Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


4/10
2013

Wrześniowo - rowerowo.

Wrześniowa aura dopisała mi w tym roku. Hiszpański koniec lata sprzyjał rowerowym wycieczkom, z czego z wielką radością korzystałam. Co prawda widoki bywały monotonne a przesuwający się krajobraz miał jedną cechę wspólną - morze - to nie narzekam :).
 



Nic to, taką monotonię uwielbiam...W połączeniu z radością jaką daje mi rower, poziom zachwytu w moim organizmie napewno przekraczał normy "przyzwoitości", a ilością endorfin z jaką wracałam do domu mogłabym obdzielić połowę z Was :).




Z jednej strony okoliczności przyrody sprzyjały pedałowaniu, z drugiej natomiast rozpraszały i zachęcały do częstszych niż zazwyczaj przerw na zachwyt i kontemplację. W Polsce bardzo często podczas jazdy na rowerze dobrze mi znaną trasą, np. przez las, odrywam się od rzeczywistości. Rytmiczne pedałowanie jest swoistą mantrą, świetnie robi na chandrę, gorszy dzień albo zespół wiadomego napięcia :). Tutaj - mając morze i piękne widoki to po lewej, to po prawej stronie - oderwanie się od realiów było niemożliwe. I chyba raczej nie wskazane. I byłoby głupotą!
 


  Po wycieczce, a czasami w jej trakcie, oddawałam się kolejnej przyjemności. Tutaj też widoki nie sprzyjały skupieniu się na lekturze, ale szczerze mówiąc niespecjalnie mi na tym skupieniu zależało. Nawet moje podróżnicze ADHD wydawało się pogodzone z losem i nie przeszkadzało kiedy byłam bardzo zajęta. Siedzeniem, patrzeniem i wzdychaniem.




Takie widoki nigdy mi się nie znudzą i z radością muszę stwierdzić, że często mam z nimi do czynienia. Nie wiem z czego to wynika, ale szczęście, które towarzyszy cudnym widokom jest wprost proporcjonalne do mojego wieku :). Radość z napawania się pięknem krajobrazu nic a nic nie zmalała odkąd wyjechałam za granicę pierwszy raz kilkanaście lat temu. Wtedy jeszcze myślałam, że lazurowe przejrzyste morze, widywane w folderach biur podróży, jest dziełem photoshopa. Już wiem, że nie!
 


Przeczytałam niedawno ( w książce o peruwiańskich szamanach :) ), że w pewnych miejscach może być więcej energii niż gdzie indziej. Są to tzw. "miejsca mocy" . Działają podobnie jak gniazdka elektryczne - doładowują nas dobrą energią. I coś w tym musi być - wielokrotnie odczułam to na własnej skórze. Tak samo działa na mnie rower - pozwala uwolnić niepotrzebną ( często negatywną ) energię, przez co tworzy się przestrzeń, którą można wypełnić nową odżywczą energią - czyli naładować akumulatory.
 


A Wy? Co Wam dodaje dobrej energii? Macie swoje "gniazdka elektryczne"?.

Komentarze

  1. Mogłabym mieszkać nad morzem. Na wakacjach byłam w Mielnie. Po mimo, że książkę zawsze brałam ze sobą, to jednak najbardziej pasowało mi leżenie na plaży i słuchanie szumu wody. Bosko!

    Moim gniazdkiem elektrycznym jest ogólny ruch. Spacer, ćwiczenia, rower. Wszystko co z ruchem związane. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, jak cudnie!!!
    W takim miejscu mogłabym się napełnić energią siedem razy;))
    Wspaniale!!

    Ja wytracam "emocjonalny piasek" biegając po wiślanym wale. Oczyszczam umysł ze zbędnych myśli i pozbywam się nic nie znaczących problemów, które w czterech ścianach potrafią urosnąć do całkiem sporych rozmiarów:) I spacery, włóczęgi po górach, po lesie... Byle była przestrzeń i przyroda.

    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna pogoda, widać, że ciepło, ale bez upału i to cudne światło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hiszpania i rower? Super połączenie :)) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie równie udane zakończenie lata/ wejście w jesień. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak! Cudowne widoki :) tez moglabym tak siedziec godzinami :) a miejsca mocy istnieja na pewno i mam nadzieje ze miejsce do ktorego udajemy sie pojutrze okarze sie wlasnie takim miejscem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wiem o czym mówisz, mam takie swoje miejsca :)) gdzie chłonę energię, którą daje mi świat :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Och Hiszpania i do tego morze - takie przejażdżki z pewnością nigdy by mi się nie znudziły! :)
    Kiedy nabieram energii? To dla mnie wręcz oczywiste! Kiedy pakuje się i wybieram w kolejną podróż. Kiedy zwiedzam. Kiedy odpocznę na plaży, w lesie, w jakimś cichym miejscu.
    Zawsze w czasie podróży, wycieczki, wypadu - może to rzeczywiscie zbyt proste, ale tak jest! Wtedy jestem pełna sił, energii - po prostu szczęśliwa.
    I najlepiej z najbliższymi osobami u boku :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie dziwię Ci się, że nie mogłaś się od tych widoków oderwać :)
    Moją wtyczką jest ruch, obecnie fitness :) Dodaje mi tyle energii, że następnego dnia w pracy pytają mnie co brałam ;p


    P.S. To znaczy, że nie masz powodów by lubić swoją pracę?

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest w Polsce całe mnóstwo miejsc mocy. Zależy tylko o jaką moc pytasz:)
    Widoki z Twoich wypraw na pewno zasługują na czołowe miejsca pobudzania uśmiechu na twarzy i westchnień - ech i och i ojej :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Taką monotonię to i ja uwielbiam! :)Moje dwa kółka równie mocno ładuję akumulatory, nawet wtedy gdy jest płasko, jak to zwykle bywa w Wielkopolsce :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudne zdjęcia. Ale najbardziej spodobało mi się to, ze schodami. Coś mnie w nim urzekło. Niesamowite.

    Przydałby mi się jakiś wyjazd, który dostarczyłby mi energii. Mimo, że nie mam nic przeciwko jesieni, muszę przyznać, iż w pewien sposób osłabia człowieka. Czasami nawet czekolada nie pomaga.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No ładnie! Ty sobie jezdziłaś w promieniach słonca, a ja we wrześniu rowerowałam najczęściej w deszczu i z błotem na twarzy. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. na pewno piękne miejsca, na pewno sport i ruch to potrafi zenergetyzować ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jeżdżę rowerem, tereny wokół nie zachęcają do tego. Wszędzie jest pod górkę :(. Jednak mnie by wystarczył spacer na nogach nad morzem, żeby przeżywać to samo, co Ty. Dla mnie morze jest "gniazdkiem elektrycznym". Pozdrawiam cielutko

    OdpowiedzUsuń
  16. Jaki człowiek jest przewrotny. Mam cudną, drewnianą chattę na skraju lasu i jestem tam szczęśliwa, to moje miejsce mocy a jednak ...... patrząc na Twoje zdjęcia tęsknię za kamiennym domkiem nad śródziemnomorskim morzem, kamiennymi schodkami, kamiennym murkiem ....

    OdpowiedzUsuń
  17. Mo, Twój post jest ciepły, słoneczny. To moje wymarzone klimaty. Kocham ciepełko i...rower.
    U mnie jest zimno i deszczowo. Jutro ma się poprawić pogoda. Ostatnio nawet nie zwracałam na nią uwagi. Było mi obojętne jak jest na dworze...
    Jak zwykle, twoje zdjęcia zachwycają.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. To raj przecież! :)

    Moje gniazdko elektryczne to Alpy. Skrajnie inny klimat od tego Twojego, ale równie mocno odrywa od codzienności. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetna nazwa-gniazdka elektryczne ;) Moim takim jest święty spokój bez względu na miejsce. Gdy nikt nic ode mnie nie chce, mam świadomość że nic nie czeka i nic nie muszę robić ;) A tak to tylko na wakacjach w jakimś ciepłym miejscu. Zazdroszczę częstego przebywania w tak pięknym otoczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  20. nie przepadam za słońcem, ale marzę by się tam teraz znaleźć!:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja póki co tylko raz spakowałam w Hiszpanii rower do samochodu, żeby pojeździć nad oceanem...Skończyło się na sjeście na plaży :( Mi energia nie dopadła, ale błogostan jak najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  22. dziękuję:)
    to może następny kierunek Norwegia?:)

    OdpowiedzUsuń
  23. o matko! Proszę Cię, podziel się chociaż odrobinkę tym miejscem! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ależ Ci zazdroszczę tych wycieczek nad morzem ;)
    Ja tez ładuję akumulatory na rowerze, ale mi pozostają tylko parki, łąki i laski podmiejskie.
    Ale jesień piękna jest :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jechać sobie przed siebie i rozmyślać w otoczeniu takich widoków- coś niesamowitego! Zazdroszczę! :)) Jak ja tęsknie za moim rowerem, przeprowadziłam się i niestety nie miałam możliwości zabrać go ze sobą, a po przeczytaniu tego posta zdałam sobie sprawę, że dla mnie to właśnie on był gniazdkiem elektrycznym, lekiem na chandrę, rozładowaniem napięcia, dokładnie tak samo jak w twoim przypadku! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. I takie wycieczki rowerowe uwielbiam! I jakie widoki! :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Zdjecia sa swietne. Alez marze o takim ciepelku teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  28. ;) jednym z takich energetycznych miejsc są podobno egipskie piramidy, nie potwierdzam, bo nie zeszłam, ale niektórzy jechali tam w nocy...

    OdpowiedzUsuń
  29. Takie widoki, że tylko jeździć :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.