31/05
2014
2014
Sevilla. Corral del Conde.
Jedno popołudnie w Sevilli miałam okazję spędzić w takim to otoczeniu:
Ciekawą historię tego miejsca i związane z nim anegdoty świetnie opisała Ania, która ma to szczęście, że bywa tam regularnie, odwiedzając koleżankę. Ja tych anegdot przytaczać nie będę, skupię się na rzeczach bardziej przyziemnych, np. na zachwycie :). Ale Was odsyłam do Ani i zachęcam do przeczytania o duchu co się zowie Eduardo - o tu!
Całkiem niepozorny z zewnątrz budynek ( tak niepozorny, że nawet nie mam zdjęcia ) kryje w sobie takie cudo. Gdyby nie Ania to nawet nie miałabym o tym miejscu zielonego pojęcia. I pewnie jak tysiące nieświadomych turystów przemknęłabym wzdłuż murów Corral del Conde szukając cienia...
Po przekroczeniu drzwi, a później bramy, człowiek przeżywa szok wymieszany z zaskoczeniem. Po chwili dają o sobie znać inne wrażenia, na czele z zachwytem i niedowierzaniem, że można mieszkać w takim miejscu. Bo pomimo tego, że mieszkania nie powalają metrażem i pewnie daleko im do standardów i wymogów nowoczesności, to klimat jaki oferują swoim mieszkańcom jest prawie niemożliwy do odtworzenia gdzie indziej. Z tego też względu, w mojej ocenie, Corral del Conde to nie miejsce dla każdego - ja widzę tam artystów, ludzi z klimatem, takich niedzisiejszych, trochę old schoolowych :). Nie potrafię tam sobie wyobrazić pani w garsonce ani poważnego biznesmena wychodzącego codziennie do pracy w korporacji.
Swoją drogą to właśnie tutaj miałam okazję być w najmniejszym mieszkanku jakie widziałam kiedykolwiek. Tradycyjna polska kawalerka wygląda przy nim jak M3. Jeden pokoik z aneksem kuchennym oraz łazienką - po trzech schodkach w górę. Klimat miejsca i mieszkania niesamowity ale ja bym tam się nie zmieściła. Wiem że teraz jest moda na minimalizm, ale ja jestem raczej vintage :).
Jedną z największych zalet tego miejsca jest bliskie sąsiedztwo z innymi mieszkańcami. A przynajmniej dla mnie to jest zaleta. Zmieścić w takim mieszkanku to bym się na pewno nie zmieściła, z tymi moimi wszystkimi książkami, kwiatkami, muszelkami, kamieniami...Nawet w jednym z tych większych miałabym problem...Ale za to pod względem towarzyskim pasowałabym tam idealnie. Kawka z sąsiadami, wspólna kolacja, rozmowy podczas wywieszania prania - co jak co, ale mieszkanie w takim miejscu zacieśnia więzy i zmusza do bratania się. Ludzie stają się sobie bardziej bliscy, otwarci na wzajemne problemy - wystarczy że stanie się na wspólnym balkonie, a już widać wszystko :)
Z tego co wiem od Ani, miejsce jest dostępne dla zwiedzających. To co dla nas jest atrakcją turystyczną, dla mieszkańców Corral del Conde jest zwykłym miejscem zamieszkania. Codziennością. Oryginalną, kolorową i zapewne często wzbudzającą zazdrość...
Cechą wspólną tego miejsca, i niewątpliwie jego wielką zaletą, jest dbałość sąsiadów o szczegóły i detale. Miejsce jest czyste, zadbane i udekorowane w klimacie jaki bardzo lubię. Stoliki i krzesła przed drzwiami zachęcają, żeby tam usiąść - i co jak co, ale jestem przekonana, że nikt by mnie stamtąd nie przegonił...Prędzej poczęstował kawą i zaczął rozmowę...
Z tym miejscem już na zawsze będę miała mnóstwo fajnych wspomnień - również towarzyskich. Praktycznie na środku tego dziedzińca dziewczyny ustawiły stół, przy którym zjedliśmy obiad. Rozmowy, międzynarodowe towarzystwo i fakt, że dosłownie w ciągu chwili pogoda zmieniła się z brzydkiej w piękną, ciemne chmury ustąpiły miejsca błękitowi a nas zalało słońce. Korzystając ze sprzyjającej aury ruszyłyśmy na ostatni spacer po Sevilli, następnego dnia - przynajmniej dla mnie - kończyła się przygoda...
Nie moge sbie przypmniec tytulu filmu, w ktorym widzalam podobny budynek.
OdpowiedzUsuńWszyscy sasiedzi dobrze sie znali, i rzeczywiscie pili kawe lub sangrie, przy tych stoliczkach;)
Jest w tym miejsu duzo uroku:)
A Sewilli, jako takiej-zazdroszcze.
Bo miasto nas kiedys oczarowalao;)
Usciski:)
Kasia
...bo najpiękniejsze często pozostaje nieodkryte przez płytkie tłumy :)
OdpowiedzUsuńKlimat co najmniej cudowny! To się czuje... a patio , ja się rozpływam...
OdpowiedzUsuńOj cudownie tam, juz sobie wyobrazam jak siedzy przy jednym z tych stoliczków :)
OdpowiedzUsuńprzeurocze miejsce!:))
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym usiąść na jednym z krzeseł. Niezwykłe miejsce. Piękne fotki... Oj rozmarzyłam się od rana... Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńCo za miejsce, bardzo klimatyczne to chyba za mało powiedziane. Bujany fotel skradł moje serce - zawsze taki chciałam mieć!
OdpowiedzUsuńKlimat miejsca rzeczywiście cudowny,zastanawiam się tylko, czy ja potrafiłabym tak mieszkać... Np. w moim bloku sąsiedzi to praktycznie nieznajomi, tylko dzień dobry na powitanie, nie ma czasu, żeby poznać się bliżej. Od innych słyszę, że mają tak samo.
OdpowiedzUsuńAle tam ładnie ale jeszcze coś zobaczyłaś w tym cudownym mieście?
OdpowiedzUsuńFajnie zobaczyć miejsca, do których turyści nie docierają :)
OdpowiedzUsuńTak sobie od razu pomyślałam, że mieszkanie w takim miejscu musi sprzyjać bliskości, zacieśnianiu więzów itp. Szczegóły i detale rzeczywiście bardzo ładne, ogólnie wrażenie wizualne jest bardzo pozytywne. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńO jaaa, czytałam u Ani o duszku Eduardo! Więc tym bardziej super, ze mogłaś tam być! To urocze miejsce z ciekawą opowiastką plus piękne w swej prostocie :) Śliczne :)
OdpowiedzUsuńJak ja kocham domy w takie kolorystyce. ^^ Nawet swój chciałam przemalować na biało, z tymi niebieskimi elementami ale... No właśnie. Spotkałam sprzeciw innych mieszkańców ;)
OdpowiedzUsuńA miejsce śliczne. Chociaż ja wolę bardziej osamotnione domy, gdzie nie ma tak dużo ludzi. :)
Pozdrawiam.
Jak ta biel i odrobina koloru cudnie wyglądają na tle lazurowego nieba. Bajeczne miejsce! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKlimatycznie :))))
OdpowiedzUsuńPozdr :)
Jakie to wszystko przypadkowe... I jakie przemyślane zarazem! :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja też tam byłam? :))
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja też tam byłam? :))
OdpowiedzUsuńI tak niebiesko :)
OdpowiedzUsuńO.
Nic dziwnego, że duch Eduardo wybrał sobie to miejsce na dom. Jest tam naprawdę uroczo. A mieszkańcy są dla siebie pewnie jak rodzina :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też miałam okazję być w tym niezwykłym miejscu. Jednak poszukując wejścia do niego, udało mi się przejść dalej. Zewnętrzne oblicze budynku jest tak niepozorne, a środek zaskakuje, pozytywnie oczywiście :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak wyobrażam sobie Sewillę. A z tym duchem to już miałam przyjemność na innym blogu:) Pojechałabym.
OdpowiedzUsuńPiekne miejsce, tez dzieki Ani je poznalam :) Mieszkanie Marysi jest moze i male, ale jakie przyjemne, a taka lazienka po schodkach wcale bym nie pogardzila. Szkoda tylko ze bylam tam wieczorem i nie widzialam dobrze tych wszystkich cudow.
OdpowiedzUsuńSevilla z Twoich zdjęć jest bajkowa. I do tego zachwycające posty.
OdpowiedzUsuńMo, masz bardzo dużo czasu, pomyśl o albumie albo przewodniku po wyjątkowych miejscach w Hiszpanii.
Już wpłacam pieniążki na subskrypcję.
Pozdrawiam serdecznie:)
piękne miejsce dla pięknych ludzi
OdpowiedzUsuńcudowne ! bardzo klimatyczne miejsce, piękne te krużganki :D
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce choć inne na blogu bardziej chwytają mnie za serce;>
OdpowiedzUsuń