Nawiązując do środowego wpisu i mojego stwierdzenia, że Berlinowi nawet pogoda nie pomoże bo i w słońcu jest brzydki, dzisiaj będzie o Lizbonie. Portugalska stolica ugościła nas godnie ale jeśli chodzi o pogodę to bardzo różnorodnie, bo był i dzień kiedy padało. I nie, nie wróciłam niedawno z Lizbony, nad czym ubolewam, to będą zdjęcia i wspomnienia sprzed trzech lat. Kiedy przeglądałam blogowy indeks miejsc, w których byłam, moje serce stanęło przy Lizbonie. Ze wstydem zdałam sobie sprawę, że poświęciłam Lizbonie tylko jeden wpis co dzisiaj nadrabiam. A wszyscy, którzy są ciekawi moich pierwszych lizbońskich wrażeń proszę o podążanie za → Lizbona.
Na szczęście wspomnienia nie mają daty ważności a dzięki wielu narzędziom można przedłużyć ich trwałość i jakość, a wiele z nich w ogóle ocalić od zapomnienia. Kilka dni temu upłynęły dokładnie trzy lata od naszego pierwszego portugalskiego urlopu, o czym przypomniała mi książka twarzy, i to chyba dobry moment żeby nadrobić zaległości. Dobrze, że wspomnienia nadal są żywe i świeże a ja dokładnie pamiętam każdy z tych portugalskich dni.
Jak gdzieś jest ładnie to jest ładnie i nawet deszcz nie jest w stanie ująć uroku a jak gdzieś jest brzydko to jest brzydko nawet w słońcu. Nie muszę Wam chyba pisać, jakie miasto mam na myśli i którą europejską stolicę 😉. Byłoby miło i przyjemnie, gdyby na urlopach albo innych wyjazdach zawsze świeciło słońce ale sami wiecie jak to jest, kiedy wybieramy się gdzieś indziej niż w tropiki w porze suchej. I chociaż nieskromnie przyznam, że mam szczęście do pogody, to i tak kilka razy towarzyszył mi deszcz, a i tak mi się podobało, na co dowód można znaleźć w wielu wpisach. We włoskim Lecco z kolei była taka mgła, że Alpy wokół to ja mogłam sobie tylko wyobrażać, a i tak było super. Lizbona to kolejny przykład na to, że w deszczu też może być i fajnie, i ładnie.
Moich wrażeń nie zepsuł nawet spektakularny upadek na mokrym po deszczu chodniku. Nie wiem jak to się stało, że nie wypuściłam z rąk aparatu, a lądując trzymałam mój kochany sprzęt wysoko w górze. Efekt mojego materialnego heroizmu towarzyszył mi jeszcze długo po powrocie do domu w postaci sinego łokcia. Na szczęście nie musiałam kupować w Lizbonie nowego aparatu i ten sam sprzęt towarzyszy mi do dzisiaj chociaż coraz częściej myślę już o czymś nowszym.
Lizbona jest urokliwa i klimatyczna i czy to w słońcu czy w deszczu prezentuje się ciekawie. Jest kolorowa od chodnika aż po dachówki kamienic a padający deszcz intensyfikuje nie tylko barwy ale i wrażenia. Regularne acz krótkotrwałe ulewy zmuszały nas do równie regularnych przystanków w lokalach różnej maści, a zza okien jak wiadomo też można dostrzec ciekawe rzeczy. Gdziekolwiek jestem takie obserwacje zwykłego życia znad filiżanki herbaty, kawy, kieliszka wina lub czegokolwiek na co akurat mam ochotę to ważny element wspomnień.
|
AUTOPORTRET Z TRAMWAJU NR 28, W DRUGIM OKNIE OD PRAWEJ JA |
Lizbona to bruk, różnobarwne azulejos, skąpane w zieleni balkony, kolorowe okiennice i drzwi. To ciągła wędrówka w górę i w dół, w ogóle w Lizbonie nie męcząca. To niestety również niewiarygodna ilość sprzedawców narkotyków, co chwilę ktoś do nas podchodził i proponował różnorakie substancje. A najciekawsze jest to, że my raczej wyglądamy nudnie i nijako, z narkotykami nie mamy nic wspólnego, ja to nawet nigdy w życiu nie paliłam, marihuanę widziałam raz. Co tu się dziwić, że byłam tym wszystkim lekko zbulwersowana i zniesmaczona 😀.
Portugalia była naszą zastępczą destynacją po tym jak zrezygnowaliśmy ze Sri Lanki. Nasz wyjazd praktycznie zbiegł się w czasie z wielkanocnymi atakami terrorystycznymi tam w 2019 r., w których zginęło ponad 250 osób. Jak już podjęliśmy decyzję, że nie lecimy, musieliśmy na szybko poszukać innego kierunku. Padło na Portugalię, o której wielokrotnie myśleliśmy a i tak na urlop wybieraliśmy zawsze inne kraje. Portugalia spełniła pokładane w niej nadzieje i sprawiła, że błyskawicznie zapomnieliśmy o tym, że powinniśmy być w zupełnie innym miejscu i na innym kontynencie. Szkoda tylko, że nie udało nam się odzyskać pieniędzy od linii lotniczych bo strata prawie tysiąca euro, co tu ukrywać, trochę mnie bolała 😉.
Przy okazji przeglądania blogowego indeksu moich destynacji, który przecież sama stworzyłam, zdałam sobie sprawę o jak wielu miejscach jeszcze tutaj nie wspomniałam. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież czasem ciężko jest być na bieżąco, ale bywa że sama do siebie marudzę, że nie mam o czym pisać. A to nie jest tak, że nie mam, tylko że mam ale o tym nie pamiętam. Nie wiem jak to się stało, że całkiem zapomniałam o Lizbonie, która zachwyciła mnie pod każdym względem, i poświęciłam jej tylko jeden zdawkowy wpis.
Desculpe Lisboa.
Piękne miejsca i zdjęcia :) Co do Berlina, nie zauważyłam w nim nic brzydkiego, po prostu jest inny :D
OdpowiedzUsuńDla mnie jest inny w brzydki sposób :)
UsuńFaktycznie piękna nawet w deszczu, deszcz przy ciepłej aurze mi nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńJa kiedyś wywaliłam się na schodach, podlewając kwiaty na korytarzu, ale dzbanek uratowany.
Te uliczki, bruk, piękne detale to najbardziej lubię w trakcie zwiedzania:-)
jotka
Pamiętam jeszcze, że kiedyś szłam wrzucić do skrzynki kartkę urodzinową i się poślizgnęłam na roztopionym śniegu. Cała wylądowałam w kałuży ale kartce kompletnie nic się nie stało :)
UsuńWspomniałaś o upadku i uratowaniu aparatu. U mnie aparat wręcz uratował moje ręce przed złamaniem podczas upadku. Normalnie człowiek upadając asekuruje się rękoma. Ja upadając ratowałam aparat i nie asekurowałam się. Trochę bardziej potłukłam się ale ręce całe i aparat cały. To tak na marginesie. A wracając do Lizbony, ciekawe miasto, interesująca architektura. Faktycznie nawet deszcz nie jest przeszkodą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa szczęście ten lizboński deszcz to nie była wielka ulewa, no i padało z przerwami. Chociaż myślę, że w ulewę też by mi się podobało, nie wiem tylko czy miałabym ochotę na długie zwiedzanie. Aparat uratował Ci zdrowie, chwała mu za to :). Pozdrawiam cieplutko.
UsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuńZ wypraw w okolicę Lizbony mogę tylko napisać o dwóch wyjazdach do Hiszpanii. :D Raz do Andaluzji, a raz do Katalonii. Andaluzję wspominam chyba lepiej.
Zapraszam do siebie.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
Też zdecydowanie bardziej wolę Andaluzję niż Katalonię ale pewnie to wynika z tego, że Andaluzję dużo lepiej znam. I bardziej mi odpowiada temperament jej mieszkańców :). Serdeczności, dziękuję za komentarz, zajrzę do Ciebie na pewno.
UsuńKiedy oglądam Twoje zdjęcia i czytam opisy, moje oczekiwania rosną. Jestem przekonana, że Lizbona i mnie zachwyci, kiedy w końcu tam dotrę, wygląda na miasto dla mnie. :) W ogóle Portugalię mam na swojej liście priorytetów. :)
OdpowiedzUsuńZnam takiego jednego, któremu Lizbona się średnio spodobała, ale on nie ma gustu - nie podobały mu się azulejos, więc o czym tu rozmawiać. :D
Jak można nie lubić azulejos? Przecież to świadczy o kompletnym braku podróżniczego gustu :). Też długo zwlekałam z podróżą do Portugalii a jak już dotarłam, to dwa razy w ciągu pół roku, tak mi się spodobało. Tobie też gwarantuję zachwyty.
UsuńWielokrotnie słyszałam, że Portugalia jest niesamowita i korci mnie aby się o tym przekonać na własnej skórze. Czy spodoba mi się Lizbona? Nie wiem, bo raczej za dużymi miastami nie przepadam, ale kto wie... Tallinowi się udało mnie do siebie przekonać.
OdpowiedzUsuńMogę zapytać o Twój sprzęt fotograficzny? Bo od pewnego czasu myślę nad zakupem aparatu, ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać.
Pozdrawiam
Mam Canona EOS 600 D i ma już chyba z 8 lat, powoli rozglądam się za godnym następcą :).
UsuńLizbona na pewno Ci się spodoba, jest duża ale szalenie klimatyczna, ma w sobie niewiele z aglomeracji.
Wszystkiego dobrego Jula
Piękne zdjęcia i miło popatrzeć na tak atrakcyjne miejsca i obiekty. Pokazuj dalej 😀 Dzięki! Serdeczności 😘
OdpowiedzUsuńMnie też miło wspominać :). Uściski.
UsuńMimo, że to popularna destynacja i często pojawia się na blogach, to zawsze w ogromną ochotą czytam o tym mieście. Podoba mi się położenie, architektura, zabytki, wąskie uliczki, tramwaje od ściany do ściany domów... I widzisz wymądrzam się jakbym tam była! A Lizbona jest dopiero w planach - jak zdążę dojechać!
OdpowiedzUsuńTeż mam sporo jeszcze nieopisanych miejsc, a tu za dwa dni Chorwacja. I znów nowe wrażenia!
Pozdrowionka:)))
Ulcia! Chorwacja?! Ale Ci fajnie. Nie będę ukrywać, że Ci zazdroszczę :). Niech to zatem będzie cudny czas. Wróć z ogromem niezapomnianych wspomnień i wielkim apetytem na dzielenie się nimi. Pięknego urlopu.
UsuńPiękna ta Lizbona twoimi oczyma, nawet w deszczu - racja
OdpowiedzUsuńW deszczu klimatyczna w trochę inny sposób ale też cudna, nie da się ukryć .
UsuńZ przyjemnością pospacerowałam z Tobą po "żelaznych" punktach Lizbony ;-)) Zobaczyłam portugalską stolicę w innej odsłonie, ponieważ nam podczas wycieczki towarzyszył upał i błękit nieba. I masz rację, Lizbona broni się bez względu na pogodę! To fascynujące miasto, cudownie jest wrócić do niego we wspomnieniach :-))
OdpowiedzUsuńPosyłam serdeczne pozdrowienia!
Anita
Dla mnie to też był cudowny spacer po wspomnieniach. Widziałam i Lizbonę w pełnym słońcu, i tę zroszoną deszczem, obie wersje lubię, aczkolwiek tę pierwszą trochę bardziej :).
UsuńPięknej końcówki tygodnia i udanego weekendu.
Oczywiście, że tysiąca euro szkoda. Innym razem celem będzie Sri Lanka. W Portugalii też cudownie. Na którymś blogu już widziałam niektóre z tych pięknych rzeźb. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Sri Lanka prędzej czy później dojdzie do skutku, wszak to jedno z marzeń. No i na półce czeka nieużywany przewodnik :). A te rzeźby to lizboński Pomnik Odkrywców. Pozdrawiam przeserdecznie.
Usuńwow nigdy nie byłam a mega bym chciała!
OdpowiedzUsuńTego w takim razie Ci życzę, jestem pewna, że wrócisz zachwycona.
UsuńByłam w Lizbonie 3 dni w lutym tego roku. To rzeczywiście przepiękne miasto. Przyznam że nie zdawałam sobie z tego sprawy póki nie zobaczyłam go na własne oczy.
OdpowiedzUsuńPamiętam doskonale z jaką radością czytałam Twoje portugalskie wpisy, nie mogę tylko uwierzyć, że to był luty bo mam wrażenie, że to było chwilę temu. Niech ktoś zatrzyma ten czas...
UsuńMuszę się przyznać, że w Lizbonie zakochałam się od razu. Jest cudowna zarówno w słońcu jak i w deszczu. Wciąż ją wspominam, porównuję do niej inne miasta, tęsknię za tą swobodną, niezapomnianą atmosferą. Planowałam odwiedzić ją w tegoroczne wakacje ale odstraszyły mnie bilety lotnicze.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Też zauważyłam, że ceny wzrosły okrutnie 😐, czasem jak sobie sprawdzam różne destynacje to jestem załamana. Ja też zakochałam się w Lizbonie od pierwszego postawionego tam kroku, zresztą cała Portugalia jest cudna! Pięknej i słonecznej niedzieli.
UsuńNigdy jeszcze nie byłam w Lizbonie :( Ale za to za tydzień jadę pierwszy raz do Pragi ;)
OdpowiedzUsuńPraga też jest super, to jedna z moich ulubionych europejskich stolic. Gwarantuję Ci, że będziesz zachwycona i zakochasz się od pierwszego kroku. Cudownego pobytu w Czechach.
UsuńLizbona jest ładna, to prawda. Mieksimy przyjemność być ogladsc I podziwić. Szkoda tylko że parę godzin. To zdecydowanie za mało na takie duże miasto. Ale początek już był ;) mam nadzieję że za jakiś czas odwiedzimy Portugalię jeszcze raz i t razem na spokojnie zwiedzamy to miasto i okolice :)
OdpowiedzUsuńZnając Ciebie i wiedząc, co ma do zaoferowania Lizbona pewne jest, że jedynie rozbudziłaś sobie apetyt. Wiem, że czasem lepiej być gdzieś przez kilka godzin niż nie być w ogóle ale akurat w przypadku Lizbony wskazany jest brak pośpiechu i duuuużo wolnego czasu. Uściski.
Usuń