Do Verden zajechaliśmy spontanicznie wracając z torfowisk ( chcących poczytać o tym miejscu zapraszam za mną KLIK ). Była późna zima albo wczesna wiosna, chłodna niemal jak zima, dlatego dokładnie nie pamiętam ale kurtkę miałam zimową. Dobra, sprawdziłam, był 2 kwietnia, czyli już wiosna, której próżno szukać na zdjęciach. Wcześniejszy spacer po torfowiskach naładował nas energią którą chcieliśmy spożytkować trochę bardziej sensownie niż tylko siedząc w samochodzie w drodze do domu. Szczerze mówiąc do Verden zajechaliśmy szukając herbaty bo w termosie widać już było dno a wiadomo, że ja długo bez herbaty nie pociągnę. Już sama świadomość tego, że termos jest pusty nie działa zbyt korzystnie na mój dobry humor zatem lepiej nie ryzykować 😀. Nawet jeśli od własnego czajnika dzieli mnie tylko godzinka drogi.
Dosłownie na chwilę wyszło słońce bo tak to cały czas kropiło lub mżało. Bardzo często mamy to szczęście, że zaczyna lać jak już wsiadamy do samochodu, tego dnia było dokładnie tak samo. Pogoda raczej nam sprzyja.
Już kiedy parkowaliśmy samochód przy deptaku wiedzieliśmy, że to jest miasteczko w naszym stylu, a w moim to już w ogóle. Wąskie uliczki, szachulcowe domy, okna z okiennicami, bruk i mnóstwo tajemnych zakamarków gdzie kierowana ciekawością mogłam wsadzić nos. No sami powiedzcie czy to nie brzmi jak opis raju? Jakby tego wszystkiego było mało to jeszcze prawie w ogóle nie było ludzi. Ten dzień był pełen dobrodziejstw.
Mam świadomość tego, że kto zagląda tutaj regularnie może mieć serdecznie dość miasteczek tego typu bo odwiedzam ich dużo i ciągle zachwycam się tym samym. Ale wierzę w to, i tej myśli będę sie trzymać, że podzielacie moją radość - świadczą o tym Wasze przemiłe komentarze. To moje ulubione z niemieckich miast, w takich klimatach świetnie się czuję i póki co nie mam ich dość, tylko wieczny, niezaspokojony głód.
Dla mnie te bajkowe domki to podróż w czasie a dla ich mieszkańców zwykły, chociaż niezwykły, dom. Zawsze sobie wyobrażam, że w środku też musi być klimatycznie chociaż słyszałam opinie, że w środku najczęściej jest zwyczajnie a nie że magia i czary.
Czasy postpandemiczne miały jedną zaletę - nawet jeśli już zezwolono na trochę dalsze podróże to ludzie i tak siedzieli w domu. My to ruszyliśmy od razu bo przecież na to tylko czekaliśmy. Kojarzycie jak się zachowują niektóre psy zaraz po spuszczeniu ze smyczy? Jak biegają w koło w dzikim pędzie zadowolone z wolności i ciężko je zatrzymać albo nawet przekonać smakołykiem? No, mi to wygląda bardzo znajomo, z tą różnicą że my nie biegaliśmy tylko zataczaliśmy koła samochodem.
Przez katedrę wyszliśmy na klimatyczny dziedziniec. W tych budynkach znajdują się biura katedry, siedziba Czerwonego Krzyża oraz różne sale terapii zajęciowej, Centrum Pomocy Rodzinie, koła zainteresowań itp.
To nowocześniejsze centrum Verden skupione jest wokół deptaku gdzie jak się domyślam w dni powszednie kwitnie handel i życie towarzyskie. Nic specjalnego, deptak typowy i charakterystyczny dla wielu miast, no może z tą różnicą, że po tym biegają dwa konie 😊.
Uwielbiam takie miasteczka a możliwość cofnięcia się w czasie to chyba największa zaleta odwiedzania ich. I chociaż Verden nie okazało się być najpiękniejszym z pokratkowanych miasteczek w których byłam, to dostarczył wielu fajnych chwil, zaspokoił też głód na szachulcową architekturę, cegły, wąskie uliczki i zasłuchanie w rytm naszych kroków echem odbijających się od bruku.
Miasteczka z zabudową szachulcową zawsze mnie urzekały. One są przepiękne nawet jeśli pogoda nie do końca jest fantastyczna. Po przeczytaniu tytułu pomyślałem o innym miejscu, gdzie odbyła się jedna z największych bitew I Wojny Światowej, ale już posprawdzałem tamta miejscowość leży we Francji ale nazwa różni się o jedną literę Verdun. Twoje Verden to już Niemcy niedaleko Bremy. I jak tu nie kochać blogów zawsze się czegoś można dowiedzieć. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMnóstwo mam tutaj dookoła takich miasteczek i nigdy mi się nie znudzą. Bo chociaż wszystkie wyglądają tak samo to różnią się detalami, których wyszukiwanie jest wielką przyjemnością.
UsuńPozdrawiam serdecznie, dobrego tygodnia.
Tez jestem wielbicielka takich miasteczek i szachulców. BArdzo urokliwe miejsce, nawet zieken jest niepotrzebna i tak pięknie się prezentuje. Juz chyba pisałam, ze takim szachulcowym miasteczkiem jest Ystad, zakochałam sie w nim od pierwszego spojrzenia.
OdpowiedzUsuńMieszkasz tam gdzie pewnie takie budownictwo jest dość częste. Wiec będzie więcej...
Mam to szczęście, że w pobliżu nas jest mnóstwo szachulcowych miasteczek. Co prawda musimy trochę dojechać samochodem ale nam to nie przeszkadza bo na końcu drogi czekają architektoniczne cuda :). Zawsze warto! Wiem , że podzielasz moją pasję do szachulcowych domów i sądząc z komentarzy jest nas tutaj więcej :)
UsuńUściski.
Ładne miasteczko ❤
OdpowiedzUsuńBardzo!
UsuńNo coś ty! Takich klimatów nigdy dość! W każdym znajdziesz przecież coś innego. A koniki przesympatyczne! Podobają mi się na tle tej zabytkowej architektury.
OdpowiedzUsuńFajny spacerek, pozdrawiam 😘
Też uważam, że takich klimatów nigdy dość, mam na nie niezaspokojony apetyt i wieczny głód.
UsuńPozdrawiam przeserdecznie, fajnego poniedziałku.
Uwielbiam takie klimaty i nigdy się nimi nie znudzę😀
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja!
UsuńJa tam nie mam dość, bardzo podobają mi się takie miasteczka, mają niezaprzeczalny klimat. :)
OdpowiedzUsuń... i chociaż wszystkie wydają się takie same to podczas spaceru zauważa się rzeczy, których nie było nigdzie indziej :)
UsuńO ja też zachwyciłam się tymi widokami. Jakie czyste te uliczki. Zaciekawiły mnie dziwne podcienie, wygląda jakby kolumny były wstawiane później brakuje jakiejś symetrii. Pokazuj jak najwięcej takich miejsc. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż zwróciłam na nie uwagę bo brakuje im doskonałości i symetrii. Ale moim zdaniem wyglądają ciekawie w tym lekkim architektonicznym nieporządku :)
UsuńPozdrawiam cieplutko.
I ja, jak wkraj natychmiast pomyślałam o Verdun we Francji, zaś o tym niemieckim miasteczku nie słyszałam. Nie, nam również nigdy dość takich widoków. Kiedy się ogląda te zdjęcia chce się tam być. Szachulcowa zabudowa zawsze przyciągała mój wzrok. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też nigdy o Verden nie słyszałam, nie sądzę, żeby było znane, my też zajechaliśmy tam przypadkiem. Oprócz klimatycznej, szachulcowej zabudowy nie oferuje turystom nic więcej, a są tacy, którzy mają większe wymagania :). Nie to co ja, domy w kratkę, wąskie uliczki i bruk i już jestem w siódmym niebie.
UsuńSerdeczności.
Monis jak to dla mnie wpis to dziekuje bardzo ☺❤ Ja kiedyś dotrę w Twoje tereny a może i do Ciebie i wtedy oprowadzisz mnie po tych cudownych miasteczkach. Kocham takie miejsca i takie budynki. W te wakacje kilka widziałam na Dolnym Śląsku i byłam nimi zachwycona, zresztą mowo się że tamte okolice to już takie bardziej bawarskie i chyba coś w tym jest :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i ślę móc uścisków 😘😘😘
To miasteczko to jeszcze nic, jest fajne ale są tutaj fajniejsze. Jak dotrzesz w moje strony albo do mnie bezpośrednio to pokażę Ci moje ulubione miejsca, będziesz zachwycona :). Magia i całkiem inny świat.
UsuńBuziaki i miłego "po urlopie" :)
Mam nadzieję kiedyś dotrzeć, nie może być inaczej:) właśnie wracamy w weekendu i strasznie dużo po drodze widzieliśmy Niemców oj dużo... Mówię do mojego, że jak oni do Norge to Norge do Niemiec :)
UsuńJutro juz do pracy wracam i musiałam na koniec urlopu zachaczyc jeszcze o kilka miejsc trochę na północ także końcówka urlopu była calkiem przyjemna :)
Mnie się podoba. Jest bajkowo. To chyba zasługa tych uroczych domków i zadbanych uliczek. Nawet pochmurna pogoda nie odbiera temu miejscu piękna, a może nawet sprawia, że staje się bardziej tajemnicze...?
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie dużo bardziej lubię klimat jaki tworzy słońce. Deszcz nadaje się chyba tylko do siedzenia w domu i czytania. Albo do spania ha ha ha.
UsuńLubię niemieckie miasteczka a gdy jest zabudowa szachulcowa to I'm happy.
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili pomyślałam, że wkradł się lapsus clavis.
Serdecznie pozdrawiam:)
Domy w kratkę uszczęśliwiają nas obie :).
UsuńMoc ciepłych pozdrowień.