29/02
2016
2016
Wenecja. Miasto, do którego jechać nie chciałam a teraz bardzo chcę wrócić jeszcze raz.
Wenecja nigdy nie była na liście moich wymarzonych kierunków. Włochy owszem, planowałam i miałam nadzieję, że kiedyś tam dotrę, ale brałam pod uwagę Rzym, Pizę, Cinque Terre, może Sycylię. Ale Wenecję? Nie. Ale jak się okazało, czasem tak się dzieje, że bieg zdarzeń kreśli nam wszystko na nowo i nawet do Wenecji jest po drodze.
Teraz, kiedy już tam byłam, zostawiłam kawałek serca a mój zachwyt osiągnął poziom maksymalny, pojąć nie mogę czemu pomijałam Wenecję w moich planach. I chyba teraz rozumiem znajomych, którzy nawet nie starali się ukryć szoku i niedowierzania za każdym razem jak się z nimi dzieliłam informacją, że nie chcę do Wenecji. Bo z Wenecją to jest tak, że tam chyba wszyscy chcą. A przynajmniej większość. No a ja nie chciałam.
Serce zaczęło mi bić szybciej jeszcze w pociągu, kiedy dojeżdżaliśmy do Wenecji i z obu stron była woda. Wtedy dotarło do mnie pierwszy raz jaka to ja byłam głupia. Podobne uczucie towarzyszyło mi podczas weneckiego dnia jeszcze nie raz, było niczym cień, gdzie ja tam i ono. Poddałam w wątpliwość własną normalność. Poważnie. Byłam w Wenecji, miejscu znanym na cały świat, z czego większość z tego świata - mogę się o to założyć - chciałaby tu być. A ja jeszcze jakiś czas temu należałam do tej światowej mniejszości.
Wenecja jest przepiękna. I przeklimatyczna. I absolutnie nie przereklamowana, o czym byłam przekonana jeszcze niedawno. I nie śmierdzi, a przynajmniej w styczniu nie. Pachnie pizzą i owocami morza sprzedawanymi w papierowej tutce. I regionalnymi wypiekami. Styczniowa Wenecja była chłodna ale słoneczna, pomysł zabrania czapki uratował mi głowę. Turystów było sporo, czasami nawet zbyt sporo, więc nawet nie chcę sobie wyobrażać co tam się dzieje wiosną lub latem. Bo skoro nawet teraz w wąskich uliczkach i przed mostami tworzyły się korki, to w sezonie płynny ruch jest chyba niemożliwy.
Z Bergamo do Wenecji dostaliśmy się pociągiem, z jedną przesiadką w Desenzano Garda. Bilet za osobę, w jedną stronę, to wydatek 70 euro. Podróż, z przesiadką, trwa ok. 3 godz. Nie powiem, tanio nie jest, ale uwierzcie mi, Wenecja jest tego warta. A moje nadużywanie zwrotów ojejku, ale tu ślicznie, zobacz tylko jak tu pięknie, ja tu zostaję, widziałeś kiedyś takie cudo?, ale ja tu jestem naprawdę? czemu musimy dzisiaj wracać do Bergamo, ale cudny balkon, ale piękne okno! a jakie ma okiennice, nigdzie się stąd nie ruszam, to napewno nie jest sen?, chcę pogłaskać gołębia..., okraszane soczyście wykrzykiwaniem jupi, jupi niech będzie dla Wenecji najlepszą rekomendacją.
Mojemu wyjazdowi do Wenecji cały czas towarzyszyło niedowierzanie. Najpierw w to, że tam jadę, później w to, że naprawdę tu jestem, a na koniec w to, że faktycznie trzeba już wracać. Przy czym to ostatnie było z tych wszystkich najmniej fajne. Jeszcze niedawno nie chciałam do Wenecji a teraz chciałabym tam zasnąć i się obudzić wczesnym rankiem, wyjść na puste jeszcze uliczki, pozaglądać ludziom w okna, podpatrywać nowy dzień ukryta za kubkiem z herbatą. A wieczorem zgubić się w ulicznym labiryncie i nie musieć się spieszyć na pociąg powrotny.
Miałam nadzieję, że będzie ciepło i słonecznie ( zbyt dobrze pamiętałam mgłę znad Lago di Como ). Jednocześnie chciałam zobaczyć podtopiony Pl. św. Marka, więc marzył mi się deszcz, który przekreślał szansę na spacer pod tym suszącym się słynnym weneckim praniem. Sama nie wiedziałam czego chcę. (Swoją drogą prania nigdzie, powtarzam nigdzie, nie widzieliśmy, może dlatego że to była niedziela. Bo pogoda sprzyjała suszeniu ).
To tylko taki wstęp do miasta kanałów, gondoli, zakochanych i gołębi. Pokazanie wyjątkowości Wenecji ograniczając się do kilkunastu zdjęć to wyczyn niemożliwy do zrealizowania. Tak samo jak opisanie moich wrażeń w kilku słowach. Tam naprawdę trzeba być żeby poczuć to wszystko o czym mówią i piszą Ci co już tam byli. Aha, i jeżeli macie tak jak ja, że do Wenecji to Wy niekoniecznie, to nie dajcie się zwieść przeczuciu, że nie chcecie tam być. Chcecie.
Myślę, że każde miasto ma swój własny urok i warto je odwiedzić. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Chociażby po to, żeby przekonać się na własnej skórze jak tam jest.
UsuńBylam kilka lat temu w Wenecji, w czerwcu, w upalny dzien. Rowniez naczytalam sie o unoszacym sie fetorze...jakos go nie czulam. Ale byc moze rowniez, tak jak Ty bylam zbyt bardzo zafascynowana i byc moze moj zmysl wechu przegral z doznaniami wzrokowymi.I bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńTeż dużo słyszałam o rzekomo nieprzyjemnym zapachu. W styczniu go nie było, myślałam może że to przez chłód ( bo wysokie temperatury jakoś bardziej sprzyjają fetorowi ). Może latem faktycznie jest inaczej.
UsuńDobrze, że jednak pojechałaś do Wenecji, mimo iż nie chciałaś. Nie bardzo rozumiem dlaczego. Może się bałaś, że się rozczarujesz. To miasto jest cudowne, zresztą już wiesz, i byłam w nim 2 razy i mogłabym jeszcze. :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie byłam przekonana co do tego, że kanały mogą być taką fajną atrakcją turystyczną ( aczkolwiek do Amsterdamu chciałam ). Nie wiem jak to wytłumaczyć, Wenecja kojarzyła mi się z komercją i tłumami turystów, co nie było zbyt kuszące. Rzeczywistość mnie bardzo mile zaskoczyła a Wenecja - nie będę tego ukrywać - zachwyciła.
UsuńZastanawiam się dlaczego miałaś takie uprzedzenie do tego miasta?
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, zero tłumów, pełny komfort. Jaki to miesiąc, że jest taki luz?
O, widzę ciepłe kurtki, tzn miesiąc zimowy. Ja jestem w Wenecji zakochana. Może zobaczę ją kolejny raz w tym roku?
Serdecznie pozdrawiam:)
Nie byłam do Wenecji uprzedzona, po prostu nie zależało mi żeby tam być. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Podobnie mam np. z Egiptem. I nadmorskimi kurortami z wyjazdem all unclusive. Nie ciągnie mnie tam z różnych względów. To co czułam w stosunku do Wenecji to nie było uprzedzenie, raczej obojętność. A teraz miłość czuję :). Pozdrawiam.
UsuńPiękne jest w podróżach to, że tak niespodziewanie mogą nas zaskoczyć. Często jest tak, że gdy jesteśmy do czegoś negatywnie nastawieni, potem mamy najpiękniejsze wspomnienia z tego miejsca, chwili. A gdy gdzieś bardzo chcemy pojechać, nagle się okazuje, że miejsce nie sprostało naszym oczekiwaniom. Mnie również do Wenecji jakoś nie ciągnie. Nasłuchałam się przeróżnych opinii na temat tego miasta. Jednym się podoba, innym nie. A ja nie wiem. Jak kiedyś tam dotrę, przekonam się, czy i na mnie wywrze takie wrażenie, jak na Tobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wenecja jest przepiękna i też uważam, że wcale nie przereklamowana. U mnie z kolei było odwrotnie, zawsze chciałam do Wenecji na karnawał a ludzie pukali się w czoło, że po co, że drogo, tłocznie i że nic specjalnego. A ja pojechałam i wróciłam oczywiście zachwycona :)
OdpowiedzUsuńJa byłam chwilę przed karnawałem ale też z chęcią wzięłabym udział w tym słynnym na cały świat wydarzeniu. Maskę już mam :)
UsuńA ja zawsze chciałam odwiedzić Wenecję. Mam nadzieję, że kiedyś zawitam do tego miasta. Lubię takie klimatyczne miejsca, zupełnie nietypowe. W końcu to miasto na wodzie! :) Ale najbardziej to bym chciała przywieźć taką wenecką maskę :)
OdpowiedzUsuńJa przywiozłam dwie - jedną dla siebie a drugą mniejszą - magnes na lodówkę.
UsuńOjej zazdroszczę. Chciałabym odwiedzić Wenecje. Ogólnie uwielbiam podróże :)
OdpowiedzUsuńWenecja - obrazy mi cokolwiek wywietrzały z głowy, ale za to zapaszek pozostał... ;-)
OdpowiedzUsuńCo gorsza jak byliśmy tam za pierwszym razem to zerwał mi się film w Zenku (no to czasy analogów jeszcze były)i mamy raptem dwa zdjęcia.
Też myślę trzeba powrócić.
Koniecznie wrócić trzeba. I może teraz, w czasach cyfrówek, urwie Wam się film od upajania się chwilą :)
UsuńWłaśnie tego się obawiam, że teraz gonił bym po mieście i nieprzytomnie strzelał foty, albo że nie robił bym ich wcale. Trudno wypośrodkować, tam jest zbyt wiele ciekawych rzeczy.
UsuńMarzenie me:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Tym szybkim pociągiem jechałas? Wenecja również nie jest moim wielkim marzeniem, ale jako, że od czerwca Ryan zaczyna tam latać z Wrocka to już mam bileciki na wrzesień, na 5 dni :) Wenecja i region Vento. Na Włochy choruję, muszę tam co roku pojechać, bo inaczej nie oddycham. Cinque terre i Sycylię bardzo Ci polecam. Rzym też, ale bez biegu, trzeba go powoli smakować. Pozdrawiam i czekam na więcej z Włoch!
OdpowiedzUsuńTak, jechaliśmy tym pociągiem. Gdyby nie on to Wenecja nie byłaby już z Bergamo tak blisko :). Co prawda bilet drogi ale teraz nie żałuję bo wiem, że Wenecja warta jest każdych pięniędzy.
UsuńMamy już spory kawałek Włoch za sobą, ale do Wenecji jakoś nigdy nie było nam po drodze. Miasto zachwyca swoim wyjątkowym, romantycznym klimatem, wiec na pewno tam jeszcze dotrzemy :) Pozdrawiamy! ;)
OdpowiedzUsuńWENECJA... moje marzenie... może kiedyś... :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOby kiedyś, tego Ci życzę.
UsuńByłam, widziałam i kojarzę część z tych miejsc uwiecznionych przez Ciebie na fotografiach. Tyle, że u Ciebie Most Westchnień jest biały, jasny, a u mnie żółty, bo słońce jakoś go tak "ożółciło" :P
OdpowiedzUsuńWenecja jest piękna i w listopadzie również tam nie śmierdziało. Chętnie wybiorę się tam jeszcze raz (co ja mówię - jeszcze wielokrotnie)! :)
No i ja jestem wśród tych, którzy nie rozumieli dlaczego nie Wenecja. Ale jeszcze bardziej zdziwiłabym się gdybyś napisała, że miałaś dobre przeczucie i nie warto było jechać. Byłam w Wenecji dwa razy. Pierwszy raz z Mężem w 1996 roku z wycieczką fakultatywną, to był bieg, ale Wenecja zawładnęła moim sercem. Wiedziałam, że kiedyś muszę tam wrócić. Wróciliśmy już w trójkę 2012 roku i nawet moja Karola, która psioczyła już na Włochy( teraz je kocha;)bardzo chciała pojechać do Wenecji. I następne serce skradzione. Chciałaby tam pojechać w podróż poślubną, kiedyś oczywiście:)
OdpowiedzUsuńJa też marzę o tym co Ty, o spokojnym poranku w Wenecji i wieczornych włóczęgach. Chciałabym pojechać tam na kilka dni, baaardzo.
Pięknie to opisałaś, aż poczułam znowu ten klimat i usłyszałam szum silników motorówek i innych pływających środków komunikacji:)
Pozdrawiam cieplutko
Byłam w Wenecji, parę godzin i to stanowczo za krótko. Chcę się wybrać ponownie na dłużej. Piękne zdjęcia i tekst :)
OdpowiedzUsuńGrazie mille, za te wycieczke:) Musze tam wrocic...
OdpowiedzUsuńDo dzis wspominamy zimny, listopadowy poranek, gdy dopiero zycie sie budzilo w Wenecji. Jedem z piekniejszych dni, w naszym zyciu:)
Ciekawy post. Przyjemnie czyta się to co napisałaś, a z zdjęcia ładnie to uzupełniają. Powtórzę się - w moim odczuciu to bardzo ciekawy blog prowadzony z pasją. Gratuluję
OdpowiedzUsuńW Wenecji byłem 3 razy i za każdym razem podobało mi się bardziej. Najbardziej w nocy. Jak Bóg da wrócę raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńWenecja ciągle przed nami.
OdpowiedzUsuńAch, rozmarzyłam się. :)
Mnie Wenecja zachwyciła i z chęcią tam wrócę przy nadarzającej się okazji :) wpis czeka na opublikowanie troszkę się u nas działo niespodziewanych sytuacji :)
OdpowiedzUsuń