Nie płacz, że coś się skończyło. Ciesz się, że Ci się to przytrafiło. ( G.G. Márquez )

piątek, 7 lutego 2020

Czym mnie zachwyciła Lizbona ( bo że zachwyciła to wiadomo )

Chociaż Lizbona absolutnie nie była planowana bo była planem zastępczym na Sri Lankę, z której zrezygnowaliśmy po wielkanocnych atakach terrorystycznych to wypełniła to zastępstwo godnie. Pomimo wcześniejszych obaw, że zwiedzając Portugalię będę często wracała myślami do Sri Lanki, czując żal, że jednak nie polecieliśmy, tak mi się w Portugalii podobało, że ten zachwyt przysłonił wszystko inne. 


Portugalię od dawna miałam w planach i w sercu i pomimo tego, że nigdy tam nie byłam to żyłam tęskniąc za podróżą tam. Nie wiem czemu tak długo zwlekałam z wyjazdem, zawsze wybierając inne kierunki. Portugalia była takim moim europejskim wyrzutem sumienia bo zawsze tam chciałam a i tak spędzałam urlop gdzie indziej.



Ilość zdjęć z Lizbony zdumiała nawet mnie samą a przecież znam swoje możliwości jeśli chodzi o zapełnianie karty pamięci wspomnieniami. W związku z powyższym oraz z tym, że najwyczajniej w świecie nie da się pokazać wszystkich twarzy Lizbony w jednym tekście, pokażę ją w przynajmniej dwóch.


Najbardziej oczywiście spodobała mi się Alfama a jej magiczny klimat i urok to jedna z cech charakterystycznych tej nastarszej lizbońskiej dzielnicy. Spacer był pełen barw dzięki kolorowym azulejos, pełen zapachów za sprawą licznych ciastkarni i piekarni, gdzieś w tle dało się słyszeć dźwięk tramwaju. 



 Małe sklepiki ze sprzedawcami zawsze skłonnymi zamienić kilka słów, kawiarnie gdzie codziennie spotykają się sąsiedzi, małe okwiecone balkoniki i uliczki niewiele szersze niż szerokość ramion. W niektórych takich wąskich mieścił się tramwaj co już w ogóle wprawiło nas w zdumienie. Sam fakt, że te tramwaje jeżdżą też bo czasami tak trzeszczały i skrzypiały, że każde pokonane wzniesienie jawiło mi się niemal jako cud.




Założona przez Maurów Alfama to najstarsza dzielnica Lizbony. Miejsce jest specyficzne, ciężko je porównać z jakimkolwiek innym, a mieszkańcy i turyści zgodnie twierdzą że to właśnie tutaj bije serce prawdziwej Lizbony. I chociaż nie ma tutaj zbyt wielu zabytków to atmosfera i wyjątkowy klimat Alfamy sprawiają, że przyciąga wielu turystów a większość z nich właśnie tutaj zaczyna poznawanie miasta.



Alfama to plątanina ulic i uliczek, wieczne góra - dół, urozmaiceniem są skwerki, place i ciekawe zaułki. To raj dla miłośników detali, którymi zachwyt nie zawsze i nie dla wszystkich jest oczywisty. Ciekawy mural, szyld albo ściana przyozdobiona niespotykanym do tej pory kolorem i motywem azulejos. A wszystko w bardzo fajnym, nie dającym się zapomnieć klimacie.



Lizbona to miasto położone na siedmiu wzgórzach i powiem Wam, że czułam je wyraźnie w nogach kiedy wracaliśmy do domu po całym dniu zwiedzania. Niektóre schody były tak strome i tak wysokie, że szliśmy na łatwiznę i wybieraliśmy inną trasę. Tak czy siak spacer po wzgórzach Lizbony to niezła gimnastyka ale łatwo zapomnieć o zmęczeniu dzięki sile wrażeń i mocy wspomnień.


Portugalska stolica wymaga spokoju zatem odpadają jednodniowe pobyty chociaż tym, którzy nie mają więcej czasu i tak polecam ten jeden dzień. Sprint po mieście pozbawia szansy wczucia się w klimat miasta i odbiera możliwość spokojnego przyjrzenia się życiu lizbończyków. Zaliczanie zabytków nigdy nie jest dobrą opcją i w przypadku Lizbony również się nie sprawdzi.


Kilka razy, zanim jeszcze poleciałam do Lizbony, miałam okazję zjeść pasteis de nata ale pomimo tego, że słodycze lubię, to sama sobie kiedyś obiecałam, że spróbuję ich w jedynym godnym miejscu. Pastéis de Belém wypieka te ciastka od 1837 roku i chociaż kolejka w środku i przed wejściem sprawiła, że zrzedła mi mina ( a byliśmy poza sezonem ) to wszystko idzie szybko i sprawnie. Wnętrze tej ciastkarni jest przepiękne, niestety nie udało nam się znaleźć wolnego stolika, na szczęście obok jest Starbucks. Tam spróbowaliśmy pasteis de nata przy okazji otrzymując wiadomość od Ryanair o odwołanym locie. Szybko przebukowaliśmy bilety a wiadomość o dłuższym urlopie poprawiła nam humory.


Powiem Wam, że nigdy nie będę fanką tych tradycyjnych portugalskich wypieków. Nie to, że są niedobre, poprostu niekoniecznie wpasowują się w moje cukiernicze gusta a ja w czasie moich dwóch pobytów w Portugalii spróbowałam wielu ciast i ciastek i z nich wszystkich pastéis de nata były chyba najmniej smaczne. Zjeść zjem ale mając okazję zamienić je na coś innego zdecydowanie wybiorę tę opcję. 


Lizbona to jak dla mnie jedna z najbardziej klimatycznych europejskich stolic, z resztą Portugalia jako kraj również należy do europejskich faworytów. Spodziewałam się zachwytów ale miasto swoim całokształtem, czyli architekturą, atmosferą i klimatem i tak mnie zaskoczyło. To miasto różnorodne i chociaż kojarzy się przede wszystkim z żóltymi tramwajami, muzyką fado i z pasteis de nata, to wróciłam z tamtąd mając setki innych skojarzeń i tyle samo pięknych wspomnień.


W nasz ostatni dzień w Lizbonie zepsuła się pogoda ale nie miało to żadnego wpływu na nasze humory. Dostaliśmy ten dzień w prezencie, byliśmy już chyba wszędzie gdzie chcieliśmy zatem przed padającym deszczem ukryliśmy się w żółtym tramwaju linii 28. Na całe szczęście udało nam się zająć miejsca siedzące a trasę pokonaliśmy dwa razy. Przeżycie naprawdę fajne, sam tramwaj też specyficzny, podobnie jak trasa którą jedzie. Większość uliczek tak wąska, że wychylanie się groziło utratą głowy. Można było spokojnie stukać ludziom w okna albo sprawdzać, czy podlewają kwiaty stojące na parapetach.



Nam pogoda niestraszna i nawet w ten deszcz staraliśmy się spacerować chociaż nie będę ukrywać, że sporo czasu spędziliśmy obserwując codzienność zza kawiarnianych okien. To też miało swój urok. Lizbona zachwyciła nas od pierwszego wieczoru a każdy kolejny dzień tylko dokładał tych pięknych emocji i wspomnień. Byliśmy tam na początku maja i myślę, że była to pora odpowiednia, bo było i ciepło i jeszcze w miarę spokojnie. Rytmu naszych spacerów nie zakłócał harmider i tłum a wymianie emocji i myśli nie przeszkadzał turystyczny gwar. Wiecie co mi się jedynie nie podobało i co wprowadziło mnie w niezły szok a z czym na taką skalę spotkałam się pierwszy raz? Narkotyki. Temat całkowicie mi obcy a moja wiedza dotycząca ich dostępności jest żadna, aczkolwiek mam świadomość, że zdobyć je to pewnie żaden wyczyn. W Lizbonie co chwilę ktoś się nas pytał czy nie potrzebujemy narkotyków, było i tak, że jedząc kolację na zewnątrz jednej restauracji podszedł do nas chłopak z narkotykową ofertą a mnie nie tyle zaskoczył ten fakt jak to, że istnieje tyle rodzajów używek. Nigdy nie miałam nic wspólnego z narkotykami, ja nawet papierosa nigdy nie paliłam ( mam uzależnienia zdecydowanie innnego rodzaju ) i powiem Wam że byłam nieźle zaskoczona bogatą ofertą i tym, że wszystko było dostępne "od ręki". Usłyszałam ostatnimi czasy, że Lizbona się zmienia, niekoniecznie na lepsze i tak sobie myślę, że może te narkotyki to właśnie jedna z tych zmian.

Ale i tak pobyt w Lizbonie był fenomenalny a pisanie o niej dzisiaj było wielką przyjemnością. Przypomniałam sobie te wszystkie lizbońskie chwile, które pomimo tego, że od maja minęło już sporo czasu nadal wywołują we mnie wrażenie, jak by to było zaledwie wczoraj.

24 komentarze:

  1. Z przyjemnością wróciłam do Lizbony:)
    Ja też zakochałam się w Alfamie i słynnych ciasteczkach. Jadłam je bez opamiętania:)
    Czy wiesz, że w Krakowie pewna miłośniczka Portugalii otworzyła Pastelarię?
    Oczywiście byłam tam i polecam. Babeczki są pyszne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pasteis de nata nie lubię. Dla mnie Portugalia ma smak grilowanych sardynek i owoców morza :).

      Usuń
  2. Kurcze, ja również nawet papierosa w buzi nie miałam, sam zapach mnie odtrąca. Narkotyki mnie wręcz przerażają. Ja nie miałam pojęcia, że u mnie w mieście jest tyle gangów tyle dilerów itp. Przerażające. No, ale skupmy się teraz na pluchach. hehe Uważam, że ty idealnie potrafisz oddać klimat miejsca, w którym jesteś. Piszesz tak, bym poczuła klimat, robisz takie zdjęcia, bym poczuła, że tam jestem, takie mam wrażenie. Strasznie mi się to podoba. :) Jest tam czym się zachwycać, piękna architektura i te uliczki. Tak się potrafisz cieszyć życiem, że i mnie wiele uczysz. Pomagasz dostrzegać dobro, zdecydowanie w tym pomagasz. Uściski na ten nowy dzień. :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jeśli chodzi o zachwycanie się to Lizbona oferuje duże pole do popisu. Dla mnie to jedna z najbardziej klimatycznych europejskich stolic.

      Usuń
  3. Mnie Lizbona urzekła mimo, że mogłam jej poświęcić tylko jeden dzień, ale latem i w upale to i tak niezły wyczyn. Zobaczyłam, to na czym mi najbardziej zależało, zwiedziłam znane zabytki, klimatyczne zaułki, pojeździłam tramwajem i wjechałam windą, by zobaczyć miasto z góry. Na szczęście nie otarłam się o narkotyki, ani nikt nam ich nie proponował. Lizbona wywarła na mnie wielkie wrażenie, dlatego pielęgnuję te piękne wspomnienia, a zdjęcia pozostały cudowną pamiątką.
    Dzięki Twojej wspaniałej fotorelacji ożyły wspomnienia.
    Pozdrawiam i życzę Ci pięknego weekendu.
    Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak bym nie miała innej możliwości to też wybrałabym jeden dzień w Lizbonie. Lepsze te kilka godzin niż nic chociaż na pewno z żalem bym wyjeżdżała...

      Usuń
  4. Bylam w Lizbonie kilja lat temu i tez mnie urzekła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to bardzo piękne miasto, chyba nie ma osoby, której by się Lizbona nie spodobała.

      Usuń
  5. My niestety nigdy nie byliśmy w Lizbonie i podobnie jak Ty jest naszym podróżniczym wyrzutem sumienia. Każdy post z Portugalii czytam z zapartym tchem mając nadzieję, na wyjazd. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja długo nie mogłam dotrzeć do Portugalii a jak w końcu dojechałam, to byłam dwa razy w jednym roku :). A Wam życzę podróży do Portugalii bo wiem, że Was też zachwyci.

      Usuń
  6. Piękna wyprawa! Lizbona jest na pewno niepowtarzalna. Wszystko dzięki kolorowym azulejos, wąskim uliczkom z tramwajami i tym nierównym położeniem. To wszystko jeszcze przede mną. Mam nadzieję, że miasto nie zmieni się za bardzo na gorsze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabytki, architektura i piękne położenie na pewno się nie zmienią :). W Lizbonie jest więcej uroku niż tych złych rzeczy, te negatywne omijam we wspomnieniach. Jedź tam kiedyś koniecznie.

      Usuń
  7. Zgadzam się już po zobaczeniu tych kilu zdjęć, poczułem rodzaj fascynacji. Znaczy widziałem siebie na ulicach tego miasta. No cóż, istnieje ryzyko że tam pojadę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Monis to teraz czas na Madere :) zakochasz się w niej bez pamięci. Szykuje chyba już ostatni wpis o Maderze i chyba to będzie najładniejsza część wyspy :) nam niestety w tym roku Sri Lanka nie wypaliła. Mieliśmy zamówiona wycieczkę na 02.02 i został odwołana... Jestem tak wściekła że nawet nie chce o tym mówić... Ale nie poddaje się, kiedyś tam dolecimy :)
    My w Lizbonie byliśmy dosłownie kilka godzin i mój mąż wrócił zły bo nic nie pamięta z tego miasta tylko tysiące ludzi :) jak nic musimy wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tej Sri Lanki ale mogliście przecież sami zorganizować sobie podróż tam. Zwiedzanie świata na własną rękę to naprawdę fajne doświadczenie. My byliśmy w Lizbonie na początku maja i zapamiętałam więcej niż Twój mąż bo tłoku nie było :). Największe zagęszczenie ludności zaobserwowałam przy Pastéis de Belém a tak to było raczej luźno.

      Usuń
    2. Właśnie myślę nad wyjazdem prywatnie. Tylko u nas gorzej z czasem. Zobaczy co ten rok przyniesie i jak sprawy prywatnie potoczą się :) a jakie pla y u Ciebie na nadchodzące miesiące? Wybierasz się gdzieś?

      Usuń
    3. Póki co w marcu Belgia, w maju Hiszpania, później też coś tam w planach jest ale nie chcę zapeszać bo wiesz jak to jest... :)

      Usuń
  9. W samej Europie jest tyle pięknych miejsc, że chyba nie zdążę ich wszystkich zobaczyć, ale może chociaż sobie o nich poczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj czytaj żebyś była dobrze przygotowana jak już do tych miejsc dotrzesz :).

      Usuń
  10. Ja o tych narkotykach równiez naczytałam sie przed moim pierwszym wyjazdem do Portugalii. Na całe szczęście nikt nas nigdy nie zaczepił, być może dlatego, że nasza gromada dzieci odstrasza potencjalnych dealerów ;) Tęsknię za Lizboną, właśnie równe cztery lata temu tam byłam, nawet dokładnie pamiętam sklepy ozdobione serduszkami i sprzedawów kwiatów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka dni temu czytałam o tym w internecie, włądze Lizbony mają zamiar wziąć się ostro za walkę z dealerami. A żeby było śmieszniej bardzo często zamiast narkotyków można kupić mąkę albo mączno-narkotykowo mieszankę ( jeśli wierzyć autorowi artykułu ). Mnie i V. co chwilę zaczepiali, pewnie wyglądamy na chętnych :).

      Usuń
  11. Przepiękna Lizbona. Wiem, że się powtarzam, ale dzięki Tobie jestem zachwycona Portugalią.
    Boję się jednak, że jeśli tak dalej będzie, to niektóre granice będą pozamykane :( Ach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze to nie panikować, jak się tv trochę uspokoi to i ludzie przestaną wpadać w panikę. Szum medialny jest zbyt duży wokół tego, są poważniejsze choroby zabijające codziennie dużo więcej osób i to ich trzeba się obawiać. Pozdrowienia.

      Usuń

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...