19/03
2021
2021
Dzień dobry bardzo w Düsseldorfie.
Rozpamiętując wszystkie te miejsca, w których miałam być a nie byłam w zeszłym roku przypomniało mi się, że byłam w Düsseldorfie. Co prawda tylko przez kilka godzin, przy pokazji pobytu na lotnisku ale czasy były i nadal są takie, że jeśli chodzi o wyjazdy to cieszy mnie wszystko. Pamiętam jaka byłam tamtego dnia szczęśliwa. I głupia. Bo wiecie co? Naiwnie wierzyłam, że wszystko zmierza ku dobremu a podarowana nam na jakiś czas ułuda normalności jest początkiem końca i od tej pory wszystko będzie dobrze.
W tym miejscu nie mogłabym nie wspomnieć jaką frajdę dało nam coś na pozór tak błahego jak podróż pociągiem po miesiącach pełnych ograniczeń i restrykcji, kiedy nieuzasadniona podróż pociągiem do innego miasta była niemal przestępstwem. Sami wiecie jak to jest.
Dwa skutery i cztery Kariatydy.
Przygodę zaczęliśmy na dworcu w Hamburgu, do Düsseldorfu dojechaliśmy akurat na późne śniadanie, które zjedliśmy w hiszpańskiej restauracji. Były zatem tostadas de tomate y jamón serrano, świeżo wyciskany sok z pomarańczy i kawa po hiszpańsku, wszystko to jako namiastka Hiszpanii, za którą tęsknimy okrutnie.
Tego wpisu nie da się traktować jako przewodnika bo naprawdę widziałam niewiele a nasze zwiedzanie było najzwyklejszym spacerem. Niemniej jednak coś tam udało się zobaczyć w tym chyba najdziwniejszy kościół świata 😊. Widząc z daleka tę trochę futurystyczną kopułę stawialiśmy na
obserwatorium, nowoczesną salę kinową albo część biurowca. Jakie było nasze zdziwnie kiedy okazało się, że kopuła rodem z kosmosu jest katolickim kościołem i to nie futurystycznym tylko neoromańskim.
Byliśmy w Düsseldorfie zbyt krótko żebym mogła podzielić się z Wami moją opinią na temat tego niemieckiego miasta i widzieliśmy tylko kawałek centrum. Ale dla mnie ten wyjazd to było jak droga ku normalności, tego dnia naprawdę byłam przekonana, że koniec pandemii jest blisko. Niestety kilka tygodni później rzeczywistość brutalnie pokazała na co ją stać i że największe "widowisko" dopiero się zacznie.
Ale pamiętam doskonale jaka byłam tego dnia szczęśliwa i że cieszyło mnie wszystko tak jak zawsze tylko ze zdwojoną siłą. Wszystko to było miłą odmianą po tygodniach jeżdżenia wokół domu i to najczęściej na rowerze po łąkach i lasach. Dobrze pamiętam ekscytację tą jednodniową wycieczką i pierwszą od dawna podróż pociągiem. Dzień wcześniej skończyliśmy remont łazienki zatem chyba nikogo nie zdziwi fakt, że pamiętam też radość nową wanną. Pamiętam piękną pogodę, niebieskie niebo usiane puchatymi obłokami, spacer nad Renem i miły wakacyjny gwar. Było to w czasach kiedy jeszcze nikt nie straszył drugą albo trzecią falą wiadomo czego zatem naprawdę moja pewność że już będzie normalnie wydawała się być jak najbardziej uzasadniona.
Düsseldorf zrobił na mnie wrażenie ładnego i klimatycznego miasta chociaż opinię zbudowałam sobie na tym co widziałam a niestety z braku czasu było tego mało. Krótki spacer to jedynie namiastka i raczej słaby budulec do tworzenia opinii. Niemniej jednak to co widziałam bardzo mi się spodobało.
Przy samym wyjściu z dworca czeka na nas pan fotograf więc możemy poczuć się jak gwiazda, na którą czeka paparazzi. Później podczas spaceru widzieliśmy wiele takich figur normalnych, zwykłych ludzi. Przed chwilą udało mi się wyczytać, że takich figur jest w mieście dziesięć, zatem my widzielimy połowę z nich, a ich autorem jest artysta Christoph Pöggeler. Jesli chcecie zobaczyć pozostałe to zajrzyjcie TU.
To zabawne, że z tamtego dnia pamiętam tak wiele a całkiem zapomniałam, że zrobiłam kilka zdjęć chociaż biorąc pod uwagę mój rozmach w tym temacie nie było ich dużo. Byłam przekonana, że z całej tej ekscytacji zapomniałam o robieniu zdjęć a jedynie cieszyłam się podróżą, spacerem, słońcem, niebem i motylami w brzuchu. O dziwo zdjęć mam tyle, że mogę wspomnieć o tym dniu i przełamać nudę i monotonię wpisów bo u mnie już od dłuższego czasu tylko łąki, lasy, pola, sarny i małomiasteczkowe krajobrazy.
U mnie może i podróżniczo nudnie ale jeśli jesteście spragnieni pięknych krajobrazów, wędrówek, ciekawych historii i słońca to zapraszam Was na Majorkę! Jula ma to wszystko na codzień i z chęcią się tym dzieli, korzystam z tego dobrobytu regularnie. Chodźcie, chodźcie TUTAJ.
bardzo ładne miasto, nie sądziłam, że jest tak ładne! Te pomniki są świetne!
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Też nie spodziewałam się aż tyle dobrego po Düsseldorfie, mile mnie zaskoczył.
UsuńKlimatyczne miasto, miło mi się je z Tobą odwiedzało, właściwie to z Wami. :) Pewnie już wiesz, jak to zaś jest w Polsce...oszaleć można. No, ale skoro nawet u mnie w pracy chodzą chorzy i mają wszystko gdzieś, to mamy kolejną falę. Niestety moja koleżanka z pracy też zachorowała. Cierpi strasznie, nie umie mówić, nawet telefonu nie utrzyma... Wszyscy się o nią martwimy, ale wierzymy, że z tego wyjdzie, bo, mimo że jest po 50 to jest mega silną kobietą.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi podróży, też ratuję się pobliskimi lasami, łąkami. Jutro z bratem mykamy do lasu w poszukiwaniu spokoju i radości. :) Pozdrawiam Cię najserdeczniej, poprawiasz mi nastrój swoją osobowością. :))) <3
A ja Ci dziękuję za to, że tu zaglądasz i zawsze zostawiasz wielką dawkę dobrej energii. Twoje ciepłe słowa zawsze poprawiają mi nastrój, teraz mam jakiś kryzys egzystencjalny z którym szczerze mówiąc radzę sobie średnio. Trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia Twojej koleżanki. A Tobie przesyłam ogrom przeserdecznych pozdrowień. Mam nadzieję, że na jutrzejszy spacer zabierzesz aparat i podzielisz się z nami wrażeniami. Niech to będzie piękna sobota!
UsuńWidziałam już zdjęcia takich kościołów również z Polski, tylko nie pamiętam, skąd. Ale że neoromański to bym nie wpadła.
OdpowiedzUsuńTeraz to i wspomnienia takich krótkich wycieczek się docenia. Chociaż chciałoby się zaplanować już coś dalszego... Pozostaje zajrzeć na podlinkowanego bloga, choć obawiam się, że mi się żal zrobi. :D
Nie zrobi Ci się żal...no może trochę :). Planować można, aczkolwiek szczerze mówiąc ja wolę nie ryzykować bo teraz planowanie czegokolwiek jest aktem szaleńczej odwagi :)
UsuńJuz szukamy w naszych archiwach i przegladamy zdjecia wypraw gdzies tam zaplątanych i zapomnianych, ja tez to robie, a ten Dusseldorf ciekawy jest a najbardziej przypadly mi do gustu te figury tak bardzo ludzaco imitujace zwyklych ludzi. FAjny pomysl. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że to jest świetny pomysł, że te "pomniki" prezentują najzwyklejszych ludzi. Niby monument a jednak zwyczajna rzeczywistość. Pozdrowienia!
UsuńFajne miejsce, często przemieszczając się widzimy zjazdy na Dusseldorf, trzeba będzie kiedyś zjechać. Zachwyt wyjazdem rozumiem absolutnie, podobnie czuliśmy się w styczniu😉
OdpowiedzUsuńWarto tu zajechać chociażby na piwko nad Renem :)
UsuńMnie się bardzo w Düsseldorfie podoba, fantastyczne te "ludzkie" pomniki. Ciekawy pomysł!
OdpowiedzUsuńI wiesz, że w tej dobie każdy spacer, nawet krótki, i nawet wirtualny jest na wagę złota. Tęsknię za nim, więc każdy wpis na zaprzyjaźnionym blogu daje radość. Dobrze, że mam takich blogowych znajomych, Julę również!!!
Pozdrowienia zasyłam, byle do lepszych czasów, nie tych wirtualnych!!!
Wirtualne podróże to zawsze coś, lepsze takie zwiedzanie świata niż nic, zwłaszcza w czasach kiedy pole manewru mamy mocno ograniczone. Niby jest dobrze a jednak jest źle, koniec tego wszystkiego wydawał się bliski a teraz znów majaczy w oddali...
UsuńDobrego weekendu. Pozdrawiam cieplutko.
W Düsseldorfie mamy bliskich znajomych i nke wiem ile razy mieliśmy do nich zaproszenie ale jak to w życiu bywa "kiedyś przyjedziemy " nooooo to też nie wiem kiedy... może nigdy patrząc na to co się dzieje...
OdpowiedzUsuńMonis u mnie caly czas jakieś lasy, pola, góry i woda 🙈 Norwegia w większości to niestety natura, ale ostatnio udalo nam sie odwiedzić jedno z miasta zanim je zamknęli, no i planuje je na kolejny wpis, bo nudą zaczyna wiać... ciaglengory, fiordy i tak w kółko...🙈
Do Julii tez zaglądam bo za ciepłem tęsknię 😀
U Ciebie Kochana to widoki takie, że nawet gdybyś do końca świata miała pisać tylko o Norwegii to byłoby przepięknie i przeciekawie. No ale tego Ci nie życzę. Musicie ruszyć w świat i nadrobić podróżnicze straty. Pięknego weekendu, ściskam Cię z całych sił.
UsuńMam takie refleksje po obejrzeniu i przeczytaniu Twojego wpisu. Znalazłam mały plusik tej dzisiejszej rzeczywistości trudnej. Możemy wrócić do wspomnień obejrzeć jeszcze raz fotografie, przypomnieć sobie gdzie byliśmy co nas zachwycało. W normalnym czasie za pewne "gnalibyśmy do przodu" po nowe przygody i nawet nie mielibyśmy czasu dokładniej przeanalizować tego gdzie byliśmy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo niby tak ale ja już bym chciała przywozić do domu zdjęcia z nowych miejsc :). Dużo bardziej doceniam teraz fakt, że do niedawna dużo podróżowałam a podróże zawsze były dla mnie ważne. Ale z drugiej strony gdybym nie zwiedzała świata to nie wiedziałabym ile tracę siedząc w domu...i pewnie serce bolałoby mnie dużo mniej...Echhh...Tak źle i tak niedobrze :)
UsuńJaki miły, optymistyczny post. Byłem kiedyś w Düsseldorfie, króciutko odwiedzając rodzinę i też mi się miasto spodobało. Natomiast u Ciebie trochę ciekawostek, których nie widziałem szczególnie zaskoczył mnie kościół neoromański nigdy bym tego nie podejrzewał i fikuśny hipek na dachu następne zdjęcie pod kościołem. Dzisiaj pierwszy raz wyszliśmy na spacer po przechorowaniu Covida, bez sił zupełnie ale z nadzieją na lepsze. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTen kościół też mnie zaskoczył, szkoda że był zamknięty bo z chęcią zobaczyłabym jak się prezentuje wewnątrz. Dużo zdrowia Wam życzę w takim razie i szybkiego odzyskania sił. Dbajcie o siebie.
UsuńNawet na podstawie krótkiego pobytu w jakimś mieście można z niego wyłowić najistotniejszde cechy . Zależy to od tego jaką trasą wędrujemy a przede wszystkim od naszej spostrzegawczości.
OdpowiedzUsuńA Tobie udało się sporządzić ciekawą charakterystykę miasta nad Renem.
Pozdrawiam serdecznie
Wiedziałam, że mam mało czasu zatem rozglądałam się jeszcze szerzej niż zazwyczaj :). Trochę fajnych i przyjemnych miejsc na szczęście udało się tego dnia odwiedzić i przywieźć dokumentację w postaci zdjęć, ku pamięci.
UsuńMoc serdecznych pozdrowień przesyłam!
Ojej, Mo.! Dziękuję za polecenie. Aż się wzruszyłam. Cieszę się, że podoba Ci się to, co tworzę :)
OdpowiedzUsuńSłuchając o tym, co się dzieje w Polsce, o tej niepewności co do sezonu na Majorce, to też mam wrażenie, że tamten moment, ta namiastka normalności była czymś niezwykłym, czymś, co dało nam nadzieję. A teraz znowu ta nadzieja niknie. A mnie coraz bardziej nosi, choć wiem, że narzekać nie powinnam, bo pewnie wielu chciałoby być na moim miejscu. Także chwytam to co mam i upajam się widokami na zapas :)
Na Twoich zdjęciach z Dusseldorfu nawet widać tamten zalążek normalności. Są ludzie, bez maseczek! Osobiście miast niemieckich nie znam (jedynie co niektóre lotniska :D), ale na zdjęciach wszystkie wyglądają na bardzo zadbane, czyste, takie niemieckie ;) No a ten kościół doprawdy dziwaczny. Ale na pewno przyciąga tłumy wiernych i niewiernych, choć w tym kontekście to raczej powinnam napisać niewierzących. A byłaś wewnątrz tego kościoła?
Pozdrawiam serdecznie :) I jeszcze raz dziękuję za polecenie mojego bloga.
Niestety pomimo niedzieli kościół był zamknięty bo też jestem ciekawa jak wygląda wewnątrz, czy jest równie fantazyjny i futurystyczny.
UsuńJa też się staram czerpać z codzienności ile się da bo to jest moja rzeczywistość w któej żyję a biadolenie nic tu nie pomoże. Tylko spokój może nas uratować. Spokój i cierpliwość bo na to wszystko co się wokół dzieje nie mamy najmniejszego wpływu.
Bardzo lubię Cię czytać, podzielam Twoją pasję do wędrówek i wycieczek w nieznane. Możliwość "przeczekania" tego szaleństwa na Majorce jest darem od losu, zatem tak, jesteś szczęściarą. Na szczęście nie egoistką i dzielisz się tym co masz :). I to ja Ci dziękuję.
Szkoda, że był zamknięty, bo coś czuję, że wnętrze mogłoby być ciekawe.
UsuńSpokój i cierpliwość mam dopóki nie zacznę czytać wiadomości... Ostatnio jakoś gorzej znoszę tę naszą nową rzeczywistość. Na szczęście udaje mi się o niej na chwilę zapomnieć, kiedy po prostu idę przed siebie i podziwiam jaki piękny jest ten świat.
Chyba zacznę się tym blogowaniem stresować :D Przyjemnie się czyta pochwały i naprawdę się cieszę, że się podoba to, co robię, ale jednocześnie zaczynam sobie uświadamiać, że poprzeczka ustawiona jest już na pewnym poziomie i fajnie by było jej teraz nie strącić; naprawdę nie chciałabym Cię zawieść ani innych czytelników. Trzymaj więc za mnie kciuki.
Pozdrawiam :)
Trzymam kciuki i wierzę w Ciebie. Jestem pewna, że podołasz i jeszcze wielokrotnie nas zaskoczysz. Poprzeczkę masz wysoko a to jeszcze nie koniec jej drogi w górę. Wspomnisz kiedyś moje słowa :). Uściski, pięknej środy!
UsuńOjejku, cóż za niezwykle intrygujące miejsce! Uwielbiam przeglądać takie wpisy - zwłaszcza teraz w dobie pandemii, by choć przez chwilkę przenieść się myślami gdzieś daleko, gdzie można zaznać inspiracji :) Każdy sposób na zaznanie "normalności" jest dobry, gdy jest skuteczny i rzeczywiście pojawia się choć cząstka optymizmu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Piękne i mądre słowa. Teraz to chyba tylko wspomnienia mogą nas uratować przed odchodzeniem od zmysłów dlatego bardzo się cieszę, że trochę ich nagromadziłam i mam gdzie szukać wsparcia:). Trzeba szukać sposobów żeby jakoś przetrwać tę długą i krętą drogę ku normalności.
UsuńWszystkiego dobrego i dziękuję za komentarz.
Jaką cudowną moc mają nasze wspomnienia! Są ratunkiem na tą przytłaczającą rzeczywistość i brak szans na nieskrępowane ograniczeniami i obostrzeniami podróże. I choć sama tego posta nie nazywasz przewodnikiem, to bardzo podoba mi się ten zaprezentowany przez Ciebie spacer... Ciekawa architektura, budowle, obiekty, promenada nad Renem. Jedynie ten futurystyczny kościół to zbyt odległa i niezrozumiała dla mnie wizja...
OdpowiedzUsuńDo Juli też często zaglądam i z ogromną przyjemnością sycę oczy krajobrazami Majorki.
Pozdrawiam Cię serdecznie! Uśmiechu i wiosny w sercu życzę - Anita.
Kościół tylko wygląda jak z przyszłości bo swoje lata ma :). Ale to prawda, jest oryginalny i pobudza wyobraźnię. Tęsknię teraz za tamtym dniem, od którego miałam nadzieję zacznie się normalność, a który był tylko przerwą w tym szaleństwie. "Impreza" trwa dalej :).
UsuńDziękuję Anita za dobre słowa, również życzę Ci wszystkiego co najlepsze i samych radosnych dni.
Byłam tam i na żywo bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, świetne fotki ❤
OdpowiedzUsuńJa też byłam mile zaskoczona. Ten wyjazd był trochę spontaniczny i nie wiedziałam czego się spodziewać a było bardzo fajnie i...normalnie...
UsuńPandemia daje nam wszystki popalić szcególnie podróżnikom..no ale musimy to przetrwać szukając na miejscu wrażeń..Fajne zdjecia..Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMiniony rok bardzo wyraźnie pokazał mi, że na miejscu też może być ciekawie i blisko domu naprawdę dużo się dzieje. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma a ja na szczęście mam dużo fajnego niedaleko :)
UsuńMimo krótkiego pobytu udało Ci się pokazać nam ciekawe rzeczy. Mnie zainteresowały nie znane u nas figury wysoko umiejscowione. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTe figury również i mnie zaciekawiły. Pierwsza, pan fotograf, stoi przed wyjściem z dworca i początkowo myślałam, że to taki miły akcent aby powitać przyjeżdżających. Później podczas spaceru napotykałam kolejne co tylko rozbudziło moją ciekawość i wyszukiwałam ich. Fajna, oryginalna atrakcja. Wszystkiego dobrego, pozdrawiam ciepło.
UsuńJakiś czas temu byłam w Düsseldorfie ale nie mogę odnaleźć zdjęć. W ostatnim czasie jedynie czytałam posty na zaprzyjaźnionych blogach. Nie mogę zbyt długo siedzieć przy komputerze ponieważ 23 marca miałam operację.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam:)
Mam nadzieję, że już wszystko dobrze i wracasz do zdrowia. Trzymam za Ciebie kciuki i życzę dużo zdrówka.
UsuńJa też zapomniałam, że byłam w Düsseldorfie i że zrobiłam nawet kilka zdjęć, przypomniałam sobie po długim czasie bo w Düsseldorfie byłam w lipcu.
Wszystkiego dobrego, dużo zdrowia.