niedziela, 24 stycznia 2021
Lagerfeld w dresie i jednodniowa zima.
niedziela, 17 stycznia 2021
Pokręcony grudzień.
Takiego rowerowego grudnia to ja chyba nie pamiętam, tak samo jak trwającego nieprzerwanie od marca sezonu rowerowego. Mam postanowienie żeby na tych moich dwóch kołach zatoczyć koło i dojechać do marca, nie zostało przecież zbyt dużo czasu. Nie dość, że miałam więcej czasu niż normalnie o tej porze roku to jeszcze pogoda zwariowała i codziennie sprzyjała przejażdżkom. Nie miałam praktycznie żadnych wymówek żeby rower kurzył się w piwnicy czekając na wiosnę.
Grudzień to był czas odkrywania nowych tras i przypominania sobie o tych już zapomnianych. Najczęściej wybieram leśnie i polne drogi bo po nich najlepiej mi się jeździ a i widoki najprzyjemniejsze. W minionym miesiącu pogoda wielokrotnie zmuszała mnie do poruszania się po asfalcie, bardzo często ścieżką rowerową stworzoną właśnie z myślą o takich jak ja. Doceniam to, że mam blisko do wielu takich tras a w dodatku część z nich jest świeżo po remoncie i mam wrażenie, że zamiast pedałowania unoszę się kilka centymetrów nad asfaltem. Ja śmigam, ja śmigam.
Liczę na intensywny początek roku, rowerowy rok rozpoczęłam 1 stycznia trzydziestoma kilometrami na dobry początek. Kilka dni temu niestety zdążyłam jedynie wyprowadzić rower z piwnicy bo tak się rozpadało, że zmuszona byłam wrócić do domu. Dobrze, że ta ulewa i wichura nie złapały mnie gdzieś po drodze bo nawet nie miałabym gdzie się schować. Dzisiaj za to pojeździłam i chociaż temperatura na minusie to endorfiny na plus i to wysoko na skali.
Fajnego tygodnia!
sobota, 9 stycznia 2021
Kamienice Hamburga, część kolejna.
Pamiętacie wpis o niebieskim meczecie w Hamburgu? Nie ma sprawy jeśli nie. Tych jednak, którzy mają chęć sobie przypomnieć albo zaznajomić się z tematem zapraszam tędy KLIK. Gwarantuję dużo kolorów, z przewagą wielu odcieni niebieskiego. Znajduje się on w bardzo przyjemnej części Hamburga a ja po zwiedzaniu ruszyłam na spacer bo to co dostrzegłam z okien autobusu w drodze do meczetu wydawało mi się tak interesujące, że drogę powrotną postanowiłam przejść na nogach.
Chociaż nie jestem fanką wielkich rezydencji to jednak w tych kamienicach jest coś co przykuwa uwagę i przyciąga wzrok. Okolica jest jedną z tych bogatszych, w pobliżu znajduje się jezioro, z wielu miejsc widać żaglówki i kajakarzy, panuje tutaj spokój, cisza i ład. Eleganckie panie wyprowadzają sobie psy, ogrodnik przycina krzewy a w oknach nie ma firan co zdecydowanie ułatwia bardziej wnikliwą obserwację 😊. Moja ciekawość świata objawia się również niestety zaglądaniem ludziom w okna. I żeby nie było że upadłam tak nisko - nie jestem ciekawa ich życia, mnie ciekawi tylko i wyłącznie wystrój wnętrz.
Każdy kolejny spacer po nieznanej dotąd części Hamburga pozwala mi odkryć coś nowego i utwierdza w przekonaniu, że duże miasta to niekończąca się skarbnica nowych wrażeń i doznań. Za każdym razem takie spacery szalenie mnie zachwycają ale i mile zaskakują. Niezmiennie wracam do domu z myślą, że im więcej nowego odkrywam tym bardziej jestem świadoma ilu jeszcze miejsc nie widziałam. No ale wszystko przede mną, ten rok w dużej mierze będzie również podróżowaniem "do tutaj" z mnóstwem szans na nadrobienie zaległości.
sobota, 2 stycznia 2021
Dobre rzeczy w 2020.
Mijający rok dał nam wiele powodów do narzekań, w zasadzie nie zostawiając miejsca na coś jeszcze. Zamknięcie w domach, utrata pracy, odwołane podróże, systematycznie skreślane punkty z listy planów i zamierzeń na ten rok oraz zastanawianie się co to będzie? Świat pogrążył się w ciemnościach ciężkich do rozświetlenia czymkolwiek. Wśród tego całego zła dostrzeganie dobrych rzeczy wymagało od nas zdecydowanie więcej wysiłku niż kiedykolwiek wcześniej. No ale wiem po sobie, że dobre rzeczy też się działy w tym roku i chociaż pewnie niejednokrotnie musieliśmy obniżyć wobec tego roku wymagania, to jednak na pewno doświadczyliśmy dobrych chwil. Dlatego zasługują one na uwagę i specjalne tutaj wymienienie. I może nie będą to rzeczy wielkie ani czyny bohaterskie ale ten rok nauczył nas cieszyć się z drobiazgów. A z czego cieszyłam się ja?
- Z ilości wolnego czasu na czytanie. Zaczynam od tego bo kiedy dowiedziałam się w pracy, że jakiś czas posiedzimy w domu to była to moja pierwsza myśl. Chociaż czytam dużo to ten rok pobił wszelkie czytelnicze rekordy i przeczytałam 64 książki. I nie dość, że tych książek było dużo to jeszcze prawie wszystkie były świetne co nie zawsze jest oczywiste kiedy książki kupuje się przez internet opierając się jedynie na opiniach innych ludzi
- W ramach bezsenności skatalogowałam sobie książki w aplikacji i przeorganizowałam regały. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że zrobiłam to w nocy
- Z nieograniczonych czasowo możliwości spędzania wolnego czasu na rowerze lub spacerach. Praktykowałam obie te czynności często i systematycznie, bo codziennie a jak sobie łączyłam spacer z pasją wymienioną w punkcie pierwszym to już w ogóle był raj. Wiecie, że od marca przejechałam prawie 1700 km?
- Robiłam dużo zdjęć a moja dusza fotografa amatora "wyszalała" się w tym roku ze zdwojoną mocą
- Nauczyłam się wyplatać makramy a w artystycznym szale przyozdobiłam również kilka doniczek
- Polubiłam pieczenie a zwiększona ilość wolnego czasu na kulinarne eksperymenty pozwoliła nam poznać nowe dania nie tylko w weekendy, kiedy czasu na gotowanie mam więcej
- Wywołałam i poukładałam w albumach sporo zdjęć. Wiecznie brakowało na to czasu a wiadomo, że zdjęcia na papierze to całkiem inny poziom doznań
- Zwiedziłam wiele ciekawych miejsc blisko domu praktykując podróżowanie "do tutaj" a zwykłe spacery dla zabicia czasu pozwoliły mi odkryć miejsca, o jakich mi się nie śniło
- Bywały dni, że wszystkie posiłki w ciągu dnia jadałam na balkonie
- Ilość decyzji podejmowanych spontanicznie przeważyła te z góry planowane. Co jak co ale planowanie czegokolwiek w tym roku było zupełnie bezcelowe. Robiłam to co chciałam i kiedy chciałam a nie kiedy mogłam albo kiedy miałam wolne
- Nadrobiłam towarzyskie zaległości bo nagle wszyscy mieli czas
- Często czytając do późna słuchałam jednej z ulubionych radiowych audycji ( zaczynającej się o północy ) na co nie mogę sobie pozwolić gdy nazajutrz trzeba wstać o szóstej
- Miałam duuuuużo świętego spokoju
- Mimo zła udało się pojechać na zagraniczny urlop. Do Czech😊 gdzie świętowałam urodziny
- Uświadomiłam sobie, że bezczynność nie jest stratą czasu a patrzenie w niebo z pozycji balkonowego hamaka może być do tego stopnia absorbujące, że kiedyś spaliłam grzanki do gazpacho
- Na blogu też dużo się działo i chociaż zdaję sobie sprawę, że nie zawsze ciekawie to za każdym razem z przyjemnością. Duża ilość wolnego czasu zaowocowała większą ilością wpisów a zamknięcie granic ograniczyło sporo z nich do mojej rowerowo-spacerowej pandemicznej codzienności. Okrągła ilość 50 wpisów pobiła rekord z 2013 roku :)