Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


31/01
2024

Leniwe popołudnie w Portocolom

 Dobra, dosyć tego, w walce z zimową niepogodą pora sięgnąć po ciężkie działa. U mnie dzisiaj pogoda taka, że tej zimy chyba jeszcze tak źle nie było. I wcale nie mam tutaj na myśli śnieżycy pozostawiającej po sobie sięgający łydek śnieg. U mnie jedyne, co niemal sięga łydek, to kałuże. Do tego wichura taka, że się szyby trzęsą a po balkonie, gnany wiatrem, ślizga się stolik, który rozłożyłam jakiś czas temu, kiedy na trochę wyszło słońce a ja wyszłam na balkon z herbatą. Stolika już nie schowałam bo oczywiście napędzana entuzjazmem całym sercem wierzyłam, że słońce pokazało się na dłużej, i że to zapowiedź rychłej wiosny.


Żeby nie zapomnieć o tym, że gdzieś tam za tymi ciężkimi, szarymi chmurami jest niebieskie niebo i słońce oszałamiające swoim blaskiem, muszę je sobie oglądać na zdjęciach. I dzisiaj jest na te wspominki dobry dzień, chociaż planowałam rower. Kiedy myślę o dniach, kiedy ostatni raz codziennie widywałam słońce, od razu się teleportuję na Majorkę, tam było słońca od groma. Chociaż nie, w Alzacji też było słonecznie, chociaż ciut chłodniej.


Zatem dzisiaj zapraszam Was w podróż na jedną z rajskich wysp. Jesteście gotowi? Bo ja tak. Aż nóżkami przebieram chociaż przecież tam byłam i widziałam te cuda na własne oczy.

W dzień, kiedy odwiedziliśmy Portocolom, przypadały akurat urodziny osoby, z którą idę przez życie. Spokojne, chociaż turystyczne miasteczko, z jednym z najlepiej zachowanych na Majorce portów rybackich, wydawało się być miejscem idealnym, żeby mógł się w spokoju zestarzeć o rok. W rybackim miasteczku i w najlepszym możliwym, bo moim, towarzystwie 😊.

Jeśli mam być szczera to sama podróż do tych klimatycznych miejsc, które widzicie na zdjęciach, nie napawała nas zbyt dużym optymizmem. Przez moment nawet obawiałam się, że nie znajdę tego czego szukam, a o czym przeczytałam kiedyś u Julki. Bo idąc do tego starego portu przechodzi się przez deptak pełen angielskich i niemieckich barów, co mnie niemile zaskoczyło. Kiedy usiedliśmy na drinka i kelnerka przyniosła nam karty dań to pierwszym językiem był niemiecki, później angielski, a dopiero kolejnym hiszpański. Tak mnie to zbiło z tropu, że postanowiłam się nie przyznawać, że mówię wszystkimi tymi językami, i zaczęłam pogawędkę po hiszpańsku. I tu zonk, bo kelnerka tego języka nie znała i koniec końców dogadaliśmy się po angielsku. Dlatego nie lubię kurortów a sznycla i ziemniaczanego knedla to sobie mogę zjeść w pracowniczej stołówce, w dodatku za darmo.

No ale nie o tym chciałam. Poza wszystkim tym, co niekoniecznie przypadło mi do gustu, Portocolom okazało się urocze i leniwie uśpione chociaż było już popołudnie, zatem to nie wina siesty. Myślę, że to sprawka września i małego zaludnienia, oba te czynniki maczały palce w tym, że spacerując po Portocolom zwolniliśmy kroku.


Stary port, zacumowane przy brzegu łódki, otulone spokojem uliczki i cisza przerywana jedynie dźwiękiem radia lub telewizora z otwartych na oścież drzwi. Do jednego z takich domów udało mi się zajrzeć po kryjomu i wyobraźcie sobie, że okno wychodziło prosto na wodę. Ja piedykam, niektórzy to mają szczęście. Wyobrażacie sobie coś takiego? Wychylacie się przez okno a pod Wami morze?


To było przemiłe popołudnie chociaż żałuję, że było już za późno aby dojść do latarni. Wydaje się być blisko bo zdjęcie zrobiłam mającym nieprzeciętną moc przyciągania obiektywem, w rzeczywistości jednak dojście do celu było trochę bardziej czasochłonne. Nieprzekłamaną odległość do latarni widać na którymś z powyższych zdjęć. Pewnie zanim byśmy do niej doszli i wrócili to już by się ściemniło, zatem żadna to przyjemność. I tak było fajnie a nas przecież czekało jeszcze świętowanie bo jak już wspomniałam to nie był zwyczajny dzień.

Komentarze

  1. Miasteczko wygląda bardzo przyjemnie. Ale ta przewaga obcych knajp i, co gorsza, menu w pierwszej kolejności w obcych językach, też by mnie zraziły. Tyko chyba sporo ludzi chce się i za granicą czuć jak w domu, inaczej by takie lokalne nie funkcjonowały...
    W moich ulubionych lodziarniach w Barcelonie cennik i smaki lodów to były w ogóle tylko po katalońsku. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z osobiście poczynionych obserwacji wiem, że Anglicy, Niemcy i Rosjanie lubią się czuć za granicą jak u siebie, zamiast egzotyki szukają tego, co dobrze znają. Tak jest w kwestii jedzenia, porozumiewania się, muzyki itp. Dziwne nacje 😃

      Usuń
  2. Bardzo miłe i ciepłe wspomnienie tej lepszej pory roku. Zdjęcia pięknie oddają klimat małego i cichego portu. Ja natomiast ucieszyłbym się z menu po angielsku czy niemiecku, bo hiszpańskiego nie znam. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bardziej niż to niemieckie menu zbulwersował fakt, że w Hiszpanii nie mogłam się dogadać po hiszpańsku, trochę mi się to w głowie nie mieści. Bo w sytuacji, kiedy do tej restauracji przyjdzie Hiszpan to nawet nie złoży zamówienia w swoim ojczystym języku. Dziwne to takie trochę.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  3. Och, warto pooglądać takie widoki w ponury dzień, od razy lepszy nastrój!
    Przemiła miejscowość, rozmarzyłam się:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maleńka ale z ogromem uroku. W sam raz na jedno popołudnie.

      Usuń
  4. I zaraz lepiej, bo u mnie taka sama aura. Mogę sobie te letnie fotki przewijać do woli. Majorka jest piękna, mam nadzieję, że niektóre z tych wspaniałych miejsc zobaczę w maju na własne oczy!
    Dzięki Monia, całusy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lecisz na Majorkę? Ale super! Może się spotkasz z Julą. Jestem pewna, że Majorka zachwyci Cię tak jak mnie, już się nie mogę doczekać Twoich wrażeń. Uściski Uleńka, życzę Ci udanego weekendu.

      Usuń
    2. Na pewno tak będzie. Julka się o to postarała, by ten kraj kochać, choć jeszcze się go nie widziało!

      Usuń
    3. Otóż to! I nadal to robi.

      Usuń
  5. Śliczne miasteczko/wioska - w każdym razie urocze, ciche i spokojne , czyli wymarzone miejsce dla odpoczynku. I świętowania tak ważnej uroczystości 🙂🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małe rybackie miasteczka zawsze mają swój specyficzny klimat. Jestem gdynianką, znam się na tym 😃

      Usuń
  6. Mnie też ucieszyłoby menu po angielsku na przykład, ale już same dania w menu niechby były rodzime. Lubię próbować lokalnej kuchni, poznawać nowe, inne smaki. Nie zawsze wszystko przypadnie do gustu, ale próbować warto. Kidy moi znajomi opowiadają, iż we Włoszech jadają w Mc Donaldzie, bo tanio to jest mi ich żal. Rozumiem, że nie stać nas na drogie knajpy i wykwintne dania i trzeba się trzymać za kieszeń, ale być gdzieś i nie spróbować choć raz czy dwa czegoś lokalnego - to zaniechanie, którego nie da się naprawić. A dziś dzień tak szary i ponury, że marzy się słoneczko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również znam rodzinę, która dużo podróżuje i też wszyscy żywią się w McDonaldzie, nieważne gdzie są. Tylko u nich wynika to z gustu kulinarnego bo sytuowani są bardzo dobrze i stać ich na to, żeby odkrywać nowe smaki. Czasami bywa tak, że jedziemy gdzieś razem i zawsze się rozdzielamy na czas posiłków bo my jesteśmy fanami lokalnych kuchni 😃

      Usuń
  7. Wolę śnieg po kolana niż takie wiatry i deszcze. Ale najbardziej czekam na ciepełko i sama bym się chętnie wybrała w takie rajskie klimaty <3. Pięknie jest :). Swoją drogą podziwiam znajomość 3 języków. U mnie nawet angielski kuleje :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z każdym kolejnym językiem obcym nauka następnego jest coraz latwiejsza, angielskiego nauczyłam się bo musiałam w szkole, hiszpańskiego z pasji bo chciałam a niemieckiego przez przypadek 🙂

      Usuń
  8. Popołudnie w Portocolom brzmi jak magiczna ucieczka od zimowej szarości. Chociaż nie zawsze wszystko układa się idealnie, udało się wam znaleźć urok w spokojnym rybackim miasteczku. Zdjęcia są jak podróżne wspomnienia, a ta latarnia morska z pewnością czeka na kolejną okazję do odkrycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego dnia wszystko się idealnie ułożyło jak zresztą cały urlop, wszak to Majorka :)

      Usuń
  9. A to faktycznie bardzo dziwne. A miasteczko jest przepiękne.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Portowe mieścinki bardzo lubię bo mają niepowtarzalny klimat. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. pocztówkowy widok! te domki są przeurocze!
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małe jest piękne, również w architekturze 🙂

      Usuń
  11. Nie mogę się doczekać wiosny, patrząc na Twoje zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogę doczekać się wiosny kiedy patrzę na to, co za oknem 🙂

      Usuń
  12. Tego właśnie było mi dzisiaj potrzeba. Słonecznych promyków i wakacyjnych widoków.
    U mnie za oknem od około 3 dni szaleje taka wichura, że już zaczynam mieć serdecznie dość, choć nie jest latwo wyprowadzić mnie z pozytywnego nastawienia :)
    Tak że pooglądałam sobie tęskniącym okiem te kolorowe kamieniczki, spokojną wodę, stateczne łódeczki czekające na turystów... I zapachniało mi latem, cudownie :)
    Wypada mi tylko podziękować Ci za to i wprosić się na kolejne takie oglądanie kolorowych wspomnień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie akurat dzisiaj jest ładnie ale ostatnie dni były podobne do tych, o których piszesz. Cieszę się tym słońcem bo prognozy pogody na najbliższy czas nie pozostawiają złudzeń - na wiosnę trzeba jeszcze trochę poczekać.
      Życzę Ci pięknej i radosnej codzienności.

      Usuń
  13. Malownicze fotografie, tym bardziej miłe dla oka, gdy za oknem zimno💙😊
    Pozdrawiam serdecznie i pozwolisz, że powrócę🤗🌹
    https://spacerem-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tutaj zajrzałaś i oczywiście zapraszam ponownie, czuj się jak u siebie :).
      Pozdrawiam Cię przeserdecznie, wszystkiego dobrego.

      Usuń
  14. No od razu poczułem się lepiej... miłe ciepełko, przyjemne uliczki, łagodne popołudniowe promienie słońca no i ta leniwa atmosfera z naciskiem na słowo leniwa... ech! Od razu mam wrażenie że jednak urodziłem się nie do końca tam gdzie chciałem, pal licho, następnym razem człowiek może będzie lepiej i rozważniej wybierać!
    A co do latarni, masz rację, latarnia będzie jeszcze z pewnością stała i ewentualnie czekała na kolejną wizytę, a "taki" dzień jest raz w roku i trzeba uszanować okoliczność i wyjątkowość chwili i wieczoru... :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boguś, może z krajem urodzenia nie do końca trafiłeś ale zobacz jakiego miałeś farta z kontynentem! Przecież na całym świecie nie ma drugiego równie ciekawego, zróżnicowanego, różnorodnego i z bogatą historią, ktorą tak cudnie czuć w starych miastach. Ja sobie nie wyobrażam żyć gdzieś poza tym wszystkim a tym, którzy mieli mniej szczęścia szczerze współczuję :).
      Pozdrawiam Cię cieplutko w ten pochmurno-słoneczny poniedziałek, pogoda jakoś nie może się dzisiaj zdecydować...

      Usuń
  15. Do samej latarni i tak byście nie doszli, bo dostępu do niej broni wysoki płot i zamknięta brama, ale sam spacer w tamtym kierunku jest przyjemny. Cieszę się, że mimo wszystko podobało Wam się w Portocolom. I myślę, że ten spokój niekoniecznie wynikał z faktu, że to już była końcówka sezonu, tam chyba zawsze jest tak cicho, a może tylko mi się tak wydaje, bo zazwyczaj docieram tam zimową porą. A menu po niemiecku i angielsku i kelnerzy, którzy nie mówią po hiszpańsku to zmora wakacyjnych kurortów... Wielu restauratorów specjalnie zatrudnia obcokrajowców, aby się dogadali z niemieckimi turystami, ale potem do takiej restauracji przychodzi lokals i nie może się dogadać w rodzimym języku we własnym kraju :( Szczerze, to co się tutaj w niektórych miejscach dzieje, mnie osobiście przeraża...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie móc się dogadać w ojczystym języku we własnym kraju...ale to smutne. I przerażające. Zdumiewające jest też to, że ludzie lecą gdzieś na urlop i zamiast obcować z nieznaną kulturą wybierają to co dobrze znane. Jaka to przygoda?
      Miłego dzionka, ja spadam do roboty 🙂

      Usuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.