23/02
2016
2016
Wilno, czyli o tym jak wrażeń głód zagnał mnie na wschód.
Kiedy zaczynałam moją przygodę z podróżowaniem na większą skalę ( czytaj: poza granice naszego kraju ) zdecydowanie bardziej ciągnęło mnie na zachód. To tam były ciepłe kraje, palmy, lazurowe wody, wąskie uliczki, białe domki i skaliste wybrzeża. W moich nastoletnich wówczas wyobrażeniach zachód był gwarancją wiecznej radości, egzotyki, niezapomnianych wrażeń i słońca, świecącego nawet w nocy. Na zachodzie znajdowały się kierunki pokazywane w telewizji i zachwalane przez znajomych, którzy mieli szczęście tam być. Przy tym wszystkim wschód wydawał się mało interesujący - szary, smutny i zimny. I bez palm, które to właśnie wieki temu były dla mnie szczytem egzotyki. Tu zagadka - czego mam najwięcej na zdjęciach z pierwszego zagranicznego wyjazdu do Grecji?
Czasy się zmieniły, zmieniłam się i ja i moje podróżnicze priorytety. Coraz częściej szukam w wyjazdach tego, czego nie ma na zachodzie. Palmy mi spowszedniały i dużo bardziej cieszy teraz jarzębina lub polski las. Stała się rzecz niesłychana - to już nie słońce ani lazurowa woda są dla mnie gwarancją spełnienia. Teraz stawiam na architekturę, dobre jedzenie, niebanalne atrakcje i niekoniecznie przetarte już ścieżki - samej fajniej jest je wydeptywać.
Myśl o Litwie pojawiła się już dawno temu. Pojawiła się i już została, podsycana blogowymi relacjami i kuszona tanimi biletami autobusowymi. Do tego doszli litewscy znajomi - wszystko mi sprzyjało. I w sierpniu ubiegłego roku stało się.
Wieża Giedimina.
Litwa jest piękna. Zabytki architektury współgrają ze starymi drewnianymi domami niczym ze skansenu, gdzie antena satelitarna na dachu jest niezaprzeczalnym dowodem, że tu toczy się życie. To kraj wielkich i zielonych przestrzeni, bogatej i burzliwej historii, dobrego jedzenia i fajnych, życzliwych ludzi. Zachwycałam się cały czas, ale w sumie innej reakcji po sobie samej nie oczekiwałam. I nawet pogoda przez cały czas sprzyjała naszym planom bo codziennie było słonecznie i ciepło.
Jedną z pierwszych atrakcji był weekend w Wilnie. Jak dla mnie żelazny punkt mojego wyjazdu, oprócz Zamku w Trokach i Góry Krzyży. Resztę dni pozwoliłam zagospodarować znajomym licząc na to, że zabiorą mnie w fajne i niekoniecznie turystyczne miejsca. W końcu kto jak nie Litwini wiedzą najlepiej co tam u nich wartego uwagi.
Ostra Brama. Kaplica z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej.
Stolica Litwy to wielki ośrodek religijny. Znajdują się tutaj kościoły rzymskokatolickie, cerkwie prawosławne, żydowskie synagogi, kościoły protestanckie, cerkiew staroobrzędowców i karaimska kienesa. Miasto leży na trasie Europejskiego Szlaku Gotyku Ceglanego, który swoją drogą uwielbiam
( gotyk, nie szlak, o szlaku dowiedziałam się dzisiaj :) ).
Po lewej: gotycki kościół św. Katarzyny.
Klasycystyczna katedra wileńska.
W 1994 roku Stare Miasto w Wilnie zostało wpsiane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Moim zdaniem zasłużenie. Chociaż UNESCO niekoniecznie zwracało uwagę na to co ja - zachwycałam się wąskimi uliczkami, starymi ale zadbanymi kamienicami, klimatycznymi kawiarenkami, galeriami sztuki oraz ciekawymi, pięknymi i pomysłowymi detalami, których tak bardzo lubię wyszukiwać ( ale o nich innym razem ). I najpyszniejszym i najfajniej podanym mojito w mojej karierze ( tego to już na pewno UNESCO nie oceniało :) ).
Wilno jest czyste i zadbane, uliczni grajkowie fajnie uprzyjemniają spacery. Panuje tutaj klimat jaki bardzo lubię, taka mieszanka zachwytów i drobnych przyjemności będąca wyznacznikiem miejsc, w których zawsze dobrze się czuję i gdzie - takie mam wrażenie - świetnie pasuję.
Earl Grey z takiego dzbanka to uczta sama w sobie.
Muszę przyznać, że moje wrażenia z Litwy zdecydowanie odbiegają od moich nastoletnich wyobrażeń o tym, co znajduje się za naszą wschodnią granicą. Różnica jest - można by rzec - drastyczna. Europa Wschodnia dorównuje Zachodniej jeśli chodzi o wrażenia i atrakcje jakie czekają na turystę. I pomimo tego, że teraz ciągnie mnie na Łotwę i do Estonii, to mam nadzieję, że wrócę na Litwę i odkryję jeszcze mnóstwo fantastycznych miejsc.
Madry z Ciebie czlowiek, Mo)
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze swiat blogowy umozliwia poznanie takich ludzi, jak Ty.
Lata temu, nasi znajomi zapytali nas o plany na wakacje, a my jechalismy wtedy, do malutkiej miejscowoci na Wegrzech, niedaleko Egeru. Podskoczyli z radosci! ze nie Egipt, Hiszpania, tylko wlasnie "lokalna egzotyka";) I pojechali z nami. I to byl pieknyyy wyjazd.
A niebo w Wilnie, jak w Grecji)
I słońce było jak w Grecji też. Dziękuję za ciepłe słowa ( ciepłe jak to słońce ).
UsuńNa wschodzie Europy byłam tylko w dwóch krajach. Była to Litwa i Łotwa. Litwą byłam równie zachwycona jak Ty :)
OdpowiedzUsuńBo naprawdę jest się czym zachwycać.
UsuńDo Wilna wybierałam się chyba ze dwa razy, niestety nie wybrałam się. Znam to miasto z opowieści i dokładnie to zrelacjonowałaś zgodnie z moimi wyobrażeniami. Urocze :)!
OdpowiedzUsuńDołączę do zachwyconych Wschodem. Z jednej strony dlatego, ze mieszkam na Podlasiu, a to już przecież Wschód, a z drugiej, że sama coraz częściej myślę o wyjazdach do Estonii, Łotwy i na Białoruś. Właśnie planuję kolejny wyjazd na Litwę w kwietniu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLitwa wiosną musi być cudna!
UsuńTeż mam ten kierunek na oku. Tylko tradycyjnie - świat taki wielki, a czasu tak mało... Pięknie pokazałaś Wilno, a ostateczną zachętę stanowi dla mnie mojito ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To prawda, że świat wielki, ale Litwa blisko :).
UsuńA mnie właśnie na zachód średnio ciągnie. Owszem chciałoby się zobaczyć Paryż i Lazurowe Wybrzeże, ale... O Wilnie marzyłam od dziecka. Więc szybciej pewnie w te rejony zajadę. Kiedyś... Na razie skupiam się jak zorganizować wycieczkę w góry z 1,5 rocznym dzieckiem. :P
OdpowiedzUsuńMo - ...
OdpowiedzUsuńPięknie!
Noooo.
Usuńbyłam w tamtym roku w październiku na Litwie spedzilismy 4 dni w Wilnie w tym w jeden dzień Troki zwiedziłam też ;) , mi bardzo podobało się Wilno i własnie te uliczki detale , dzbanki "wyrastające"z murów , warto było i polecam każdemu , no i pyszna kuchnia litewska i przede wszyskim nowe smaki zwłaszcza kiszonych pomidorów , jadąc i zwiedzajac rózne miejsca chłone piękno klimacik i lokalne potrwy , Użupios mam nadzieje,ze dobrz napisałam zrobiło na mnie wrazenie ...warto zwiedzać i wschód jest tyle miejsc do zobaczenia i posmakowania :))) przede mną w najblizszym czasie znaczy na jesień Gruzja bądź Rosja ;))
OdpowiedzUsuńPodobno byłam kiedyś w Wilnie na wycieczce szkolnej, ale kompletnie tego nie pamiętam. Chętnie bym odwiedziła tamte rejony. Zupełnie dla mnie nie odkryte do tej pory.
OdpowiedzUsuńJedź koniecznie żeby odświeżyć pamięć.
UsuńDo Wilna zbieramy się od jakiegoś czasu. W tym roku musimy w końcu zrealizować nasz plan. Swoim wpisem pokazałaś, że ma wiele do zaoferowania i naprawdę warto. Pozdrawiamy! ;)
OdpowiedzUsuńPiękne jest to Twoje Wilno. Nawet nie czytając posta, a oglądając jedynie zdjęcia odnosi się wrażenie, że jest tam bardzo czysto. I taka jakaś dziwnie przyjemna aura panuje.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to zasługa dobrego fotografa?, czy faktycznie miasto jest tak przyjemne?:)
Coś Ty, to nie ja, to Wilno :).
UsuńTeż tak czuję, że Litwa jest piękna :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś znów do niej zawitam :)
Koniecznie. Teraz w trójkę :).
UsuńO Szlaku Gotyku Ceglanego i ja dopiero teraz się dowiedziałam. Koniecznie muszę poszerzyć swoją wiedzę w tym zakresie :)
OdpowiedzUsuńNiestety wiele ludzi nie docenia tego, co kryje się za naszą wschodnią granicą. Myślę, że czas najwyższy odkryć nieznane.
Powiem Ci,że coraz częściej jestem zaskoczona jak jest tam pięknie. Chociaż cały czas nosi nas na zachód tam też chętnie bym pojechała. Ale muszę się przyznać, że palmy nadal kocham:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie byłam na Litwie, ale po przeczytaniu powieści "Silva rerum" bardzo chcę Wilno przynajmniej zwiedzić. Również mnie ciągnie bardziej na zachód, chyba dlatego, że pogoda gwarantowana,a i ludzie mają inną mentalność niż u nas... Rozumiem, że Tobie już jednak spowszedniało i szukasz czegoś więcej. Może ja też dojdę do takiego etapu? :)
OdpowiedzUsuńJa też niestety nie zwiedzałam Wilna, ale zdjęcia zachęcają do wycieczki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No, widzę, że Użupio też zaliczone :-)))
OdpowiedzUsuńJa jestem pod wielkim wrażeniem Litwy. Dla mnie odkrył ją mój syn, który blisko współpracuje z Litwinami. Też miałam o niej mylne wyobrażenie i jestem bardzo miło rozczarowana. Wilno jest piękne, ale zdecydowanie moje ulubione miejsce to Kowno. Może dlatego, ze zdeptałam je wzdłuż i wszerz. Może nie poraża spektakularnymi zabytkami, ale jego klimat mnie zauroczył i bardzo lubię tam jeździć. Pod koniec kwietnia corocznie odbywa się tam festiwal jazzowy. Byliśmy już dwa razy, a kto wie, czy i w tym roku nie wybierzemy się posłuchać muzyki na ulicy :-)
Mi niestety, nad czym ubolewam, na Kowno zabrakło już czasu.
UsuńZazdroszcze Ci tej Litwy, nastawialam sie w tym roku bardzo na Ukraine, z powodow sentymentalno rodzinnych, a teraz zdaje sie ze nic z tego nie bedzie, chociaz moze jednak?
OdpowiedzUsuńJak w grę wchodzą sentymenty to wyjazd musi dojść do skutku. Niech to będzie taka Twoja siła napędowa.
UsuńWilno to piękne miasto. Ładnie to pokazałaś na zdjęciach
OdpowiedzUsuńEuropa wschodnia rzeczywiście nie ustępuje... Wilno piękne!
OdpowiedzUsuńDroga Mo, tam też jeszcze nie dotarliśmy, ale Litwa jest oczywiście na naszej liście. Wspaniała relacja :)
OdpowiedzUsuń