4/05
2011
2011
Bezsenność.
Nie wiem co jest, ale towarzyszy mi już trzecią noc z kolei...Nigdy tak nie miałam a teraz już mnie powoli rozpacz ciemna ogarnia. Próbuję różnych form relaksacji, nie siedzę przed snem przed TV ani komputerem, trosk nie mam aż takich, żeby nie móc oka zmrużyć, sypialnia wywietrzona bo ze względu na pogodę okno otwarte non-stop, zawsze przed snem długi spacer z ośmioma łapami, bo przecież by mi nie darowały, z resztą ja też lubię spacery...Zawsze przed snem czytam i jak już czuję, że mi się oczy zamykają, gaszę światło i...nic. Oczy szeroko otwarte.Myśli lekkie i przyjemne przywołuję, że po trawie boso biegam, albo leżę i gapię się w chmury, albo że na wyspie jakiejś bezludnej...i nic. Według internetowych znawców problemu powinno zadziałać, no ale ja najwidoczniej jestem na to wszystko odporna.Tudzież oporna.Była już zielona herbata, melisa, mleko...i nic.
Podobno na mój problem pomaga też alkohol...w sumie, czemu nie :). Aczkolwiek zostawię to na sam koniec, bo może się okazać, że problem ze snem minie, ale pojawi się inny, taki na "a". A ten to już pewnie w leczeniu trudniejszy, i skutki mogą być fatalne.Nie mniej jednak pozostaje mi jeszcze jedno! Wszak mogę liczyć owce i barany, i to w sensie dosłownym, bo tych u mnie pod dostatkiem.Owce zbieram już od kilku lat no i nazbierało się trochę.
Mam też zestaw łazienkowy, myjka, radio i mydło.Właśnie sobie przypomniałam, że miałam jeszcze ręczniczek taki fajny...Ostatni raz widziałam go gdzieś w Azji. Ups. Sorrki Ewela.
A z tą owcą śmiesznie było, bo M ustrzelił mi ją w wesołym miasteczku. Jak pani wyciągnęła ją spod lady jako nagrodę za uzbierane punkty, zarówno my jak i nasi znajomi, zaczęliśmy się smiać i cieszyć, i to nie z wartości nagrody, ale z faktu, że nam się właśnie owca trafiła. A pani straganiarka tylko się tak dziwnie spojrzała bo ni jak nie ogarniała tego, że z pluszowej owcy cieszymy się tak, jak np. z cadillaca :).
Podobno na mój problem pomaga też alkohol...w sumie, czemu nie :). Aczkolwiek zostawię to na sam koniec, bo może się okazać, że problem ze snem minie, ale pojawi się inny, taki na "a". A ten to już pewnie w leczeniu trudniejszy, i skutki mogą być fatalne.Nie mniej jednak pozostaje mi jeszcze jedno! Wszak mogę liczyć owce i barany, i to w sensie dosłownym, bo tych u mnie pod dostatkiem.Owce zbieram już od kilku lat no i nazbierało się trochę.
Kiedyś cieszyło mnie wszystko, dzisiaj największą radość sprawiają mi owce oryginalne albo z jakimś przeznaczeniem, np widoczna poniżej słomka do drinków, która może mi się przydać jak będę zmuszona leczyć bezsenność mozniejszymi trunkami. Dzięki, Ewela.
Mam też zestaw łazienkowy, myjka, radio i mydło.Właśnie sobie przypomniałam, że miałam jeszcze ręczniczek taki fajny...Ostatni raz widziałam go gdzieś w Azji. Ups. Sorrki Ewela.
Mohito bardzo chciał być na zdjęciach, no więc jest. To jedyne na jakim leży spokojnie, i pozwala spokojnie leżeć owcy. Mohi ma chyba nadal syndrom porzuconego psiaka, bo chodzi za nami krok w krok, chociaż od czasu jak go przygarnęliśmy minęło prawie 9 miesięcy. Sytuacja trochę się poprawia, bo teraz np możemy zamykać łazienkę i nie słyszymy jego smutnego ujadania po drugiej stronie drzwi. No ale i tak woli być z nami w łazience :).
Oprócz owiec na zdjęciach mam jeszcze owcze breloczki, magnesy na lodówkę, zakładki do książek, świeczki, doniczki, pudełka, puszki. No i trochę garderoby, ale zdjęcia będą jak zrobię pranie i porządek w szafie :).
Miło mi, że do mnie zajrzałaś:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje zdjęcia z poprzednich wpisów, są piękne.
Moja przyjaciółka też zbiera owce.
Z tym czasem gojącym (a raczej nie) rany masz rację. Są takie "rany", których żaden upływ czasu nie zaleczy, są tacy ludzie, których zawsze będzie nam brakowało...
Blogowymi ścieżkami krętymi trafiłam do Ciebie i planuję dalej zaglądać. Miłość do psów mnie tu przywiodła ;-) No, i Hiszpania ;-) Pozdrawiam z Olsztyna!
OdpowiedzUsuńMonika mam dla Ciebie melisę z trawa cytrynowa odezwij się proszę na joahnkas@gmail.com
OdpowiedzUsuńMo. co u Was po trzęsieniu ziemi? Martwię się! Czy z Wami wszystko OK?
OdpowiedzUsuńNa szczęście u nas wszystko ok aczkolwiek to blisko nas, aż nie możemy uwierzyć że coś takiego wydarzyło się tuż obok.Nerwy co prawda były bo od nas jechały karetki i straż pożarna, nad nami wojskowe samoloty, czuć było niepokój w powietrzu i jakieś takie napięcie.W dodatku ta miejscowość taka śliczna i zabytkowa...echhh. Wczoraj cały wieczór odbieraliśmy telefony od rodziny i znajomych, ale na szczęście jesteśmy cali i zdrowi.Tylko smutno nam bardzo przez to wszystko...Dziękuję bardzo za pamięć, to bardzo miłe.
OdpowiedzUsuńTakie to uroki śródziemnomorza, niestety.
OdpowiedzUsuńMo dobrze ze Wam nic się nie stało, czekam na maila...wiesz melisa ponoć uspokaja ;)
OdpowiedzUsuńHaha też zbieram owce :) Póki co mam tylko 3 - każdą z innej podróży. Nazywają się Bondziorno, Ircia i Goguś ;)
OdpowiedzUsuńFajny ten Twój owieczkowy "bzik" :)
OdpowiedzUsuń