wiosnę zataczamy coraz większe kręgi. Niestety prawda jest taka że w tej bliższej i trochę dalszej okolicy widzieliśmy już chyba wszystko, ostatnio na ten przykład cmentarz. Olbrzymi, przypominający raczej park, ze stawami, ścieżkami rowerowymi, punktem informacji turystycznej a nawet kawiarnią. Przez cmentarz przejeżdżają autobusy, mieszkańcy okolicy uprawiają jogging, jeżdżą na rolkach a nawet piknikują. Po nagrobkach skaczą wiewiórki, między nimi spacerują kaczki.




Weekendy rzadko spędzamy w domu. Jedziemy na drugą stronę rzeki, spacerujemy nad jeziorami lub po zakurzonych wiejskich drogach. A nawet popłynęliśmy w rejs ale to już przecież wiecie bo pisałam o tym tydzień temu. Zachwycamy się swobodą, zachłystujemy czystym powietrzem, mrużymy oczy od słońca lub uciekamy przed deszczem, czasem nawet robimy te dwie rzeczy niemal jednocześnie. Bo taki mamy klimat i taką tegoroczną wiosnę.




Jeszcze niedawno bałam się, że lato też będzie do bani ale przecież tak być nie może prawda? Lato będzie długie, piękne, słoneczne i normalne, bez komarów ani ciem, za to z długimi rowerowymi wycieczkami, ciepłymi wieczorami na balkonie, chłodnym winem i weekendami nad morzem. Może też z zagranicznym wyjazdem i góralskim weselem połączonym z urodzinami spędzonymi w polskich górach.



Czas pokaże. Oby tylko zamiast tego po raz kolejny nie pokazał środkowego palca bo mu go złamię w trzech miejscach 😀.


sobota, 8 maja 2021

Utęskniona lekkość bytu w Laboe.

 Zawsze przejawiałam łatwość w kwestii cieszenia się, co tu ukrywać, z głupot też. Czas kiedy zostałam pozbawiona życia tak jak bym chciała i jak byłam przyzwyczajona nauczył mnie radować się wszystkim jeszcze bardziej co świetnie obrazuje dzień, który Wam dzisiaj opiszę. Kiedy podczas spontanicznego wypadu do Kilonii po krótkim spacerze okazało się, że miasto jest delikatnie mówiąc nijakie, poszliśmy nad morze bo nad wodą jakoś wszystko wydaje się fajniejsze. Naszą uwagę przykuł mały prom, a na promie ludzie. Podeszliśmy dowiedzieć się co i jak, bilety okazały się niedrogie, rejs miał trwać trochę ponad godzinę i chociaż jego ostatni przystanek nic nam nie mówił to szybko podjęliśmy decyzję, że właśnie tego nam potrzeba. Upewniliśmy się tylko czy pod koniec dnia będziemy mieli jakiś rejs powrotny żeby w tej całej euforii i spontaniczności nie okazało się, że spontanicznie utkwimy w nieznanym mieście. W czasach zamkniętych hoteli i kwater prywatnych wydaje się to jakby odrobinę mniej zabawne.



Tego dnia oboje poczuliśmy, że normalność jest bliżej niż nam się wydaje, czasami tylko trzeba trochę bardziej się postarać żeby ją odnaleźć w tej niecodziennej codzienności. Powiem Wam szczerze, że ja byłam przekonana, że atrakcje typu rejs są surowo wzbronione. A tu proszę, wystarczy kilka kroków po trapie, po nich schody w górę żeby mieć miejsca z fajnym widokiem, i od razu serce bije szybciej zalane szczęściem z odrobiny odzyskanej normalności.



Bo na tym małym stateczku, kołysana falami, skąpana w słońcu i rozczochrana od wiatru poczułam normalność. Panowała fajna i radosna wakacyjna atmosfera, pomimo kwietnia i faktu, że do wakacji jeszcze trochę. Jak szalona to robiłam zdjęcie za zdjęciem, to znów stałam wpatrzona w horyzont ciesząc się każdym momentem tej przygody. W trakcie rejsu poczytaliśmy trochę o tym dokąd w ogóle płyniemy, żeby się rozeznać w terenie i żeby się nie okazało, że przegapimy coś fajnego.




Laboe, małe miasto będące naszym celem, okazało się być bardzo fajnym miejscem. Nadmorskie mieścinki mają w sobie coś wyjątkowego, co ciężko ująć w słowa ale wierzę w to, że wiecie o co mi chodzi. Miasteczko oferuje niewiele ale wystarczająco, żeby po uszy zachwycić i rozpalić chęć powrotu tam na dłużej. I jak się okazało największej atrakcji przegapić się nie da bo jest widoczna z każdego chyba miejsca - to Bałtyk jest tym co najbardziej przyciąga. Oprócz tego są tutaj klimatyczne małe domki, deptak i fajne uliczki. Jest szeroka plaża, klify i wydmy, mnóstwo szlaków spacerowych i rowerowych ścieżek. I pyszne, jedne z najlepszych jakie jedliśmy, bułki z rybą.

Powiem Wam, że tego dnia naprawdę odpoczęłam a rzeźkim nadmorskim powietrzem oddychałam z lekkością i łatwością. Cieszę się, że mi się ta lekkość przytrafiła bo miałam ostatnio momenty kiedy się zastanawiałam czy tak jeszcze się da. I czy w ogóle potrafię.




Uwielbiam spontaniczne przygody i mam nadzieję, że ze spontaniczności się nie wyrasta. Bo to był piękny dzień i chociaż czasem wiało to ten wiatr przyniósł również silny podmuch normalności, która przecież teraz wydaje się być na wagę złota.


W czasie rejsu powrotnego nie robiłam nic oprócz gapienia się przed siebie a lekkość jaką dał mi ten dzień sprawiła, że niemal unosiłam się nad ziemią.


niedziela, 2 maja 2021

Milion dowodów.

 To był piękny dzień i mam na to milion dowodów. I chociaż tegoroczna wiosna nie ułatwia nam zadania, żeby się nią cieszyć to zawsze ale to zawsze warto próbować.















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...