17/02
2016
2016
Życie jest karnawałem czyli nigdy nie jest za późno żeby być pajacem.
W minioną sobotę zrobiłam z siebie pajaca. Byłam poczytalna i w pełni tego czynu świadoma. Z wielką radością wskoczyłam w kolorowy kobinezon, przywdziałam zielone afro i czapkę z pomponem. Ostatni raz przebrana byłam daaaaawno temu, na Sylwestra, ale wtedy najwidoczniej standardy miałam inne, bo byłam aniołem.
Defilada kończąca karnawał miała się zacząć o 22. Ale nie zapominajmy, że rzecz się dzieje w Hiszpanii, czyli zaczęła się godzinę później. Wszelkiego rodzaju procesje i defilady są dla Hiszpanów wielkim wydarzeniem w związku z czym na ulicę wyszły tłumy. Na szczęście udało nam się znaleźć fajne miejsce z dobrą widocznością do robienia zdjęć. A może poprostu wszyscy się bali stanąć blisko pajaca, więźnia w pasiaku i z kulą u nogi, dzikiego wojownika, gladiatora i rzymskiej królowej.
Nie wiem ile widziałam takich defilad w Hiszpanii. Mnóstwo. Jednak szczerze muszę przyznać, że za każdym razem jestem zachwycona i zaskoczona pomysłowością i sposobem wykonania strojów. Zdarzają się oczywiście nudne przebrania ale one giną w gąszczu tych fajnych i pomysłowych.
Nie ważne, czy ktoś ma 6 miesięcy czy 60 lat. Czy figurę modelki czy kilka nadprogramowych kilogramów. Czy idzie sam, czy jedzie w wózku pchanym przez tatę. Defilada nie ma podziałów, wszystkich traktuje równo i każdy ma takie samo prawo do pożegnania karnawału. Mnie zawsze najbardziej podobają się maluchy i starsze panie - może dlatego, że trochę im zazdroszczę takiej szalonej starości. Bo nie każdy ma odwagę na to, żeby będąc na emeryturze założyć strój tancerki brzucha albo Flinstone'ów.
Można być motylem, lwem, robotem albo Einsteinem. Jedni stawiają na piękno, kolor i połysk, inni na prostotę, samodzielne wykonanie i śmiech.
Miałam też takie ciche marzenie, albo może skryty plan - chciałam się przyłączyć do defilady. No bo ile czasu można tylko patrzeć i zazdrościć? Okazja nadarzyła się sama - kiedy tylko zobaczyłam grupę składającą się z diabła, anioła, Asterixa, Obelixa, Szalonego Kapelusznika, Batmana, Zorro, hawajskiej tancerki i klowna wiedziałam, że oto nadeszła ta chwila. Że to jest moment, na który czekałam. Do tych barwnych piór i cekinowych sukienek nie bardzo pasowałam, ale do Asterixa i Batmana to już tak :). Początkowo zrzucałam tę odwagę na jedno mojito za dużo, ale prawda jest taka że ani rum, ani limonka, ani nawet mięta, nie były niczemu winne. Ja naprawdę chciałam to zrobić.
Bawiłam się świetnie a miny znajomych jak mnie zobaczyli wchodzącą w tłum i improwizującą układ taneczny wynagrodziły mi obawę przed tym, czy to aby na pewno wypada. Jedna z koleżanek poszła w moje ślady a później mi się przyznała, że zawsze o tym marzyła ale nigdy nie miała odwagi. Ja jej przetarłam defiladowe szlaki.
Pamiętajcie, nigdy nie jest za późno na szaleństwo. Skoro dojrzała kobieta mogła spędzić ostatnią sobotę karnawału w kolorowym kombinezonie, przeczesując sobie zielone loki i co jakiś czas malując na czerwono nos, to i Wy możecie.
Serio!
Do czego gorąco zachęcam.
* * *
P.S.
Trochę mnie tu nie było i nie było to działanie zamierzone. Ale po jakimś czasie już świadome. Tematów nie brakowało, zdjęć też - towarem deficytowym były chęci, wena i pozytywne nastawienie do pisania. Przez te ponad trzy miesiące było mnóstwo dni, w których nawet nie pamiętałam, że mam bloga. Ale były też i takie, w których w mojej głowie pojawiała się myśl, że to może być dobry moment żeby wrócić do pisania. I na myśleniu się skończyło. Jak widać potrzebowałam czasu. I powiem Wam szczerze, że taka przerwa dobrze robi. Ja przede wszystkim zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi tego całego blogowania brakowało. Bo jakiś czas temu zabrakło pasji i radości, a bez tego to wszystko bierze w łeb. Musiałam odpocząć.
Wszystkim Wam, mającym chwile zwątpienia ( nie tylko w blogowanie, w cokolwiek ) polecam takie zdystansowanie się. Nic na siłę. Już dla samej radości z powrotu do bloga warto zrobić sobie przerwę. Ja póki co kolejnej nie planuję ale jak mnie najdzie ochota, to nie zawaham się jej użyć.
Dziękuję, że kiedy mnie nie było, Wy byliście tak czy siak. I jesteście.
Mo.
Zgadzam się - nic na siłę. Czasem potrzeba czasu i odległości, by coś dostrzec.
OdpowiedzUsuńCo do karnawału - super sprawa! Odkryłaś, że potrafisz nadal bawić się jak dziecko, no i samo przeżycie też super!
Zazdroszczę Ci! :D To musiało być wspaniałe przeżycie. Niestety z moją nieśmiałością musiałabym wypić dziesiątki mojito żeby się odważyć na taka zabawę ;)
OdpowiedzUsuńwow, szkoda, ze w Polsce ludzie sie tak nie bawia :)
OdpowiedzUsuńWow, też bym zaszalała. Świetna sprawa. Szkoda, że my mamy tylko śledziówkę.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Nasz nadbałtycki "śledzik" też jest fajny :).
UsuńFajnie..
OdpowiedzUsuńTak ogólnie fajnie
Fajnie że miałaś kostium
Fajnie że fajny
Fajnie że fajnie się bawiłaś
Fajnie że w korowodzie tañczyłaś
I wreszcie
Fajnie że wróciłaś...
Oj jak miło. Dziękuję.
UsuńJa bym zrobiła, to co Ty i świetnie się bawiła. :)))
OdpowiedzUsuńWitaj Monika!
OdpowiedzUsuńBardzo ale to bardzo cieszę się że wróciłaś i jesteś.( yupi ye!)
Wiem jak to jest z tą przerwą, sama taką miałam na jakiś czas, równie dobrze mi zrobiło, i mam właśnie takie do tego podejście, aby to nie było na siłę tylko na: przyjemność.
Czasem żałuję że o blogu dowiedziały się osoby które znają mnie poza netem, bo niektóre nie są warte by otwierać przed nimi swoje myśli. Jednak potrzeba pisania i tak we mnie jest, czasem mniej czasem nasila się bardziej. I blog do tego mi niezbędny. A dzielenie się daje radość, ale ona musi płynąć ze mnie a nie z musu bycia. Dlatego doskonale Cię rozumiem.
A defilada, karnawał, parady - jak ja to kocham! Ogromna przyjemność choć zerknąć na zdjęcia, ale już bycie tam to wiem jakie ciary no a uczestnictwo to koniecznie musi być coś FENOMENALNEGO!
ściskam Cię :***! jak dawno nie widzianą Fumfelę od przygód- czyli mocno!
i wiele uśmiechów radości i nawet hop - podskoczę sobie!
Odwzajemniam uścisk - z całych sił. O tym, że mam bloga z moich znajomych nie wie prawie nikt i bardzo mi ta sytuacja odpowiada. Dziękuję za miłe słowa, też sobie podskoczę, a co!
UsuńNigdy nie widziałam na żywo parady karnawałowej i zazdroszczę :-) Oraz podziwiam odwagę i determinację, by w niej wziąć udział. Trzeba spełniać marzenia :-)
OdpowiedzUsuńCo do przerwy w blogowaniu, to też ostatnio dopadł mnie brak weny, ale czekam cierpliwie, bo wiem, że mam do kogo wracać :-)
Najważniejsze, że masz wenę do robienia zdjęć :). I - co równie ważne - że masz do kogo wracać. A masz.
UsuńAle super, że się odważyłaś wziąć udział w paradzie:D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś:)
Dzięki. Póki co też się cieszę :)
Usuńzawsze fajnie jest wracać ;)
OdpowiedzUsuńwspaniała taka impreza karnawałowa, zawsze chciałam zobaczyć coś takiego na żywo :> ;)
Ja widziałam już kilkanaście takich imprez i każda cieszy mnie tak jak pierwsza :).
UsuńJaaa, ale świetne święto! Lubię takie akcje, gdzie ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia i ewentualnie nieśmiałość, którą, jak widać, także można przełamać :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny wpis i takie trafne przesłanie. Zdjęcia bajeczne. Dziękuję za tę radość, którą sprawiłaś mi, gdy czytałam Twoją relację. Troszkę Ci pozazdrościłam tych doznań doświadczanych podczas defilady,dlatego od dzisiaj postanowiłam być Pajacem :) . Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że tak hucznie świętuje się karnawał w Hiszpanii! Stroje są zupełnie jak z Brazylii - zwłaszcza tych pięknych tancerek :) I masz w pełni rację, że na szaleństwa nigdy nie jest za późno, a w naszym życiu musimy spróbować wszystkiego. Uśmiech na twarzy, pozytywne emocje i trochę tańca jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Ja jeszcze nigdy nie uczestniczyłam w takiej zabawie - ale jeśli będę miała do tego okazję, na pewno nie odmówię.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wróciłaś do bloga! I ja bym chciała pisać jak najwięcej i aktywnie uczestniczyć w życiu blogosfery, ale studia i praca zbyt często mi na to nie pozwalają...
Ja też bym chciała pisać bardziej regularnie. Dlatego wolałam sobie zrobić przerwę i trochę odetchnąć, niż pisac byle co dla "podtrzymania" bloga. Odpoczęłam i chęć do powrotu przyszła sama pewnego dnia...
UsuńBardzo profesjonalne przebrania:)
OdpowiedzUsuńWrzuce Ci an mejla, jednego goscia, ktory , tak jak Ty po prostu sie przebral i przylaczyl do zabawy. Spontanicznie)
Fajnie, ze jestes!
Świetna sprawa. Kolorowo, wesoło. Chyba nie ma lepszego sposobu na pożegnanie karnawału.
OdpowiedzUsuńMoniko, gdybym tam była, na bank wtopiłabym się w tłum. :)
OdpowiedzUsuńI ja wracam powoli po przerwie. :)