Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

niedziela, 29 stycznia 2023

Jak mi się żyło w 2022 roku

 Długo szukałam motywacji do tego, żeby podsumować poprzedni rok tak jak to robię zawsze w styczniu. Jakoś nie umiałam wykrzesać w sobie entuzjazmu do robienia podsumowań a jak myślałam o poprzednim roku to wśród wspomnień najbardziej wyrazista była Jordania, która swoją magią przysłaniała wszystko. Niestety bolesna prawda jest też taka, że 2022 wypada blado w zestawieniu z kilkoma poprzednimi latami i w sumie to nie do końca wiem, czy jest się czym chwalić 😊. Ale ale, trochę mi szkoda przerwać tę styczniową tradycję, nie poddam się tak łatwo, poza tym takie podsumowanie kiepskiego w moim odczuciu roku może być świetną motywacją do tego, żeby z tego który niedawno się zaczął wykrzesać jak najwięcej. Bo chociaż zaczął się chorobą, której skutki odczuwam do dzisiaj, to z całych sił wierzę w to, że pozostałe miesiące będą fajne i za rok usiądę do podsumowania ze zdecydowanie większą motywacją a lista pięknych wspomnień będzie długa.

Najpiękniejszym tegorocznym wspomnieniem jest Jordania, która zdobyła miano podróży marzeń i teraz przepycha się na podium z Kambodżą, Tajlandią i z Marokiem. Bardzo się cieszę, że spełniłam marzenie o zobaczeniu Petry i że mogłam się nią cieszyć zanim zalały ją tłumy.

W marcu pojechaliśmy na weekend do Berlina. W niemieckiej stolicy byłam już wcześniej i nie przywiozłam nie wiadomo jak obłędnych wrażeń. Dałam Berlinowi drugą szansę ale prawda jest taka, że przyjaźni między nami nie będzie i jeśli o mnie chodzi to jest to jedno z najbrzydszych miast w jakich byłam i zdecydowanie najbrzydsza stolica.

Z perspektywy czasu myślę, że trochę dałam ciała z wyjazdem urodzinowym i na ten rok planuję coś trochę bardziej spektakularnego. Bo w Amsterdamie już byłam i generalnie nie marzyłam o powrocie tam. Sierpień był dla mnie miesiącem trudnym zawodowo, ciężko zachorowała moja szefowa, która do pracy na część etatu wróciła dopiero kilka dni temu. Razem z kolegami i koleżankami przejęliśmy część jej obowiązków. W tym samym czasie przez mój zakład pracy przewinęła się kolejna covidowa fala co spowodowało spore braki personalne. W związku z powyższym osobom zdrowym, czyli w tym przypadku niezaszczepionym, znów zwiększył się zakres zadań. Nie chciałam dokładać pracy i znikać na dwa tygodnie i zamiast brać dłuższy urlop przedłużyłam sobie weekend a urlop wzięłam na Święta. Na szybko podjęłam decyzję, że może Holandia, bo co z tego, że już byłam skoro Niemąż nie a podróżować z Nim uwielbiam, jest najlepszym kompanem świata.

W sierpniowym nawale pracy, o którym wspomniałam wyżej, często jęczałam w domu że jestem głupia, że tak łatwo daję się namówić na przejęcie obowiązków innych osób, że powinnam być bardziej asertywna i w dyplomatyczny sposób odmawiać, i w ogóle po co to wszystko. Pod koniec roku okazało się po co bo awansowałam i to od razu przeskakując dwa stanowiska.

W październiku udało nam się polecieć na kilka dni na Litwę a w grudniu pojechaliśmy tam samochodem. Z Litwy pochodzi osoba, z którą idę przez życie, stąd też nasze dosyć częste tam wizyty. Może i żyję w konkubinacie ha ha ha ale razem z partnerem jesteśmy żywą kontynuacją Unii Polsko-Litewskiej a to już o sobie może powiedzieć mało kto.


Przed całkowitym podróżniczym zdziczeniem ratuje mnie fakt, że oboje bardzo lubimy takie jednodniowe wycieczki po tej bliższej i ciut dalszej okolicy. Byliśmy w Lubece, w Plön, we Flensburgu, na Jarmarku Bożonarodzeniowym w Bremen, wielokrotnie na wydmach i nad Morzem Północnym. Dla nas to nic niezwykłego przejechać 100 km żeby napić się kawy albo herbaty z widokiem na morze, tak było np. w minioną niedzielę. Podjęliśmy decyzję, że jedziemy nad morze chociaż pogoda była taka, że normalni ludzie nawet nie myśleli o tym, żeby wyjść z domu. I wiecie co? Po drodze stał się cud, ale taki potężny, bo chmury zniknęły odsłaniając oszałamiające niebo, wyszło słońce, przestało wiać, nad morzem było cudnie i nawet pomimo niedzieli i spacerowych tłumów udało nam się znaleźć wolny stolik w ulubionej kawiarni na plaży. 




Chociaż lato na północy Niemiec było w zeszłym roku raczej kiepskie, sporo rowerowałam po starych ale i nowych szlakach. Bardzo wyraźnie odczułam ironię losu dotyczącą tego, że pogoda psuje się w weekendy i wolne od pracy dni. Ale coś tam z tej mało sprzyjającej codzienności uszczknęłam, regularnie przemierzałam moje pola, łąki i lasy, jeździłam na książkę i herbatę na Malediwy nad Łabą. W dalszym ciągu uważam, że jestem szczęściarą mając niedaleko domu takie piękne miejsca, rzekę, jeziora, wydmy i setki kilometrów lasów. Bez regularnych, najlepiej codziennych, kontaktów z przyrodą nie mogłabym żyć, zresztą co to by było za życie. Moje ulubione miejsca uszczęśliwiają mnie tak, że nawet teraz myśląc o nich szeroko się uśmiecham, a świadomość tego, że po pracy potrzebuję zaledwie kilka minut żeby otulić się zielenią jest wielkim dobrodziejstwem.



Kulturalnie też niezbyt dużo się działo ale byliśmy na dwóch koncertach, raz tutaj a raz na Litwie. W planach był jeszcze jeden w sierpniu ale Alex Clare złamał nogę i przerwał trasę koncertową. Już miałam pisać, że przez cały rok nie byłam w ani jednym muzeum ale czekajcie, czekajcie, przecież byłam w Muzeum Seksu w Amsterdamie, nie wypada o tym nie wspomnieć. Przeczytałam 61 książek, co przed chwilą sprawdziłam w aplikacji i wiecie co? Przewijałam tak sobię tę książkową listę i razem z większością tytułów pojawiało się wspomnienie, kiedy i w jakim miejscu daną książkę czytałam. Mam kilka nowych pasji, wśród których na prowadzenie wychodzi malowanie po numerach. Kurczę, to jest naprawdę fajne a poza tym ma działanie terapeutyczne, zaczynam "kolorować" i czuję jak znika cały nagromadzony w ciągu dnia stres. Kończę już drugie arcydzieło i o ile to pierwsze było łatwe bo na rozgrzewkę, to drugie jest dużo bardziej skomplikowane i ma małe, fantazyjne kształty. Bywa, że siedzę cały wieczór a postępów w artystycznych pracach malarskich nie widać. Ale powoli zmierzam ku końcowi a w kolejce już czeka kolejny obraz i następna nowa pasja - embroidery. Ciekawe czy się polubimy.

✦✦✦

No i najważniejsze - w minionym roku opublikowałam 46 wpisów co bardzo mnie cieszy. Pisałam z przyjemnością a co najważniejsze nigdy nie straciłam do tego pisania motywacji tak jak to bywało w poprzednich latach. No dobra, może raz czy dwa chciało mi się trochę mniej ale ten stan szybko mijał; przeganiałam go czytając stare wpisy i Wasze przemiłe komentarze. Dziękuję bardzo, że tu zaglądacie i zostawiacie tyle ciepłych słów. Niemiennie jesteście dla mnie największą motywacją bym nadal trzymała się chmur.

✦✦✦

Może i w zeszłym roku niewiele się działo ale wiecie co? W ogóle mnie to nie martwi bo byłam szczęśliwa i zadowolona z życia prywatnego oraz osiągniętych ciężką pracą sukcesów zawodowych. Nie było przykrych ani smutnych momentów, które zburzyłyby harmonię dobrej i spokojnej codzienności bo nawet kiedy niewiele się działo to działo się dobrze i po mojej myśli. Wstydem byłoby narzekać. Mam jednak świadomość tego, że miałam lepsze lata. Moja lista noworocznych postanowień jest krótka ale treściwa, składa się na nią jeden punkt. Jeden ale treściwy - chciałabym z tego roku wycisnąć najwięcej jak się da, żebym za rok o tej porze miała co wspominać, bez uczucia niedosytu.

40 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie najlepszy ale dobry, dopiero po napisaniu tego podsumowania zdałam sobie sprawę, że nie było tak źle.

      Usuń
  2. Jesteś niestrudzoną wędrowniczką więc nie dziwię się że masz ciągły niedosyt. Ale obiektywnie patrząc miałaś rok pełen wrażeń i wycieczek. Życzę dalszego apetytu na przemieszczanie się i innych form aktywności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, postaram się nie stracić tego apetytu do życia pełnią sił.

      Usuń
  3. Zazdroszczę Ci troszkę tej Jordanii, to takie piękne miejsce! Co do Amsterdamu, rozumiem, że nie za bardzo miałaś ochotę tam wracać - to jest typowe miejsce na wycieczkę weekendową and that's it. Muzeum seksu w Amsterdamie mega mnie rozbawiło, nie byłam pewna, czy nadal istnieje po tym całym lockdownie podczas korony...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzeum istnieje, mnie raczej rozczarowało niż rozbawiło, chyba spodziewałam się, że jest bardziej sprośne hi hi hi. W sumie to skusiła nas długa kolejka oczekujących bo to był dla nas znak, że warto wejść do środka. Amsterdam nie jest taki zły ale chyba dwa razy wystarczy :).
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  4. Apetyt na podróże rośnie wraz z ilością już odbytych. Podobnie jak Ismar uważam, że rok był podróżniczo ciekawy. Życzę, Ci zatem roku obfitego w nowe miejsca i doznania i aby Twój optymizm nie malał :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. O mój optymizm się nie martwię i zrobię wszystko, żeby to był wyjątkowy rok, dużo planów już mam, oby tylko teraz udało się je bez przeszkód realizować a w międzyczasie dopisywać nowe. Poza tym nuda czasem też jest fajna. Byle tylko nie było problemów, z którymi sobie nie poradzę.
      Pozdrawiam cieplutko w ten zalany deszczem dzień.

      Usuń
  5. Poszłaś po prostu na jakość, nie ilość. Zresztą masz jeszcze dużo czasu na penetrowanie świata. Mnie zostało zdecydowanie mniej czasu, więc łapię to, co mi przyniesie los. Gratuluję nowej pasji - haftowania, bo tak to przetłumaczyłam. A malowanie obrazów jednak nie dla mnie. Wzrok nie taki i szybko się męczy. Ale polecam innym!
    Pięknego roku i spełniania marzeń, nawet tych niedalekich i niedużych!
    Całusy Monia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulcia, bardzo Cię proszę zebyś nie wspominała o tym, że masz mało czasu na zwiedzanie Świata, ten pesymizm w ogóle do Ciebie nie pasuje a piszesz już o tym kolejny raz. Może i patrząc na wiek Twój i mój można by sądzić, że faktycznie mam więcej czasu ale to tak nie działa i żadna z nas nie wie ile ma jeszcze czasu żeby się tym życiem nacieszyć. A Ty masz taki apetyt na przygodę, że ciężko Ci dorównać i np. ja w ogóle nie mam z Tobą szans :). Przeczytaj sobie swoje podsumowanie minionego roku a sama się przekonasz z jakim rozmachem żyjesz i spełniasz marzenia.
      Głowa do góry i ani słowa więcej o starości, rozumiemy się? :)
      Ściskam Cię z całych sił.

      Usuń
    2. Ten powyższy komentarz był super! Na szczęście zdążyłam przeczytać 😊😘

      Usuń
  6. Kochana, to u Ciebie wcale nie tak skromnie, a ostatni akapit to najlepsze podsumowanie!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatni akapit też mi się podoba, to najlepsze podsumowanie tego jak mi się żyło. Może i spokojnie ale najważniejsze, że dobrze a brak problemów to największe z dobrodziejstw.

      Usuń
  7. Skoro byłaś szczęśliwa i odniosłaś sukces na polu zawodowym, to na pewno nie był to stracony rok.

    Wow, wiedziałam, że lubisz książki, ale niesamowicie zaskoczyłaś mnie tą imponującą liczbą przeczytanych! I liczbą napisanych postów też! Żebyś jeszcze bardziej miała powody do dumy, to przyznam Ci się, że ja przeczytałam jedynie 49 książek (trochę słabo jak na mnie, w najlepszym roku miałam bodaj 73) i napisałam jedynie 26 wpisów na bloga (to akurat przyzwoicie jak na moje standardy). I potwierdzam - czytelnicy zawsze są doskonałą motywacją. Kiedy odwiedzają, czytają i komentują, to aż chce się pisać :)

    Miłej reszty tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh, dla mnie 61 książek do wcale nie tak dużo, w poprzednich latach czytałam więcej, w tym roku już czytam ósmą ale mam jakiś wielki literacki głód. Ale 49 książek to też super wynik, bądź z siebie dumna!
      Pamiętasz jak Ci kiedyś pisałam o ścieżkach do jazdy konnej? Na przedostatnim zdjęciu widać ją po lewej stronie.

      Usuń
  8. Tam wyżej to Stokrotka nie zdążyła wyrazić swego zachwytu nad Twoimi podrozami....A najbardziej nad ta do Jordanii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :). Sam podpis trochę mnie zaintrygował ale niżej wszystko się wyjaśniło :). Łączy nas ten zachwyt nad Jordanią.
      Pozdrawiam przeserdecznie.

      Usuń
  9. To prawda, Jordania mogła przyćmić wszystko inne. Ale i Twój rok wydaje mi się niezły. :)
    Dobrze mieć kogoś bliskiego, z kim można podróżować, kiedy przyjdzie ochota i z kim się dobrze zgrywacie. :) Dla mnie to najlepiej jeszcze, gdyby ten ktoś był dobrym organizatorem, bo zwykle to na mnie spada, a mnie to idzie tak sobie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ten mój Ktoś zawsze kupuje bilety i ogarnia nocleg co jest dla mnie dużą pomocą bo ja bywam roztrzepana i wolę nie ryzykować, że coś pokręcę. No i wyszukuje ciekawe miejsca a co najważniejsze, ma świetną orientację nawet w nieznanym terenie czego o sobie niestety nie mogę powiedzieć :). Najlepszy kompan, wymarzony towarzysz, często się wzruszam jak sobie wspominam nasze nie tylko podróżnicze przygody.

      Usuń
  10. W porównaniu z moim miałaś i tak bogaty rok ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe że tak... Ale może w tym roku dopisze Ci szczęście i dużo będzie się działo. Życzę Ci tego z całego serca.

      Usuń
  11. Cóż ja mogę powiedzieć Kochana :) życzę Ci żeby ten Nowy Rok był jeszcze lepszy od minionego :) żeby spełniły się wszystko marzenia duże i te male. Żebyś przejechała tysiące kilometrow rowerkiem oczywiście a przy tym chłonela każdy wodok, zapach i smak.
    Monis tymi wpisami to zaimponowałaś, ale cieszę soe ze tyle piszesz ja chociaż mam co czytać, książki odstawiłam i nie mogę sie za nie zabrać :(

    Czekam na kolejne Twoje mysli, plany, pomysły i wrażenia :) ściskam i pozdrawiam z mroznej Norwegii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w styczniu miałam wielki czytelniczy głód ale to pewnie przez to, że chorowałam a później byłam osłabiona i na niewiele rzeczy miałam chęci i siły. Rozpędzę się na wiosnę 🙂. A za chwilę wskakuję na rower.
      Miłej niedzieli. Buziaki.

      Usuń
    2. Po chorobie człowiek długo dochodzi do siebie. Pamiętam jak ja w zeszłym roku dochodziłam do siebie :( miesiąc byłam na zwolnieniu :(

      Usuń
  12. piękne podróże :) Moi dziadkowie to prawdziwi Litwini, dawno tam nie byłam, a to naprawdę piękny kraj, który bardzo lubię, a mam tam całą rodzinę od taty strony. Muszę pokazać ją mojemu mężowi:)
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój partner jest Litwinem i na Litwie mam prawie całą rodzinę z Jego strony dlatego staramy się być tam równie regularnie jak w PL.
      Koniecznie zabierz męża na Litwę, jestem pewna, że Mu się spodoba.

      Usuń
  13. Z ciekawością czytałam Twoje podsumowanie zeszłego roku i podoba mi się, że mimo wszystko jesteś zadowolona, bo spotkało Cię wiele dobrego i odwiedziliście piękne miejsca :).

    Gratuluję awansu, pewne poświęcenia się popłaciły :).

    Ooo, nie wiedziałam, że Twój partner jest Litwinem. Fajnie :).

    Mam nadzieję, że pokażesz tu na blogu swoje malownicze prace jak i hafciarskie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, Niemąż jest Litwinem chociaż niektórym ciężko w to uwierzyć bo świetnie mówi po polsku. Ja też się często śmieję, że Mu zmienię obywatelstwo 🙂.
      Z miłą chęcią i z wielką radością pokażę wszystkie moje "arcydzieła", muszę tylko poczekać aż aparat wróci z naprawy bo telefonem nie umiem robić zdjęć 🤭

      Usuń
  14. Super, że przeczytałaś aż 61 książek :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne zdjęcia! Pozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego obrazu!^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo obfity i różnorodny rok podróżniczy. :) Petra też mnie zachwyciła. Byliśmy z M. w 2010 roku, ale na blogu pojawił się post w 2014.
    Kochana życzę Ci, by ten rok przyniósł Ci także wiele wrażeń podróżniczych. My na razie niczego na 100% nie planujemy. To zależy od mojej kondycji no i zdrowia oczywiście.
    Moc uścisków posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami lepiej nie planować. Mimo wszystko życzę Ci, żeby Twoje zdrowie i samopoczucie sprzyjało wyjazdom, nawet tym krótkim i blisko domu. Wierzę w to, że powoli odzyskasz i kondycję, i podróżniczy rytm. Póki co najbardziej cieszy mnie fakt, że wróciłaś bo to jest dobry znak.
      Przesyłam Ci ogrom najserdeczniejszych pozdrowień, cieszę się, że jesteś.

      Usuń
  17. Ktoś kiedyś powiedział, albo i nie... że "tyle żyjemy ile doświadczamy" myślę że śmiało można powiedzieć że nie przysypiasz życia a wręcz przeciwnie - wyciskasz z niego ile się da, jak mówisz. I tak właśnie powinno być, dany nam czas trzeba spożytkować na wszystko co przynosi nam pozytywne efekty, co cieszy, zadawala, daje radość no i daje zapisując wspomnienia na przyszły czas. Ja do Twoich życzeń dorzucił bym jedną małą prośbę, co najmniej tyle samo wpisów i w tym roku, abyśmy również i my mieli radość z czytania i oglądania wspaniałego świata widzianego przez Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci z całego serca za tyle ciepłych słów, wylałeś na moje serce beczkę miodu :). Nie wiem jak inni ale ja często przeliczam szczęście na to, co przeżyłam i staram się wycisnąć z tej codzienności ile się da. Nie ukrywam, że również przez to "wyciskanie" z utęsknieniem czekam na dłuższe i cieplejsze dni bo brak słońca i szybko zapadająca ciemność podcinają mi skrzydła.
      Pozdrawiam Cię przeserdecznie i życzę dobrej codzienności.

      Usuń
  18. Po przeczytaniu Twojego podsumowania nasuwa mi się taki wniosek: to był spokojny rok pełen miłych chwil. Naprawdę uważam, że przeżyłaś piękny czas. Może nie było fajerwerków, ale one nie zawsze są potrzebne, żeby być szczęśliwym. Sama zresztą wspomniałaś, że byłaś szczęśliwa i to jest najważniejsze. Życzę Ci, żeby i ten rok był taki i pod koniec grudnia znów będziesz mogła powtórzyć, że jesteś szczęśliwa.

    Gratuluję awansu. Ciężka praca czasem się opłaca :D Ale nie przesadzaj, we wszystkim trzeba zachować umiar, trzymam więc kciuki za Twoją asertywność. W ogóle bardzo dobrze Cię rozumiem w tym temacie, bo ja też mam problem, żeby odmawiać, ale nie wynika to chyba z braku asertywności, a raczej z mojego miękkiego serca, chciałabym wszystkim pomóc i czasem zapominam, że się niekiedy po prostu nie da i poza tym od czasu do czasu trzeba też dbać o własne interesy.

    Spodobało mi się porównanie Twojego związku do Unii Polsko-Litewskiej :D Świetne skojarzenie. Tylko dlaczego wy w Niemczech mieszkacie? :P

    Przesyłam moc uścisków i trochę majorkańskiego słońca, którego ostatnio jest tutaj jak na lekarstwo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam dobre serce i dlatego ciężko mi powiedzieć nie, nawet wczoraj jedna ze starszych koleżanek w pracy powiedziała mi, że ja to bym wszystkim pomagała.
      Nie wiem czemu mieszkamy w DE ale głównie ze względu na pracę i zarobki, chociaż z całego serca wierzę w to, że zmiana kraju zamieszkania to tylko kwestia czasu :).
      Uściski.

      Usuń

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...