Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


13/03
2018

Niekończąca się opowieść o Granadzie.

To miał być wyjazd sportowo-turystyczny , a że przy okazji był wyjazdem okołoweekendowym, jeden dzień przeznaczyliśmy na narty a jeden na zwiedzanie. Sprawiedliwie. To miał być mój debiut w roli narciarza, na który cieszyłam się niezmiernie. Miałam co prawda narciarskie epizody jako dziecko kiedy to na moich czerwonych nartach zjeżdżałam z gdyńskich pagórków. Później mi przeszło i "przerzuciłam" się na łyżwiarstwo, do którego miłość została mi do dziś i któremu po dziś dzień oddaję się z taką samą radością.


Sierra Nevada to hiszpański narciarski raj i pomimo tego, że powyższe zdjęcie raczej na to nie wskazuje, był śnieg. Nie posiadam dowodu rzeczowego w postaci zdjęć czemu winna była moja radość i ekscytacja związana z powrotem do narciarstwa. Nie było czasu na fotograficzną dokumentację. Musicie mi uwierzyć że był i śnieg i dużo radości i frajdy. Może i nie zostanę mistrzynią narciarstwa ale za to do perfekcji opanowałam sztukę hamowania. Jeśli nie próbowaliście nigdy hamować przewracając się w zaspę na poboczu to ominęło Was wiele...Dawno się tak nie uśmiałam. Szkoda tylko, że podnoszenie się było trochę skomplikowane ( przez narty ) i wymagało pomocy osób trzecich. Jak teraz sobie wspominam tamten weekend to nie wiem, czy tak mi się spodobały te narty czy raczej chodziło o te zaspy...No ale miałam ubaw po pachy ale trochę też byłam dumna z tego, że coś mi po tych dziecięcych czerwonych nartach zostało jeszcze, a lat minęło sporo.


Alhambry nie można pomylić z niczym innym. Byłam w środku już dwa razy więc na razie wystarczy. Co nie znaczy, że nie poszłabym i trzeci raz, i czwarty nawet, gdybym tylko miała więcej czasu.




Andaluzyjskie bary tapas to zawsze dobre rozwiązanie aby zaspokoić głód. Tutaj ma swoje pole do popisu mój apetyt i kolejna porażka dotycząca fotografowania jedzenia. Bo albo jestem tak głodna, że najpierw jem, albo się krępuję wyciągnąć aparat bo to nie wypada, ludzie patrzą itp. Gdybym była odważniejsza to z fajnych miejsc gdzie i co jadłam ( nie tylko w Granadzie ) mógłby powstać pyszny ( a co najważniejsze nietuczący ) wpis.


Do Granady dojechaliśmy w piątek wieczorem i po ulokowaniu się w hostelu poszliśmy na spacer i kolację. Granada prezentuje się pięknie również o zmierzchu. Wieczorem ma jeszcze więcej klimatu zwłaszcza wśród uliczek pachnących kuskusem i miętową herbatą.


W Granadzie wyraźnie widać wpływy Maurów na ten hiszpański region. Mam fajne wspomnienia z Maroka i uważam, że to jeden z najciekawszych i najładniejszych krajów, w których byłam. Może dlatego tak bardzo podobają mi się marokańskie akcenty w Granadzie. Wśród miast partnerskich Granady są dwa z Maroka - Tetuan i Marrakesz. W późnym średniowieczu Granada była centrum ostatniego państwa muzułmańskiego na Półwyspie Iberyjskim.



To naprawdę fajne doznanie chodzić po śniegu a chwilę później spacerować po skąpanych w słońcu uliczkach, nad głową mając błękit i pomarańcze na drzewach.




Niedzielny poranek był cichy, spokojny i leniwy. Jak człowiek wita dzień herbatą z widokiem na Alhambrę to już wiadomo, że będzie fajnie.



Zwiedzanie Granady, a zwłaszcza jej najstarszej części, to spacer raz w górę raz w dół. Ale nawet "pod górkę" nie męczy jak się spaceruje w cieniu rzucanym przez bielone domy z parapetami i balkonami pełnymi roślin w kolorowych glinianych donicach.



Byłam w Granadzie cztery razy i podczas każdego pobytu nie żałowałam czasu ani sił aby przejść miasto wzdłuż i wszerz. I pomimo tego, że niektóre miejsca i ulice dokonale zapadły mi w pamięć, każda kolejna wizyta pozwala odkryć coś nowego. I za każdym razem jestem wielce zaskoczona jak to możliwe, że wcześniej to przeoczyłam, skoro byłam wszędzie chyba...Wiem, wiem...jest mnóstwo miejsc których nigdy nie odkryjemy do końca i Granada jest po prostu jednym z nich. Dobrze tylko, że wraz z odkrywaniem nowych miejsc w miejscu wydawałoby się dobrze znanym nie ubywa radości z odkrywania ich.


Granada jest przesiąknięta andaluzyjskim klimatem, który widać i czuć na każdym kroku. To jedno z najważniejszych miast regionu i stolica prowincji więc w sumie nie może być inaczej.



Spacerowaliśmy niespiesznie bo w miastach takich jak Granada pośpiech jest największym przewinieniem. To duży komfort i przyjemność iść bez celu ze świadomością, że można sobie przystanąć gdzie się chce, przycupnąć na chwilę, zdjęć zrobić dwieście, kota pogłaskać i psa, wina się napić, ulicznych grajków posłuchać.


A na koniec Modlitwa Psa na jednym z domów:

O Panie wszystkich stworzeń spraw, aby człowiek, mój pan, był tak wierny innym ludziom, jak ja jestem wierny jemu.
Spraw aby kochał swoją rodzinę i swoje dzieci tak jak ja ich kocham i uczyń, żeby szczerze przechowywał ( chronił ) dobra, którymi go obdarzyłeś, tak jak ja to robię.
Daj mu Panie skłonność do łatwego i spontanicznego uśmiechania się, tak jak łatwe i spontaniczne jest moje merdanie ogonem. Zachowaj w nim moją młodość serca i moje radosne myśli.
O Panie wszystkich stworzeń, tak samo jak ja jestem zawsze prawdziwym psem spraw, aby mój pan był zawsze prawdziwym człowiekiem i zbierał moje "odpadki" z ulicy :).

Amen.


Komentarze

  1. Granada - to jedno z piękniejszych miast jakie kiedykolwiek widziałam, a w Alhambrze się zakochałam.
    Na pewno tam jeszcze kiedyś wrócę. Dziękuję Ci za odświeżenie moich pięknych wspomnień.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam nadzieję na powrót do Granady, nigdy nie będę miała dość.

      Usuń
  2. Grenada jest przepiękna i w dodatku tak niezwykle klimatyczna - biel kamieniczek i wąskie uliczki. Pamiętam, że bardzo mnie zauroczyła.
    A takie wypady jak Twój, które spontanicznie przeistaczają się w coś więcej - są najlepsze :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Granada ma mnóstwo wyjątkowego klimatu, który tak bardzo lubię. Najwięcej wśród wąskich ulic.

      Usuń
  3. Takie rzeczy tylko w Hiszpanii, zimowe szusowanie i wiosenne spacery. Pozazdoscić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Wrażenie trochę niespotykane zjechać z białych gór prosto w zalane słońcem ulice. Słyszałam o takich, co rano zjeżdżali na nartach a po południu plażowali, tak że wiesz...

      Usuń
  4. Och, jak ja dawno nie byłam na stoku. Na narty bym się nie odważyła, ale na desce kiedyś zaliczałam upadki :D Ale chyba jednak bardziej przekonuje mnie słoneczna Granada niż białe szaleństwo :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę słoneczną Granadę niż jej narciarską wersję ale połączenie jednego z drugim to naprawdę fajne przeżycie.

      Usuń
  5. Ja chcę znowu do Granady.
    Cudowna relacja i jak zwykle fantastyczne zdjęcia.
    Serdecznie Cię pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowite miejsce :) Bardzo chicałby to zobzczyć :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Bardzo klimatyczne miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzieki za przypomnienie Granady...calkiem wyleciala z pamieci. Tyle juz lat. ale pamietam do dzis te biale szczyty w tle, gdy my umieralismy z upalu na dole..Fajnie, ze mialas frajde z jezdzenia na dechach. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większą frajdę miałam z hamowania i upadków w zaspy ale cóż, każdy jeździ tak jak umie :)

      Usuń
  9. Byliśmy w Granadzie w 2011 roku dokładnie w lutym i trafiliśmy na deszczową pogodę, mimo wszystko pochodziliśmy po mieście i miło wspominam to co widziałam. W końcu po kilku godzinach pogoda zmieniła się i wyszło słońce i mieliśmy super widoki na ruiny plus pawie chodzące po ogrodzie pięknie było :) fajnie wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W lutym pogoda w Hiszpanii jest nieobliczalna i jednego dnia może lać bez przerwy a nastepnego świecić ciepłym słonecznym blaskiem. W Granadzie bardzo mi się podobają zaśnieżone szczyty widziane z miasta zalanego słońcem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniała relacja. Widoki urokliwe. Ach... Zachwycam się.
    Świat jest taki piękny. Chciałabym już gdzieś wyruszyć...
    Moc buziaków.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapomniałam dodać, że modlitwa psa jest niesamowita...

    OdpowiedzUsuń
  13. Też miałam czerwone narty i na nich śmigałam za dzieciaka, tera oczywiście nie umie jeździć, ale chętnie spróbowałabym. :D Mega mnie ciekawi jak jeździsz na łyżwach, pewnie z wielkim uśmiechem. :)))

    Ahahaha Wyobraziłam sobie twoje hamowanie. Kurcze z Tobą to pewnie fajnie jest podróżować. :D

    Kochana odwagi...wiem, że łatwo się mówi, ale wiem, że akurat Ty znajdziesz w sobie odwagę i wyciągniesz ten aparat i zrobisz zdjęcia posiłków. Ja też mam podobne lęki i też postaram się je pokonać. I Tobie i mi się to uda!!! :)

    Modlitwa Psa mnie powaliła. Jestem nią zachwycona, ileż zwierzaki uczą, ten kto napisał tę modlitwę, bardzo dobrze o tym wie. Granada...miasto, które zdecydowanie chciałabym odwiedzić. Jest super piękne i klimatyczne, te uliczki mnie urzekają, a ja lubię klimatyczne uliczki i pewnie wiele razy to napiszę. Bardzo, naprawdę bardzo lubię z Tobą podróżować, a do tego mam piękne poczucie, że i ja stanę się takim podróżnikiem, o czym marzę coraz bardziej. Post jak dla mnie...perfekcyjny!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawy blog. Jestem pod wrażeniem. Będę częściej tutaj wpadać. Podoba mi się tematyka bardzo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.