19/06
2024
2024
Sa Calobra. Zatoka na końcu krętej drogi
Nie powiem, miła jest świadomość tego, że mam w zapasie mnóstwo materiału na mam nadzieję ciekawe wpisy. Pierwsza połowa tego roku obfitowała w liczne i ciekawe podróże, konsekwentnie realizuję mój plan "zdobywania" nowych krajów, w tym roku byłam już w czterech i jest duża szansa na to, że to jeszcze nie koniec. Zanim jednak skupię uwagę na tych świeższych destynacjach pozwólcie, że wrócimy na chwilę na Majorkę, na której byłam we wrześniu ubiegłego roku.
Wtedy mój poprzedni aparat zaczynał mieć już gorsze i lepsze dni i wtedy akurat miał gorszy. Telefonem zdjęć robić nie umiem i nie lubię, w dodatku zaczynało się ściemniać, miejcie to proszę na uwadze podczas oglądania zdjęć. Miejsce to jest zbyt piękne żeby go tutaj nie pokazać bez względu na jakość zdjęć, która jeśli mam być szczera w ogóle mi się nie podoba. Nie zdawałam sobie sprawy, że są aż tak kiepskie dopóki ich dzisiaj nie obejrzałam.
Do zatoki Sa Calobra prowadzi bardzo widowiskowa, przypominająca serpentynę droga, uznawana za jedną z dwóch najbardziej malowniczych na Majorce. Nie mogę się z tym nie zgodzić bo moja częstotliwość próśb żebyśmy stanęli na zdjęcie jest najlepszym dowodem na to, że było co oglądać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że większość z tych zdjęć będzie tak słabej jakości, że nie nada się na bloga. Zwłaszcza tego teraz, w nowej, ulepszonej i upiększonej wersji. Zdradzę Wam w tajemnicy, że ten odświeżony design wywołuje u mnie ekscytację i radość za każdym razem kiedy tu zaglądam.
Już sama droga do Sa Calobra jest zapowiedzią tego co na nas czeka u celu. Trochę żałuję, że zostawiliśmy sobie te widoki na koniec dnia bo zapewne w pełnym słońcu wszystko nabrałoby zupełnie innych barw. Zapadający zmrok dodawał co prawda klimatu ale jak wspomniałam utrudniał robienie zdjęć, zwłaszcza starym telefonem. Ale miejsce jest zbyt piękne, żeby go tutaj nie pokazać.
Po zostawieniu samochodu na parkingu i przejściu kilkuset metrów piękną trasą, wiodącą momentami przez wydrążone w skałach tunele, dochodzimy do kamienistej plaży, która podczas naszej wizyty i pomimo późnej pory była pełna ludzi. Akurat trwał bajkowy zachód słońca co pewnie przyciąga tam turystów jak magnes.
Sa Calobra naprawdę jest warta uwagi jeśli planujecie urlop na Majorce. Uczcie się jednak na moich błędach i pobyt tam zaplanujcie na środek dnia, w słońcu przecież wszystko wygląda cudniej. Poświęćcie tej malowniczej zatoce trochę więcej czasu, nie jest to może najlepsze miejsce do plażowania ale do kontemplowania widoków już tak. Przyjedźcie z przynajmniej godzinnym zapasem na gapienie się.
Na koniec chciałabym uprzejmie donieść, że tydzień po powrocie z Lofotów wracam do normalności a mój zegar biologiczny zaczyna bić w prawidłowym, dobrze znanym rytmie. Białe noce na Lofotach sprawiały, że późno kładłam się spać ( bo słońce ) i wcześnie wstawałam, z tego samego powodu. Nigdy w życiu nie miałam jet lagu a teraz dopadło mnie coś na wzór. Jeszcze do przedwczoraj o żadnej ludzkiej porze nie chciało mi się spać a kiedy w końcu zasypiałam to okazywało się, że zaraz musiałam wstawać. Albo w końcu zasypiałam ale budziłam się co chwilę bo bałam się, że zaśpię i nie usłyszę budzika. Od powrotu nie ma dnia, żebym nie zdrzemnęła się przynajmniej na godzinkę, rekord pobiłam w piątek bo przespałam dwie godziny twardym, niedźwiedzim snem. Teraz jest już trochę lepiej, zaczynam się robić śpiąca o normalnej porze, zadanie ułatwia mi jesienna pogoda bo wiadomo, że w deszczu najfajniej się śpi. Trochę to przekorne, że dużo cieplej było na dalekiej, zimnej północy.
Jak Wam mija czerwiec moi drodzy?
Ja właśnie niedawno wróciłam z Majorki. :) Ale na Sa Calobra nie byłam, choć trochę ubolewam. Nie chciałam prowadzić samochodu po serpentynach, bo zawsze mnie to kosztuje za dużo stresu i i tak bym nic z widoków nie miała, rejsy odpadały ze względu na chorobę lokomocyjną mojej koleżanki, a zorganizowane wycieczki nie pasowały (albo miały w planie również rejs). Za to na zdjęciach z przyjemnością pooglądałam. Może ślepa jestem, ale gdybyś nie napisała, to bym nie wiedziała, że coś z nimi nie tak. :P
OdpowiedzUsuńJa też jestem krótkowidzem wspieranym szkłami kontaktowymi ale widzę różnicę między zdjęciami z aparatu a tymi z telefonu. I jeszcze światło było kiepskie bo zbliżała się noc. Ania z Norwegii ma u siebie obłędne zdjecia z Sa Calobra co widzę nawet bez szkieł 😀.
UsuńI jak Ci się podobała Majorka?
Na swoich zdjęciach różnicę też widzę, i to mimo że aparat mam już stary... Tylko nocą robi gorsze i czasami trochę spłaszcza (ale to też kwestia tego, że powinnam była dostosować ustawienia - to nie jest lustrzanka, ale da się sterować parametrami). Na blogu nie mam porównania jednych z drugimi w tych samych warunach, a może i blogger jakoś je kompresuje? Ale zobaczę w takim razie u Ani z Norwegii. :)
UsuńA Majorka - bardzo ładna wyspa. :) Nie zobaczyłam tyle, ile by mi się marzyło, ale i widoki, i miasteczka były. Tylko gdybym miała jeszcze kiedyś wrócić, to zdecydowanie bardziej poza sezonem - niby byłam na samym początku, ale już było widać, jak przybywa ludzi.
Bardzo aktywnie i bardzo malowniczo!
OdpowiedzUsuńTo musisz mieć sporo urlopu, skoro tyle razy mogłaś wyjeżdżać.
Drogi piękne widokowo, ale pewnie dla kierowcy pewien problem ;-)
Czerwiec u mnie dość aktywny, a niebawem wyjazd!
Urlopu mam 30 dni co daje 3 tygodnie. Łącząc to sprytnie ze świętami i długimi weekendami można uzyskać sporo więcej a ja jestem w tym dobra 😀. No i u mnie w pracy to ja się zajmuję urlopami co mi ciutkę ułatwia planowanie, nikogo nie muszę prosić 🙂
UsuńNaprawdę nie zauważyłabym, że z tymi zdjęciami Twoim zdaniem jest coś nie tak. Zupełnie przyzwoite są moim zdaniem. Rzeczywiście, widoki cudowne, warte niezapomnienia do końca dni naszych. Przepraszam, powinno być "warte zapamiętania", ale ja uwielbiam bawić się słowami i uskuteczniać takie słowotwory.
OdpowiedzUsuńCo do wyglądu bloga, w zupełności Cię rozumiem. Po zmianie wyglądu mojego, czułam taką samą ekscytację :) Czekam na dalsze urlopowe opowieści :)
"Warte niezapomnienia" brzmi super, pożyczę sobie ten zwrot i wprowadzę w życie. Jest tak fajny, że warto go rozpowszechnić i puścić w świat 🙂.
UsuńMoże rzeczywiście jestem wobec siebie trochę zbyt surowa ale widzę różnicę między tymi robionymi nowym aparatem i starym telefonem i jakoś jest naprawdę kiepska.
Już od kilku lat chodziła za mną myśl o zmianie szaty graficznej bloga ale trochę się bałam, że tego nie ogarnę bo w tych sprawach jestem oporna. Cieszę się bardzo, że w końcu się zdecydowałam bo nowy design sprawia mi dużo wizualnych przyjemności a Wasze dobre słowa dostarczają ogrom radości.
Serdecznie Cię ściskam Kochana i życzę pięknego weekendu.
Jeśli twoje zdjęcia mają kiepską jakość to co dopiero mówić o moich robionych z konieczności telefonem (nie dorobiłam się nowego aparatu, a od kilku lat wygoda (aby nie nosić ze sobą aparatu, skoro mam i tak komórkę) przeważa nad chęcią posiadania ładniejszych/lepszych zdjęć. Może dlatego ja też nie widzę aby czegoś im brakowało, może nie są tak ostre i tak bedekerowe, ale za to są prawdziwsze. Piękne widoki nie zawsze prezentują się nam "jak do zdjęcia".
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za widokówkę i pozdrowienia z wakacji. Sprawiły mi wielką radość, zwłaszcza, że jednego dnia (wczoraj) dotarły do mnie dwie kartki od Ciebie i od Taity ze Szkocji. Wracając z nogą w ortezie w nienajlepszym humorze (bo trzeba zmienić plany, zwłaszcza wyjazdowe) znajduję widokówki z dalekich miejsc - to cudowne uczucie. Poczułam się jakby troszkę tam była, bo byłam w waszych myślach. Dzięki.
A co porabiam w czerwcu. Ostatnio głównie odwiedzam gabinet ortopedyczny (złamanie kości śródstopia). Ale trzeba szukać pozytywów nawet w takim uziemieniu. Będzie więcej czytania i jak wrócę z sanatorium może więcej pisania:)
O nie! Czego ja się dowiaduję, Guciamal? Bardzo mi przykro z powodu Twojego nieszczęśliwego wypadku, mam nadzieję, że złamane kości szybko się zrosną i już niedługo będziesz pomykać niczym młoda kózka ;)
UsuńRaczej stara koza:)
UsuńBardzo mi przykro z powodu Twoich zdrowotnych zawirowań. Zdążysz dojść do siebie tak żeby móc cieszyć się latem?
UsuńWiem jaką radość daje otrzymywanie widokówek a w dzisiejszych czasach rzadko otrzymuje się dwie jednego dnia. To podwójne szczęście. Jesteś w moich myślach na każdym wyjeździe 🙂. Ty stara koza? Nigdy w życiu!
Aha, i ja niedawno zamieniłam wielki aparat na odrobinę mniejszy a i tak wszędzie go ze sobą zabieram pomimo tego, że wymaga wygenerowania miejsca w plecaku. Do robienia zdjęć telefonem nie przekonam się chyba nigdy... na starość może 🙂. Dużo, dużo zdrówka.
UsuńMam jeszcze jedno aha, bo dzisiaj pisałam Ci jak fajnie jest dostać dwie widokówki jednego dnia i ... sama też dzisiaj dwie dostałam. I to jest naprawdę przefantastyczne uczucie!
UsuńJakie to piękne miejsce! Bardzo spodobały mi się 3 przedostatnie zdjęcia. Zachód słońca w takich okolicznościach to oczywisty zawrót głowy. Nam jakoś w tym roku wojaże nie specjalnie wychodzą, kłopoty zdrowotne żony plus zawirowania w pracy z możliwością zmiany urlopu. I jak tu coś planować? Dlatego tym bardziej się cieszę, że chociaż wyjazd do Turcji nam wypalił. Znając nas jak tylko żona się wykuruje to pewnie znajdziemy choć chwilkę na wyjazd. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPrzekaż proszę Twojej Żonie najserdeczniejsze życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Zdrowie jest najważniejsze, z nim wszystko się ułoży. Mam nadzieję, że jeszcze sobie "odbijecie" te wszystkie stracone podróże. I może jak się sytuacja unormuje uda Wam się gdzieś wypocząć chociaż przez kilka dni.
UsuńWszystkiego dobrego.
Patrzę na te zdjęcia i myślę sobie: "Monika chyba nosi okulary, ale tym razem zapomniała ich włożyć, i dlatego wydaje jej się, że te fotki są kiepskie" ;) Prawdę powiedziawszy, mam wrażenie, że w przeszłości zdarzało Ci się zamieszczać gorsze - tym niczego nie brakuje, doskonale oddają piękno tej hiszpańskiej wioski. I to do tego stopnia, że po wyszukaniu rozpoznałam ją w Internecie na cudzych fotkach ;)
OdpowiedzUsuńMonika okulary nosić powinna ale nosi szkła kontaktowe 🙂. Jak widać nie pomagają mi one na tyle żeby nie widzieć slabej jakości tych robionych starym telefonem zdjęć. Aparat to zupełnie inny poziom wizualnych doznań i do tego poziomu przyzwyczaiła mnie dekada używania aparatu 🙂. Ania ma śliczne zdjęcia z Sa Calobra.
UsuńMonia ja Ci powiem ależ Ty masz fascynujące życie!, a wiesz dlaczego??? Dlatego ze poznalas mnie :) :) :) a tak na poważnie, już nie mogę się doczekać, żeby o tym poczytać o wszystkich miejscch l te co wiedizalas w tym i wzeszlym roku. Podróże to coś niesamowitego, a cztery nowe kraje w pół roku to naprawdę imponujące. My tak mieliśmy w zeszłym roku, w tym trochę spokojniej u nas :) Cieszę się, że powoli wracasz do normalnego rytmu po Lofotach. Te białe noce sa niezłym przeżyciem, a taki "jet lag" może być męczący. Ja już czekam na kolejną partie nie przespanych nocy ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia są obłędne i oddają w zupełności miejsce o którym piszesz ;) była i widziałam to wiem co mówię :)
To że ja Cię poznałam to pikuś, prawdziwym sztosem jest fakt, że Ty poznałaś mnie 🙂. Takie szczęście spotka Cię tylko raz w życiu. Bardzo się cieszę, że internetowe kable połączyły nasze życiowe ścieżki, wspólny urlop to nie są przelewki cha cha cha. W dodatku sama wiesz jak było super, tego nawet się nie da opowiedzieć ❤️❤️❤️
UsuńMonia!
OdpowiedzUsuńOglądam Twoje zdjęcia kolejny raz i za każdym razem się nimi zachwycam. Jeszcze nie jestem ślepa jak kura. Oj, Monia, Ty coś kaprysisz. Te zdjęcia są przepiękne. Droga do zatoki Sa Calobra jest niesamowita i przypomina mi tę Dadés Gorge w Maroku.
Przesyłam moc serdeczności:)
Słaba jakość zdjęć to efekt starego telefonu i powoli zapadającej ciemności, w samo południe nawet kiepskim aparatem wyszłyby same arcydzieła 🙂. Ale dziękuję serdecznie za podtrzymywanie mnie na duchu bo miałam moment, że przez te zdjęcia nie chciałam pisać o Sa Calobra a przecież miejsce jest niezwykłe, warte pokazania.
UsuńŚciskam Cię niedzielnie, niech to będzie cudny dzień.
Porównaj je z moimi zdjęciami, to dopiero jest słaba jakość! Jednak ja się tym nie przejmuję, bo najważniejsze jakie widoki mam w sercu i w pamięci. A tamta plaża zapada głęboko w serce, bo miejsce i widoki niezwykłe. Teraz wiem, co mówię. Gdybyś była tam w ciągu dnia nie miałabyś w ogóle intymności, ponieważ jest ona oblegana i wszędzie były tłumy. Ja tam dotarłam od strony morza, a wracałam tą super serpentynką. Pamiętam wrażenia!
OdpowiedzUsuńWczoraj wróciłam z Adrszpach w Czechach, bo kolejny miesiąc i zgodnie z moją tradycją...
Teraz mogę popodróżować wirtualnie i życzyć pięknego tygodnia blogowym znajomym. Pa Monia:)))
Ja tak czy siak wychodzę z założenia, że w fotografii tak jak w każdej innej pasji, najważniejsze są radość i frajda. Po Majorce poruszaliśmy się samochodem i nawet nie pomyślałam o tym, że można do Sa Calobra dopłynąć. Trochę żałuję bo oprócz tego, że pewnie widoki zacne to jeszcze sam rejs jest atrakcją.
UsuńUściski Uleńka, u mnie pełnia lata a u Ciebie?
U mnie też pełnia lata i pełnia życia. Mnóstwo planów i pracy wolontariackiej. Siły na razie dopisują:)))
UsuńTo najważniejsze, że są siły i chęci, możesz zwojować świat❤️
UsuńWidoki z tej górzystej trasy muszą zapierać dech w piersiach. Zdjęcia Ci wyszły imponujące. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, cała trasa jest zachwycająca pod względem widoków chociaż dla kierowcy bywa sprawdzianem umiejętności. Na szczęście byłam pasażerką, nie rozstawałam się z aparatem. Pięknego weekendu, uściski.
UsuńZnam ten ból, jesteśmy w pięknym miejscu, robimy zdjęcia, a w domu się okazuje, że są one nieostre, brzydkie, smutne, no do niczego. Mam tak ze zdjęciami z jednego z włoskich miasteczek. Nie zabrałam aparatu i robiłam telefonem i niestety obiektyw był brudny i wszystkie zdjęcia są takie nijakie, ble... Aczkolwiek o Twoich zupełnie bym tego nie powiedziała. Trafiliście na piękne światło zachodzącego słońca. I ja na Twoim miejscu doszukiwałabym się tylko plusów tego, że byliście tam wieczorem. Na pewno było spokojniej niż w środku dnia, bo jednak jest to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc. Podejrzewam, że o takiej porze nie musieliście też już się mijać z autokarami na tej krętej drodze, a rowerzyści nie wyskakiwali Wam zza zakrętów. Ja zawsze chciałam tam pojechać na zachód słońca, ale jak sobie pomyślę, że potem musiałabym pokonywać te zakręty po ciemku, to trochę mi się odechciewa.
OdpowiedzUsuń