Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

piątek, 18 marca 2022

Dobrodziejstwa

 Przeczytałam niedawno o pewnej pani, która pobiła rekord świata w swojej kategorii wiekowej w biegu na 100 metrów. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że owa biegaczka ma 105 lat. Julia Hawkins to emerytowana nauczycielka, dzisiaj jej wielką pasją są kwiaty co widać podczas każdych zawodów, w których bierze udział, bo zawsze je sobie wpina we włosy. Jej recepta na szczęśliwe życie jest krótka i prosta ale jak widać skuteczna : "... Trzymaj formę jeśli możesz. Miej wiele pasji i szukaj magicznych momentów. Ja robiłam to przez całe swoje życie. Pomyśl o wschodach i zachodach słońca, tęczach, pięknych ptakach, muzyce i dobrych słowach ludzi, którymi się otaczasz. Wszystko to są magiczne momenty i są darmowe dla każdego z nas. Miej oczy otwarte na świat...".

Codzienność pokazała swoją najstraszniejszą twarz. Kiedy już myślałam, że po czymś takim jak pandemia gorzej być nie może przyszedł poranek kiedy zdałam sobie sprawę jak bardzo byłam naiwna. I chociaż teraz ciężko żyć nie kierując myśli w wiadomą stronę to mam na radzenie sobie z codziennością sprawdzone sposoby i triki. Jedne bardziej skuteczne inne mniej ale ich siły działania nie musiałam nigdy sprawdzać w sytuacji wojny, która toczy się tak blisko. Nic dziwnego zatem, że niektóre są za słabe.

Żaden ze mnie Dalai Lama ale jak wszyscy jakieś tam życiowe chwyty mam, głównie te proste, zwyczajne i darmowe, którymi można się ratować bez jakichś tam specjalnych przygotowań. Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebuję wspomagaczy będących skutecznym ratunkiem w starciu z gorszym dniem, złym humorem, pechem, spadkiem formy i niedoborami optymizmu. Jestem przekonana, że najwięcej dobrego dają nam najprostsze rzeczy jak takie np. wąchanie pesto. Jakkolwiek dziwnie i śmiesznie to brzmi , uwierzcie mi że działa, stosuję to regularnie oczywiście w sytuacji, kiedy tego pesto nie jem. No dobra, czasem tam sobie wciągnę małą łyżeczkę zanim zamknę słoik. Albo dwie.

Zawsze ale to zawsze ratuje mnie rower i przyroda. Wjeżdżam w las i od razu ten widok i zapach łagodzą wszystko. W dodatku bariera stworzona z drzew skutecznie odgradza od świata w wersji, której akurat teraz bardzo się boję. Zawsze towarzyszy mi książka i herbata bo przerwa na czytelniczo-herbaciane przyjemności to nieodłączna część każdej wycieczki. Nie chcę tutaj nikogo urazić ale naprawdę nie rozumiem jak można z takich dobrodziejstw regualarnie nie korzystać? Przecież to darmowe i szalenie skuteczne antidotum na naprawdę wiele trosk. 

Nie jest teraz zbyt wesoło ale staram się pamiętać, że szczęście jest blisko nawet wtedy, kiedy nie widać go zza ciemnych chmur. Słucham ulubionej muzyki albo siedzę trochę w ciszy, jeszcze do niedawna byłam złakniona dźwięków ale teraz wiem już, że cisza brzmi równie pięknie. Doceniam drobiazgi i cieszę się nimi jak rzeczami wielkich gabarytów, noszę kolorowe skarpety, piję dobrą herbatę ( mam nawet na nią w kuchni specjalny regalik ), czytam dużo i na szczęście są to prawie same świetne książki. Staram się nieustannie tym naszym światem zachwycać ale nie będę ukrywać, że ostatnio świat nie ułatwia mi zadania.

 Idę przez życie po swojemu, z natury jestem buntowniczką, często działam w zgodzie ze sobą nawet jeśli patrząc na ogół brnę pod prąd. Nieustannie uczę sie mieć i do siebie i do świata cierpliwość, czasami najlepsze co możemy zrobić to przeczekać. Staram się otaczać dobrymi i mądrymi ludźmi, pełnymi pasji i nie waham się unikać kontaktu z tymi, którzy podcinają mi skrzydła. No i nie możemy zapominać, że czasami wanna pełna piany, kieliszek ulubionego trunku albo kawałek ciasta tudzież tych kawałków pięć naprawdę mają wielką moc.

A Wy co robicie kiedy jest Wam źle?


36 komentarzy:

  1. A bardzo podobne rzeczy robię:) tyle, że póki co raczej pieszo niż rowerem i z książką w wersji audio:) reszta to prawie opis mego życia po godzinach pracy, i też mam regalik na herbatę:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na audiobookach nie umiem się skoncentrować i to nie ważne czy na spacerze czy w domu podczas zwykłych czynności. Nawet muzyki nie słucham na spacerach lub na rowerze bo mam wrażenie, że wtedy nie odpoczywa mi mózg 😛
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  2. Próbuję złe myśli zmieniać na przeciwne dzięki afirmacjom. Poza tym przytulam moje pieski, kota przychodzącego gościnnie, MS też się coś od żony należy 😀 I myślami uciekam do Szczawnicy. Nie przypuszczałam, że taki koszmar może się zdarzyć w XXI wieku w środku Europy. Boję się o dzieci i wnuczki... Trzymaj się kochana 🍀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście jest wiele rzeczy mogących być tratwą ratunkową w tych smutnych chwilach. Wojnę znam jedynie z książek, opowiadań babć i dziadków, filmów, książek i lekcji historii. Nie myślałam że dożyję czasów kiedy niemal na bieżąco będę mogła śledzić wojnę w internecie i to wojnę, która dzieje się tak blisko.
      Miłego weekendu na przekór wszystkiemu.

      Usuń
  3. Żeby odciążyć głowę najlepsze są wycieczki, praca w ogrodzie i spotkania z wnukami. Ich spojrzenie na świat jest jeszcze pełne ufności i zachwytu i to chociaż na ten czas gdy są z nami się udziela. Książka też jest niezłym lekarstwem. Jutro sobota, szykuje się praca w ogrodzie i to też jest fajne. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wymienionych przez Ciebie mam jedynie dostęp do wycieczek 🙂 ale nie zawaham się ich użyć w walce z codziennością. Miłej soboty w ogrodzie, niech sprzyja pogoda.

      Usuń
  4. Dla mnie najlepszym lekarstwem na stres i złe wieści jest wyjście w plener, koniecznie z aparatem fotograficznym. Ciekawy okaz przyrodniczy a jeszcze bardziej ptak odrywa mnie od niedobrych myśli i daje wytchnienie. Nawet fizyczne dolegliwości wtedy przechodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Mnie też aparat fotograficzny pomaga spojrzeć na świat z zupełnie innej strony.

      Usuń
  5. W zasadzie to chyba podobnie, więc wedle tej 105 latki tez powinnam długo żyć ;-)
    Z wiekiem jeszcze bardziej doceniam magiczne momenty, wypady za miasto, smakołyki - po prostu rozpieszczanie siebie, bo dlaczego nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza codzienność składa się z drobiazgów i trzeba je celebrować, wielkie rzeczy zdarzają się tylko raz na jakiś czas. A w tych malutkich radościach tkwi wielka moc.

      Usuń
  6. Robię co mogę aby w tych cięzkich czasach nie zwariować. Wspominam piękne podróże, spotykam się z najblizszymi i z prawdziwymi przyjaciółmi, czytam, słucham dobrej muzyki, chodzę na długie spacery...
    Jakoś trzeba żyć....
    A na dodatek wszystko wskazuje na to, że może byc dużo gorzej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet tak nie myśl. Będzie tylko i wyłącznie lepiej, innej wersji do siebie nie dopuszczam a Ty weź ze mnie przykład 🙂

      Usuń
  7. Wychodzę powoli z lutowego załamania. Żaden stres nie może trwać długo, bo można sfiksować. Trzeba się dostosować i jakoś pogodzić ze światem i samym sobą, choć jak piszesz sytuacja obecna tego nie ułatwia. Martwię się, ale robię co mogę, by to zredukować. Rower więc i w las, albo pomoc wolontariacka przy darach. I teraz praca w ogrodzie. Tyle!
    Trzymaj się:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz ogród zatem jesteś szczęściarą bo grzebanie w ziemi a poźniej cieszenie się efektem to też jedno z dobrodziejstw. Już mi przeszedł ten największy wojenny stres i odzyskałam pion tak niezbędny do w miarę normalnego funkcjonowania. Wiosna i słońce pozwalają dostrzec wszystkie uroki życia. A z perspektywy dwóch rowerowych kółek świat jest niemal idealny :).
      Moc przeserdecznych, skąpanych w wiosennym słońcu pozdrowień.

      Usuń
  8. Podobnie mam jak T, ale najczęściej zarzucam plecak , lajuje do niego aparat i wyruszam w tereny, sama! oddaje sie cała sobą obserwacji przyrody i potrafię spędzić w takich okolicznościach cały dzień, potem przeżywam to co mnie zachwyciło jeszcze raz oglądając zdjęcia. Herbata też działa u mnie a i rozmowy z przyjaciółkami. Ale przede wszystkim relaksuje mnie przyroda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całej listy życiowych dobrodziejstw przyroda jest u mnie bardzo wysoko, może nawet na samej górze. Jechałam dzisiaj na rowerze prosto w słońce wdychając zapach kwitnących drzewek, kwiaty magnolii już w pąkach, widziałam bąki i motyle, ptaki śpiewały na całe gardło i było mi tak cudnie, że nawet nie mam słów. Bo na to wszystko można tylko westchnąć z zachwytu.

      Usuń
  9. Ostatnie lata dały nam wszystkim w kość. W ogóle czas tak szybko leci, że mam wrażenie, jakby to wszystko zaczęło się wczoraj, a przecież minęło już tyle czasu... Moim sposobem na gorsze dni jest dobra książka / spacer w otoczeniu natury / prozaiczna krótka rozmowa na błahy temat z kimś napotkanym w sklepie, na ulicy, gdziekolwiek, ale taka zupełnie niewymuszona ta rozmowa; czasami tak się zdarza, że spotykamy kogoś, wymieniamy kilka zdań na temat pogody na przykład i już dzień staje się lepszy :)
    Życzę nam wszystkim samych dobrych pięknych dni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię takie niewymuszone pogawędki bo jestem gadułą ale Ty masz ułatwione zadanie bo wiadomo, Hiszpania. Tam takie rozmowy to tradycja narodowa :).
      Pięknej wiosny Jula, niech nam wszystkim będzie cudnie, zasłużyliśmy na to :)

      Usuń
  10. Ja też żeby odświeżyć głowę , najczęściej wybieram wycieczki w pobliskie spotkania z naturą. Kupiłam sobie kilka książeczek typu Korona Gór Polski, czy Znam Góry Sowie i zbieram zdjęcia i pieczątki. Dobra mobilizacja, a na koniec dostaje się odznaki. No i czytam książki, chociaż ostatnio tego czasu cały czas brakuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super jest to zbieranie pieczątek i odznak, motywacja do tego, żeby wstać z kanapy :). Od kiedy chyba dwa tygodnie temu otworzyłam sezon rowerowy nie mogę się nim nacieszyć po zbyt długiej zimie, nie ma nic lepszego niż ruch i przyroda.
      Życzę Ci dużo wolnego czasu na to co najbardziej lubisz chociaż wiem, że czasem bywa ciężko...

      Usuń
  11. ja dużo spaceruję, zajmuję się ogrodem, uciekam w gotowanie.Ale muszę ograniczyć ilość newsów, jaka zajmuje mi głowę i rujnuje samopoczucie...
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym ograniczaniu wiadomości, najczęściej złych, już rozmawiałyśmy :). Mam nadzieję, że dobrze Ci idzie.

      Usuń
  12. Celebruję zachody słońca, choć bardziej wolę wschody, ale nie zawsze udaje mi się na nie wstać. Pierwsze po przebudzeniu co robię to podchodzę do okna, odsłaniam firanki i rolety i wpatruję się w niebo w tej porannej ciszy.. Uwielbiam to, potem wstawiam wodę na kawę i wracam z nią do okna. Wolę okno niż ekran telefonu czy laptopa. Książka - jak najbardziej - ale nie umiem już czytać jej nigdzie innej jak w zaciszu domu, w fotelu z kolejną kawą.. Zamiast roweru wybieram spacer... Fajnie to wszystko opisałaś.. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mogę czytać zawsze i wszędzie, bywa że czytam idąc ze stacji kolejowej do domu jak mnie coś wciągnie na dobre :). Też chyba bardziej lubię wschody słońca bo od nich wszystko się zaczyna, nadchodzi nowy dzień, i wschody słońca są takie spokojne...Najczęściej widuję je z okien pociągu jak jadę do pracy. Zachód słońca widzę słabo bo tylko mi prześwieca między sąsiednimi blokami rzucając na mieszkanie cudne światło. Ale czasem idę sobie na pobliską łąkę i tam ma zachód słońca tylko dla siebie :).
      Uściski.

      Usuń
  13. U mnie w takich sytuacjach najlepiej działa: zabawa z psem, spacer po okolicy albo nieco dalsza wycieczka w jakieś miejsce. Rewelacyjnie działa na mnie też muzyka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie to, że teraz nie mam psa to też bym wymieniła spacer i zabawę z nim bo to jest coś co uwielbiam i zawsze świetnie na mnie działa. Mam nadzieję, że już niedługo przygarnę jakieś cztery łapy :)

      Usuń
  14. Lubię biegać, czytać książki, bawić się z kotem - to mnie uspokaja i pozwala oderwać myśli od tego, co złe. Dodałabym jeszcze do tego układanie puzzli, do którego ostatnio powróciłam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się z bieganiem nie polubiłam chociaż raz na jakiś czas mam taki zryw, że idę na przebieżkę. Żdecydowanie bardziej lubię rower albo wędrówki, najlepiej z przerwą na książkę i herbatę. Puzzle też uwielbiam. Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  15. Świetny post!:) Do biegania co prawda się nie nadaję, bo za często przewracam się idąc, ale kontakt z naturą,zapachy lasu, drzew, kwiatów i skoszonej trawy uwielbiam. Lubię też zabawy z moją siedmioletnią wnuczką, potrafi zaskoczyć mądrymi tekstami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się do biegania nie nadaję. O ile na rowerze potrafię przejechać 50 km i nie jestem zmęczona to bieganie bardzo szybko mnie męczy. Podejrzewam, że ma i słabą kondycję do tego, i problemy z oddechem. Ale rower to mój lek na całe zło. Rower i przyroda.

      Usuń
  16. Sama nie wiem... Pójście na spacer dobrze działa, szczególnie kiedy jest słońce jak na przykład dzisiaj. Czy jakiś wysiłek fizyczny. Spotkanie z kimś - tylko nie z kimś, kto mnie będzie straszył i ciągnął w dół. Słuchanie muzyki, książka, film - co ciekawe na odreagowanie świetnie sprawdził się "Labirynt fauna", mimo że smutny i pełen okropieństw.
    Myśl biegaczki bardzo trafna. Szczególnie w niepewnych czasach trzeba doceniać wszelkie łatwo dostępne drobiazgi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Labirynt fauna" pomimo, że smutny to jakoś tak mi do Twojej tematyki pasuje :).
      Dla mnie teraz nie ma nic cudniejszego niż przyroda. Po jesieni i zimie wszystko mnie cieszy potrójnie, motyle, kwiaty, pąki na drzewach. Niby nic takiego a jednak radość przeogromna. Radość i jakaś taka mentalna równowaga.

      Usuń
  17. Monis ja uciekam w plener... Uciekam tak juz od 2022... Boję się, kazdego dnia modlę się żeby ten straszny sen się już skończył, chce się obudzić i cieszyć cudownym dniem bez złych informacji. Od jakiegoś czasu moją głowę zajmują moje robótki na drutach, swetry, skarpety, a nawet czapki. Jeszcze mniebto ratuje ale nie wiem jak długo będzie... Ostatnio udało a się uciec na weekend do Sztokholmu i tam nieyslelosmy o niczym. Zrobiliśmy 50 tys kroków i żeby były nogi na wymianę to bym je wymieniła bo tak mnie bolały ;) wysiłek fizyczny pomaga żeby zapomnieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko będzie dobrze, już najwyższa pora żeby świat znormalniał. Też uciekam w plener, na szczęście dopisuje mi pogoda bo gdyby teraz była deszczowa jesień to chyba bym się pochlastała ☺

      Usuń
  18. Jak prawdopodobnie wiesz, w naszym kraju wcześnie były przykłady szczucia na ludzi, stworzyły się podziały, antagonizmy. A ostatnie dwa lata to czas dużego niepokoju. Najpierw męczyła nas pandemia teraz wojna na Ukrainie. Bardzo trudno jest nie ulec poczuciu paniki, nie odczuwać lęku przed tym, co się stanie. Zbyt zimo na relaksujące prace ogrodowe. Kiedyś lubiłam też pobiegać. Niestety. I z tej przyjemności musiałam zrezygnować ze względu na ból stawu kolanowego. Czytam wiele książek (historyczne, biograficzne, czasem obyczajowe) Z niecierpliwością czekam na ciepłą wiosnę i wreszcie mimo bardzo drogiej benzyny na jakieś wyjazdy.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tęsknotą za normalnymi czasami wyczekiwałam końca pandemii ale w najczarniejszych snach nie przypuszczałam, że złe zostanie zastąpione przez jeszcze gorsze. Podziwiam Cię za to bieganie w przeszłości, ja kilka razy próbowałam ale nie mogę się wciągnąć, jednak rower to rower 🙂.
      Przesyłam Ci ogrom najserdeczniejszych pozdrowień i życzę wielu powodów do uśmiechu.

      Usuń

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...