Przedostatni weekend spędziłam w Dreźnie i wiecie co? Już dawno żadne europejskie miasto nie zachwyciło mnie tak bardzo. Nasze zwiedzanie to wieczne ochy i achy, całkowicie moim zdaniem uzasadnione. Czasem jedynie wzdychanie z uwielbieniem jest w stanie oddać moje zauroczenie ale postaram się wznieść na wyżyny własnych umiejętności i ubrać zachwyt Dreznem w słowa.
Do Drezna przyjechaliśmy około godz. 23.30 a do hotelu dotarliśmy krótko przed północą. Powyższe zdjęcie to widok z naszego pokoju - Pałac Zwinger, jeden z najważniejszych i najbardziej znanych zabytków miasta mieliśmy "pod nosem" i to właśnie od niego zaczęliśmy zwiedzanie. Już stojąc w ten soborni poranek w oknie wiedziałam, że Drezno bardzo mi się spodoba, nie spodziewałam się jednak że aż tak bardzo.
Pogoda była przepiękna, na cały weekend wyszło słońce a niebo miało oszałamiająco niebieski kolor. Nawet mróz nam nie doskwierał, złagodzony przez niebo i promienie.
Drezno to stolica Saksonii i jedno z najpiękniejszych i najbardziej klimatycznych niemieckich miast
( dla mnie ). Dużo się wcześniej o Dreźnie nasłuchałam od osób, które tam były i ich zachwyty naprawdę nie były przesadzone. Miasto jest stare a historyczne barokowe budowle nadają miastu tajemniczego klimatu. Po tym dreźnieńskim weekendzie zostałam fanką baroku, zwłaszcza tego stergo, "przybrudzonego" upływem czasu.
Patrząc na te zdjęcia ciężko uwierzyć, że to styczeń. Jedynie po ogołoconych z liści drzewach można się domyślić, że to jedna z tych zimniejszych pór roku. Ja się czułam wspaniale, w mieście było sporo turystów i wcale nie czułam, że jest zwykły styczniowy weekend. Było trochę tak jak bym byłą w jakimś ciepłym kraju na urlopie, to nic że w czapce, szaliku i grubej kurtce.
Jak już wspomniałam naszą przygodę zaczęliśmy od Pałacu Zwinger i spaceru wokół niego i po znajdującym się wewnątrz patio-ogrodzie. Jeszcze przed wyjazdem ustaliliśmy, że z większości wstępów będziemy musieli zrezygnować bo niecałe dwa dni, przy nocy zapadającej o 16stej, to naprawdę niewiele czasu. Weszliśmy jedynie do dwóch kościołów z czego jeden z nich naprawdę nas zachwycił swoim wnętrzem. Z reguły nie robię zdjęć w kościołach bo zbyt jestem zajęta wąchaniem kościelnych zapachów, które uwielbiam i którymi się odurzam. Ale zrobiłam wyjątek i następnym razem pokażę Wam naprawdę ciekawe kościelne wnętrze.
Pałac Zwinger został wybudowany na polecenie króla Augusta II Mocnego. Podczas bombardowań w 1945 roku, podczas których miasto bardzo ucierpiało, pałac został niemal całkowicie zniszczony. Po wojnie odbudowano go w oparciu o zdjęcia, ryciny i plany. Teraz w pałacu mieści się muzeum i galeria sztuki ale my nie weszliśmy do środka.
Przypałacowe ogrody zdobią liczne rzeźby i fontanny, zimą niestety nieczynne. I liczne anioły. Wiosną i latem musi być cudnie!
Samo miasto, pomimo sporej ilości turystów, wydawało się uśpione. Już w sobotnie popołudnie większość sklepów z pamiątkami była zamknięta, w niedzielę otwartych było ich jeszcze mniej. Z reguły jestem wybredna przy wyborze widokówek i magnesów więc w Dreźnie ciężko było znaleźć coś fajnego mając do dyspozycji kilka sklepików. Wzięłam co było.
Odnalazłam w Dreźnie skrawki Krakowa i Gdańska, co dodatkowo podbiło moje serce. Pomimo mrozu nie brakowało ulicznych artystów i grajków, a grzane wino sprzedawane na małych, przypominających te świąteczne, jarmarkach, pomagało w walce z zimnem.
Przygotowując "w myślach" ten drezdeński wpis byłam przekonana, że szybko i sprawnie opiszę wszystko "na raz " ale podczas wybierania zdjęć uzmysłowiłam sobie, że to jest raczej niemożliwe do wykonania. Miasto jest tak piękne i zrobiłam tyle zdjęć, że ciężko mi ich tutaj nie pokazać ku chwale miasta.
Drezno leży nad Łabą a Tarasy Bruhla to chyba najczęściej uczęszczana spacerowa trasa. Na rzece stoją przycumowane statki będące kawiarniami i restauracjami, można też wybrać się w rejs i podziwiać miasto z wody. Podczas naszej wizyty na drugim brzegu rzeki znajdowało się lodowisko i trasa dla fanów biegówek.
Mój pobyt w Dreźnie był wyjątkowy z dwóch powodów - pierwszy raz w życiu byłam w operze - ach ten galowy strój i ja taka dorosła sącząca wino w przerwie między aktami. No a druga rzecz to naprawdę hit - pierwszy raz w życiu spałam w hotelu! Wiecie, w takim prawdziwym, czterogwiazdkowym, niebędącym ani hostelem ani nawet prywatną kwaterą czy gospodarstwem agroturystycznym. Czwarta dekada życia a tu takie ekscesy a wszystko to za sprawą zniżek przysługującym ludziom "z branży". Ale i tak wolę hostele, hotelowe ekstrawagancje nie są dla mnie hi hi.
Niech to będzie taki wstęp do ukazania piękna miasta. Niedługo pokażę Wam resztę zabytków, może ten kto tam był nabierze ochoty na powrót a kto nie był, na zaplanowanie wizyty w Dreźnie. Miasto jest przepiękne a określanie go mianem niemieckiej Florencji naprawdę nie jest przesadzone co postaram się udowodnić już niedługo. Chociaż we Florencji nie byłam :).