Nie wiem co jest, ale towarzyszy mi już trzecią noc z kolei...Nigdy tak nie miałam a teraz już mnie powoli rozpacz ciemna ogarnia. Próbuję różnych form relaksacji, nie siedzę przed snem przed TV ani komputerem, trosk nie mam aż takich, żeby nie móc oka zmrużyć, sypialnia wywietrzona bo ze względu na pogodę okno otwarte non-stop, zawsze przed snem długi spacer z ośmioma łapami, bo przecież by mi nie darowały, z resztą ja też lubię spacery...Zawsze przed snem czytam i jak już czuję, że mi się oczy zamykają, gaszę światło i...nic. Oczy szeroko otwarte.Myśli lekkie i przyjemne przywołuję, że po trawie boso biegam, albo leżę i gapię się w chmury, albo że na wyspie jakiejś bezludnej...i nic. Według internetowych znawców problemu powinno zadziałać, no ale ja najwidoczniej jestem na to wszystko odporna.Tudzież oporna.Była już zielona herbata, melisa, mleko...i nic.
Podobno na mój problem pomaga też alkohol...w sumie, czemu nie :). Aczkolwiek zostawię to na sam koniec, bo może się okazać, że problem ze snem minie, ale pojawi się inny, taki na "a". A ten to już pewnie w leczeniu trudniejszy, i skutki mogą być fatalne.Nie mniej jednak pozostaje mi jeszcze jedno! Wszak mogę liczyć owce i barany, i to w sensie dosłownym, bo tych u mnie pod dostatkiem.Owce zbieram już od kilku lat no i nazbierało się trochę.
Kiedyś cieszyło mnie wszystko, dzisiaj największą radość sprawiają mi owce oryginalne albo z jakimś przeznaczeniem, np widoczna poniżej słomka do drinków, która może mi się przydać jak będę zmuszona leczyć bezsenność mozniejszymi trunkami. Dzięki, Ewela.
Mam też zestaw łazienkowy, myjka, radio i mydło.Właśnie sobie przypomniałam, że miałam jeszcze ręczniczek taki fajny...Ostatni raz widziałam go gdzieś w Azji. Ups. Sorrki Ewela.
A z tą owcą śmiesznie było, bo M ustrzelił mi ją w wesołym miasteczku. Jak pani wyciągnęła ją spod lady jako nagrodę za uzbierane punkty, zarówno my jak i nasi znajomi, zaczęliśmy się smiać i cieszyć, i to nie z wartości nagrody, ale z faktu, że nam się właśnie owca trafiła. A pani straganiarka tylko się tak dziwnie spojrzała bo ni jak nie ogarniała tego, że z pluszowej owcy cieszymy się tak, jak np. z cadillaca :).
Mohito bardzo chciał być na zdjęciach, no więc jest. To jedyne na jakim leży spokojnie, i pozwala spokojnie leżeć owcy. Mohi ma chyba nadal syndrom porzuconego psiaka, bo chodzi za nami krok w krok, chociaż od czasu jak go przygarnęliśmy minęło prawie 9 miesięcy. Sytuacja trochę się poprawia, bo teraz np możemy zamykać łazienkę i nie słyszymy jego smutnego ujadania po drugiej stronie drzwi. No ale i tak woli być z nami w łazience :).
Oprócz owiec na zdjęciach mam jeszcze owcze breloczki, magnesy na lodówkę, zakładki do książek, świeczki, doniczki, pudełka, puszki. No i trochę garderoby, ale zdjęcia będą jak zrobię pranie i porządek w szafie :).