2025
Wsi spokojna, wsi wesoła, wsi angielska
Ostatnie dni są dla mnie trochę stresujące, czuję dziwny niepokój, jego źródła znam, na moje samopoczucie ma wpływ wszystko po trochu ale cóż, u schyłku lata zawsze tak mam... Muszę to poprostu przeczekać. W ostatnim wpisie chwaliłam się, że codziennie towarzyszy mi piękna pogoda i już pisząc tamte słowa podejrzewałam, że ledwo je napiszę i opublikuję, a stracą na ważności. No więc straciły, moje podejrzenia, że tak właśnie się stanie, nie były bezpodstawne 😊.
Walcząc z pierwszym atakiem zapowiadającej jesień chandry robię co mogę aby złagodzić jej skutki, średnio pomaga mi to, że na dwa dni temperatury spadły do 16 stopni a ja robiłam wszystko, żeby przegonić z głowy myśli, że tak już zostanie. Pod drzewem niedaleko balkonu ( drzewo to nazywamy "naszym" ), pojawiły się pierwsze suche liście i przyrzekam Wam, że stało się to z dnia na dzień, wczoraj ich jeszcze nie było. W dodatku pojawiły się w ilości, której nie jestem w stanie na spokojnie zaakceptować 😀. Na szczęście dzisiaj wróciło lato i upalny słoneczny dzień przemile mnie zaskoczył dwudziestoma pięcioma stopniami a ja bardzo się cieszę, że plany na popołudnie mam zacne bo rowerowe. Widać, że lato chce odejść z przytupem, rozgrzewając serca zanim ustąpi miejsca jesieni.
Bo gdzie indziej można odnaleźć wewnętrzy spokój i środki łagodzące duchowe rozedrganie jak nie wśród ciszy i spokoju lasów, łąk i pól? Albo na wsi? A skoro już poruszyłam temat wsi, to zapraszam Was dzisiaj na tę angielską, i na spacer, który odbyłam w majówkę.
Przedłużoną odrobinę majówkę spędziłam w Anglii u Marty, którą pewnie część z Was zna jeszcze z czasów, kiedy pisała bloga, my same tak się właśnie poznałyśmy. I chociaż z nas dwóch teraz bloguję tylko ja to nasza przyjaźń przetrwała i ma się świetnie. Jak Marta sama mówi mieszka na wsi ale nie można Jej wierzyć. Ja wierzyłam do czasu aż do Niej poleciałam i na własne oczy zobaczyłam jak się sprawy mają. Otóż moja Marta mieszka w małym mieście, cóż z tego, że nie w centrum, skoro to mieszkanie na obrzeżach jest zaletą? Ja natomiast tak się zdążyłam oswoić z myślą, że lecę na angielską wieś, ba!, ja się zdążyłam z tą myślą zaprzyjaźnić, że robiłam wszystko żeby odnaleźć ślady tej obiecanej wsi a przecież nie jest żadną tajemnicą, że angielska wieś w większości przypadków jest szalenie urokliwa.
W odległości krótkiego spaceru odnalazłam angielską wieś, którą już w przeszłości widywałam wielokrotnie - porośnięte trawą pagórki, owce i murki z kamienia. Niby to nic takiego a radość miałam przeogromną.
No i angielskie cmentarze, rarytas dla osoby lubiącej takie miejsca ( to ja! to ja! ).
Niczym nieograniczone przestrzenie sprawiały, że oczami wyobraźni widziałam kilometry fantastycznych ścieżek i szlaków, które tylko czekają na to, żebym nimi przeszła. Ubolewam, że miałam na to za mało czasu chociaż z angielskiej majówki wycisnęłam tyle ile się dało i do domu wróciłam przezachwycona. Najważniejsze było dla mnie samo spotkanie z Martą i możliwość spędzenia z Nią czasu, krajoznawcze wycieczki odeszły na drugi plan chociaż Martulinka i tak zaplanowała mój pobyt i codziennie robiłyśmy coś fajnego.
Wiecie, ja tam swoje w ciągu dnia muszę przedeptać, syndrom powsinogi nie odpuszcza nawet wtedy kiedy niespecjalnie mam okazję do chodzenia. Łazi ze mną jak cień, mało tego, na wyjazdach on się jeszcze bardziej uaktywnia a kiedy siedzę on mi przysiada na ramieniu. Siedzenie na czterech literach, będących łagodnym i kulturalnym określeniem sami wiecie czego, przychodzi mi z dużym trudem.
Właśnie przed chwilą uświadomiłam sobie, że zaczął się ostatni weekend lata, we wtorek zaczyna się ta pora roku na "j", której nazwy pozwólcie nie wypowiem głośno. Przede mną zatem szansa żeby wykorzystać lato do ostatka bo prognozy pogody zarówno na dzisiaj jak i na jutro są zacne. Moje lato, chociaż pogodowo było takie sobie, to podróżniczo i towarzysko było przewspaniałe! Spadam zatem pożegnać tę ukochaną porę roku w najlepszy możliwy sposób.
To ja będę w kontrze, bo jesien kocham i uwielbiam 😊 co jest też swoistym paradoksem, bo temu zachwytowi czesto towarzyszą stany lękowe i depresyjne, no ale trudno...
OdpowiedzUsuńWieś jest piekna, podobnie jak drogi i bezdroża, nie tylko angielskie, ale te szczególnie, jak widać na zdjęciach. Aha, cmentarze też, żeby nie było 😉