23/06
2013
2013
Caravaca de la Cruz czyli miasto z krzyżem w tle...
Caravaca de la Cruz słynie przede wszystkim ze swojego sanktuarium, do którego przybywają rzesze pielgrzymów. Jest jednym z pięciu świętych miast katolickich, obok m.in. Rzymu, Jerozolimy i Santiago de Compostella, a tytuł ten nadał miastu w 1998 r. papież Jan Paweł II. Znajduje się tutaj relikwiarz w którym przechowywane są domniemane drzazgi z krzyża męczeńskiego Chrystusa.
Krzyż z Caravaca różni się trochę od tego, do którego my chrześcijanie jesteśmy przyzwyczajeni. Pamiętam, że jak zobaczyłam go pierwszy raz, to przypisywałam go "innej wierze". A prawda jest taka, że to jest krzyż chrześcijański w Hiszpanii bardzo popularny - nosi się go na szyi w formie medalika, jest ozdobą breloczków do kluczy, bransoletek, można z nim kupić różaniec.Wiesza się go na drzwiach wejściowych ( od wewnątrz ). Dla Hiszpanów jest to też amulet chroniący przed nieszczęściem i chorobą oraz przed wypadkami, nagłymi zgonami, klątwami, kradzieżami, burzami i piorunami. Podobno leczy też bezsenność :). Krzyż z Caravaca jest najczęściej występującym motywem na gadżetach i pamiątkach przywożonych z tego miasta. U mnie wisi jako magnes na lodówce:).
Każdy ma swoje powody przyjazdu do Caravaca, nie zawsze są to cele pielgrzymkowe, bo miasto samo w sobie jest warte odwiedzenia. A zwłaszcza jego stara część, pełna wąskich uliczek i zakamarków godnych uwagi. Są tam stare, opuszczone domy, ale większość zabudowy stanowią domy mieszkalne, a starówka jak wszędzie na świecie jest poprostu częścią miasta. Moim zdaniem tą najfajniejszą.
Siesta to fajna sprawa. Tubylcy w domach, a turystom nikt nie wchodzi w kadr. Jest pusto i cicho.
Mam słabość do wąskich uliczek i chyba się z tego nigdy nie wyleczę. Gdziekolwiek jestem i "robi się wąsko" to mnie tam nogi niosą bo wiem, że będzie fajnie. W gruncie rzeczy w wielu miejscach na świecie spacer takimi uliczkami wygląda podobnie. I bardzo różnie jednocześnie.
Fajne jest też to, że nieważne, w którą stronę się pójdzie, w którą z uliczek skręci - prędzej czy później wróci się do punktu wyjścia. I w tym swoistym labiryncie tak samo łatwo się zgubić jak i później odnaleźć...
Tym co wpływa na atrakcyjność Caravaca de la Cruz jest niewątpliwie położenie. Ponad 2/3 miasta jest położone na wysokości wyższej niż 800 m. n.p.m., w niektórych miejscach nawet sięga 2.000 m. n.p.m. Miasto samo w sobie jest śliczne, ale za widoki rozciągające się ze wszystkich stron zdobywa dodatkowe punkty. Okolica zachęca do wędrówek i wycieczek rowerowych a kto już nie ma siły iść o własnych nogach, może zwiedzić okolicę siedząc w siodle.
Caravaca de la Cruz jest znana też z odbywającej się każdego roku na początku maja fiesty Caballos del Vino. Trzy dni imprez, zabawy i świętowania, ale to już historia na odrębnego posta.
Też uwielbiam chodzić wąskimi uliczkami i gdziekolwiek one są, to spaceruję nimi. Widoki z Twojego spaceru są po prosty piękne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie znam Caravaca de la Cruz ale już je pokochałam...Uwielbiam wąskie, kręte uliczki, zakamarki, zaułki...
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że lubisz fotografować balkoniki, drzwi, ciekawe detale...
A co do krzyża? jest bardzo ciekawy. Przypomina mi tradycyjny krzyż łaciński z jedną dodatkową, niedużą poprzeczką powyżej. Takie krzyże były używane w Armenii przez patriarchów i arcybiskupów we wczesnym okresie chrześcijaństwa...
Serdecznie pozdrawiam:)
śliczne miasto .. nic o nim nie wiedziałem do tej pory .. ciemna masa ze mnie :^) . ciekawie z tym pielgrzymowaniem doń ... bardzo dziękuję, że je nam przybliżyłaś
OdpowiedzUsuńwspaniałe zdjęcia jak zawsze .. już wiem, że nie tylko drzwi ale i okna i balkony Cię fascynują no i wąskie uliczki :^)
słoneczne pozdrowienia :^)
Lubie takie niewielkie budyneczki. :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe miasto, sama bym po nim chętnie pospacerowała :) Architektura też bardzo przypadła mi do gustu. Dzięki za kolejną ciekawą fotorelację! :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBrawo - tekst i foto lepsze niż w profesjonalnym przewodniku.
OdpowiedzUsuńFantastyczny post, interesujące opisy i piękne zdjęcia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHiszpania kontynentalna nie jest mi znana. Kilka lat temu byłam na Gran Canarii. Terytorialnie to Hiszpania, ale różnic pewnie wiele:) Mała, trochę ciasna wyspa. Jedno wspomnienie pozostało we mnie głęboko - madonny. Dotąd nie spotkałam się z tak przedstawianymi. Realizm i magiczne wręcz spojrzenie świętej bardzo przyciągało moją uwagę. Ubolewam, że nie wgryzłam:) się w temat głębiej.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością oglądam Twoje miasteczkowe kadry. Pełne uroku i ciepła wąskie uliczki - pozdrawiam serdecznie !
Spacerowanie po wąskich uliczkach w trakcie sjesty :) mmmm...nie ma nic piekniejszego :)
OdpowiedzUsuńTeż mam słabość do wąskich uliczek, ale nie zamierzam się z tego leczyć ;)
OdpowiedzUsuńurokliwe uliczki, przepiękny klimat i zdjęcia :) strasznie chcę pojechać do Hiszpanii, no i będę miała okazję :)
OdpowiedzUsuńI ja lubię wąskie uliczki za ten klimat, który tworzą. W Hiszpanii jeszcze nie byłam, ale wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuń" a turystom nikt nie wchodzi w kadr", oprocz innego turysty z koniecznie wiekszym plecakiem, niz on sam:). Miasto warte odwiedzenia widze.
OdpowiedzUsuńWitaj-fantastyczny ten Twój blog-zostaję i troszkę porozglądam się.W wolnej chwili zapraszam do Dobrych Czasów.Pozdrawiam Jola
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce, nie miałam pojęcia o jego istnieniu wcześniej. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane tam pojechać. :)
OdpowiedzUsuńJejku, ja zawsze myslałam, że to krzyż z innej wiary-podobny trochę do prawosławnego. Wąskie uliczki, stare miasta zachwycam się również. Te doniczki, które są na balkoniku-bardzo często spotykane w Hiszpani są przepiękne.
OdpowiedzUsuńTakie staróweczki są niezwykle urokliwe. Sjesta ma swoje zalety, tak jak piszesz, zwłaszcza w miejscach popularnych, a tym samym tłumnych.
OdpowiedzUsuńTeż kocham wąskie uliczki - nadają urok nawet przeciętnym miasteczkom. I wstyd przyznać, ale jeszcze nigdy nie słyszałam o Caravaca de la Cruz, więc dobrze, że jesteś i piszesz;)
OdpowiedzUsuń