2021
Rok ale z przerwą.
Niestety nuda w życiu przekłada się na nudę na blogu, czego niestety jestem świadoma. Najbardziej motywuje mnie radość z pisania, nawet jeśli nie bardzo jest o czym ( co może nie do końca jest zaletą ). Wiem, że nawet najzwyklejsza codzienność może być ciekawa ale ta obecna odbiega daleko od normalności. Z tego cyrku, którego końca nie widać, naprawdę wyciskam ile się da ale nie zawsze towarzyszą temu chęci i siły, zatem potrzebuję dopalaczy. Ich wachlarz mam szeroki, w asortymencie mam takie ostre działa jak herbata, książka, rower i spacery. Od niedawna jest coś jeszcze, musiałam czymś zająć myśli i ręce kiedy za oknem aura pokazuje jednocześnie wszystkie swoje najgorsze oblicza. Wymyśliłam sobie zatem...krzyżykowanie. I żeby nie było, zaczęłam z przytupem bo 60cm x 40cm malutkich krzyżyków dla żółtodzioba to jak Guernica dla Picasso. "Dłubię" już półtora miesiąca, zostało niewiele. Jak to niedawno zobaczyła moja koleżanka to stwierdziła, że już dawno by to pier...😊 Ja jak widać mam cierpliwość o jaką bym siebie nie podejrzewała. Moja dusza artystki znalazła nową formę wyrazu ha ha ha. Tak wygląda teraz rzeczywistość - przestałam robić rzeczy, których z wiadomych przyczyn robić się nie da a zaczęłam to o co kiedyś nawet bym siebie nie podejrzewała. I tak już prawie rok z przerwami.
Jedna z moich przyjaciółek, Hiszpanka, przez pandemię odkryła w sobie malarkę. I to nie byle jaką bo wkrótce powstanie dla mnie hiszpańska wersja "Pocałunku" Klimta, jednego z moich ulubionych obrazów. To dopiero będzie unikat. Może się tym z Wami podzielę jak będzie się czym chwalić bo widziałam już kilka Jej dzieł i szczerze mówiąc nie bardzo wiem jakimi słowami określić Jej styl i to co tworzy. Ale może przy Klimcie bardziej się postara😊. Przecież w sumie i tak najważniejsza jest radość z tworzenia a ja się cieszę, że mam uduchowione artystycznie koleżanki.
Pamiętacie jak kiedyś Wam pisałam, że mój najczęstszy strój codzienny to dres, i ze względu na panującą w tamtym czasie pogodę, kalosze. Chwaliłam się nawet, że mam nowe i bardzo mi się podobają. Ostatnio okazało się, że są fajne do tego stopnia, że w sklepie zaczepiła mnie pani żeby zapytać gdzie je kupiłam bo są śliczne i też takie chce. Wolę się nie zastanawiać jakie jest ich główne przeznaczenie skoro kupiłam je w sklepie ogrodniczym. Ze mną kaloszki były w kilku sklepach, dokąd drogę pokonały tak jak i ja, na rowerze, były w lesie, łaziły po śniegu na łąkach i polach a nawet były na poczcie i w Urzędzie Miasta. Nawet jeśli są do ogrodu to cóż...ogrodu niestety nie posiadam a po balkonie chodzę w kapciach.
Co widać na powyższych zdjęciach to widać ale wiecie co słychać? Nic! Odkryłam miejsce z ciszą absolutną, ukryte przed światem na końcu nieprzejezdnej leśnej drogi. Urządzę sobie tutaj azyl jak tylko pogoda poprawi się na tyle, że będzie można położyć się na trawie. Będę tu przyjeżdżać z książką i z herbatą.
Mieliśmy ambitne świąteczne plany wyjazdowe, praktycznie na każdy dzień zaplanowaliśmy sobie jakąś fajną i niedaleką destynację. No ale w weekendy i wolne od pracy dni pogoda bardzo często pokazuje co potrafi przez co musieliśmy skorygować nasze plany, z których finalnie udało się zrealizować dwa - byliśmy nad morzem i w Parku Krajobrazowym. W minionym tygodniu wiosenne dni mieliśmy dwa ( ! ) z czego jeden cały spędziłam na balkonie. Uwierzcie mi, że do domu wchodziłam tylko kiedy to było naprawdę konieczne bo zgłodniałam albo w dzbanku z herbatą widać było dno. A tak to caluśki dzionek na balkonie, który sobie po raz kolejny dzień wcześniej wysprzątałam. Czytałam, przesadziłam rośliny, siedziałam bezczynnie, obserwowałam ptaki i wiewiórki. Takie tam drobne radości mojego życia.
Od wczoraj za to gradobicia, wichura, słońce i śnieg z zadziwiającą regularnością. Albo i jednocześnie, w kwartecie. Prognozy nie wyglądają optymistycznie no ale może do lata jakoś się to wszystko, nie tylko w kwestii pogody, unormuje?
Zima zimą, ale jednak jak patrzę na pierwsze wiosenne zdjecia, to zaczynam tesknic za wisona, tylko marzy mi sie taka prawdziwa, a nie od razu lato...
OdpowiedzUsuńPokażesz kaloszki? mam czerwone, sprzed 3o lat, ale juz stracily urode, trzeba je zastąpic czyms nowym:)
A Klimta bardzo, bardzo lubię, mam album ze zdjęciami jego obrazow, czasem sobie otwieram i, oczywiscie, zaczynam od "pocałunku" 😊
Też mam album z dziełami Klimta i kiedyś ułożyłam sobie "Pocałunek" z puzzli. I mam świecznik z "całuśnym" motywem. I magnes. I jeszcze ołówek :).
UsuńHaft krzyżykowy to rzeczywiście praca dla cierpliwych. Ciekawy będzie końcowy efekt. Ptaszki na gałązkach wiśni? Ja mam kaloszki kupione specjalnie na grzybobranie. Mają wyciągane skarpety, więc praktyczne.
OdpowiedzUsuńOj, przyroda, cieszmy się nią póki możemy. Zdjęcia ładne, te wierzby i odbicia w wodzie.
Wszystkiego dobrego, pozdrawiam :)
Kalosze ze skarpetami są super, ja zawsze do tych moich zakładam dodatkową parę takich grubszych.
UsuńHaft krzyżykowy to naprawdę praca dla cierpliwych o czym przekonałam się najbardziej pod koniec pracy bo teraz zostały mi tylko takie pojedyncze krzyżyki do uzupełnienia i więcej czasu spędzam na zmienianiu nici niż na haftowaniu. Ale oby do przodu :).
Wiosna w rozkwicie ale niestety pogoda nie sprzyja cieszeniu się nią tak jak na to zasługuje.
Serdeczności. Dobrego tygodnia.
Znalazłaś całkiem fajne zajęcie, efekty są piękne. Moja babcia haftowała takie obrazy a obraz i nici sprowadzała z NRD tylko sobie wiadomymi sposobami (u nas tego nie było). Podoba mi się też to ustronne miejsce na czytanie książek i droga do niego wysadzana wierzbami. Pozdrawiam serdecznie i miłego tygodnia :)
OdpowiedzUsuńJedna z moich koleżanek, Finka mieszkająca w Helsinkach, też lubi haft krzyżykowy a że w Finlandii to nie jest popularne zajęcie to sobie wzory kupuje na rosyjskich stronach internetowych. Też się cieszę na myśl o moim azylu w środku niczego, szkoda tylko że póki co przez pogodę nie mogłam go jeszcze przetestować.
UsuńWszystkiego dobrego, pozdrawiam przeserdecznie i dziękuję za komentarz.
Haft krzyżykowy to fantastyczna forma relaksu, a efekt- powalający. Mnie pochłania ostatnio szydełko i chusty.
OdpowiedzUsuńŚwięta u nas podobne- były plany, ale zweryfikowała je pogoda😀
Miałam w życiu kilka epizodów z szydełkowaniem, mam nawet śliczny zestaw kolorowych szydełek różnych rozmiarów. Ale moja pasja pojawia się i znika. Ciekawe jak to będzie z krzyżykami.
UsuńWesołego po świętach!
Gratuluję nowej, pięknej pasji! Też mam do dziś w swoich zbiorach takie pamiątki radosnej, młodzieńczej twórczości. Nawet haft richelieu! Fajne wspomnienia! A obraz Klimta po hiszpańsku chętnie zobaczę, bo oryginał też mi się bardzo podoba.
OdpowiedzUsuńDziękuję też za piękno Twoich cudnych i kojących miejscówek przyrodniczych.
Zasyłam Ci ciepłe, wiosenne pozdrowienia, wbrew pogodzie:)))
Pamiętam jak kobiety w mojej rodzinie haftowały richelieu, mama, babcia, ciocie. Wymieniały się wzorami a podczas rodzinnych spotkań chwaliły dziełami :).
UsuńDziękuję za ciepłe pozdrowienia, przydadzą się bo za oknem jesień i to taka w najgorszej, najsmutniejszej wersji. Również wysyłam Ci dawkę ciepłych myśli i życzę fajnych kolejnych dni.
Efekt super, ale ja chyba też nie miałabym cierpliwości. :) Czasami rozważam rysunek albo malowanie, tylko musiałabym sobie znaleźć jakiś kurs czy wskazówki, no i efekty raczej nadawałyby się do szuflady, ale byłaby radość tworzenia. :D
OdpowiedzUsuńA słyszałaś o czymś takim jak malowanie po numerach? Podobno do tego nie potrzeba talentu, moja koleżanka namalowała sobie "Dziewczynę z perłą". To bardziej przypomina kolorowanie, w zestawie kupujesz wszystko co potrzebne do stworzenia dzieła. Może to Ci się spodoba?
UsuńNie, obawiam się, że też nie miałabym cierpliwości. Ani tej satysfakcji, że to wyszło spod mojej ręki. Już lepiej te rysunki do szuflady, ewentualnie zwierzątka dla dziecka. ;)
UsuńW sumie wiesz, możesz kolorować dla nabrania wprawy a później z rozpędu sama zacząć tworzyć arcydzieła :). Kto wie, może masz talent o jakim Ci się nie śniło :)
UsuńŚwietne zajęcie to wyszywanie, uczy cierpliwości. Ja z kolei przymierzam się do odświeżenia znajomości robienia makramy. W latach odległych bardzo dużo robiłam tego rodzaju rzeczy, teraz już zapomniałam. Ostatnie dni to mieszanina zimy śnieżnej i wiosny, nigdzie nie wychodziłam. Bardzo ładne zdjęcia z nad wody. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa You Tube jest mnóstwo fajnych filmów instruktażowych, które na pewno pomogą Ci w przypomnieniu sobie makramowych splotów. Sama z nich korzystałam ucząc się robienia makram jakiś czas temu. Mam nadzieję, że przypomnisz sobie jakie to jest fajne.
UsuńPozdrawiam ciepło z nadzieją na szybką wiosnę.
Ale pięknie Ci wyszło, wow ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nieskromnie przyznam, że też mi się bardzo podoba.
UsuńPodziwiam Twoje zdjęcia i przepiękne krajobrazy.Jestem pełna podziwu dla Twojego haftu krzyżykowego. Też bym się przymierzyła do takiego haftu ale nie spotkałam takich fajnych zestawów. Pamiętam chwilę gdy pierwszy raz zobaczyłam "Pocałunek" Klimta w Galerie Belvedere w Wiedniu. Stałam jak sparaliżowana i z wrażenia odjęło mi mowę. I wtedy bardzo żałowałam, że nie potrafię malować.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię wiosennie, pomimo zimowej aury:)
Ja mam w swoich planach Wiedeń, ostatnio ciągle przekładany przez wiadomo co. Ale jeśli latem ponownie zwiększą się nasze podróżnicze możliwości to myślę, że zobaczę "Pocałunek" na własne oczy. Jestem pewna, że zareaguję tak jak Ty i pewnie będę wzruszona bo to moja częsta reakcja na piękne rzeczy.
UsuńDziękuję za wiosenne pozdrowienia. Pogoda daleka od wiosennej ale ciepłe pozdrowienia rozgrzewają duszę.
Wszystkiego dobrego, niech wiosna nie zwleka :).
Nie byłaś w Wiedniu? Jeżeli nie to bardzo mocno trzymam kciuki abyś poznała to miasto. Ja jestem w Wiedniu zakochana. Byłam wielokrotnie i ciągle mi mało tego miasta.Znamy się już jakiś czas i wiem jak reagujesz na piękne rzeczy. Bardzo dziękuję za informacje dot. zestawu hafciarskiego.
UsuńChociaż prognozy na przyszły tydzień nie są zachęcające, ja również czekam na szybkie nadejście ciepłej wiosny.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)
Dziękuje za te kciuki, bardzo się przydadzą zwłaszcza w tych ciężkich podróżniczo czasach. Wiedeń był jednym z planów na poprzednie lato ale w końcu padło na Pragę i marzenie o Wiedniu nadal jest aktualne. Może w to lato się uda jak nam władza pozwoli. Pięknego weekendu, pozdrawiam ciepło.
UsuńA u mnie się multum dzieje... nawet nie bardzo jest czas to opisywać, w sumie to nie ma tego czasu.
OdpowiedzUsuńU mnie tylko podróżniczo nuda. Bo tak ogólnie to narzekać nie mogę, tylko to co się dzieje jest dalekie od tematyki bloga. Dużo bardziej dalekie nawet niż ten haft krzyżykowy :)
Usuńja mam masę kolorowanek, i sobie codziennie koloruję, wyjątkowo mnie to relaksuje :)
OdpowiedzUsuńPogoda na weekendy ostatnio robi psikusy!
https://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Szczerze mówiąc od kwietnia i początków wiosny oczekiwałam trochę więcej niż śniegi, deszcze i gradobicia :). Czekałam z utęsknieniem na koniec marca a teraz czekam na koniec kwietnia, może maj coś zmieni, nie tylko w kwestii lepszej aury.
UsuńKwiecień plecień. Na Majorce też to widać. Wczoraj była piękna słoneczna pogoda i myślę sobie: jutro, skoro mam wolne, wycieczka, no ale się rozpadało i nici z wycieczki. Ale przynajmniej coś tam na bloga napisałam. Więc nie ma tego złego.
OdpowiedzUsuńFajnie, że znalazłaś sobie alternatywne zajęcie. Ja jesienią przez jakiś czas dziergałam na drutach, ale potem pogoda zrobiła się nieco lepsza i zaczęłam wędrować, także na koncie mam zaledwie jeden szalik. A krzyżykowania w podstawówce próbowałam, ale jakoś się wtedy nie przekonałam.
Miejmy nadzieję, że niedługo wyjdziemy na prostą, bo ja już mam naprawdę dość.
Pozdrawiam
Uwierz mi, że ja też mam dość wszystkiego związanego z tym co się dzieje, po uszy albo nawet jeszcze wyżej. Szlak mnie trafia z bezsilności, głupoty i naiwności ludzi oraz braku perspektyw na poprawę w najbliższej przyszłości. Szkoda mi słów na ten cyrk, który trwa zdecydowanie zbyt długo i już mi zbrzydła ta telenowela.
UsuńPozdrawiam cieplutko.
To krzyżykowanie wychodzi Ci pięknie. Zdjęcia też urocze.:)
OdpowiedzUsuńMo, taki to czas. Praktycznie od 15 grudnia jestem więźniem kliniki, szpitali, a teraz domu. Ale cieszę się, że w nim jestem i walczę każdego dnia, by znowu chodzić...
Dziękuję Moniko za Twoją troskę i empatię.
Pozdrawiam Cię ciepło. Buziaki!
Cieszę się bardzo, że wróciłaś bo brak wpisów i wiadomości od Ciebie był bardzo niepokojący. Wiele przeszłaś i wycierpiałaś ale wracasz do zdrowia a to tylko dowód na to, że jesteś silną Kobietą i nie poddajesz się tak łatwo. Myślę, że pokazałaś chorobie z Kim ma do czynienia. Kochana, trzymam kciuki za Ciebie i Twój powrót do pełni sił. Życzę Ci dużo zdrowia, pogody ducha i wytrwałości. Uściski.
UsuńTeż miałam taki etap w życiu, kiedy parałam się haftem krzyżykowym i kto wie może do niego wrócę. Niedługo będę miała dużo więcej czasu, więc fajnie będzie zająć czymś ręce. Pamiętam, że moje serwety sprawiały przyjemność obdarowanym i były inne niż te, które można kupić w sklepie.
OdpowiedzUsuńI moim najczęstszym strojem jest dres.
I jak czytam ten wpis sprzed kilku dni o kiepskiej pogodzie na weekend i święta i patrzę za okno to sprawdza się w całej rozciągłości. Majówka tez się nam nie bardzo udała. Z dużym samozaparciem odbyłam dziś daleki spacer moją ukochaną starówką.
Pozdrawiam
Ja się trochę wciągnęłam w te krzyżyki i teraz robię Wenecję dla jeszcze nie Teściowej :).Tylko teraz idzie mi wolnej bo wróciłam do pracy i czasu trochę mniej. Ale i obrazek mniejszy to może do końca roku się wyrobię. Mnie kiedyś Babcia uczyła robić serwetki na szydełku, myślę o tym żeby sobie przypomnieć to co zapomniałam bo bardzo mi się podobają szydełkowe obrusy.
UsuńOczywiście pozdrawiam ciepło i dziękuję za komentarz. Za szybko mi się enter wcisnęło :).
Usuń