Jakiś czas temu byłam na szkoleniu w Berlinie. W samym szkoleniu nie było nic złego nawet pomijając fakt, że musiałam wstać o czwartej bo szkolenie zaczynało się o dziewiątej a ja miałam przed sobą ponad dwie godziny drogi. Główny problem tkwił w destynacji bo, co tu dużo mówić, nie pałam sympatią do niemieckiej stolicy, w której byłam już trzy razy. Tylko pierwszy pobyt był zamierzony, dwa kolejne, w tym również ten ostatni, odbyły się przy okazji - teraz szkolenia, wcześniej meczu koszykówki.
Początkowo podejmowałam bezcelowe próby wymiksowania się z wyjazdu, całym sercem wierząc w to, że uda mi się na moje miejsce zaproponować inną osobę. Nie jestem fanką kombinowania ani posługiwania się sprytem i kłamstwem żeby coś osiągnąć ale za pierwszym razem szybko wymyśliłam, że termin szkolenia mi nie pasuje i naprawdę ale to naprawdę nie mogę jechać. Odważnym sprzyja szczęście, krętaczkom sprzyja pech, na co jestem chodzącym dowodem. Długo się tym moim zwycięstwem nie nacieszyłam, dokładnie dwa dni, bo okazało się, że zmieniono termin szkolenia a mi zabrakło odwagi, żeby znowu wyskakiwać z opowieścią, że na ten nowy termin znów mam jakieś plany. Sami widzicie, że aby nie jechać do Berlina sięgnęłam po naprawdę ciężkie działa co jest najlepszym dowodem na to jak bardzo Berlina nie lubię nie lubiłam.
Muszę się dzisiaj publicznie przyznać, co niniejszym czynię, że może w moich osądach wobec Berlina byłam trochę zbyt surowa. Nadal uważam, że jest to najbrzydsza i najbardziej bezosobowa z europejskich stolic, w których byłam. Ale teraz, w słońcu i w rozleniwieniu które poczułam zaraz po tym jak odebrałam zaświadczenie o ukończeniu szkolenia dostrzegłam mnóstwo rzeczy, które mogą się podobać. Nie tyle dostrzegłam co raczej je poczułam bo wizualnie Berlin nie podbije mojego serca chyba nigdy. Poprzednim razem w Berlinie byłam w zimie, szarej i ponurej, co raczej nie dodawało kolorytu szaremu miastu. Ale teraz pod słońcem i niebieskim niebem, z mnóstwem fajnych miejsc gdzie można sobie przycupnąć, z ogromem miejsc zielonych, które minęłam na swojej turystycznej trasie, wszystko wydawało się być milsze dla serca i oka.
Architektonicznie miasto jest dla mnie nadal mało atrakcyjne, widziałam może kilka budynków, które mogę uznać za ciekawe i interesujące. Teraz jednak, w ciągu zaledwie kilku godzin dostrzegłam to co pewnie mi umknęło podczas poprzednich wizyt. Bo może Berlin jest jednym z tych miast, których atrakcją jest to co nie jest namacalne? I może zamiast patrzeć Berlin lepiej jest czuć i dużo rzeczy sobie wyobrażać? Dopowiadać? Doszukiwać się atrakcyjności wśród rzeczy najmniej oczywistych?
Na szkoleniu byłam z panią z sąsiadującego z moim hotelu, dla której była to pierwsza wizyta w niemieckiej stolicy. I wiecie co? Każdemu życzę takiego towarzysza do włóczęgi bo ona od razu mianowała mnie przewodnikiem i powiedziała, że grzecznie pójdzie wszędzie tam, gdzie ją zabiorę. Że ja jestem wiecznie żądną wrażeń powsinogą to jedno, nie mogę tego jednak wymagać od Bogu ducha winnych istot. Zatem plan dnia wymyślałyśmy na poczekaniu, wsłuchując się w to, na co mamy ochotę, a miałyśmy na dużo i na różnorodnie - poleżałyśmy na trawie z mrożoną kawą i ciepłymi preclami, pochodziłyśmy po sklepach, koleżanka kupiła sobie pamiątki a ja kubek do kolekcji, posłuchałyśmy ulicznych grajków, posiedziałyśmy na leżakach nad rzeką. To był piękny dzień, piękny i dobry. A kiedy doszłyśmy na dworzec okazało się, że wszystkie pociągi mają opóźnienie w tym ten nasz, i to dwugodzinne. Zatem znów wylądowałyśmy w lokalu gastronomicznym gdzie miło spędziłyśmy czas.
Po trzeciej wizycie w Paryżu znielubiłam Paryż, po trzeciej wizycie w Berlinie patrzę na to miasto łagodniejszym okiem. Do trzech razy sztuka...
Wcześniej pisałam o tym, że między mną a Berlinem nie będzie miłości, na co dowód znajdziecie TU, i w tej kwestii nic się nie zmieniło chociaż nie mogę za siebie ręczyć po kolejnych trzech wizytach, jeśli do takowych dojdzie. Po ostatnim pobycie mam jednak dla Berlina ogrom sympatii i istnieje duża szansa na to, że zdołamy się zaprzyjaźnić. Jak widać słońce, niebieskie niebo i wakacyjny klimat dający się poczuć pod koniec maja mają dar zjednywania miast i ludzi. Może mnie i Berlinowi zaszkodziło to, że wcześniej nie była to dla nas odpowiednia pora...
Byłam w Berlinie zimą, nie powiem, żeby zrodziła się we mnie miłość bezwarunkowa do tego miasta, a to za sprawą śmieci, żebrzących na stacjach metra i różnych grajków kręcących się w wagonach metra nachalnie żądających euro. Ale poza tym ok. Podobało mi się, że nie jest takie ściśnięte, jak inne miasta europejskie, które nie zostały tak bardzo zniszczone w czasie wojny. Berlin odbudowano dbając o przestrzeń, tu nie doświadczy się klaustrofobii:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Berlin jest przestrzenny, nawet w samym centrum ciężko odczuć, że jesteśmy w tak wielkiej metropolii. Podobne wrażenie miałam niedawno w Oslo, niby duże miasto a jednocześnie ogrom przestrzeni
UsuńI ja byłam w Berlinie kilka razy. Raz służbowo bardzo dawno temu i dwa razy prywatnie. Niestety nie udało mi się polskich tego miasta... chociaż przyznaję że robi wrażeniem jedynie Wyspa Muzeów mnie zachwyciła no i mogłam zobaczyć słynny ołtarz Pergamonski.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Stokrotka
Też byłam raz służbowo i dwa razy prywatnie, zgrałyśmy się :). Mnie nic nie zachwyciło jakoś tak szczególnie, moim zdaniem pod względem architektonicznym Berlin jest poprostu brzydki... Latem nadrabia fajną atmosferą.
UsuńPozdrawiam cieplutko
Berlin to piękne miasto z bogatą historią, która zawsze mnie ciekawiła. Jeszcze nie byłam w stolicy Niemiec, dlatego z przyjemnością oglądam wykonane przez Ciebie zdjęcia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBerlin spokojnie możesz sobie darować, w Europie mamy mnóstwo piękniejszych miast. Jeżeli lubisz architekturę i zabytki to Berlin z pewnością Cię rozczaruje. Najlepiej zresztą przyjechać i samej się przekonać jak tu jest :). Serdeczności
UsuńChciałabym widzieć Twoją minę, gdy się okazało, że zmienili termin szkolenia ;).
OdpowiedzUsuńAle widać nie było, to takie złe... A może rzeczywiście za kilka lat po "x" razach w Berlinie napiszesz "kocham Berlin" xD.
Nawet mi o tym nie przypominaj :). Jak się dowiedziałam, że przenieśli szkolenie to na początku pomyślałam, że to musi być jakiś żart... W sumie nie było aż tak źle, szkolenie było ciekawe a w przerwie pyszne ciasta i mnóstwo rodzajów herbat do wyboru, co doceniam i szanuję :)
UsuńDobre ciacho i herbatka, to już połowa sukcesu ;).
UsuńDobra herbata zawsze mnie przekona 🙂
UsuńIle osób, tyle opinii o Berlinie:-)
OdpowiedzUsuńMój syn był tam kilka dni z kolegami i wrócił zachwycony!
jotka
Dokładnie tak, każdemu według gustu :)
UsuńWitaj, Od razu powiem, może to głupio trochę zabrzmi, ale nie byłem w Berlinie, ale jak kiedyś... coś... to i owszem jak najbardziej. Berlin zawsze wywoływał u mnie pozytywne wrażenia, oczywiście na podstawie relacji słowno obrazkowych innych. A jakie ja bym odniósł wrażenia, pewno podobne do Twoich, z każdym miastem, miejscem i zakątkiem trzeba się oswoić, miłość i przyjaźń na ogół przychodzi dopiero po czasie i po nieco dłuższym obcowaniu. Podstawa to dobre nastawienie, dobre towarzystwo, i to coś, co zawsze trudno określić, osobisty wewnętrzny klimat do pozytywnego pochłaniania przestrzeni w której się w danej chwili znaleźliśmy :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
Dla mnie wizualnie Berlin jest brzydki co go skreśla już na starcie bo nie ma czemu robić zdjęć :). Trzeba próbować szukać plusów w atmosferze i klimacie, tylko to może Berlin uratować.
UsuńSerdeczności. Radosnej końcówki czerwca
Do najpiękniejszych miast bym Berlina nie zaliczyła, ale nie mogę powiedzieć, żebym nie lubiła, chyba nie mam takiego miasta, które budziłoby jakąś moją niechęć. Zakopane może. :P Za pierwszym razem to w ogóle byłam w centrum po ciemku i w okresie przedświątecznym, a po ciemku i ze światełkami wiele miejsc wygląda lepiej - pamiętam, jak raz jadąc nocą z Bytomia uznałam, że muszę tam pojechać w dzień, a w dzień już było gorzej (chociaż w Bytomiu akurat byłoby na co popatrzeć, tylko jest straszliwie zaniedbany).
OdpowiedzUsuńAle wspomniana przez Stokrotkę Wyspa Muzeów mi się akurat nie podoba, nie lubię takiej neoklasycystycznej architektury... ;)
Ja kiedyś przejeżdżałam nocą autokarem przez Budapeszt i do dzisiaj pamiętam, że miasto wydało mi się bardzo przytulne, wyobrażałam sobie Węgrów śpiących smacznie we własnych łóżkach i sama też o tym marzyłam. Wiem, że to wrażenie wynikało z tego, że byłam zmęczona podróżą, chciałam już być w domu, we własnym łóżku, zazdrościłam ludziom tego, że wygodnie sobie śpią albo że mogą iść do kuchni i zrobić sobie herbatę. W niektórych oknach paliło się światło a ja się zastanawiałam, czemu ktoś nie śpi. W Budapeszcie póki co nie byłam a nadal tkwi we mnie przekonanie, że to jest bardzo przytulne miasto :)
UsuńByłam w Berlinie bardzo dawno temu, jeszcze jako siusiumajtka, więc tak naprawdę pamiętam głównie wizytę w wieży telewizyjnej... reszta jakoś umyka mojej pamięci. I jeśli mam być szczera, Berlin nigdy nie był na mojej liście wycieczkowych marzeń. Nawet na samym końcu, tak że tego... :)
OdpowiedzUsuńAle Twoje zdjęcia ładne... ciekawe ujęcia zrobiłaś.
Buziaki stokrotne :)
Ja w wieży telewizyjnej nie byłam bo za pierwszym razem szkoda mi było pieniędzy, za drugim była brzydka pogoda zatem i widoki kiepskie, a ostatnio szkoda nam było czasu. Berlina nie polecam, szkoda czasu, jest dużo ładniejszych i fajniejszych miast :).
UsuńPięknego, słonecznego weekendu.
Berlin może i faktycznie nie należy do najpiękniejszych miast, ale mnie intryguje. Byłem co prawda w Berlinie podczas studiów i była to tylko część Berlina czyli Berlin Wschodni. Zostało mi jeszcze tyle miejsc do obejrzenia i tych, których widzieć nie mogłem, bo były za murem i tych które pamiętam tylko pewnie się zmieniły. Wypad do Berlina ciągle w fazie planowania. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńW Twoim przypadku powrót do Berlina byłby przeciekawy bo od Twojego pobytu wiele się zmieniło. Sama jestem ciekawa Twoich wrażeń, to byłoby fajne doświadczenie powrót po latach i wielkich zmianach, jakie zaszły w całej Europie. Może kiedyś dane mi będzie o tym poczytać.
UsuńPozdrawiam Cię cieplutko i życzę fajnego weekendu.
Po prostu starają ci się przypodobać (innym turystom także) i ciągle coś w mieście poprawiają! Za trzy wyjazdy będzie jeszcze ładniej. A swoją drogą Berlin sporo przeszedł w minionej epoce, więc jest jaki jest. I masz rację, atmosfera jest najważniejsza. Pozdrawiam z burzowego i gorącego Kazimierza Biskupiego. Całusy:)))
OdpowiedzUsuńDo Berlina warto chociażby pojechać tylko po to, żeby przekonać się jak tam jest. Dla wzrokowców nie będzie to wyrafinowana uczta 🙂. Trzech kolejnych wizyt nie planuję, nawet jedna więcej nie wchodzi w grę, no chyba że będę zmuszona ale nie poddam się bez walki.
UsuńPozdrawiam z Hamburga gdzie leje tak, że to się w głowie nie mieści. Buziaki.
Cześć Skarbonka :) Dzięki za podzielenie się swoją historią z Berlina. Znam to uczucie, kiedy nie przepadasz za jakimś miejscem, ale z czasem zaczynasz dostrzegać jego uroki. Fajnie, że udało Ci się znaleźć coś pozytywnego i cieszyć się dniem mimo wszystko! Może za jakiś czas Berlin stanie się Twoim ulubionym miejscem, u może moim jak uda mi się tam kiedyś dojechać 😊 wiesz o co chodzi :) Trzymaj się ciepło w nowym tygodniu :)
OdpowiedzUsuńCha cha cha, zrobiłaś mi dzień tą Skarbonką. Do Berlina Cię nie zabiorę bo pokażę Ci mnóstwo innych, piękniejszych miast, będących bardziej w Twoim guście. Takiemu jednego, obie wiemy kogo mam na myśli, Berlin się na pewno nie spodoba. Będzie uciekał ile sił w nogach albo marudził. Żadna z nas nie potrzebuje takich atrakcji 😝. Buziole
UsuńNie byłam, nigdy mnie nie ciągnęło, ale ponieważ wszystko się zmienia, być może dotrę i tam. Chciałam obejrzeć Muzeum Pergamońskie, ale jest zamknięte (chwilowo, czy na kilka lat?) Nie mam żadnego wyobrażenia tego miasta, bo mało je znam choćby z filmów czy książek. No może pierwsze skojarzenie- Aleja Lipowa obraz Anny Bilińskiej, który zobaczywszy pomyślałam, że chciałabym to zobaczyć na żywo. Natomiast co to chęci wymiksowania się z służbowego wyjazdu doskonale cię rozumiem. Mam nadzieję, że się nie powtarzam, bo często opowiadam tę historyjkę. Otóż miałam lecieć do Stuttgartu służbowo, a bardzo bałam się wówczas latać. Niemal natychmiast o dowiedzeniu się o terminie wizyty wykupiłam bilet na autokar do Włoch do ciotki. Kiedy wróciłam (umęczona jak nie wiem co po 36 godzinnej podróży) dowiedziałam się, iż termin wizyty przesunięto na jesień. Próbowałam przekonać przełożonych, że pojadę pociągiem na własny koszt, byleby nie lecieć. Nie było mowy. Wsiadłam do samolotu, zobaczyłam w gazetce iż podróż do Mediolanu (w tych okolicach byłam chwilę wcześniej) trwa dwie godziny i stwierdziłam, że nigdy więcej autokarem nie będę się tłuc :)
OdpowiedzUsuńOsobiście Ci Berlina nie polecam ale zrobisz jak uważasz 🙂. Pod względem architektonicznym nie spodoba Ci się na pewno, nawet nie bardzo jest co fotografować.
UsuńJak widać radość z tego, że chcieliśmy przechytrzyć jakąś sytuację, bywa krótkotrwała i tymczasowa. Dobrego tygodnia. Serdeczności.