Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


24/06
2025

Helgoland. Wyspa, której prawie nie widać

 ... na mapach. Jest tak tycia, że przypomina trochę większą kropkę a w telefonie trzeba sobie kciukiem i palcem wskazującym przybliżyć kawałek świata, w którym się znajduje, aby ją dostrzec. Ta oto mała "niewidzialna" wyspa była celem jednodniowej wycieczki, którą sobie urządziłyśmy z koleżanką.


O Helgoland słyszałam wcześniej kilka razy, regularnie też widywałam kursujące na nią promy, miałam też jako takie pojęcie, że jest gdzieś tutaj niedaleko. Czasem sobie pomyślałam, że może kiedyś z nudów się wybiorę ale konkretnych planów nie miałam. Skonkretyzowały się one dwa tygodnie temu za sprawą mojej koleżanki z pracy, która wpadła na pomysł, że tam płyniemy. Co miałam robić? Popłynęłam.



Powiem Wam, że taka wycieczka to jest przygoda a wszystko odbywa się w systemie czterogodzinnym. Rejs trwa prawie cztery godziny, z jednym międzycumowaniem, co na podróż w tę i z powrotem daje osiem, czyli niemal cały dzień. Na spacer po wyspie mamy kolejne cztery godziny, tym samym katamaranem się płynie i tym samym wraca.



Helgoland jest kurortem wielbionym przez niemieckich emerytów, którzy spędzają tam wczasy, podejrzewam że głównie na wypoczynku i nudzeniu się bo uwierzcie mi, że tam nie ma co robić. Atrakcje, jakie oferuje wyspa, zamykają się na małym nabrzeżu, krótkiej uliczce pełniącej funkcję deptaka i jednej, słownie JEDNEJ, niewielkiej plaży. Helgoland słynie z klifów, to one przyciągają jednodniowych wycieczkowiczów takich jak my, oprócz tego nie ma na wyspie nic ciekawego. No dobra, jeszcze coś było, coś co spodobało mi się nawet bardziej niż te sławne klify, ale o tym za moment. Na klify trzeba trochę się wspiąć i chociaż nie są to niewiadomo jakie wysokości, to większość emerytów jakich widziałam raczej temu nie podoła. Zatem przeciętnemu turyście, nawet nie będącemu emerytem, Helgoland jest w stanie zapewnić atrakcje na góra jeden dzień. Co tu ukrywać, szału nie ma.


Helgoland to raj dla miłośników ptaków bo spotkać tutaj można kolonie głuptaków, nurzyków, alek i mew trójpalczastych. Jeśli macie ochotę pogratulować mi w komentarzach ornitologicznej wiedzy to tego nie róbcie bo posiłkowałam się ulotkami znalezionymi na statku, sama z siebie taka mądra w tej dziedzinie nie jestem.



Jeśli chodzi o same klify to widziałam w swoim życiu i wyższe, i piękniejsze, i nie odbierzcie tego jako przechwałki. Te spodobały mi się średnio chociaż spacer był bardzo fajny, a jeszcze fajniejszy był rejs. Większość czasu spędziłyśmy na pokładzie ciesząc się życiem, chociaż wokół widoki żadne, tylko woda po horyzont. Fajnie tak oderwać się nawet na jeden dzień od pracowej codzienności a kiedy wracałyśmy do domu i z drineczkami w rękach płynęłyśmy w stronę zachodzącego słońca, miałam wrażenie, że jestem na egzotycznym urlopie.


Obeszłyśmy wyspę dookoła przy czym i tak byłyśmy ambitniejsze od reszty bo większość turystów wracała tą samą drogą od razu po dotarciu do klifów. A my zrobiłyśmy fajne okrążenie po czym zacumowałyśmy w porcie na świeżą smażoną rybę, która była przepyszna. Popiłyśmy zimnym piwkiem, jakżeby inaczej.



Mojej koleżance podobało się na wyspie dużo bardziej i nawet wpadła na pomysł, żebyśmy wróciły tu na weekend. Na moje pytanie o to, co będziemy robić odpowiedziała, że drinkować i patrzeć na foki. I powiem Wam, że tym argumentem byłaby w stanie mnie przekonać. Te rozkoszne, kluskowate ciałka podobały mi się na Helgoland najbardziej, teraz właśnie wyjaśniło się to o czym wspomniałam wcześniej. Popłynęłam na wyspę podziwiać klify a i tak bardziej niż klify podobały mi się foki. Żałuję tylko, że miałyśmy tak mało czasu żeby się nimi nacieszyć.

Zatem tak, foki zrobiły furorę. Bardzo żałuję, że nie wzięłam ze sobą większego obiektywu ale w ogóle nie przewidziałam, że będę miała tak zachwycającą okazję by go użyć.

To była zaledwie jednodniowa przygoda a i tak dała mi dużo frajdy. Piękna, słoneczna pogoda, długi rejs statkiem i pobyt na wyspie, wszystko to sprawiło, że miałam wrażenie, że jestem na urlopie a prawda była taka, że nawet nie opuściłam województwa, w którym mieszkam. Jak położyłam się spać to jakoś do mnie nie docierało, że wszystko to co ostatnio przeżyłam wydarzyło się jednego dnia. Takie przerywniki w rzeczywistości uwielbiam, to był tylko jeden wolny od pracy dzień a smakował przygodą!


Komentarze

  1. Czasem taka jednodniowa wycieczka też może dostarczyć dużo radości. Spodobały mi się te kolorowe domki i oczywiście klify. Lubię rejs statkiem a taki czterogodzinny to w sam raz. Na Rodos, gdzie byliśmy niedawno było sporo niemieckich emerytów i faktycznie większość z nich nie wychodziła poza hotel. Chyba bym oszalał siedząc cały tydzień w jednym miejscu, a jest tam co zwiedzać. Dziękuję za miły komentarz, pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesże się, że nawet starsi ludzie podróżują i zwiedzają świat korzystając z możliwości jakie mają i nie stoją im na przeszkodzie nawet "balkoniki". Takich emerytów płynęło ze mną na statku bardzo dużo i pni do tych klifów na pewno nie dotrą. Pozostaje im spacer po nabrzeżu ale dobre i to skoro się nie ma innej możliwości.
      Też bym zwariowała na takim spokojnym urlopie zatem doskonale Cię rozumiem, to również nie dla mnie taki wypoczynek. Starość nie ma skrupułów i bywa bezlitosna, może za kilkanaście lat nam też się taki urlop spodoba bo nie będziemy mieć wyboru 😊. Oby tylko jak najpóźniej.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
    2. Wczoraj ucieszył mnie Twój post a dzisiaj dotarła piękna kartka z tego miejsca. Radość była podwójna, bo najpierw wyjąłem ze skrzynki rachunki za prąd a tu jeszcze coś na osłodę. Bardzo dziękujemy, mamy pamiątkę z miejsca gdzie pewnie nie dotrzemy. Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń
  2. A ja bym mogła tam zostać na dłużej, klimat podobny do Agia Pelagia na Krecie, ale spragnionych leniwego relaksu w sam raz. Podobnie słyszałam o Kazimierzu Dolnym, co można tam robić w weekend, a my tam byliśmy cały tydzień i teraz wracamy...dla klimatu, widoków, sztuki na każdym kroku i ciekawych budynków.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazimierz Dolny to jednak Kazimierz Dolny, doskonale rozumiem, że tam wracacie i jestem pewna, że to będzie niezapomniany czas. My w ciągu czterech godzin zobaczyłyśmy na Helgoland wszystko co było do zobaczenia, nie wiem co bym tam robiła mając do dyspozycji kilka dni. Może jedynie leniuchowała z widokiem na foki i klify 🙂

      Usuń
  3. No to pocztówka przyszła na czas, bo wiem o czym piszesz. Mnie się tam podoba, wielkość natury do mnie przemawia, czyli te piękne klify. Cieszę się, że mogłaś rozkoszować się rejsem, a ja wspominam równie przyjemnie ten do Helsinek. To doskonały relaks i w spokoju spędzony czas. Dzięki Monia za tę maleńką wyspę, o której inaczej pewnie nigdy bym się nie dowiedziała. Pozdrowionka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klify faktycznie robią wrażenie, nie spodziewałam się, że w Niemczech są takie miejsca bo te klify wyglądają na bardziej egzotyczne. Rejs był fajowy, trochę się obawiałam, że będę się nudzić a nudno nie było nawet przez moment. Jednak osiem godzin na morzu może być monotonne.
      Cieszę się, że byłam na wyspie, na której pewnie nie był nikt z moich drogich czytelników. To pewnie jedyna taka sytuacja 😀.
      Uściski i buziaki. Pięknych ostatnich dni czerwca.

      Usuń
  4. Aż cztery godziny promem, to rzeczywiście gdzies na końcu świata, emeryci jak na zesłaniu, ale wysepka urocza, podobają mi się te domki kolorowe w rządku na brzegu morza a klify mają fantastyczne kształty, wyglądają jak prehistoryczne zwierza, dinozaury jakieś. Ptaki zachwycające, miałabym co obserwować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na końcu świata a nadal w moim landzie 😃. Taki rejs przy pięknej pogodzie to fajna atrakcja, obawiałam się nudy a było ciekawie i wesoło. Nie dziwi mnie, że klify tak bardzo przyciągają turystów bo naprawdę mogą się podobać. To była fajna i ciekawa jednodniowa wycieczka. Serdeczności.

      Usuń
  5. Witaj Monia, jak to mówią i śpiewają - małe jest piękne! Jak na taką małą wysepkę to jak tu opisujesz atrakcji jest mimo wszystko co niemiara, bo i można tam naprawdę wiele rzeczy robić nie nudząc się przez cztery godziny. Gdzieś słyszałem o głuptakach ale nie sądziłem że występuję one naprawdę i latają... :) A pomysł na weekendowy powrót na wysepkę nie wydaje się taki bezsensowny, była by okazja lepiej przyjrzeć się foczkom i nieco głębiej się zanurzyć w napojach chłodzących oczywiście na tyle aby powrót nie nastręczył większych problemów...
    Miło i wakacyjnie już prawie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.