9/03
2015
2015
Sierra Nevada czyli jak mi się marzył śnieg po uszy.
Z chronologią wpisów u mnie kiepsko, z systematycznością też - ale dziś nie o tym. Nie wiem jak ja to robię, że poślizg czasowy musi być. Oto dowód, pierwszy z brzegu - wpis z pachnącej pomarańczami Sevilli pojawił się po pół roku, a jego druga część
( jeśli zdążę :) ) pojawi się w pierwszą rocznicę tamtych dni...Nie wiem czemu tak... Zrobiłam sobie kiedyś listę miejsc do opisania z ich dokładną kolejnością a skończyło się na tym, że zasiadłam do pisania o Kolonii a skończyłam na Barcelonie. Dzisiaj nadejszła wiekopomna chwila i - uwaga - napiszę trochę o Sierra Nevada gdzie byłam tydzień temu. Jest na bieżąco, bez rocznego poślizgu czasowego, więc ukrywać nie będę, że jestem dumna.
( jeśli zdążę :) ) pojawi się w pierwszą rocznicę tamtych dni...Nie wiem czemu tak... Zrobiłam sobie kiedyś listę miejsc do opisania z ich dokładną kolejnością a skończyło się na tym, że zasiadłam do pisania o Kolonii a skończyłam na Barcelonie. Dzisiaj nadejszła wiekopomna chwila i - uwaga - napiszę trochę o Sierra Nevada gdzie byłam tydzień temu. Jest na bieżąco, bez rocznego poślizgu czasowego, więc ukrywać nie będę, że jestem dumna.
Dziesięć lat "pożycia" w niezalegalizowanym póki co związku wymaga odpowiedniej oprawy. Niektórzy na tę okazję wybierają SPA, kolacje przy świecach, kąpiele w mleku i hotele, co to mają minimum cztery gwiazdki. My też wybraliśmy cztery - ale nasze cztery koła. I cztery łapy. Do tego w "hostelokempingu" dostaliśmy pokój nr 4 więc już w ogóle był szał. Cztery gwiazdki mieliśmy w oczach :).
Uwielbiam zimę, śnieg skrzypiący pod butami, a połączenie ze słońcem i z niebieskim niebem sprawia, że jak dla mnie zima mogłaby trwać wiecznie. Albo przynajmniej do wiosny :). I lubię spacery w zimowe wieczory kiedy spadające z nieba białe gwiazdki wydają się być złote w świetle ulicznych latarni. Nie miałam złudzeń co do takiej romantycznej wersji zimy w Sierra Nevada. Najzwyczajniej w świecie marzył mi się śnieg.
Rozbieg między tym co sobie planowaliśmy a tym, co udało nam się zrealizować był dosyć spory. Marzyły mi się zaspy po uszy ale aby to zrealizować, musiałabym je mieć na poziomie kolan ewentualnie. W dodatku śnieg był zmarznięty a zaspy twarde, nad czym ubolewała głównie Mila bo lubi się turlać w śniegu i włazić w zaspy. Ale turlanie było tak czy siak.
Śnieg był ale w wyższych partiach gór gdzie nie zostaliśmy wpuszczeni, bo a) nie można z psami, b) nie można w celu innym niż narty lub snowboard. A my byliśmy z Milą a ze sportów zimowych najbardziej lubimy łyżwy i sanki. Poszliśmy sobie zatem na spacer który zakończyliśmy w kawiarni.
Hiszpański bałwan jaki jest każdy widzi. A przed nim polski pies.
Śniegu jak widać było sporo ale co z tego - nie był mięciutki tak jak lubię :). Musieliśmy skreślić z listy zrobienie bałwana ( z braku odpowiedniego budulca ) oraz bitwę na śnieżki, która przy tak twardych bryłach mogłaby spowodować poważny uszczerbek na zdrowiu.
Zarówno dla mnie jak i dla Marcina ( i nawet dla Mili :) ) była to pierwsza wizyta w narciarskim kurorcie. Mnóstwo ludzi, sprzętu, restauracje, kawiarnie, sklepy sportowe i hotele. Dużo hoteli. To niekoniecznie nasze klimaty, no ale przynajmniej wiemy jak to jest i jesli kiedyś będziemy w Val di Sole albo w jakimś innym Aspen to będziemy umieli się zachować.
Ja chyba wolę raczej takie nieskażone człowiekiem kadry...
Tak czy siak fajnie było. Oprócz "wizyty na śniegu" były wieczorne spacery po Granadzie ( w tym po wąskich uliczkach które mieliśmy tylko dla siebie ). Alhambrę już kiedyś opisałam, a teraz udało nam się zobaczyć ją z miasta w nocnej scenerii. Do środka nie wchodziliśmy bo dwa razy wystarczą chyba...Głównym celem wyjazdu był śnieg i ten punkt został zaliczony, aczkolwiek śniegu było mało. A sanki, bałwany i śnieżne bitwy muszą poczekać do kolejnej zimy.
Wszystko jawi się genialnie i ta biel śnieżna, i te Wasz 4 gwiazdki w oczach ;)
OdpowiedzUsuńale Bałwan Hiszpański i Mia to już kompozycja sama w sobie.
Ponadto Wszystkiego Najlepszego dla Was! Bo 10 lat to piękny kawałek życia, bo na pewno piękny ;)!
nooo, ta dycha to piękny szmat czasu :), dziękuję.
UsuńPiękne krajobrazy. Taka forma świętowania rocznicy jest o wiele lepsza niż jakieś tam spa :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemne i piękne widoki. W związku z rocznicą -życzę wszystkiego dobrego :) Takie eskapady są najlepsze.
OdpowiedzUsuńDziękuję. A spontany uwielbiam!
UsuńŚniegu mało? Ja tu widzę cale połacie :))
OdpowiedzUsuńWasza Mila już nie taka polska :) Polsko-hiszpańska :))
Gratulacje stażu! :))))
Czasem się zastanawiamy czy Mila umie szczekać po hiszpańsku :)
UsuńPojechaliście dla śniegu i był, szkoda jednak, że nie było go więcej i nie był puszysty. Mila by miała więcej radości z zabawy w nim. Takie spędzanie rocznic najbardziej mi odpowiada i życz, oby każda następna była w 100 % udana. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNam się marzyła taka prawdziwa zima a nie jej hiszpańska odmiana, ale trudno. I tak było fajnie! Dziękuję za życzenia i pozdrawiam serdecznie.
UsuńZdecydowanie zbyt nevada ta sierra. Systematycznosc, poslizgi, kto by na to patrzyl :)
OdpowiedzUsuńto straszne, ale jak coś takiego widze to od razu googluję na mapy i od razu patrzę, z którego lotniska jest najbliżej. kolejny etap to: skad sa loty? i kolejny: wiercenie dziury w brzuchu tomkowi. tomek z kolei pierwsze co sprawdza to ceny wynajmu samochodu :d
OdpowiedzUsuńU mnie z systematycznością na blogu też na bakier, jeszcze ani połowy tego co widziałam w ubiegłym roku nie pokazała. Świetny ten hiszpański bałwan.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego! 10 lat to sporo czasu:) Bałwan cudny i taki...inny? No ja mam wrażenie, że całkiem sporo tego śniegu jednak! Wiosennie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńChyba już mam dosyć śniegu tej zimy :D Teraz już tylko wiosna i lato ;)
OdpowiedzUsuńBeautiful! :)
OdpowiedzUsuńKrajobrazy piękne, ale i tak jak dla mnie numerem 1 jest turlanie się z Milą na zdjęciu - urocze! :):)
OdpowiedzUsuńAle śniegu, chociaż nie lubię, popatrzeć na zdjęciach miło.
OdpowiedzUsuńW takim razie wszystkiego naj na następne 10 lat:)
Dziękuję :)
UsuńSzczerze gratuluję pięknej rocznicy. Życzę kolejnych !!!! i aby płomień miłości nigdy nie zgasł w Waszych sercach.
OdpowiedzUsuńHi hi hi Skąd ja to znam. "Z chronologią wpisów u mnie kiepsko, z systematycznością też "
Sierra Nevada była niemal na wyciągnięcie ręki, niestety nie dane mi było tak jak Tobie turlać się po śniegu ani zjechać na nartach. Jedne z piękniejszych gór. Być może dlatego, że o kilka kilometrów od nich ciągną się gaje pomarańczowe, cytrynowe i cudowna roślinność? Być może...
A krajobrazy jak zwykle bajkowe.
Pozdrawiam serdecznie:)*
No właśnie, jak jechaliśmy w góry to było ciepło i słonecznie, kwitły migdałowce, a w górach biało :). Można doświadczyć dwóch diametralnie różnych pór roku w ciągu jednego dnia, co jest dosyć niezwykłe...
UsuńGratuluję pięknej rocznicy i życzę wielu kolejnych! :-)))
OdpowiedzUsuńTegoroczna zima w Polsce była taka, że i ja tęskniłam za białym świeżym śniegiem. Ale teraz już pora na wiosnę i oby była wiosenna!
Bardzo mi się spodobało tarzanie w śniegu - może kolejnej zimy i ja spróbuję ;-)
Piękna ta panorama gór na drugim zdjęciu! I Mila, oczywiście :-)
Dla Mili spacer bez turlania się nie liczy i nie ważne czy to w śniegu, czy w trawie. Tarzanie się to punkt obowiązkowy każdego wyjścia "na siku" :). W następną zimę spróbuj koniecznie turlania się - zobaczysz, że Ci się spodoba :)
UsuńU mnie też z tą systematycznością bywa niestety bardzo różnie, ale niestety natłok obowiązków robi swoje, a do tego czasem nachodzi ochota na pisanie o zupełnie innym miejscu niż mieliśmy zaplanowane :) A już nie mówiąc o nagłych, przypadkowych wyjazdach.
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :)) Góry, śnieg, a wszystko to w Hiszpania. I jak jak Ci to już kiedyś pisałam - zazdroszczę Ci takiego odważnego i ślicznego towarzysza podróży!
Pozdrawiam ciepło :)
To prawda, Mila sprawdza się znakomicie - zawsze ma chęć na spacery, nigdy nie marudzi, że jej się nie chce i wystarczy jedno słowo a ona już czeka z piłką przy drzwiach :)
UsuńTo możemy sobie ręce podać. Nam stuknęło 10 lat w tamtym roku. Z tej okazji pojechaliśmy jednak w nieco cieplejsze miejsce, bo do Włoch w sierpniu, ale Wasza zima bardzo mi się podoba.Zresztą u nas też upałów wcale nie było.
OdpowiedzUsuńMy to często spędzamy jakieś święta w sposób daleki od ogólnie przyjętego - rocznice w hostelu, urodziny w belach słomy, Nowy Rok w wannie :)
UsuńMi by przydał się taki wypad! :)
OdpowiedzUsuńW te miejsca nie dotarłam. Ale następnym razem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Pamietam, ze w bedac w Granadzie, patrzylismy na dalekie, osniezone szczyty i zupelnie nam to nie pasowalo do upalu na dole..
OdpowiedzUsuńA narty wzieliscie?)
Nie bo my nie narciarze :). Raczej saneczkarze i ja łyżwiarka figurowa :)
UsuńNie bo my nie narciarze :). Raczej saneczkarze i ja łyżwiarka figurowa :)
Usuń