23/02
2023
2023
Villajoyosa. Domki inspirowane tęczą
Do Villajoyosa zajechaliśmy na krótki spacer wracając z Altea. Pomimo tego, że miasto słynie z produkcji najbardziej znanej hiszpańskiej czekolady a my oboje jesteśmy łasuchami, nas ściągnęły tutaj kolorowe domy. Pewnie nie jestem jedyną, której Villajoyosa przywołuje na myśl skojarzenia z wyspą Burano. Jak wiadomo wszem i wobec Burano jest tylko jedno i w temacie kolorowego budownictwa żadne inne miejsce nie ma z nim najmniejszych szans, no ale w Villajoyosa też jest fajnie. Nam co prawda spacer zakłócił deszcz, ale że był lekki i ciepły coś tam uszczknęliśmy ze spędzonego wśród kolorowych kamienic krótkiego czasu.
Tak czy siak czasu nie mieliśmy dużo a nasz spacer obarczony był ryzykiem, że spóźnimy się na rodzinnego grilla wieczorem. No ale my lubimy ryzykować a nasze przystanki "po drodze" to jedne z najfajniejszych momentów wspólnych podróży samochodem. Bo jak tak jedziemy to nam się wydaje, że wszędzie mamy blisko i wszędzie po drodze, a już w ogóle mam tak ja. Zachłanność w zwiedzaniu świata i nieposkromiony apetyt na poznawanie nowych miejsc sprawiają, że zboczenie z trasy 10 lub 100 kilometrów to dla mnie to samo, nie widzę różnicy 😊.
Nie wiem czy sprawiła to pogoda czy miasteczko zawsze jest tak uśpione. Trochę w to wątpię bo jest popularną turystyczną destynacją i leży nad morzem, a to był czerwiec zatem powinno być gwarno. Cieszę się jednak, że nie było a naszym spacerom towarzyszył święty spokój i niczym niezmącona cisza. Nawet nie śmiem narzekać.
Pomimo lekkiego deszczu byłam zachwycona bo znalazłam klimaty jakie lubię - mnóstwo kolorów, małych skąpanych w zieleni balkoników, stare okna i drzwi, czasami odpadający ze ściany tynk, suszące się pranie, palmy i morze - no sami musicie przyznać, że to brzmi cudnie. Od razu muszę Was uprzedzić, że nie całe miasto jest takie bo kolorami mieni się jedynie jego część, ta położona najbliżej wody i deptaka. Myślę, że w pozostałych skrawkach miasta jest zupełnie zwyczajnie ale tego już nie sprawdziłam bo nasz spacer skończył się tam gdzie skończyły się kolory
Cieszę się, że uparłam się przy swoim i zajechaliśmy do Villajoyosa po drodze bo myślę, że w tym przypadku "po drodze" wystarczy. No chyba, że ktoś lubi plażować albo chciałby odwiedzić Muzeum Czekolady, wtedy chyba faktycznie lepiej zaplanować pobyt na cały dzień. Nas najbardziej interesowały domki inspirowane tęczą, które były naszym głównym i chyba jedynym punktem zwiedzania.
Chociaż nie było zachwytów jak w Burano ani zbliżonych do tamtych emocji to i tak było fajnie i cieszę się, że udało mi się zobaczyć miejsce, które ekscytuje wielu. Moja radość była stonowana aczkolwiek w różnych, czasami jaskrawych kolorach. Brakiem ekscytacji można pewnie tłumaczyć fakt, że od pobytu tam miną w czerwcu dwa lata a ja o Villajoyosa piszę dopiero dzisiaj. Nie zrażajcie się tym jednak proszę i jak kiedyś będziecie mieli okazję to zajedźcie tam, po drodze lub nie. Bo przecież dla jednych kolorowe domki to tylko przerwa w podróży a dla innych cel sam w sobie. Jakkolwiek będzie na pewno nie będzie to strata czasu.
Ale śliczne te domki. Nie dziwię się że chciałaś tam być. Ta miejscowość naprawdę robi wrażenie. Do tej pory, jeśli chodzi o zagraniczne podróże byłam tylko w Pradze, trochę na Słowacji i trochę we Włoszech. Marzy mi się Japonia, Chorwacja, Wielka Brytania Gruzja i Portugalia.
OdpowiedzUsuńCiekawy post. Dziękuję za odwiedziny. Od razu dodam tego bloga na moją listę :)
Kasinyswiat
Z całego serca życzę Ci zatem, żebyś spełniła podróżnicze marzenia i dotarła wszędzie tam gdzie chcesz bo świat jest przepiękny i musimy robić wszystko, żeby zobaczyć go jak najwięcej.
UsuńPięknego weekendu. Pozdrawiam cieplutko.
Dla mnie wszystko to nowe, a domki bardzo mi się podobają, mam nadzieję, że wewnątrz równie sympatyczne, no i te palmy!
OdpowiedzUsuńjotka
Myślę, że wewnątrz są zupełnie zwyczajne, zamieszkane przez zwykłych, takich jak my, ludzi. Ale wierzę w to, że ci ludzie mają kolorową codzienność.
UsuńNawet przy lekkim zachmurzeniu te kolory dają radość i nie dziwi fakt, że chciałaś w takim miejscu spędzić czas. Mam nadzieję, że w tym roku nasze hiszpańskie plany dojdą do skutku. Przez pandemię i inne zawirowania trzy razy odkładaliśmy wyjazd. Ta miejscowość akurat nie jest w naszych planach, więc tym bardziej miło się spacerowało z Wami. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńHiszpania wypali na pewno bo niby czemu nie ale na wszelki wypadek i tak będę trzymać kciuki. Z całych sił.
UsuńMoc pozdrowień.
Fajnie, że przypomniało Ci się o tym miejscu, bo zrobiło mi się jakoś tak przyjemnie i wakacyjnie. Wesołe kolory, super klimat, palmy i morze - tego mi było trzeba! Dzięki, kochana:)))
OdpowiedzUsuńPrawda? Też tak się poczułam, taką moc mają kolory! Uściski. Udanego weekendu.
UsuńPiękne widoki, śliczne są te domki :)
OdpowiedzUsuńMnie też się bardzo podobają. A pierwsza linia tych kolorowych kamieniczek ma widok na morze.
Usuńte kolory, te widoki= to koi duszę!
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
I pozwala się przenieść do zupełnie innego bo kolorowego świata...I to z widokiem na morze.
UsuńBardzo podobają mi się takie kolorowe kamieniczki, a w połączeniu z balkonikami, wiszące pranie, palmy i morze to już zupełnie moje klimaty. :)
OdpowiedzUsuńMoje też bo dla mnie nawet linki z suszącym się praniem są atrakcją turystyczną 🙂
UsuńWcale się nie dziwię Twojemu zachwytowi...
OdpowiedzUsuńStokrotka
Cieszę się, że ten zachwyt współdzielisz...
UsuńRazem z Tobą zrobiłam sobie podróż po wspomnieniach. Byłam tam tak dawno, a mam wrażenie, jakby to było zaledwie wczoraj. Pięknie miejsce. Ja na Burano nie byłam, więc nie miałam porównania i bardzo zachwycałam się tymi kolorowymi domkami. I oczywiście musiałam kupić tam tabliczkę czekolady :D
OdpowiedzUsuńA co do Twojego rozumowania, że 10 a 100 to żadna różnica, to sobie to wszystko tak na spokojnie przeanalizowałam i wychodzi na to, że masz rację. No bo 10 a 100 to różnica jednego 0, a 0 to przecież nic, czyli wychodzi na to, że nie ma żadnej różnicy :D
Pozdrawiam
Świetny tok myślenia, teraz to już w ogóle nie widzę między 10 a 100 różnicy 🙂
UsuńUwielbiam te uliczki <3 Mają klimacik :D
OdpowiedzUsuńI nadają rzeczywistości kolorytu 🙂
UsuńBardzo lubię takie bezpretensjonalne kolorowe miasteczka czy wioseczki, zdarzają sie takie w Portugalii, w Hiszpanii, we Włoszech,,w Ameryce Lacińskiej tez...ludzie tam nie boją się kolorów, nie tylko maja słonce i kolorową przyrodę ale jeszcze sami sobie kolorują życie. pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMoże chodzi o to, że w krajach gdzie przez większą część roku świeci słońce szare budownictwo w ogóle do tej rzeczywistości nie pasuje? Kolory pasują do słońca i do dobrej energii. Moc cieplutkich pozdrowień.
UsuńOdżyły wspomnienia,bo ja także w czerwcu byłam przez 12 dni w tym miasteczku.Nasza sąsiadka była żoną jednego ze współwłaścicieli fabryki czekolady Valor.Piszę była,bo niestety od sierpnia jest wdową.Byliśmy wielokrotnie zapraszani do Hiszpanii,alejako baba ze wsi bałam się samodzielnej podróży.Dopiero synowie za nas zdecydowali i kupili nam bilety w prezencie.Do tej pory jestem pod wrażeniem przypominając zwiedzanie Alicante ,Altei i Benidormu.
OdpowiedzUsuńRównież byłam we wszystkich wymienionych przez Ciebie miastach, w niektórych kilkakrotnie. A w Villajoyosa wracając z Altea właśnie 😊.
UsuńDziękuję bardzo za komentarz, szkoda że anonimowy. Pozdrawiam cieplutko.
Moja Villajoyosa jeszcze czeka na publikację, ale na nas to miasteczko zrobiło wrażenie. Mielsimy wymarzoną pogodę, brak turystów, słonce którego nam było trzeba, plażę i spacery po niej... och to byl wspaniały weekend we wspaniałym miejscu :) fakt to nie jest Burano ale też jest fajnie i kolorowo :)
OdpowiedzUsuńMoja Villajoyosa czekała na publikację prawie dwa lata ha ha, może taki już los tego miasta, że musi poczekać zanim o nim napiszą na polskich blogach 😃.
UsuńFajnego tygodnia Ania, uściski.
Bardzo mi się to podoba, świat od razu wydaje się bardziej przyjazny w takim miejscu :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Wychodzisz z domu i od razu świat nabiera barw 😊
UsuńKolorowe domki, kamienice czy wszelkiego rodzaju budowle bardzo lubię, od nich robi się radośniej i są wyrwaniem z szarej codzienności. Dlatego nie dziwię się, że i Tobie się podobały. Cudownie puste ulice, też nie lubię tłumów, choć są wyjątki. Wydaje mi się, że tym razem moja kartka nie dotarła do adresatów, bo choć minęły już dwa tygodnie nikt nie sygnalizował jej otrzymania. Szkoda, bo wiem, że spodobałaby się Tobie. A tymczasem musi wystarczyć zapewnienie, że myślałam o Tobie w Wenecji. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo niestety, nic do mnie nie dotarło nad czym bardzo ubolewam. Znam jednak możliwości poczty zatem jeszcze wierzę w to, że kartka dojdzie. Chociaż ja z Jordanii wysłałam w czerwcu ub. r. kilkanaście widokówek do kilku europejskich krajów i też nie doszła ani jedna. Stąd wniosek, że te kartki nawet pewnie nie opuściły Jordanii.
UsuńZa ciepłe weneckie myśli bardzo Ci dziękuję i życzę miłego dnia.
Faktycznie jakoś dziwnie opustoszałe to miasteczko - biorąc pod uwagę jego położenie i porę roku, to powinno być tam więcej ludzi. Nie żebym narzekała, jak chyba każdy nie znoszę tłumów, a tu przynajmniej mieliście całe miasteczko dla siebie ;)
OdpowiedzUsuńAle bym się napiła kawy przy jednym z takich stolików na plaży! Założę się, że smakowałaby podwójnie dobrze :)
W zeszłym roku byłam w takim kolorowym miasteczku w UK, za jakiś czas planuję je pokazać na blogu. Trochę przypomina mi to Twoje, bo tam też główna ulica przy promenadzie była bardzo barwna, a reszta take sobie ;) Z tym, że kolory były chyba bardziej nasycone.
Nie wiem czy słyszałaś o Burano, jednej z weneckich wysp, a może byłaś? Tam wszystkie domki są w różnych kolorach, można zwariować z zachwytu. Pisałam o Burano kiedyś...
UsuńPrześliczne kamieniczki, a w czasie niepogody kolory są jeszcze ładniejsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Co prawda w czasie niepogody nie mienią się w słońcu ale za to dodają kolorytu i rozjaśniają świat.
UsuńPrzesyłam Ci ogrom ciepłych pozdrowień. Miłego dnia.