7/11
2024
2024
Fajniejszej jesieni nie pamiętam
Ci, którzy zaglądają tu do mnie już od jakiegoś czasu myślą sobie pewnie: no kurczę no, co się z tą Mo dzieje? Zaczął się listopad i trwa sobie w najlepsze a tu nie ma tradycyjnego jak co roku narzekania na to że zimno, mokro, ciemno i wieje. I że trzeba w domu siedzieć co dla włóczykijki - powsinogi jest średnio zabawne i jeszcze mniej przyjemne. Otóż moi Drodzy sama nie do końca ogarniam tego co się w tym roku wyczynia, pogodowo zwłaszcza. Tegoroczna jesień zdobyła moje serce i może na deklaracje, że zaczynam czuć w sercu jesienne nuty i jestem, jak to się zwykło ostatnio mówić, jesieniarą, jest trochę za wcześnie to muszę się przyznać, że ta do tej pory najgorsza dla mnie pora roku naprawdę zaczyna dać się lubić.
Jest listopad, minęło prawie sześć tygodni od rozpoczęcia kalendarzowej jesieni. Jadę sobie przez świat na rowerze a świecące słońce i niebo bez żadnej, najmniejszej nawet chmury pozwoliły mi wyjść z domu tylko w cienkiej bluzie. Mam w plecaku książkę i earl greya a przed sobą ulubione ścieżki co wszystko razem pięknie się składa na radosny dzień.
Rowerowanie zawsze mnie uszczęśliwia ale świadomość, że w pierwszy weekend listopada jadę sobie na rowerze w cienkiej bluzie tak jakby to była wiosna a wokół oczu pogłębiają mi się zmarszczki od mrużenia oczu w starciu ze słońcem, jest naprawdę niewiarygodna. Kto to widział takie cuda w listopadzie i to w naszej szerokości geograficznej?
Ciężko uwierzyć, że mamy początek listopada, bo w ogóle tego nie widzę ani nie czuję. Żeby o tej porze roku było 18 stopni?! W środkowej Europie?! Kiedy kilka dni temu wyszłam wieczorem fotografować księżyc było cieplusieńko. Nie znam wielu górali, najstarszych to już w ogóle, ale jestem ciekawa czy oni pamiętają coś takiego.
Takiej jesieni nie pamiętam ale taką rozumiem i lubię dużo bardziej niż pogodowe zło. Lubię świeczuszki, grzane wino, flanelową piżamę i herbaciany imbryk z podgrzewaczem ale jestem w stanie zrezygnować z tego wszystkiego na rzecz pięknej aury i jesieni w jej najpiękniejszej wersji. Wszystkie moje akty radosnej twórczości uśpione na wiosnę i lato spokojnie mogą sobie leżakować tam gdzie są nawet do przyszłego roku. Dużo bardziej lubię wyżywać się artystycznie w plenerach. Tam jest moje miejsce.
Jak patrzę na to zdjęcie poniżej to w sumie nawet się tej krowie nie dziwię, że tak mi się przypatrywała i bała się podejść. Siadła se baba na zwalonym pieńku, z książką i herbatą, cieszy się sama do siebie a do krowy gwiżdże jak do psa.
Z dziką radością objechałam część z moich ulubionych miejsc, zatrzymując się to tu to tam aby się nacieszyć. Niech moc tego dnia zostanie ze mną jak najdłużej bo było wspaniale. Równie ekscytujący jest fakt, że sezon rowerowy trwa sobie w najlepsze, fajniejszej jesieni nie mogłam sobie wymarzyć.
Taka jesień aż się prosi żeby ją wychwalać wniebogłosy.
To prawda że tegoroczna jesień jest przepiękna. Przede wszystkim słońce wydobywa i podkreśla przepiękne kolory...
OdpowiedzUsuńI powietrze też jakieś takie fajne.
Niech to trwa jak najdłużej...
Stokrotka
Tegoroczna jesień jest bardzo zaskakująca. Już nie pamietam, kiedy było tak ciepło. Szczerze mówiąc przez długi czas nosiłam tylko wełniany kardigan, gdy wychodziłam z domu. Żadna cieplejsza kurtka nie była mi potrzebna.
OdpowiedzUsuńU nas już się czuje jesienne klimaty, mgły, ranki z przymrozkami, mżawka, ale to nie znaczy, ze trzeba narzekać! zawsze jest rozwiązanie na najgorsze nastroje, na najkrótsze dni!
OdpowiedzUsuńWszystko jest w nas i w nastawieniu do życia!
Piękne zdjęcia!