Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


23/10
2023

Tak było w Alzacji

 O tym, że w Alzacji było cudnie zapewne nie muszę nikogo przekonywać ale na wszelki wypadek dołączę do tego wpisu kilka cudnych kadrów, z dedykacją dla niedowiarków. Uwierzcie mi, że spędziłam kilka dni ( ale stanowczo za mało ) w architektonicznym i przyrodniczym raju. Pamiętając swoją własną reakcję na większość z odwiedzonych przez nas miejsc śmiem twierdzić, że określenie "piać z zachwytu" nie wzięło się znikąd, i może się wywodzić z Alzacji.


Dopisało nam wszystko, nawet z nawiązką zrealizowaliśmy zaplanowaną trasę zwiedzania, praktycznie nieustannie towarzyszyło nam słońce i niebieskie niebo, co doceniałam zwłaszcza wtedy, kiedy odczuwało się już jesienny ziąb. Spotkałam się z dawną blogową koleżanką i było nam razem tak fajnie, że spędziłyśmy wspólnie trzy kolejne wieczory. Świadomość, że można mieć taki fajny kontakt z osobą znaną jedynie z blogosfery otuliła mnie przyjemnym ciepłem i umocniła wiarę w to, że nie trzeba się znać żeby było fajnie i miło.



 Pierwszy alzacki wieczór spędziliśmy w Strasburgu, na kolejnym, drugim już koncercie mojego ulubionego Francuza. O ludzie, jaki to był piękny, niesamowity, radosny i wzruszający czas! I chyba najcudniejszy koncert, na jakim byłam. Albo nie, wiecie co, z tego poprzedniego zdania wykreślcie chyba. Po pierwszym koncercie Christophe Maé wiedziałam, że na tym nie poprzestanę, po tym teraz również mam pewność, że będą kolejne. Już teraz wiem, że z kolejnej trasy koncertowej wybiorę sobie miejsce, w którym jeszcze nie byłam, choćby to był nawet koniec świata, i pojadę przeżyć niezapomniane muzyczne chwile.



Były we Francji dwie rzeczy, na które praktycznie codziennie narzekałam, jak nie ja, i obie dotyczyły picia. Pierwsze to kawa, którą we Francji mają okropną, miałam wrażenie, że każda kawa to poprostu modyfikowana w zależności od nazwy wariacja na temat kawy i mleka. Nieważne czy było to cappuccino czy latte macchiatto smakowało tak samo i nie dało się tego pić. Chciałabym tutaj napisać, że miałam szczęście bo nie jestem kawoszką i wolę herbatę ale cóż, w kwestii zamawiania herbaty też bywało śmiesznie. Raz zamówiłam czarną herbatę a dostałam czarną kawę bo okazało się, że kelner usłyszał kawa. Innym razem zamówiłam herbatę i przyniesiono mi ice tea w szklance do połowy wypełnionej lodem, generalnie odniosłam wrażenie, że kiedy zamawiałam herbatę kelnerzy reagowali raczej zdziwieniem i nie do końca rozumieli, co chcę. Później koleżanka wyjaśniła mi, że we Francji raczej się herbat nie pija i jeśli chcę zamówić herbatę to najlepiej powiedzieć Lipton, bo to rozumieją. Ale jak prosiłam o Lipton to przynosili mi ice tea. Echh, ciężko być herbaciarą we Francji, kawoszką raczej też. W menu kilka rodzajów herbat do wyboru a zamówienie tej najzwyklejszej przysparzało najwięcej komplikacji. Z poprzednich pobytów we Francji takich problemów nie pamiętam ale może inaczej mają się sprawy w stolicy.


Aaa, i jeszcze łóżka. Spaliśmy w Alzacji w dwóch hotelach i w obu nie umiałam się wyspać bo były jakieś dziwne materace, miałam wrażenie, że zapadam się w sprężyny i aby temu zapobiec wolałam się trzymać brzegu łóżka z obawy, że rano się nie wyturlam. Niemąż z kolei jest francuskimi materacami zachwycony, podobno już dawno tak mu się wyśmienicie nie spało. Tak że tego, na szczęście przeciwieństwa się przyciągają, również w kwestii miękkości spania.


Poza tym było fantastycznie o czym mam nadzieję przekonacie się w najbliższych wpisach. Odwiedziliśmy Strasburg, Colmar, Eguisheim, Bergheim, Ribeauville i Riquewihr zanurzając się z wielką rozkoszą w klimacie jak z baśni, jechaliśmy słynnym szlakiem win, byliśmy na degustacji tegoż trunku, jedno z nas jadło po raz pierwszy ślimaki ( nie ja ), drugie opychało się pysznymi bezami wielkimi niemal tak jak bochenki chleba ( ja ). Dostaliśmy mandat za parkowanie w niedozwolonym miejscu i teraz się zastanawiamy, czy zapłacić. Jedno z nas twierdzi, że nie ( nie ja ), a drugie, że tak ( ja ), bo oczami wyobraźni widzę jak nas kiedyś aresztują za to, że wisimy Francji 35 euro.


Od powrotu niemal codziennie sama do siebie biadolę, że nie umiem się zabrać do pisania bo w temacie natchnienia posucha a wczoraj usiadłam ot tak i sami zobaczcie jaki elaborat. Ale już kończę, szczegóły pobytu w Alzacji niebawem, nie miejcie wyrzutów sumienia jeśli nie wytrwaliście do końca bo ta moja spontaniczna zbieranina emocji i przemyśleń wymknęła mi się trochę spod kontroli.

Ejjj, u Was też tak paskudnie, zimno, szaro, mokro, ponuro, wietrznie, ciemno i źle? Sezon narzekania na jesień oficjalnie uważam za otwarty, nie żałujcie sobie.

Komentarze

  1. O matuchno, jak tam pięknie!
    Wytrzymałabym kiepska kawę i dziwne materace, byle to wszystko zobaczyć i pochodzić tymi uliczkami:-)
    Lepiej zapłacić, by spokojnie spać!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, tym bardziej, że to nie miliony :)

      Usuń
  2. Trochę klimatu Alzacji liznąłem będąc w Strasburgu i przyznam bardzo mi się tam podobało. Z napojów we Francji najlepsze jest wino, ale tak do śniadania ? Zgadzam się z Twoimi obserwacjami w tym temacie. Ja lubię herbatę i też było trudno jej doświadczyć a żona narzekała na kawę. Są to drobnostki o których się zazwyczaj nie pamięta i nie psują ogólnych wrażeń. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyśl sobie o mnie źle hi hi hi ale we Włoszech piłam kiedyś do śniadania martini i aperola :). Na urlopach człowiek popełnia różne szaleństwa. Czym jest brak dobrej kawy i herbaty w porównaniu z możliwością poznawania świata? Na szczęście zawsze zabieram ze sobą herbatę a wtedy do szczęścia brakuje mi tylko gorącej wody :). Pozdrawiam cieplutko, wróciła cudna jesień.

      Usuń
  3. Pokazałaś nam kolejne przepiękne miejsce, Moniko. Te obrazki na kamieniach wyglądają prześlicznie. Ej, u nas jesień jest jeszcze bardzo, bardzo ładna. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczyło, że publicznie poskarżyłam się tutaj jaka u mnie brzydka jesień a już następnego dnia wróciło słońce i rozpogodziło się do tego stopnia, że spotkałam się z koleżanką na drinka i wypiłyśmy go na świeżym powietrzu, w restauracji nad jeziorem. I do dzisiaj jest cudnie. Serdeczności.

      Usuń
  4. O rany jak pięknie....zachorowałam na Alzację. chcę tam być......piękne zdjęcia ajajaj...a bedąc niedawno w Porto też było o dobrą kawę i herbate trudno, trudno...w domu się robiło , tamże jak we Francji pewnie się pije wino.
    Czekam na dalszą relację..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ratuje mnie to, że zawsze zabieram ze sobą herbatę i mogę ją sobie zaparzyć w miejscu, gdzie mamy nocleg. W Hiszpanii też ciężko o herbatę w restauracjach a jeśli już to najczęściej mają rumianek albo miętę, którą zaparzają w filiżankach niewiele większych od naparstka :). Na szczęście niemal na całym świecie jest Starbucks a tam mają herbatę i dobrą, i w dużych lubkach :).
      Wpisz Alzację na swoją listę bo warto.

      Usuń
  5. Pieję z zachwytu już przy pierwszym zdjęciu. Przeuroczo. Klimatycznie i chciałoby się tak wtopić w tło. Co do herbaty we Francji nie mam doświadczenia, bo z reguły zamawiałam kawę bądź wino. Na kawę nie narzekałam, bo ja piję taką słabiznę i smakuje mi nawet lura hotelowa, byle nie była zbyt mocna :) A wino z reguły smakuje zawsze, nawet sikacze jakoś we Francji wydają mi się lepsze, może to zasługa otoczenia. Co do mandatu to ja bym też płaciła. Narzekać nie będę bo dziś udało mi się dostać w aptece lek, którego brakuje w całej Polsce i jeździłam już po niego do Poznania i do Bydgoszczy. A teraz mam zapas na pięć miesięcy i dziurę budżetową przogromną, ale banana na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie ten banan jest wart budżetowej dziury, bardzo się cieszę, że zdobyłaś ten trudnodostępny lek. Ja też nie lubię mocnej kawy no ale niech ma dobry smak a nie, że kawowa woda. Najlepszą kawę wypiliśmy ostatniego dnia w niepozornie wyglądającej piekarni a okazało się, że i wypieki, i kawa przepyszne :). I jeszcze pani rozumiała mój improwizowany francuski :)

      Usuń
  6. Alzacja to fascynujący region. Ależ tam cudnie. Kolejny raz oglądam Twoje zdjęcia i podziwiam elewacje z muru pruskiego, spadziste dachy z lukarnami, rzeźbione drewniane dekoracje w oknach oraz bujne parapety z czerwonymi, różowymi, białymi pelargoniami, brukowane uliczki. A co do mandatu? dostaliśmy w Niemczech trochę tańszy bo 30 euro. Zapłaciliśmy i prawdę mówiąc nie było nawet dyskusji między nami.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alzacja jest zachwycająca! Piękne tereny zielone, wszędzie winnice po horyzont i tyle pięknych i bajkowych miasteczek, że to się w głowie nie mieści. Kolorowy szachulcowy świat z mnóstwem klimatycznych detali, takich pięknych domków nie widziałam nigdzie.
      Zapłacimy, zapłacimy :).
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  7. Jak to dobrze, że mamy siebie, czyli fascynatów podróżowania i dzielenia się na blogach odwiedzonymi cudnymi miejscami na świecie, bo przecież nie wszędzie dotrzemy. Piej sobie Monia, bo widać po fotkach, że taki odruch będzie miało wielu po odwiedzeniu Alzacji. A o pogodę się nie martw. Nawet jej nie zauważysz, jak zagłębisz się w alzackie wpisy. My, Twoi blogowi znajomi również. Też mam w zanadrzu kilka letnich i radosnych wpisów. Zleci...
    Więc niech natchnienie nawiedza cię często. Trzymaj się ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Poza tym wirtualne marudzenie też potrafi zdziałać cuda bo po tym jak się Wam pożaliłam, że u mnie jesień w najgorszej postaci wróciła wiosna i tak jest aż do dziś.
      Dobra Ulcia, umowa stoi, masz we mnie sprzymierzeńca. Połączymy siłę wspomnień i jakoś dotrwamy do wiosny :). Wszystkiego dobrego kochana.

      Usuń
  8. Niestwty nie znam Alzacji.
    Wiec dziekuje bardzo za piekne zdjecia i opisy.
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam Cię w takim razie na moje alzackie podróże, gwarantuję ogrom pięknych wrażeń, wzrokowych głównie :)

      Usuń
  9. Ja to narzekam na pogodę odkąd przyleciałam do Polski haha trafiły się zaledwie trzy ładne słoneczne dni.
    Powiem Ci, że nawet to Twoje narzekanie jest pełne entuzjazmu :D Alzacja wygląda przepięknie. Miasteczka niczym z baśni Braci Grimm. Spacerowałabym. I zaraz sobie jeszcze posłucham tego Twojego Francuza.
    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, bo Ty porównujesz pogodę z tą majorkańską a przy niej prawie każda wypada słabo, o tej porze roku zwłaszcza. Posłuchaj Francuza, jest doskonały na pogodę i na niepogodę też. Aha, i przypominam Ci, że kiedyś miałaś dość upałów zatem ciesz się chłodkiem, ciesz :)

      Usuń
  10. też w Chorwacji zamawiałam herbatę i dostałam dwa razy Ice Tea, a potem tłumacząc, że chcę gorącą herbatę, dostałam miętę. Ponoć kraje Południa, herbatę piją na ból brzucha jedynie.
    A Alzackie klimaty cudowne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, w Hiszpanii herbata też jedynie na bóle brzucha i przeziębienie, w dodatku żeby było śmieszniej to w filiżankach do małej kawy, dwa łyki i nie ma co pić :)

      Usuń
  11. O jakie śliczne to miasteczko! Jak z bajki!
    Informacja o słabiej kawie mnie zaskoczyła, o trudnościach w dostaniu herbaty też trochę. Przecież to prawie Niemcy (upewniłam się, że byli w granicach Niemiec), to powinni rozumieć herbacianą potrzebę. ;)
    Ślimaki jadłam raz na Costa Brava, podobno to też katalońskie danie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dlatego byłam w szoku bo się niespodziewałam, że zamówienie herbaty może przysparzać takich trudności. Cywilizowane kraje piją herbatkę przecież :). Na szczęście wszędzie jest Starbucks a tam herbata w dużych kubkach :).
      Ja ślimaka nie przełknę chociaż akurat te alzackie podobno były przepyszne. Jak mogę zjeść kogoś kogo kiedyś prosiłam o wystawienie rogów? :)

      Usuń
  12. Ja tam niedowiarkiem nie jestem, no chyba ze czasem, chwilowo tracę wiarę i zaufanie do natury, ale to tylko incydentalne przypadki. No rzeczywiście bajkowe obrazki, nie powiem które mi się najbardziej podobają, aby nie urazić inne równie cudowne. Jak dobrze wiesz, lubię takie naturalne swojskie klimaty, które mają co tu dużo ukrywać tyle w sobie piękna, spokoju i takiej harmonii z nami samymi. Pisząc to dobrze że mam pod ręką ciepłą herbatę zamówioną bez problemu u samego siebie :) Pozdrawiam Cię, jak zawsze ciepło i wielką sympatią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem zdania, że w kwestii herbaty też najlepiej liczyć na samego siebie, ewentualnie na kogoś bliskiego kto zna nasze herbaciane preferencje. Wszak bez herbaty nie ma życia 🙂.
      Dziękuję Ci za Twoje piękne komentarze.

      Usuń
  13. No i co ja mam napisać ;) jak mi szczena opadła już dawno oglądając zdjęcia z Alzacji, a jeszcze teraz Wasze ni pokazujesz... To cudowne wyzwanie Alzacji, pełne emocji i pięknych chwil! Widzę, że mimo niesamowitych wrażeń, mieliście też swoje "zabawne" momenty, od herbat po materace. Ale to właśnie te drobne anegdotki pozostawiają wspomnienia. Nie dajcie się jesieni, choć rozumiem, że takie dni potrafią przytłoczyć. Trzymajcie się ciepło i oby wkrótce natchnienie literackie wróciło. U nas też ponuro, a teraz pada śnieg...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepszego kompana do podróży chyba nie mogłabym sobie wymarzyć. Wiem, że kiedyś będę z rozrzewnieniem wspominać nawet te zapadające się materace :). Na szczęście herbatę zawsze zabieram ze sobą i to mnie ratuje bo bez herbaty nie umiem żyć hi hi hi.
      U mnie też jesień mokra, wietrzna i zła i lepiej już chyba nie będzie. Buziaki.

      Usuń
  14. Ale piękne miejsca!!! Te uliczki, jeszcze obwieszone kwieciem wszelakim skradły moje serce. Nie wiem, czy umiałabym ruszyć się stamtąd gdzieś dalej. W kwestii materaca rozumiem Cię doskonale. Też jest mi ciężko spać na jakimś innym, niż mój własny :) Pozdrowionka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja generalnie wszędzie się wysypiam chociaż co własny materac to własny :).
      Alzacja jest przecudna, to mój architektoniczny raj, marzę o tym, żeby wrócił i powłóczyć się trochę bardziej.
      Serdeczności.

      Usuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.