Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


2/09
2020

Wszystko, co dobre.

 Wszystko co dobre szybko się kończy. Dowodem na to jest urlop i patrząc za okno obawiam się, że lato również. Chociaż dobra, nie powiem, dzisiaj jest cudnie i zaraz wskakuję na rower zobaczyć co tam w moim lesie piszczy. Przyjemność będzie wielka bo trochę mnie wśród tych łąk i pól nie było, najpierw urlop, później goście, później deszcz a po nim leń. Dopóki jednak nie wystygnie mi herbata spróbuję sobie przypomnieć jaką frajdę daje blogowanie bo też już powoli odwykłam czego przyczyn należy szukać w tym wszystkim wsześniej wymienionym pomijając deszcz.

Życie wróciło na swoje tory a codzienność zaczyna się kręcić po dawnemu. Dzieci wróciły do szkół a ja grzecznie niczym one, do pracy. W najbliższym czasie nie przewiduję żadnych ekscytujących atrakcji chociaż w sumie użycie słowa ekscytujących jest tutaj zbyteczne bo na dzień dzisiejszy nie mam w planach nic. Będę żyć tym co przeżyłam ostatnio, niech to będzie moja busola na najbliższą codzienność.

Pamiętacie jak kiedyś Wam pisałam, że w marcu miałam lecieć do Brukseli na koncert jednego z ulubionych piosenkarzy? A pamiętacie jak później Wam pisałam, że koncert został przełożony na szóstego września a ja cieszyłam się jak głupia i jak głupia wierzyłam, że się odbędzie? To teraz o tym zapomnijcie bo się nie odbędzie, a przynajmniej nie w tym roku bo kolejna planowana data to siódmy luty dwa tysiące dwadzieścia jeden...Tak że ten, no ale co się naekscytowałam tym wydarzeniem to moje. Któregoś dnia ten koronaświruś wykończy mnie psychicznie i nie pomoże mi ani rower, ani medytacja, ani kąpiel w pianie ani nawet dzban earl grey'a. Już powoli zaczynam zauważać, że chyba tracą moc albo ja się już uodporniłam.


Chichot losu? A co to jest? Mam wrażenie że ostatnio los się ze mnie śmieje głośno i radośnie :). I niech mu będzie na zdrowie.


... no może jeszcze kilka innych rzeczy, ale z nich zaś największa jest miłość...


Biadolenie biadoleniem ale za to Czechy Kochani to jest jakiś sztos. I nie trzeba nosić maseczek. Było niewyobrażalnie pięknie, zaczynając od wielkiego i wysokiego mieszkania w praskiej kamienicy, z wielką wanną w łazience, oknami do nieba i klimatyczną klatką schodową. Jak człowiek jedzie na pierwszy zagraniczny urlop po tym jak świat stanął na głowie, a w międzyczasie wielokrotnie tracił nadzieję, że on w ogóle się odbędzie, to jak widać wszystko cieszy, nawet wanna!



Do Pragi pojechaliśmy pociągiem co planowaliśmy już dawno. Na naszą decyzję nie miał wpływu fakt, że co i rusz anulowali loty, taka długa podróż pociągiem marzyła nam się od dłuższego czasu. I pomimo tego, że powrót z Pragi przypominał trochę na początku czeski film to marzy nam się pojechać pociągiem jeszcze dalej.

Czasami miałam wrażenie, że czeskie kufle są większe niż ja :)

Abstynentką nie jestem ale mam pewne zasady, np. takie, że piwo i brązowe alkohole ( do nich zaliczam whisky, brandy i takie tam ) są fuuu. W Czechach piwo było pyszniutkie a wypowiedziane przeze mnie zdanie : "Już dwunasta a ja się jeszcze piwka nie napiłam" weszło na stałe do naszego słownika. I nie wiem czy bardziej mnie śmieszy czy zdumiewa. Na szczęście po urlopie herbatka znów jest na szczycie listy ulubieńców.


Tak sobie ułożyliśmy plan, żeby była i przyroda, i architektura. Trzymaliśmy się tego dzielnie do czasu aż stwierdziłam, że wolę urodziny wśród natury a nie w mieście, jak zakładałam przed wyjazdem. Intensywny spacer, pot i zakurzone buty chyba bardziej do mnie pasują niż miejska elegancja. I piwo z pięknym widokiem bo wiadomo, że w Czechach piwko smakuje jak nigdzie :). Było zdecydowanie bardziej po mojemu a to przecież był mój dzień.


Będę sobie teraz żyła pomalutku, ciesząc się z drobiazgów i spokojnej codzienności. Jak do tego będzie jeszcze dopisywać pogoda to będę w ósmym niebie. Podróżniczo ten rok jest już na straconej pozycji i chociaż mam w planach jeszcze Hiszpanię i może Litwę to wiem, że decyzję o wyjeździe podejmę z dnia na dzień. Mam rower, zapas książek, kilka rzeczy do obejrzenia. Nie jest źle. Jak po urlopie poszłam się "przywitać" z końmi i owcami z sąsiedztwa to widziałam już sporo suchych liści. Nic to, jesień też potrafi być piękna. Mam dziwne uczucie, że lato trwało od marca, było wyjątkowe i wykorzystałam je maksymalnie. Z jesienią mam zamiar uczynić dokładnie to samo. Wam też to polecam.

Komentarze

  1. Czechy to niezwykły kraj, który ma duuużo do zaoferowania - nas zachwyciły Morawy <3 Życzę Tobie wspaniałego i pogodnego miesiąca, a koncert kiedyś będą musieli nadrobić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ten koncert się odbędzie, to z prawie rocznym opóźnieniem. Niby lepiej późno niż wcale ale czasem sobie myślę, że i ten zaplanowany na luty przełożą...
      Mnie Czechy też zachwyciły i na pewno tam wrócę na dłuższy tour po kraju.

      Usuń
  2. No...pieknie napisalas ale czy to wszystko? lubie czytac Twoje wynurzenia, lekkie i z poczuciem fajnego humoru ale to chyba nie wszystko, a gdzie opisy i zdjecia Pragi? no gdzie?
    Będą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne że będą. Widziałam takie piękne miejsca, że nie wyobrażam sobie się tym z Wami nie podzielić. Póki co ten wpis był taki na rozgrzewkę, po urlopie na przekór temu, że mam o czym pisać, jakoś straciłam wenę...

      Usuń
  3. Fajny wpis! Ty wcale nie tracisz nadziei, tylko z humorem podążasz dalej przez życie. Tak jest i koniec! Kiedyś będziemy się z tego śmiać, choć teraz nie jest nam do śmiechu.
    Widzę, że zaliczyłaś parę pięknych, czeskich miejscówek. Bo Czechy są piękne! Czekam na wpisy, a te piękne zdjęcia to tak chyba na pobudzenie czeskiego apetytu?
    Zdróweczka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wpis to i na pobudzenie apetytu, ale również dla mnie na pourlopowy rozruch...
      Mnie już to wszystko coraz mniej śmieszy, czasami sobie myślę, że już nas tak na zawsze "upupią"....
      Wzajemnie, dużo zdróka i radości.

      Usuń
  4. Jeśli będziemy potulnie nosić maseczki, które nic nie dają (oprócz niedotlenienia), to szybko ta głupota się nie skończy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie dzień, w którym znikną maseczki będzie jednym z najszczęśliwszych w życiu, może się nawet upiję hi hi hi. Maska pozbawia mnie radości życia i swobody oddychania, poza tym gorzej widzę i słyszę. Nie wiem jak to możliwe ale tak jest, zamaskowana uwsteczniam się w rozwoju.

      Usuń
  5. Widać, że byłaś na urlopie w Czechach. Każdemu poprawia się humor. Zabawny język, dobre piwo i jedzenie a w dodatku wiele ciekawych miejsc do zobaczenia. O ile się nie mylę to pokazałaś Pravicką Branę i prawdopodobnie Ardspach. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się od razu cieplej na sercu zrobiło jak usłyszałam czeski język :). A na zdjęciach jest Praga, Cesky Krumlov w trudnym do identyfikacji kadrze, Pravcicka Brana i Prachowskie Skały. Urlop był niezwykle udany i z niechęcią wracałam do domu.
      Miłego dnia!

      Usuń
  6. A ja mam pocztówkę z tymi cudnymi widoczkami, prosto od Ciebie. Ten idiotyczny czas (przepraszam za słownictwo, ale ciśnie mi się gorsza wiązanka na usta) nauczył nas cieszenia się nawet z małych podróży. Ile godzin jechaliście pociągiem? Też mi się marzy taka wyprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jechaliśmy jakoś siedem godzin i nie masz pojęcia jak nam to szybko zleciało.
      Ten idiotyczny czas nauczył nas cieszenia się z wielu rzeczy, które kiedyś były normalne i naturalne i nie przywiązywało się do nich zbyt wielkiej wagi. A teraz taplamy się w covidowym błotku...

      Usuń
  7. widzę że Pravcicką Bramę odwiedziłaś :) Mi ten rejon bardzo się podobał gdy miałem okazję go zwiedzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się bardzo podobało chociaż chyba Prachowskie Skały bardziej bo widoki oszałamiające a sam spacer super przyjemny.

      Usuń
  8. Wiesz, dostałam kiedyś na urodziny bilen na koncert mojego ulubionego wokalisty. W pierwszym rzędzie. I ten koncert nie odbył się do dzisiaj😁 Chrzanić to. Po drodze były inne, a na BMF pojadę sobie do NYC jak się to wszystko skończy, czego i Tobie życzę😉

    OdpowiedzUsuń
  9. Za piwem nigdy nie przepadałam i nawet mieszkając w Czechach jakoś się do niego nie przekonałam. Kufle faktycznie są tam ogromne, chyba półlitrowe, a ceny takiego piwna to niższe niż ceny wody...
    Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy z Czech, szczególnie z tego miejsca z kamiennym łukiem, dopiero niedawno się o nim dowiedziałam, od koleżanki Czeszki i na pewno będę chciała tam kiedyś dotrzeć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o istnieniu tej bramy dowiedziałam się dawno temu z blogosfery i natychmiast wpisałam na moją podróżniczą listę marzeń. Cieszę się, że pomimo tych zawirowań udało się je spełnić w tym roku.
      Nawet jak zamawiałam małe piwo to przynosili mi w moim mniemaniu ogromne :). A te duże to podnosiłam dwoma rękoma :).

      Usuń
  10. Fajnie że byłaś i fajnie że juz wróciłaś :) w Norwegii tez masek nosić nie trzeba i od samego początku ich nie nosiliśmy... Boze całe szczęście... moj ten rok tez jest na straconej pozycji i podobnie tak jak Ty nic nie planuję bo nie ma sensu... Monis czekam na kolejne odsłony Czech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To macie fajnie z tymi maseczkami, przeprowadzam się :). Dla mnie maski to największa zmora tego cyrku, noszę bo muszę a nie że taki mam światopogląd...
      Czechy będą tylko muszę się zmobilizować a z tym ciężko :)

      Usuń
    2. Monks siedz u siboe chociaż masz możliwość podróżowania... Norwegia ma na swojej kisice cala Europe na czerwono 🙈 to jest jakiś horror co soe dzieje, jak za okupacji normalnie... a do tego dzis kolejna informacja że przez "ogromny" wzrost zschorowan Norwegia ma trafić na czerwoną listę... Boze kiedy ten cyrk się skończy to ja nie wiem...

      Usuń
  11. Jeżeli chodzi o piwo, to gratuluję przejścia na jasną stronę mocy ;) A jeżeli chodzi o zdjęcia, to to z czerwoną ławeczką jest obłędne. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam do domu i znów najbardziej lubię winko i porto :). Obłędna czerwona ławeczka to Czesky Krumlov, też obłędny swoją drogą.

      Usuń
  12. Cieszę się, że Twoja podróż do Czech się udała. :)
    Świetne kadry.:)
    Tak bardzo tęsknię za podróżami, a szczególnie za Grecją.
    No cóż, czekam, że przyjdzie dla mnie ( a nie ma z tym nic wspólnego koronawirus) lepsy czas.
    Uściski i buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nadejdą dla Ciebie lepsze dni. I chociaż zdaję sobie sprawę, że teraz jest ciężko to całym sercem wierzę w to, że kiedyś sobie te wszystkie stracone podróże nadrobisz. Trzymam kciuki za Twój powrót do zdrowia i polepszenie komfortu życia. Jesteś silną kobietą, ta choroba też Cię nie złamie. Uściski,

      Usuń
  13. Ja jestem oczarowana Czechami. Uwielbiam ten kraj pod każdym względem. Ja też bardzo tęsknię za podróżami, bardzo mi ich brakuje. Wierzę, że znowu będzie pięknie, normalnie.
    Uściski i pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od powrotu z Czech marzy mi się taki samochodowy tour po tym kraju bo wiem, że jest piekny a przede mną jeszcze mnóstwo do odkrycia.
      Miłego dnia.

      Usuń
  14. No fajne te Czechy, fajne - jeszcze tam nieraz p0jedziemy, choć dziś to u nich też coronapanika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem i jestem zaskoczona bo Czechy akurat miały do tego wszystkiego całkiem rozsądne podejście. A teraz czarna otchłań.

      Usuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.