29/03
2015
2015
Stonehenge - kamienne rozczarowanie.
Stonehenge chciałam zobaczyć od dziecka. Historie związane z tym miejscem i jego niemalże namacalną magią działały z wielką siłą na moją - wtedy jeszcze dziecięcą - wyobraźnię. Kiedy dorosłam i trochę wydoroślałam mój sceptycyzm przysłonił mi nieco wiarę w cudowność tego kamiennego kręgu ale nie zmienił faktu, że chciałam tam być i na własnej skórze przekonać się lub nie o wyjątkowości tego miejsca.
Zaczęło się od tego, że dojeżdżając do Stonehenge samochodem miałam problem z dostrzeżeniem tych wielkich głazów. I powodem nie była moja krótkowzroczność. Szukałam Stonehenge z moich wyobrażeń - od zawsze tkwiło we mnie przekonanie, że głazy sięgają nieba a utworzony przez nie krąg zajmuje wielki obszar. Takiego Stonehenge szukałam. Całkiem inne znalazłam.
Fakt, głazy małe nie są ale i tak ich rozmiar negatywnie mnie zaskoczył. Wielokrotnie czytałam o tłumach ludzi chcących tak jak ja poczuć magię Stonehenge osobiście. O wyznawcach kultu Księżyca i Słońca odwiedzających to miejsce regularnie. Tymczasem pomimo weekendu oprócz nas było raptem chyba z pięć osób.
Pomimo tego, że naprawdę bardzo się starałam poczuć magię i wyjątkowość Stonehenge jedyne co poczułam to rozczarowanie. Na które z resztą powinnam być psychicznie przygotowana bo znajomi, którzy wcześniej tu bywali rzadko kiedy wracali z pozytywnymi wrażeniami.
Niemniej jednak bardzo się cieszę, że tam byłam ( nawet dwa razy ) i pomimo tego, że moje wyobrażenia o tym miejscu rozbiły się o rzeczywistość z głośnym trzaskiem, to i tak było warto. Chociażby po to by mieć na temat Stonehenge swoje własne zdanie oparte na odczuciach i wrażeniach swoich a nie znajomych. Spełniłam jedno ze swoich marzeń i z tego się cieszę. Chciałam tam być i byłam.
Mało jest miejsc, które mnie rozczarowały w takim stopniu - niestety moje rozczarowanie jest proporcjonalne do wyobrażeń o nim. Mam świadomość tego, że bardzo często mój optymizm i radość z faktu, że poprostu jestem w fajnym miejscu, przysłaniają mi realia. I jestem szczęśliwa bo tak nakazują endorfiny. Z bloga można wnioskować, że wszystko mnie zachwyca więc Stonehenge jest świetną okazją żeby zmienić o mnie zdanie :).
Często bywa, że coś przybiera nie wiadomo jaką formę, treść i nasze wyobrażenie. Ja też słyszałem o tym miejscu wielokrotnie. Czy chciałbym tam pojechać ? Nie wiem, może. Żeby właśnie zobaczyć na własne oczy i być może się totalnie rozczarować. Czasem chyba tak trzeba.
OdpowiedzUsuńRozczarowanie też jest doświadczeniem. A zobaczyć Stonehenge fajnie tak czy siak. Może akurat Twoje wrażenia byłyby zupełnie inne.
UsuńNie mam nic bardziej przykrego niż spełnione marzenie, które rozczarowało. Ja z podobnym lękiem płynęłam na Santorini, ale mnie nie rozczarowało. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękne życzenia u mnie:))). Radosnych i pogodnych Świąt dla Ciebie .
Usuńprzykro mi ze sie rozczarowalas. ale tak to czasem jest - na cos czekamy i cieszymy sie dlugi okres czasu a potem sie okazuje ze wcale spektakularne to nie bylo. a o skalach slyszalam ze faktycznie szalu nie ma :/
OdpowiedzUsuńNigdy tam nie byliśmy, ale moze kiedys uda nam sie to miejsce odwiedzic. O Stonehenge bylo i jest glosno, moze jednak jest to wszystko zbyt rozdmuchane przez media...
OdpowiedzUsuńMyślę, że Stonehenge jest bardziej sławne niż magiczne...
UsuńTak właśnie jest, że gdy ma się wobec czegoś zbyt wygórowane wymagania, szybko się człowiek rozczarowuje. Ja tak miałam z Paryżem, o którym marzyłam całe życie, a potem się rozczarowałam, że nie ma tego klimatu, co na filmach i w książkach... Bardzo dobrze Cię więc rozumiem. Ale zgadzam się, że warto się zawsze na własne oczy przekonać i wyrobić sobie zdanie na podstawie doświadczeń, a nie opinii innych.
OdpowiedzUsuńMoniko, kolejny raz wspaniała relacja i przepiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie. Moim marzeniem od zawsze było zobaczenie Stonehenge. Miałam inne wyobrażenie. Co innego zobaczyłam na miejscu. Podobnie było z piramidami, Sfinksem, nuriami w Hama, świątynia w Baalbek... Sadziłam, że są one w jakimś tajemniczym miejscu. A w istocie?
Jednak cieszę się, że zobaczyłam i stąpałam wokół Stonehenge.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Piramid nie widziałam ale wyobrażałam je sobie na pustynnym odludziu gdzie ani żywej duszy jedynie tubylcy, wielbłady i oaza. Na ziemię sprowadziła mnie nauczycielka w szkole podczas filmu o piramidach i zburzyła tym samym mój światopogląd :). No ale jeśli chodzi o Stonehenge to cieszę się, że byłam, bo to było jedno z moich marzeń. I tak opcja z byciem tam i rozczarowaniem jest lepsza niż z nie byciem i zastanawianiem się jak jest :). Buziaki
UsuńWiem jak to jest, okropne uczucie... a zwłaszcza dla takich osób jak my, co zazwyczaj w podróży zachwycamy się wszystkim dookoła - każdym najdrobniejszym szczegółem, a tutaj rozczarowanie.. Dlatego chyba najlepiej jest, gdy nie mamy żadnych oczekiwań, sami nie wiemy czego do końca się spodziewać, a życie nas czasem tak znienacka pozytywnie zaskakuje.
OdpowiedzUsuńJak byłam teraz w lutym w Londynie to strasznie żałowałam, że nie udało nam się zobaczyć Stonehenge, ale widzę, że może niepotrzebnie. Na pewno jak będę w lato w Anglii to odwiedzę, by jednak na własne oczy się przekonać, ale już wiem, by nie oczekiwać zbyt dużo. A po zdjęciach też mnie zaskoczyła ta mała ilość osób!
Pozdrawiam cieplutko :)
Czasem jednak ciężko nie mieć oczekiwań...Jeżeli się marzy o jakimś miejscu to jednocześnie je sobie człowiek wyobraża - jak jest i czy się spodoba. Dużo łatwiej byłoby nastawiać się niegatywnie ale ciężko myśleć o celu podróży, że na pewno będzie nudno, brzydko i beznadziejnie :). Zwłaszcza kiedy jest to miejsce popularne wokół którego krążą historie. Całkiem możliwe, że Tobie się spodoba i wrócisz oczarowana. Tak czy siak jedź i niech moja opinia Cię nie zniechęca. Pozdrawiam.
UsuńPowiem Ci, że ja tez odkąd pamiętam jestem tak nastawiona na Stonehenge, jak Ty byłaś do chwili odwiedzenia. Nie wiem czy bym się zawiodła, bo nie widziałam na własne oczy. Ciekawiło mnie jaka jest proporcja pomiędzy wysokościa głazów, a wzrostem człowieka. Fajnie, ze dodałaś takie zdjęcie, bo teraz wiem, że faktycznie, nie są jakieś ogromne.
OdpowiedzUsuńA moze fajnie byłoby je zobaczyć z lotu ptaka lub w piękny zachód słońca? Bo tak tez mi się kojarzy Stonehenge :)))
Mhm, ja byłam podczas zachodu słońca bo niedaleko mieliśmy fajne miejsce na grilla niestety jak próbuję otworzyć folder ze zdjęciami z tamtego wieczoru to mi się komputer zawiesza :(. Chyba jakiś wirus wstrętny. Piękny zachód słońca nie zmniejszył niestety mojego rozczarowania.
UsuńKiedy zobaczyłam zdjęcie to w głowie od razu pojawiło mi się pierwsze zdanie do komentarza, okazało się, że jest też Twoim pierwszym zdaniem w poście:) Ciekawa jestem jakie byłyby moje odczucia. Mimo wszystko chciałabym kiedyś to zobaczyć na własne oczy:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTam mnie nie było... szkoda.
OdpowiedzUsuńAle to widzisz wszystko jest kwestią nastawienia - tak samo jak z pielgrzymką do wielu miejsc kultu - jak się spodziewasz znaleźć miejsce które jest niesamowite samo w sobie to zawsze się rozczarujesz.
Ja czasami próbuję nie ekscytować się jakimś wyjazdem żeby się nie rozczarować ale przyznam szczerze, że idzie mi to średnio :). To działa jedynie w przypadku tak błahych spraw jak zakupy - jak się nastawiam na shopping to nic nie kupuję a jak jadę z musu to siaty pełne :)
UsuńAleż taka ekscytacja jest super, trzeba ją tylko zachować także na miejscu... Mi się jakoś udaje, zawsze zamiast dostrzegać zwykłego faceta w niesamowitym miejscu, albo co gorsza zwykłego faceta w zwykłym miejscu, dostrzegam niesamowitego faceta w niesamowitym miejscu i wtedy jest już wszystko OK ;-).
UsuńA tak na serio - miejsce musi nam trafić w czuły punkt - podejrzewam iż spokojnie mógł bym pisać o "rozczarowaniu" w kontekście wielu sal muzealnych i ekspozycji, bo po prostu do mnie nie trafiają, nie tego szukam.
ja też je chce zobaczyć , zobaczym moich wrażeń ;)
OdpowiedzUsuńJa również wyobrażałam sobie że kamienie są ogromne, ale ja rozczarowania już nie przeżyję, bo dzięki twojej relacji już wiem czego się mam spodziewać.;) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSuper miejsce! Chcę tam pojechać.
OdpowiedzUsuńJasne, gdy nasze wyobrażenia zderzają się z rzeczywistością można się rozczarować. Ale chyba i tak jednak radość ze spełnienia marzenia jest duża :-)
OdpowiedzUsuńMo., wybierz sobie zdjęcie, to Ci wyślę plik do wydrukowania :-)
Mo., dostałaś maila z linkiem do obrazka?
UsuńMarzenia marzeniami, ale zawsze jest margines błędu. Dobrze, jeśli rozczarowanie w tym marginesie się mieści.
OdpowiedzUsuńJuż nie mam marzeń o zobaczenie Stonehange. Dawno minęły. Świat żywych jest ciekawszy.
Pozdrawiam:)
Niestety czasem tak bywa, że jest nie tak jak myśleliśmy. Spełniłaś marzenie i to się liczy:)
OdpowiedzUsuńNie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :)
UsuńNie byłam ale wyobrażenie miałam podobne jak Ty - oświeciłaś mnie :D
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie - nie akurat ze Stonehenge, ale miejscami, o których się czytało tu i tam, a na miejscu nie robiły takiego wrażenia, jak powinny ;) Dla mnie najwyraźniejsze wspomnienie to belgijska fontanna z sikającym chłopcem ;p
OdpowiedzUsuńPS. Szwedzi mają "swoje" Stonehenge ;P
O proszę, to już kolejna taka rozczarowująca opinia na temat Stonehenge, którą czytam na łamach blogosfery. Coś w tym więc chyba musi być. Ciekawa jestem swojej reakcji w tym miejscu, bo również wyobrażam sobie je od zawsze jako coś "niesamowitego", co na żywo zrobiłoby piorunujące wrażenie. Może kiedyś będę miała okazję do weryfikacji :) Pozdrawiam Cię ciepło i świątecznie :)
OdpowiedzUsuńStonehenge na razie znam jedynie ze zdjęć i książkowych historii o tym niezwykłym miejscu, a także z relacji osób, które tam były. I cóż, te dwie wizje się ze sobą spierają. A ja i tak chcę zobaczyć to miejsce na własne oczy i osobiście przekonać się, jak to właściwie jest.
OdpowiedzUsuńJasne, że tak. Lepiej osobiście się rozczarować niż budować swoją opinię na wrażeniach innych ludzi.
UsuńNie wiem, czemu, ale wydawało mi się, że nie można podejść do Stonehenge. Chyba ktoś mi jakichś głupot naopowiadał, bo na Twoich fotkach widzę ludzi stojących koło głazów.
OdpowiedzUsuńJa mimo wszystko chciałabym tam kiedyś dotrzeć [chyba właśnie ze względu na tę magiczną otoczkę] i na własnej skórze przekonać się, jak to jest. Póki co pozostają mi irlandzkie kamienne kręgi, których mamy tu pod dostatkiem. Nie można ich porównywać do Stonehenge, ale lepszy rydz niż nic ;)
Pozdrowienia ze słonecznej dziś Zielonej Wyspy :)
Podobnie jak Ty chciałam pojechać i na własne oczy zobaczyć Stonhenge i przyznam się, że bardzo mnie to miejsce zachwyciło, wyglądało bardzo tajemniczo. Miałam to szczęście, że byłam w słoneczny dzień tuż przed zachodem słońca. Wspaniale promienie zachodzącego słońca oświetlały krąg i długie cienie rzucane przez kamienie fajnie wyglądało.
OdpowiedzUsuńMo, to zapraszam do Bretanii. Kamienie mniejsze, ale miejsce niesamowite, snilo mi sie po nocach dlugooo.
OdpowiedzUsuń